Dla przyczyn pewnych, o których mi lepiej
zmilczeć:), żem się czas jaki temu z Panią_Serca_Mego był kapkę powadził,
za czym żem k'tej myśli przyszedł, że dla udobruchania Onej nie
starczy leda jaki wiecheć i całunków tkliwych moc..:(
Tedy westchnąwszy ciężko nad Fortuny
meandrami żem się był zdeklarował w gotowości pójścia w obce
kraje i przywleczenia krokodyla jakiego lubo inszego źwirza
dzikiego, by go u stóp bogdance rzucić. Ofiara moja kwaśno nader
przyjętą została, jakoż i wtóra, że wstążkę w Jej barwach
upiąwszy na szyszaku, pójdę przez świat, by po turniejach
rozlicznych chwałę i urodę Jej głosić, wszytkich coby
przeciwnego mniemania byli na udeptanej ziemi, z Bożą pomocą,
pokonując... Ano...przyszło k'temu żem zajadłości niewieściej
nie docenił i jakom myślił, że się wykpię jakiej rzeki
zawróceniem, lubo stajni Augiaszowych ochędożeniem, tom nawet nie
dumał, jak srogim terminom mnie białogłowa moja poddać
gotowa...:(((
Owoż, by na łaskawsze spojrzenie zasłużyć
ni mniej, ni więcej jeno przyszło automobila uruchomiwszy, pojechać
ku hali ogromnej, towarami rozlicznemi naszpikowanej, gdziem podług
listy sprawunki miał poczynić! Na nic się zdały błagania moje,
by mi tak srogiej kary nie czyniono...:((( ...na nic pertraktacye
misterne, by jeno kosz załadować, a już do kassy nie musieć
stać:(((... Fortelu jeszczeć na mnie zażyto, jako to barszczu
megoż ulubionego dane mi kosztować będzie jako ingrediencji
k'niemu potrzebnych przywiezę...
Tak więc, rad nierad, żem pobrnął do
tej czeluści piekielnej, pełnej person niedomytych, pacholąt
rozbrykanych, wózków ścieżki wszytkie taraszących i wrzasków z
megafonu muzykę imitujących. Do tej otchłani, gdzie dzierlatki
jakie sepleniące wtykać mi będą jakie cztery puszki mi
niepotrzebne za cenę trzech zbytecznych; gdzie nie opedzić się
człekowi od jakowych promocyi, podług których padlinę jaką,
widno już świeżej żadną miarą udawać nie mogącej..."niemal
darmo" dawać mi będą...:(((
Aleć cóż było czynić? Pojechałem i ja
na Golgotę moją... żem w horrorach nie gustujący, to i większą
część onej wyprawy zmilczę i pisać nie będę jakem z kwadrans
trudził siebie i inszych wyrozumieć probując, czem się jeden
proszek ode drugiego odróżnia...:(((; jakiem męki przechodził
odcyfrować probując za ileż to dni, tego co kupić zamierzam nawet
i psi się nie chwycą... dość, żem na koniec do automobilu z
koszem po brzegi napełnionem, a sakiewką pustą przybył.
I tu mnie czekać, bodaj największa
dnia tego niespodzianka czekała... Mąż jeden bezdomny, com
go już parę razy był na tem parkingu spotykał, ku mnie się pokwapił
o pożywienie prosząc...
Tum Czytelnikowi miłemu winien
osobne mego do ludzi owych, potocznie menelami (łac. - vir menelis:)
zwanych odnoszenie przedstawić. Jako z takich sprawunków wychodzę,
tom po większej częsci w takiej ku bliźnim przyjaźni, że komu
życie miłe, lepiej czyni z drogi mi schodząc, co się takoż i
onych bezdomnych tyczy. Jako mnie gdzie za inszą okazyją ucapią,
gdym humoru spolegliwszego, zdarza się, a i owszem że pomnąc, jako
za inszym losu odmienieniem sam bym może po ludziach kwapił się
wsparcia szukać, że tam grosz jaki takiemu, czy inszemu rzucę,
nigdyż jednak takiemu, co pjany, luboż ani wątpliwości jednej, że
za chwilę za moje pić będzie... Tutaj już taki niejaki nadto
dłużej potrudzić się musi, by kamienne serce moje zmiękczyć.
