Mnie jednak dziś więcej ku inszej ich piosnce ochota... Dla tych, co być może oglądali film "Włóczęgi" z 1938 roku, tekst poniższej kołysanki bogatszym będzie o spomnienie obrazu a i kontekstu może... :
Brama już zamknienta,
lilu, lilu, la,
kwiatki śpio i ptaszki śpio
i koty śpio i psy.
Wszyski śpio,
wienc uśnij takży ty!
Jak zarobim dwieści złotych*,
to zbudujim dom wśród wzgórz.
Bedzisz spała jak królewna
na łóżeczku z białych róż,
dubranoc, oczka zmruż.
Kołu domu bedzi ogród,
w nim słowików cały rój;
i bydziemy ci śpiwali
aż du rana, aż du zórz,
dubranoc, oczka zmróż.
Potym pójdym do sklipiku,
kupim masłu, syr i mniód,
kulikoski chlib** i mliku,
żebyś miała, jak obudzisz si,
jidzenia, picia w bród.
Jak zarobim dwieści złotych,
to zrubimy wielki bal:
bedzi muzyka i tańcy i zabawa bedzi...
Dubranoc, oczka zmruż!
___________________
* - nawet w przedwojennej Polsce dom za dwieście złotych był nie pomyślenia. Ale dla Szczepcia i Tońcia, żyjących przecie z dnia na dzień o paru groszach, gdzie tam wyżebranych, czy wycyganionych, suma zapewne widziała się tak niewyobrażalną, że możnaż było za nią poczynić niemal wszytko:)
** Kulikoski chlib - gatunek chleba znanego we Lwowie pod nazwą "Chleb żytny(!) kulikowski". Wypiekony w przedwojennej jeszcze (sprzed I wojny) piekarni Natana Schwarca przy ulicy Źródlanej, w formie dwóch złączonych malutkich bocheneczków, posypanych czarnuszką. Powszechnie uchodził za przysmak, podawano go nawet w kawiarniach!
Zatem, Czytelnicy Moi Mili: Dubranoc, oczka zmruż!
Film oglądałam :-) A pierwszy z zamieszczonych klipów zamieściłam sama niedawno na blogu dla przypomnienia :-))) I mam nagranie koncertu, spektaklu sprzed lat "Lwów semper fidelis", w którym cała masa piosenek lwowskich leci i zawsze poprawiają mi humor :-)))
OdpowiedzUsuńnotaria
Nadtom widać późno do Waćpani zawitał, by go dojrzeć, bo bym może darował go sobie... Z drugiej znów strony po tekście Stokrotki to był odruch. U mnie z kolei dziesiątki tekstów spisanych i nut się zachowało...
UsuńKłaniam nisko:)
Ta kołysanka jest przecudna i od dawna wprawia mnie w dobry nastrój, choć bynajmniej nie usypia :)
OdpowiedzUsuńBo też to i przewrotnie kołysanką zwali czegoś, co do nostaligii i rozmyślań pobudza:) Witam z serca całego w progach mych ubożuchnych i kłaniam nisko:)
UsuńObie przecudne, wysłuchałam z niekłamaną przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńRadem temu okrutnie:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wracamy do starej dyskusji, gdybyśmy jakimś cudem znaleźli się teraz w przedwojennym Lwowie, w try miga przeprowadzilibyśmy się z powrotem do naszych czasów. Wielkie to było kiedyś miasto w Polsce, ważniejsze niż Kraków, ale to minęło już tyle lat. Teraz mamy Wrocław na miejscu Lwowa.
OdpowiedzUsuńTo jest pytanie o świadomość w chwili tych przenosin... Bo jeśli mielibyśmy tam iść z naszą dzisiejszą, to tak samo chcielibyśmy wracać z każdego inszego miejsca na ziemi. Ale gdybyśmy być mięli przeciętnymi obywatelami II Rzeczypospolitej, to Lwów byłby dla nas metropolią prawdziwą, z bogactwem możliwości i tym nieuchwytnym klimatem, za którym tęsknią wszyscy, co mięli z tem grodem cokolwiek wspólnego...
