Między dawno poburzonemi
fortyfikacyjami starego Krakowa ( z których staraniem wielkiego
Ambrożego Grabowskiego jeno szczątek wokół Floryańskiej Bramy
ocalono), a ściślej między basztami Siodlarzy i Bednarzy, stała
Baszta Ringmacherów (pierścienników, pierścionkarzy). Stary to
cech rzemieślników okrom biżuteryi żeleźnej dla ludu uboższego,
takoż i inszych drobnych z żelaza przedmiotów czyniących...
Baszta sama, której za buntem nieoczekiwanem serwera nie ukażę:(( ,
wybornie wystawiała czas (II połowa XIV wieku), w którem jej pobudowano. Nieliczne otwory strzelnicze
dla hufnic, rzadkością będących, dach siodłowaty... ślicznością
byłaby, gdyby się zachowała. Walor onej obronny niezbyt wielki ale
tam gdzie jej stać przyszło, czyli na osi kościoła Św.Trójcy
(dominikańskiego) ataku raczej się nie spodziewać było, dla
grząskości bagien za murami się w tem miejscu znajdujących.
Ringmacherzy z pokazaniem się jubilerów
prawdziwych i pewnem zamożności mieszczan podniesieniem, klienteli
utraciwszy niemało, jakoś nie umieli się w nowych czasach ułożyć.
Może gdyby więcej ku temu szli, by prekursorami ślusarzy się
stać, popyt na ich usługi byłby większym... Ale że przyszło
onym ustawicznie się o pracy swej zakres swarzyć, już to z
kowalami, już to z jubilerami, już to... z szewcami... tedy chmur
nad niemi niemało było.
Około 1700 roku już tylko podkówki
do butów czynili i dla tej przyczyny kramiki swe przed jatkami
szewskiemi w Rynku Głównym trzymali. Gdy ich o to cech szewski
przed sąd grodzki pozwał, przed radą miejską sprawy przegrawszy,
iść stamtąd precz musieli.
Część się niechybnie jeszcze czas
jaki po uliczkach bocznych odnaleźć próbowała, część jednak na
służbę do wrogów swych największych, szewców, poszła i w lat
kilkanaście już potem o nijakiem Ringmacherze w mieście
królewskiem i stołecznem Krakowie nie słychać...
Ciekawy Waszmość przyczynek dotyczący zmienności wszelkich spraw opisujesz, a skoro o tym, to dość wspomnieć, że na naszych oczach podobne wydarzenia również miały miejsce. No weźmy chociażby powszechną kiedyś usługę związaną z repasacją pończoch, czy też napełnianie wkładów do długopisów, dorabianie zaworków do zapalniczek, a w czasach dawniejszych drutowanie garnków. Nie mniej istnieją nadal profesje rzadkie, a przez to cenne i wspomnę tu o firmie, która specjalistyczne buty do tańca i występów wytwarza (tak przy okazji ma ona siedzibę w Grodzie Kraka). Są nadal i nieźle się mają - ludwisarze zamieszkali w okolicach Przemyśla posiadający umiejętność odlewania dzwonów, co wiele tajników związanych z samą technologią oraz akustyką kryje. W czasach, w których naprawa polega na kupieniu rzeczy nowej i wyrzuceniu starej jeszcze nie jedna umiejętność zaniknie.