Przyznam, żem nader podatny na koncepta wymyślne...exemplum jeden z
sąsiadów moich, z lat mnogich już gatunku vir menelis klasyk,
niechybny autoritatis w dziedzinie porównawczej win owocowych,
co mię lat temu już z dziesiatek będzie jako raz pierwszy
zaczepił, cale grzeczno pytając, zalibym nie miał co przeciw, by
ów z kompanionami zdrowie moje wypił. Żem zawżdy o zdrowie swoje
staranie miał, tedym konceptowi przyklasnął, aleć sie pokazało,
że tu trudność niejaka się ujawniła, a takaż mianowicie, że
gentlemani owi chwilowo płynność finansową utraciwszy nie byli
zdolni do inwestycji niezbędnej, by ów toast spełnić... Pojmując
zatem mą rolę, żem dokonał owej inwestycji niezbędnej, koncept
zaczepki doceniając... przez lata mnogie wieleż dysput między nami
było, gdziem przymuszał sąsiada do konceptu wysilenia, by darmo
jednak owej fundy nie czynić, aż na koniec wyznał mi on, że
relacye nasze postrzegać począł jako mecenat swoisty. Jakem się
objaśnień domagał, tom posłyszął, że dawni mecenasi po
prawdzie artystów i wspomagali, aleć przecie nie darmo, jeno za
jaki sztuki kęs, czy to konterfekt, czy rymów parę...takoż i ja
datek na kufel jaki wręczając, że przecie onej dysputy zawżdym
wymagał, mam to sobie za zasługę poczytać, że mózgowie sąsiada
(w tem przypadku = artysty:))) nadal sprawnem utrzymuję:))...
Męża spotkanego wracając, że
znam, jużem prawił i ten ci nieborak już parę razy mię
nagabując, przy czem nigdy o grosz, za to zawżdy jeno jadłem się
kontentując...osobliwego mego zaufania dostąpił, a ninie dla
fantazji jakiej niepojętej, żem okrom spyży takoż i po ekstrakt
chmielowy był sięgnał, by mu go wręczyć, by i on
miał jakie ukontentowanie z produkcji browarów naszych... Jakież
moje zdziwienie przeogromne, gdym posłyszał, że dziękować
dziękuje, ale nie weźmie, bo już miał był z tem w życiu
frasunków moc i wie że jak zacznie, tak już się nie wyrwie...a niezadług spotkanie ważne za pracą ma mieć, to i ryzykować nie
myśli. I przyznam, że mąż ów dawno już był odszedł, zaczem
jam, osłupiały wróconą mi wiarą w moce w menelach drzymiące,
był się wreszcie ku domostwu wyzbierał zdarzenia zgoła inszego spominając, a i w niejakiej koincydencji będącego do dawniejszych tradycyj naszych względem dziadów zadusznych...
Owoż spomnianego sąsiada żem ongi ujrzał, jako ów się między automobilami krzątał,
służby swe coraz to inszym polecając względem wózków po
zakupach odprowadzeniu, w czem onego staranie nie o ordynek jaki pod
marketem, a o owe monety w wózkach tkwiące, które za zwrotem wózka
onemu przypadną... Ano i zdarzyło, żem dojrzał jako ów inszego jeszcze znajomka mego zdybał, ów zaś w jakiem niezwyczajnie dobrym będąc
humorze, obdarował menelika i ponad miarę może. Ażem się po
jagodach sam wyszczypał, zali nie śnię ja, że ów z zakupów
własnych, a to bułek dobywa, a to kiełbasy, a to piwa sześciopak,
zaczem jeszcze i groszem sąsiada mego wspomógł...