UsuńKłaniam nisko:)
Moja rodzina nie miała nic wspólnego z Lwowem, ale znałam pewnego lwowskiego stolarza, który robił nam szafę wnękową. Z przyjemnością słuchałam jego gwary. Najchętniej zamówiłabym jeszcze kilka szaf, aby go posłuchać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Jeden z Dziadków moich brał udział w odsieczy Lwowa w ośmnastym roku i urzekło go to miasto okrutnie. Znać mi Go nawet danem nie było, przecie widać jaki sentyment przekazał...:)
UsuńKłaniam nisko:)
znam tych Panów, kiedyś słyszałam ich śpiewanie, miło przypomnieć :) przed laty był taki program w tv "W starym kinie", "pasjami" go oglądałam :) a kołysankę z innego filmu "ach spij bo właśnie księżyc ziewa i za chwilę zaśnie ..." swoim dzieciom zawsze śpiewałam :) choć deszcz za oknem i burza grzmi w oddali życzę spokojnej nocy :)
OdpowiedzUsuńZ czego konkluzyja taka, że kinematografii przedwojennej najmniej dwóch, rekordy popularności bijących, kołysanek dorobić się przyszło... Nie wiem, jakże się na tem tle kinematografia prezentuje powojenna, bo żadne mi exemplum na pamięć nie przychodzi...
UsuńKłaniam nisko:)
:))) Lwów mi się ostatnio gdzies plącze w zyciorysie, nawet teraz moje dziecię znajduje sie w miejscu, I wyprawy Związku Awiatycznnego Studentów Politechniki Lwowskiej i Aeroklubu Lwowskiego:))) A Szczepcia i Tońcia poznałam dopiero w latach 90-tych.:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLepiej późno niźli nigdy...:)A skoro się Lwów plącze, to się może i pora samemu doń zaplątać?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zapomniani bohaterowie. Kiedyś częściej można było obejrzeć fragmenty ich piosenek i uśmiechnąć się na widok "sympatyczniaków". Dziś króluje Hip Hop. Miło pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże i króluje, aliści mniemam, że przeminie jako i dawniejsze krótkotrwałe mody... Któż dziś potrafi tańczyć "żyda", "krzyżaka" czy choćby amerykańskiego jitterbuga?
UsuńKłaniam nisko:)
Bardzo klimatyczny post. Zapachniało mi chlebem, chyba nie takim o jakim Wacpan piszesz, ale....pamietam chleb jedzony na Litwie, w Wilnie...na liściach chmielu pieczony, chleb z kminkiem...tak wyraźny w smaku, że hej.
OdpowiedzUsuńA Szczepcia i Tońcia...znam, a jakże. Pamiętam, młodzieżą będąc, filmy z serii; "W starym kinie".
Pozdrawiam:)))
Wiadomo, że chleb najlepszy jest ten ojczysty każdemu, smakiem dzieciństwa zapamiętany ponad wszystkie przyszłe insze...:)Ale bieda z niemi wszytkiemi taka, że się dwa razy do tej samej rzeki wejść już nie da...:(
UsuńKłaniam nisko:)
Uwielbiałam te kołysanki w przedwojennych filmach :)
OdpowiedzUsuńDo uwielbień mi daleko, bo wielekroć więcej żurawiejki wolę:)) Przecie i mnie nostalgija dusi, jako ich słucham:)
UsuńKłaniam nisko:)
W trochę innej konwencji, jednakowoż w klimacie. Otóż zastanawiamam się nad sensownościa wysiłków nauczycieli, którzy wręcz programowo chca z dziatwy wszelką gwarę wyplenić, nie bacząc na tradycje regionu i jego językową odrębność. Owszem, należy języka literackiego nauczać i nie ma tu wątpliwości, jednak nie traktując tych nauk jako jedynie słusznych, a wszystko inne za ciemnotę i brak kultury uznając. Wprost przeciwnie, trzeba dziatwie tłumaczyć owe odrębności, uczyć szanować własne miejsce na ziemi i odmienności pisowni i wymowy ze słownikami tłumaczyć.
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszeci z Loch Ness :-)
Nie umiem ocenić czy jest iście jaki ministerialny zamysł, by gwary wypleniać, bo zdałoby się, że akuratnie tu ku jakiej niemałej swobodzie idziemy... Atoli, jeżeli bakałarz w ziemi gwarą jaką przesiąkniętą okrutnie, na to tęgo nastaje by się dzieciaki in futuram i w jakiem urzędzie wysłowić poradziły zrozumiale formą w całej Polszcze przyjętą, to i temu naprzeciw ja stawał nie będę, osobliwie, że jeśli ta ziemia iście gwarą przesiąkła, to żaden bakałarz i nie wiedzieć jak sążnistemi wysileniami onej nie wyruguje...