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness szczerze tym wszystkim zasmucony i przez upały do cna wypalony :-)
Na upały niezgorszych mam ja płynnych remedium, któremi żeś Waść wzgardził ostatnio, to i żałuj...:) Wszytko, co piszesz, to prawda, jeno że są w tem jak dla mnie różnice znaczące: zaworki do zapalniczek, drutowanie garnków czy repasacja pończoch widomemi są przykładami jak te zawody zniszczył rynek, wprowadzając nań produkty tak tanie i powszechnie dostępne, że wszelkie reparacyje starego stały się irracjonalnie kosztowne, ergo zbyteczne... Co się jeszcze zemści na nas, jak poczniem w tych stosach odpadów tonąć, ale ja nie o tem... Idzie mi o to, że ringmacherzy stali się jakby ofiarą prób zorganizowania społeczeństwa miejskiego... Tam, gdzie na czyj handel czy usługi potrzebnym był glejt jaki, cech, czy urzędowe koncesje, tam wraz się z tem pojawiają problemy, jakaż tego glejtu ranga, moc i władza... I życie zawsze będzie takie działania wystawiać na próbę, bo jeśli wprowadzisz koncesje na wyrób pieczątek, to zaraz się pojawi problem, a czy wolno przy tem handlować tuszem do stempli... A jeśli wolno do stempli, to czemu nie do drukarek? Albo, czy pieczątka nie jest aby formą linorytu? Czy nie powinna być zatem między artystyczne policzona dzieła? A skoro się pojawiają takie problemy, to u cześci jakiej rządzących wraz się pojawia pokusa, by ukaz doprecyzować, uszczegółowić, uaktualnić... I raz, że tak można bez końca, dwa, że gdzieś tam wobec faktu, że się tego zorganizować do końca nigdy nie uda, zawsze się znajdą jacyś ringmacherzy, którzy przy tej okazji polegną...
UsuńKłaniam nisko:)
U Waści napitki przednie, a i mocne przyznaję, tak żem musiał przez wzgląd, że lud prosty nasze blogi czyta, jakoś średnią zaniżyć, co przyjdzie nam kiedyś - jak znam życie - na powrót zawyżyć :-) Trafnie zwracasz uwagę, że zawody giną za przyczyną rozwoju technologii i przyznam z dużym zdumieniem dowiedziałem się nie tak dawno, że sprzedaż aparatów cyfrowych i GPS spada na łeb na szyję i pewnie do bankuctwa producentów przywiedzie, a to za przyczyną rozwoju telefonii komórkowej. Inną sprawą i nie mniej ważną jest natomiast reglamentowanie pozwoleń na działalność, licencje oraz wymogi formalne, w czym całe wieki cechy rzemieślnicze prym wiodły o własne sakiewki dbając. A współcześnie, dość wspomnieć o ostatniej awanturze w sprawie zmniejszenia liczby zawodów regulowanych, co w małym stopniu jakości tak naprawdę służy, a głównie przyczynek ku korupcji stwarza. Więc i opór straszliwy to wszystko wywołało.
UsuńKłaniam (y) z zaścianka Loch Ness, gdzie upał pewnie taki sam jak u Waszmości :-(
Względem zaniżania i zawyżania trzymam Waszmości za słowo:)Profesje giną nie tylko przez technologie nowe, ale i przez mody przejściowe, jak dajmyż na to wszelkie akcyje ratowania zwierzaków, czeguś najwięcej przez młode gwiazdki podejmowanych, sprawiły, że futra są passe, ergo i kuśnierzy przetrzebiło... Względem zaś koncesyj mam ja na to z dawna pogląd wyrobiony, jeno, że ten obraz ma dwa oblicza, a wtórem jest stan zgoła tragiczny szkolnictwa zawodowego naszego, gdzie dziś nie sposób oczekiwać, że diplomma szkół stosownych pokończenia iście jakie minimum zawodowej wiedzy gwarantują...
UsuńKłaniam nisko:)
1. To nawet wyrobem maneli nie udało się pierściennikom kies uratować?
OdpowiedzUsuń2. Nie do zrozumienia jest dla mnie jak przebiegał podział pomiędzy ringmacherami a jubilerami.
Pozdrawiam
Ano jak widać: nie udało... A podział był niezwykle prosty: ringmacherzy mogli robić to wszystko, co jubilerzy, byle się nie dotykali metali szlachetnych, zatem cała ta biżuteria była luboż to żelazna, luboż z jakiej cyny, czasem miedzi czy brązu, choć z tego, że ich też żeleźnikami zwano, wnoszę, że to wszystko też rzadkość...