Oczu przetarłszy, nie zdzierżyłem
i jako ten ze zdobyczą swą gdzie przepadł, podszedłem i ja,
znajomka pozdrawiając, nie przecie nadzieją kierowany, że i mnie
co skapnie, jeno by ów mi przyczynę wyłożył tej niezwyczajnej
hojności swojej, co przecie jak go z dawna znam, żem dopotąd u
niego tej cechy nie dojrzał... ów zaś mię ze śmiechem tłomaczy,
że na loteryi wygrał, a że nie milijony, jeno złotych nawet i nie
sto, to i uznawszy, że łatwo przyszło, tedy łatwo niech i precz idzie, umyślił był, by tego rozdać wszytkiego, co też był i uczynił...
Zadumałżem się ja nad tem, aleć
nie nadto długo, bo to łacno sobie mózg spsować, jako człek
czynnościom tak ciężkim nienawykły i byłbym rzeczy ze szczętem
przepomniał, gdybyż za mojem napowrotnem wyjściem się i mnie ów
sąsiad nie napatoczył... Wszelkie jego zwyczajne supliki żem
przerwał, aluzyją czyniąc, że się chyba dość już na dziś
obdarowanem czuje, co ów przeczyć początkiem probował, tedym
zdarzenia sprzed godziny mu w oczy przypomniał, na coż ów mię począł na
plewy brać, że to onemu darczyńcy się rzkomo wózek przewrócił i jeno to
dawał co zbite, czy zdeptane... Alteracyja mną na łgarstwo owo
zatrzęsła i tak by trzęsła jeszcze i długo, aliści za
zajechaniem w dom we śmiech się obróciła, bom spomniał że tej
rzeczy już i antecessores naszy znali, czego exemplum ninie
przewołam, a to za "Silva rerum" Xiędza Karola
Żery*, franciszkanina drohiczyńskiego z ośmnastego wieku, któren
szlachcica pewnego pobożnego opisawszy, jako ów na dzień Zaduszny
tęgiego wyprawił dziadom proszalnym obiadu, a okrom tego, że ów
był i obfity, a i trzydniowy, to na ostatek ów jeszcze udarował
wszytkich hojnie chlebem, mąką i okrasą, a jeszczeć przy tem dał
i krowę...
"Jeden z sąsiadów widząc to,
rzecze: Choćbyś waszmość miodem ich wysmarował, to jeszcze
powiedzą, że mieli wszystkiego zamało. Jakoż spotkawszy dziadów
wywożących ładownym wozem zaduszne leguminy** i prowadzących ową
krowę, pyta, czy mieli dość wszystkiego?
- Mieliśmy - odpowiadają dziadowie -
chautury*** niezgorsze, ino krowę wybrano nam jałową: "A tak
miał racyę ten szlachcic drugi, że nienasyconym i najchciwszym
jest naród dziadów."
__________________________
* Ów też i w swej "Torbie śmiechu"
zapisał arcycennej perełki, a to piosnki ówcześnej dziadowskiej:
Gdzie chautury, tam ja dziad,
Gdzie wesele, tam ja swat,
A gdzie chrzciny, tam ja kum,
A gdzie piją, tam ja czum.
Hej czum, czum, czum!
Hej czum, czum!
But o but, noga o nogę,
podkówkami krzeszę podłogę."
co nawiasem, jeśli prawdziwe, nie najgorzej o stanie dziadowskim
świadczy, skoroć onego i na buty i na podkówki do nich stać
było...:))
** dziś za leguminę, choć i to słówka
niebawem zaniknie pewnie, pojmujem już jeno pewien deser szczególny,
dawniej jednak miano pod tem słowem pożywienie wszelkie z roślin
ogrodowych, których można było zbierać ręką, bez sierpa pomocy,
takoż sypkie jako kasze, mąki etc. Najwięcej zatem pod leguminami
rozumieć należy wszelkich kasz, grochów, bobów i soczewic, z
czego poprzez ową kaszkę na słodko warzoną przeszło to i do
naszego dzisiejszego (czy już wczorajszego?) znaczenia...