UsuńKłaniam nisko:)
Ministeria, z wyłączeniem finansowania podręczników i szkół dla kilku mniejszości narodowych, a także dotowania niektórych zespołów pieśni i tańca (np. Mazowsze) problemu w ogóle nie dostrzegają. Ma być jeden, oficjalny język polski, a kto mówi inaczej ten prostak, nieuk i ciemnota wioskowa. To obowiązujący w życiu i w mediach model. Bywa wręcz tak, że pisarze i poeci związani z rejonami wiejskimi lub jakiś charakterystycznym językowo obszarem i piszący o tych miejscach, wypierają się pochodzenia rękami i nogami, wręcz wstydzą tego i piszą ze słownikami poprawnej polszczyzny na kolanach.
UsuńSerdeczności z Loch Ness :-)
Toteż ja i nie na ministerium żem tu rachował, jeno na oddolną ludzi z tychże terenów zaradność, wolę i ofiarność. I przyznam, że mi nader dziwno czytać o tem, co Waść prawisz, bo z bliskiego mi Spiszu, Podhala, a na przeciwnem biegunie z Kaszub, żem miał wieści cależ co inszego dowodzących i wielce w tejże materyjej dobrze rokujących...
UsuńKłaniam nisko:)
No i bardzo dobrze, że wieści pozytywne w tej materii płyną, bo rzecz cała wręcz absurdalną się wydaje, na podobieństwo ujednolicenia kuchni regionalnych, do jedynie słusznej listy potraw narodowych kuchni polskiej :-) Nie wiem czemu upatrywać coś złego w tym, że lokalne rozgłośnie i stacje TV, nie miałyby w audycjach nawiązywać do regionalizmów. To trudny temat i wiem, że pewnie puryści językowi odbierają mój pogląd w tej sprawie jako bluźnierstwo. Chociażby zainteresowanie Waszmości blogiem dowodzi, że nie wszystko daje się ująć w normy i w jedynie obowiązujący język, a z różnorodności kulturowej większe pożytki płyną niż z ujednolicania wszystkiego na siłę. Wiem, że problem jest trudny, bo język zmienia się, w tym regionalizmy również, a szkoły jakiś tam obowiązujący program nauczania realizować muszą.
UsuńKłaniam Waszmości z Loch Ness i za zamieszanie niejakie, które za przyczyną mojego wpisu i zboczenie z tematu do komentarzy się wkradło o wybaczenie proszę.
Puryści są i poniekąd potrzebni na tejże samej co Sanepid zasadzie. Niby wszyscy kucharze wiedzą, że ręce myć trzeba, aliści gdyby na to nikt baczenia nie miał, za czas jaki by się pierwsze w tej mierze poczęły samowolne jakie dywagacje, że tak właściwie to po co? Insza, gdy ten sanepid w przesadę popadnie i ad absurdum dochodzi z żądaniami swemi... Co się tyczy zainteresowania mojemi wypocinami, to właśniem się począł zastanawiać, czy nie jest to aby próba zainteresowania Czytelnika odejściem od umownej sztampy:)
UsuńWybaczać nie mam czego Waszej Miłości, bo zawsze i o wszytkiem podysputuję z Waszmością rad, znając, że z każdej z tych dysput w jakiejś mierze wyjdę ubogacony:)
Kłaniam nisko:)
Po pierwsze, podpisuję się ja pode stwierdzeniem Szczurka :) Po drugie: pierwsza piosnka ucieszna wielce, zasię kołysanka pełna wzruszeń...
OdpowiedzUsuńJakem to czytał spomniałżem wycinek z jednej gazety, kuchnię ukraińską zachwalającą. Stało tam jako byk, że Lwów to STOLICA Ukrainy ;) Zapomnieli redaktorzy dopisać tylko, że nie całej, ino Zachodniej jeno...
Kłaniam niziutko!
Obaście, Kawalerze, tu nie nowicjusze, to i wiecie, że Wachmistrz jest pies na gwary wszelkie i w obronie każdej z szablą stanąć gotów... No, może z wyjątkiem dzisiejszych małolatów pogwarek, bo te mię jeno o alteracyję przyprawiają niemałą... I jeśli o mnie idzie, to nic bym nie miał przeciw Kijowa detronizacyi:)
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj
OdpowiedzUsuńTę scenę z kołysanką z filmu mogłabym oglądać w nieskończoność :)
Pozdrawiam :)
Tandem już to pewnie na pamięć wyuczone?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Obie mi dobrze znane. I miłe dla ucha, i wspomnienie niejedno pod powieką jeszcze. Pokłony.