UsuńKłaniam nisko:)
Ceterum censeo Cracovia delendam esse! :P
OdpowiedzUsuńA cóż to za jaki nagły wojowniczości przyrost w Mieście Unii? To z upału tak?
UsuńKłaniam nisko:)
Bo ile razy jestem na Plantach to mnie trafia, że takie mury zburzyli! Tego przeboleć nie mogę. :)
UsuńA tą akurat alteracyję zrozumieć potrafię:) Choć z drugiej znów strony, cóż miały czynić władze grodu, któremu przecie w XIX wieku nikt ani z Unii, ani z rządu, ani z nieistniejącego przecie jeszcze SKOZK-u(Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa) grosza nie dokładał, a mury groziły w każdej chwili mniejszą czy większą katastrofą, robiły fatalne wrażenie na przyjezdnych, także i dlatego, że wszelkie zakamarki siedliskiem były łotrzyków i niewiast przedajnych, a i trudno słuszności odmówić poglądowi, że w murach zamknięcie rozwojowi grodu przeszkadzało...
UsuńKłaniam nisko:)
Ale żal. :(
UsuńA pewnie, że żal... A my sami też byśmy nie chcięli na powrót być piękni i młodzi?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ja tam wolę Planty od murów.
OdpowiedzUsuńZ dobrodziejstwem inwentarza?:) Stadami rozpanoszonych gołębi, przez które ciężko przejść przez Planty, żeby obes... nie zostać? Pijaczkami na ławeczkach, Cyganami żebrzącymi i okradającymi czy wreszcie z efektami ubocznemi powszechnego braku toalet?
UsuńKłaniam nisko:)
Tak Wachmistrzu, Planty są piękne. Często tuż po przyjeździe (lub przed wyjazdem) siadam sobie na godzinę, dwie, patrzę na przechodzącą młodzież.
UsuńRozumiem...:) Także tę wstrzemięźliwość w wyznaniu, że pewnie chętniej tę długonogą i nie w portkach...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wszystko rzadkość, Panie Wachmistrzu, wszystko - tu napiszę, żeby pewnego dialogu nie przerywać, choćby nawet już został zakończony. Te remedia liquida to ogólnodostępne może, czy tylko w Pańskiej piwniczce????
OdpowiedzUsuńZanim do mojej trafiają piwniczki, są ogólnodostępne...:)) A potem schłodzone trafiają na stół, a wobec gości, z nieodmiennie życzliwym gospodarza toastem:)
UsuńKłaniam nisko:)
Stoły niby mam dwa, ale słusznie podejrzewałam, że bez schłodzenia się nie obejdzie :(((...
UsuńRozumiem, że to jaki problem... To może jeden stół na machinę do chłodzenia zamienić?
UsuńKłaniam nisko:)
Odwrotnie łatwiej chyba?
UsuńBa! Pewno, że łacniej...Aliści kim dziś bylibyśmy, dokąd doszlibyśmy, zali byśmy się jeno małemi kontentowali wyzwaniami?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czyli zbyt wąska specjalizacja trochę tu zawiniła. Inna rzecz, czy ktokolwiek na poszerzenie jej by pozwolił. Znowuż by się krzyk rozległ między murami.
OdpowiedzUsuńAno właśnie... i w tem szkopuł, niedostrzegany przez intencjodawców wszelkich prób uregulowania życia papierem...
UsuńKłaniam nisko:)
Ano postęp mamy taki, że poniektóre zawody giną. Kto dzisjaj korzysta z magla, z repasaczki, z krawcowej też coraz rzadziej. A jaki zawód jeszcze zaginie, trudno przewidzieć. Zdun na wymarciu, kowal również.Pokłony poranno niedzielne.
OdpowiedzUsuńKowali akurat jest renesans niejaki, primo, że kowalstwo artystyczne w modzie, głównie jednak za jeździectwa odrodzeniem niejakiem...:)
UsuńKłaniam nisko:)