*** chauturami zwano uczty na cześć i za dusze
zmarłych, co nawiasem mię intryguje od lat, jakżeby to było,
gdyby Mickiewicz swegoż poematu "Chauturami" nazwał, nie
zaś "Dziadami"... Znalibyśmy i dziś chałtur powszednich
naszych?:)
Błędny rycerz na wałachu - to do pierwszej części opowieści. Co do dziadostwa, to ruszam szukać adresów :D
OdpowiedzUsuńI czegóż tu wydrwiwać? I spokój był w domu, a i chłop miał zajęcie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ależ nie drwię, jeno wykazywam zrozumienie. :P
UsuńSkoro tak Waść to postrzegasz...:)
UsuńKłaniam nisko:)
jak chuda jest granica pomiędzy panującym Dziadem a dziadującym Panem
OdpowiedzUsuńOj, w rzeczy samej chudziuśka i cieniuśka, a czegokolwiek byśmy w tejże nie podjęli materyjej skończy się żałośnie...
UsuńKłaniam nisko:)
haha ile to pożytku z wyprawy na Golgotę, dla nas przede wszystkim, nie przepuszczę, niech i inni mają uciechę z czytania, wklejam link na fb.
OdpowiedzUsuńno pięknie, wkleiłaś Klarko a ja wsiąkłam. Kto tak pięknie jeszcze potrafi pisać? Mnie normalnie czasu nie wystarczy, żeby te wszystkie swoje ulubione blogi ogarnąć, a teraz jeszcze jeden :-) Wachmistrzu, czapki z głów. Albo mogę powiedzieć że wymiatasz :-) Poczytam sobie wstecznie i mój zachwyt pewnie jeszcze wzrośnie.
UsuńNie wiem,zali dobrze miarkuję, cóż to jest owo fb, choć ja bym pewnie EB wolał...:) Tuszę, że z tego jakiej nie będzie większej szkody nikomu:)
UsuńKłaniam nisko:)
Powitać zatem przede wszytkiem niechaj mi honor będzie w progach mych nikczemnie skromnych:) Nadtoś WMPani łaskawa dla pisaniny mej mizernej, aliści nie skrywam, żem temi słowami nader mile połechtany... no bo któż z nas nie jest od odrobiny próżności wolnym?:) Zdrowie WMPani!
UsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję za miłe powitanie, niewątpliwie będę regularnie gościć w Waści progach. Jestem szczerze zachwycona i ścielę się do stóp :-D
UsuńPrzyjemność cała po mojej jest stronie:)
UsuńKłaniam nisko:)
no znakomite! aleś sie dowiedział dużo przy okazji...
OdpowiedzUsuńBo też i człek całe życie się uczy...:) A złośliwcy dodają, że i tak głupim pomiera...
UsuńKłaniam nisko:)
I u mnie też takowych dziadów nie brakuje, nie tylko pod tymi wielkimi halami ale i mniejszymi też...
OdpowiedzUsuńI tak sobie myślę, że każdy z nich ma swoje rewiry i nie może być, aby inny na nie swoją ziemię ruszył, bo to grozi jaką wojną chyba :) Zresztą teraz to tyle jest tych przeogromnych hal, że każdemu z nich miejsca przy niej nie zabraknie.
Pozdrawiam serdecznie.
Z całą pewnością to są jakie rewiry, jakie przepychanki o to, kto lepsze, kto gorsze... W daniejszych czasach sprawy te jakie sekretne regulowały bractwa, czasem i z jakim osławionym królem żebraków na czele, co w tem wszytkiem jakiego ordynku pilnował...
UsuńKłaniam nisko:)
Toż to prawie mafia :)
Usuń"Dawni król nie siod naprzód do obiadu,
nie posadziwszy koło siebie dziada.
A teraz dziadów gonią po ulicy
dziandary grzesznicy"...
Pozdrowionka.
Nie prawie...:)
UsuńTak mniemam, że ci, którzy zachłanni są, to dziady proszalne zawodowo, a ten, który i odmówić potrafi, tylko tymczasowy.
OdpowiedzUsuńMoże i tak być... Choć ja wierzyć wolę, że to jednak jakie autokrytycyzmu resztki wodzy popuścić nie dozwoliły...
