Cóż tu dodawać więcej, gdy wszytko w tytule wyłożone najjaśniej zostało?:) Może to, że niestety, to reprint jest jeno, choć i tego starczy, by się urokiem opisu i zaleceń xiędza Krusińskiego zachwycić...
Tudzież tego, żem całości pomieścił tutaj
i gdzie "na kaghwe tureckim obyczajem dawaną" upraszam serdecznie:)
A komu thema nadal by miłą była, luboż dawniejsze moje noty, tejże się tyczące materyi, odświeżyć by pragnął... tutaj ich najdzie:
"Z dwóch jeno części dopotąd złożony"... :-))
OdpowiedzUsuńCóż zrobić... miała być i trzecia, alem poszedł na kawę...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czołem mości Wachmistrzu
OdpowiedzUsuńCałkiem udane dziełko, gratuluję wydania y edycji onegoż.
Zastanawia mnie jedynie dlaczegoż wydania dokonano w drukarni Korpusu Kadetów JKMości. Czy może to oznaczać, że książka była przeznaczona dla kadetów celem zaznajomienia ich z zamorskimi nowinkami?
Klaniam nisko
Krzysztof z Gdańska
Nie sądzę, choć jakiś zamysł dydaktyczny był najpewniej w intencji. Z linku przez JW Bexę przywołanego wynika, że drukarz był niejako drukarzem nadwornym królewskim i tłoczył zlecone mu dziełka, w tem i podręczniki kadetów. W notce biograficznej powiadają, że drukarnią Korpusu Kadetów miała się owa de nomine stać dopiero po śmierci Mizlera, ale że ta nastąpiła Anno Domini 1778, zaś oczami własnemi widzimy okładką tak sygnowaną z roku 1769, tedy widomą rzeczą jest nieprawdziwość tegoż poglądu... Osobiście bym domniemywał jakiej próby korzyści ubocznej na tematyce chodliwej, bo nie sądzę by podręczniki duży dochód przynosiły...
UsuńKłaniam nisko:)
Usłużnie podsuwam taki link (chociaż każdy z łatwością mógłby go znaleźć, gdyby szukał): http://pl.wikipedia.org/wiki/Lorenz_Christoph_Mizler.
OdpowiedzUsuńO Wawrzyńcu Mitzlerze *(Miclerze) de Kolof(f) i jego warszawskiej drukarni (Korpusu Kadetów JKM właśnie) trochę piszą też w innych cyberźródłach.
Z serca dziękuję, bom o jegomości nie wiedział, a tak już co nieco szło choćby Imci Krzysztofowi nakierować...
UsuńKłaniam nisko:)
Przyznam, że już pierwsze zdanie rozprawy o kawie z lekka mnie zdumiało, bowiem w dziele tym nakazują przed spożywaniem tejże cokolwiek przekąsić, a z braku owego czegokolwiek guzik połknąć. Toż ja bym bez guzików ostał gdybym z owej rady skorzystał.
OdpowiedzUsuń:-)
Kłaniam z zaścianka Loch Ness
I dlatego właśnie wrogowie kawy wymyślili rzepy i suwaki...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No i ja też do guzika doczytałam i przestałam ;-) Dalszą część chyba w jakichś krótkich a wolnych chwilach kontynuować będę, bo tymczasem idę zaparzyć kawy :-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Nic mi nie ostaje inszego, jako życzyć by była prawdziwie aromatyczną i do żywota budzącą...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Koza to bardzo użyteczne stworzenie - a to kawę wypatrzy, a to arganię - mało, że wypatrzy to jeszcze wstępnie obrobi!!! W przypadku kawy to i mleczko dostarczy i śmietankę!!! :D
OdpowiedzUsuńO wieleż sie jej nie wypasa w ogrodzie kwiatowym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Niepokojące są fragmenty perskie, gdzie wyraźnie stoi, że "kogo kawą poją ten jest mniej iurny". No i dlaczego "na cżcżo"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Niepokojących fragmentów to bym i znalazł więcej, a i ogólnie niepokoi czymże to się Xiądz Missyonarz Perski tam interesował...:) Oczywiście prócz kaffy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
o! a właśnie kawa "plugawi moją chrześcijańską gębę" (że tak pojadę Morsztynem) i jest mi z tym bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuńMoją właśnie pierwsza poranna "splugawiła":)) I też nie narzekam...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Kawy pić nie lubię i nigdy takiej sypanej w ustach nie miałam. Ale jeśli chodzi o Turcję a Turków zwłaszcza to wiem z autopsji, że oni tam mają fioła na punkcie blondynek z niebieskimi oczami...
OdpowiedzUsuńZnaczy po prostu wiedzą, co dobre, a Waćpanna tracisz niemało, kaffy się wyrzekając...:) Choć sypana "plujka", którą się jeszcze i najeść można, i moje obrzydzenie budzi...
UsuńKłaniam nisko:)