OdpowiedzUsuńTo pojmuję, że jak dla ucha miłe, to i dla duszy nie nieprzyjemne, tandem i mnie tego słyszeć miło:)
UsuńKłaniam nisko:)
Kiedyś, jak byłam mała oczywiście mama śpiewała mi kołysanki różne, a teraz nikt mi ich nie chce śpiewać ... uuu!
OdpowiedzUsuńCzyżbym była za duuuża?!
Kołysanka włóczęgi jest śliczna.
Serdeczności zostawiam.
Nie widziałżem, więc nie wiem:)) Aliści przyczyn bym i może w tem upatrywał, że dziś kołysanek śpiewanie jest może postrzegane jako, jak to młódź prawi dzisiejsza : "obciach"...
UsuńKłaniam nisko:)
uwielbiałam jako dziecko oglądać filmy przedwojenne, zwłaszcza te, których akcja we Lwowie się rozgrywała, bo stamtąd pochodzi moja rodzina :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tandem familijej pozdrowić upraszam, co prawda nie od Lwowiaka, a od wnuka człeka, co o ten gród walczył ongi...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czy pod piękną brzózką,
OdpowiedzUsuńczy we własnym łóżku,
słowików słuchając
przy Zamku Wysokim
razem z batiarami
jestem wciąż o Lwowie.
/Miało się rymować, ale chyba nie bardzo mi wyszło, bo te batiary to miały być na Wysokim Zamku -:-)))) - to wszystko przez ten upał Wysoki Sądzie....
Ale przecie zachwyca:) I jak nie zachwyca, skoro zachwyca!:) Jeno tej brzózki bym czem inszem odmienił, bo do tego drzewka się czeguś ostatnio czepiają okrutnie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
To dziękuję za dobre słowo... :-)
OdpowiedzUsuńA brzózki nie zmienię, bo ona jest moja, całkowicie osobista... i tej na pewno czepiać się nie będą.
Serdeczności nadzwyczaj upalne :-)
Bóg Zapłać, choć w tej spiekocie nie wiem zali bym jakich zimnych życzeń nie wolał:))))
UsuńKłaniam nisko:)
OJ - to mi Wachmistrzeńku słoty Dziadzia mojego ukochanego przypomniałeś. Toć ja przez Onego wychowywana pierwej ulicy Lwowa poznawszy niżeli Warszawy. Pamiętam piosenkę, co nam śpiewał
OdpowiedzUsuńPanie Bazyli
przepraszam na chwili
bo mi pęlki gacie
na samiutkim tyli
tu agrafka nic nie chy
trza lecieć po nici
bo człegk głowa świeci
ta joj ta już
----------
pamiętam też inną pioseneczkę, którą nas z braciszkiem Dziadziu nauczył ku utrapieniu naszych rodziców:
wlazł pies do kuchni
i porwał mięsa ćwierć
a kucharz co był głupi
zabuł go na śmierć
a drugi kucharz mądry
co litość w sercu miał
postawił mu nagrobek
i taki napis dał:
wlazł pies do kuchni
i porwał mięsa ćwierć
.....
i tak dale, pies mógł włazić w nieskończoność a my używaliśmy tej piosenki do terroryzowania rodziców, można było conieco wydębić za to by ten pies w końcu przestał
Wersyj tejże pieśniczki bodaj tylu, co śpiewających...:) Ja upraszam do źródła:
Usuńhttp://wachmistrz.blog.onet.pl/Tam-na-balu-wetyranow,2,ID165388723,n
Kłaniam nisko:)
OJ WACHMISTRZEŃKU DZIAD TWÓJ O LWÓW WALCZYŁ no to ja nisko kłaniam Waszeci jako że duchem kresowianka jestem a po kądzieli ród mój ze Złoczowa się wywodzi, to o rzut kamieniem ode Lwowa.
OdpowiedzUsuńAleż to przecie nijakie moje, jeno Dziadka mego zasługi, a i tych upraszam nie mylić ze Lwowa obrońcami, bo tym się pokłonienie niskie po wielekroć należy... Dziadek zaś "jedynie" w odsieczy tym bohaterom na pomoc spieszącej brał udział, między ochotnikami inszemi...
UsuńKłaniam nisko:)
Wracam tu... posłuchać jeszcze :)
OdpowiedzUsuńMiłego zatem słuchania...:)
UsuńKłaniam nisko:)