UsuńKłaniam nisko:)
Krokodyl się nie podobał? Może trzeba go było w postaci torebki dostarczyć? :)
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś spotkał taki proszący urzędujący w pociągu. Dawno to było, jechałam akurat do domu. Proszalnik wszedł do przedziału i zaczął przemówienie. Na to mu powiedziałam, że jestem studentką, do domu jadę na weekend, a tam już z miesiąc nie byłam. Pokiwał głową ze zrozumieniem: "A to przepraszam". I poszedł. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
No czeguś nie za bardzo się widział, aniśmy nawet kwestyi nie sięgnęli, czy by miał żywym być, czy przeciwnie... Mnie się zdarzyło insze zdarzenie i też w pociągu, gdziem zadrzymał sam w przedziale będąc i gdy ów mię za ramię pociągnął, budząc się przekonany byłem, że to konduktor i sięgałem do kieszeni po bilet. Ów znów, widząc, że w kieszeni grzebię, czekał cierpliwie, mniemając zapewne, że za jakim groszem... A ja, półprzytomny, podałem mu bilet nareście i nawet nie wiem, jakem zasnął znowu. Ów jednak z tem biletem mojem gdzieś przepadł, bo jak konduktor przyszedł prawdziwy, tom go nigdzie nie miał i tyleż było mego szczęścia, że konduktor arcydobrze pomnił, jakem zziajany a spóźniony w drzwi skakał i od nich mu prosto prawił, że biletu nie mam i by mi go w te pędy pisał...
UsuńKłaniam nisko:)
A to nie lepiej z ręki małżonki jeść? Życie wówczas może i nudniejsze, ale przecież mniej nerwowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ot, najsłuszniejsza riposta:)))))))) Pokłony, ukłony.
UsuńVulpianie, toż to o godność idzie!:) A po prawdzie to wolałbym z dzióbków... I to wzajem:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jeezuńku, umrę tu zaraz z radości :-)))) o karpia mordowaniu sobie poczytałam.... to się dobrze nie skończy, jakaś choroba niezbyt ciężka by mi się przydała, inaczej przyjdzie mi niespać chyba...
OdpowiedzUsuńNadziei pełnym, że do takich ostateczności jak umieranie z jakiejkolwiek przyczyny, to tu jednak nie dojdzie:) A że ja tu już lat ładnych parę przyjaciół swemi wypocinami męczę i nie zanosi się, bym miał przestać, to i desperować nie ma czemu; najwyżej się tej lektury na jakie kolejne rozłoży miesięce, czy lata, z czego - nie kryję - wielce kontent byłbym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bywa i tak, iż dziad proszalny okołogalerniany przemówi językiem tak pięknie literackim, iż grzechem byłoby złotóweczki z wózka odmówić... Alibo też dziad parkingowy, gotów pierś cherlawą w obronie karocy naszej nadstawić! No i jak mu tejże monety nie sprezentować...
OdpowiedzUsuńNo tych drugich to więcej mam w podejrzeniu, że sami tych karoc są zagrożeniem największem... Luboż ich kompanioni...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No więc, zbiegiem przypadków, piszę do Waści z owego Drohiczyna i nie zaprzeczę, że stwierdzam i potwierdzam dziadostwo :-( Niedługo domy przyjdzie im pewnie burzyć, bo wszędzie gdzie się tylko dało marketów nabudowali, co nawet śmiesznie wygląda, o czym śpiesze donieść.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
:-)
A czy dziadostwo drohiczyńskie jest czem szczególnem na tle ogólnego dziadostwa narodowego?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jako że miejscowość, w której mieszkam nie za duża jest, tako też dziadów proszalnych u nas niewielu a dokładnie dwóch...i na dodatek bracia rodzeni. Tak się składa, że niegdyś byli oni bliskimi sąsiadami Teściów śp. a obecnie są naszymi. Kiedy wychodzę z marketu, a któryś z nich akurat pełni służbę(nigdy razem), to zawsze się na owo sąsiedztwo powołują, dodając szybko, iż Teść przyzwoitym nad wyraz człowiekiem był, a Teściowa anioł nie kobieta. W dalszej kolejności przymioty małżonka mego padają i w tym momencie z reguły kapituluję, bo jakże tu oprzeć się takiej argumentacji:)))
OdpowiedzUsuńNo cóż...obrotność w gębie jedynym tak naprawdę dziadów proszalnych orężem, to i wyćwiczyli się w tem do mistrzostwa:)) Niejeden marketingowiec dzisiejszy powinien się od nich uczyć...:)
UsuńKłaniam nisko:)
co do Golgoty- ja w takim przybytku wytrzymuję 15 minut, więc jeśli już to:1. biegusiem,2.z karteczką, 3.samotnie - wtedy można be większych uszczerbków na zdrowiu ;)
OdpowiedzUsuńa co do pogderanki - świetna - uśmiałem się serdecznie najpierw sam a potem w chórze :D
Właśnie z myślą o nieszczęśnikach podobnych żem ongi experiencyje swoje w summariuszu, cokolwiek nadto śmiele poradnikiem nazwanym zawarł był i ninie na Kneziowisku upublicznić sobie pozwolił:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie od dzisiaj myszlę, że mam w sobie jaki pierwiastek niewieści, bowiem przechadzki w takich miejscach nijak mię nie nużą. Jeśli nadto znajdzie się tam jaka półeczka z książkami luboż płytami, tedy już zupełnie uśmiech od ucha do ucha :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie owej zwady z Damą swoją - cosi mi mówi, iże było to nieco więcej niźli kapkę, skoro taki warunek względem obiadu ulubionego postawiła... Jednakowoż mam nadzieję, że zgoda już między Waćpaństwo wróciła.
Co się tyczy dziadów rzeknę tyle - Wasza Miłość jesteś personą extraordynaryjną, tedy sam podobnych ludzi, z fantazją i pomyślunkiem, ku sobie przyciągasz :) A opisani panowie bez wątpienia fantazyję posiadali :o)
Kłaniam nisko, po samo kolanisko!!
Bóg Zapłać Waszmości za tak dobre o mej personie mniemanie, choć zda mi się ona nad wyrost...:) Nie podejmę się ja rozstrzygać, zali jaki pierwiastek niewieści o tem by rozstrzygać miał, bo wiedzy w tejże materyjej nadto skąpo... Co najwyżej ośmielę się na tyle jeno generalizować, żem nie napotkał niewiasty, której by sprawunki obmierzłemi były, zasię mężów takich moc...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Cudowny wpis. Bardzo sobie cenię historyczne wpisy Waszmości, ale teraz widzę, że i współczesne są tak dobre jak polędwiczki cesarzowej w Monarchii (przy czym tańsze znacznie ;)).
OdpowiedzUsuńZ anegdot dziadowskich: będąc jeszcze w mocy katolickiego kościoła przyklękam sobie u Franciszkanów w Krakowie i słyszę nagle ochrypły szept "Panienka też wędkuje?". Pan Menel poinformowawszy się, że nie robię mu jednak konkurencji wdał się ze mną w dłuższą rozmowę. Na moje pytanie, czy korzysta z łaźni i obiadów oferowanych przez różne ośrodki pomocy popatrzył na mnie jak na menela i stwierdził, że on to nie po to zbiera pieniądze, żeby się byle gdzie kąpac i żeby go wyganiali spod prysznica po 5 minutach, tylko sobie idzie do porządnej sauny jak człowiek i do normalnej restauracji albo baru przynajmniej, a nie jak jakaś łachudra ;)
Z polędwiczkami, przyznaję, dopotąd nie rywalizowałem...:)) Dobrze, że nie z tortem Sachera, choć ten, mojem skromnem zdaniem, wielce jest przereklamowanem...No to widzę, żeś Waćpanna (tuszę, żem stanowi nie uchybił?:) ze swoistym arystokratą miała okoliczność:) Spomniał mi się za tąż sposobnością pewien konspirator z czasów okupacji, co meldunków od podkomendnych wywiadowców zbierał wystając na pewnej ulicy i ślepego żebraka udając, do kapelusza zbierał datki, a czasem i monety zawinięte w karteczki. No i razu pewnego się zapomniał przebrać, gdy na obiad szedł do swej ulubionej restauracyi, gdzie go nie poznano i cokolwiek brutalnie spuszczono ze schodów...:)
UsuńKłaniam nisko:)