czyli ze Zbigniewa Morsztyna cytat jeden wielki, bo to ów właśnie poeta fraszki pod takiem właśnie tytułem popełnił:
" Kocham w obudwu i kocham uprzejmie:
W matce dla córki, a w córce dla matki,
A wiem, że żadnej z nich zazdrość nie zejmie,
Choć obie mają mych chęci zadatki,
Matka dlatego, że córkę zrodziła,
Córka, żeby mnie ojcem uczyniła."
.
Do ojcostwa trzeba dojrzeć. Wielu, w końcu, robi, co może, żeby tego stanu nie doczekać. Najdziwniejsze jednakże jest w tej fraszce umiłowanie teściowej, jakże nieczęste nad Wisłą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hmm... przyznam, że ja tu teściowej nie dostrzegłem, ale może mam zbyt mało ścisły umysł...:P
UsuńKłaniam nisko:)
Jeżeli założyć, że autor pragnie dopiero zostać ojcem ("żeby mnie ojcem uczyniła" sugeruje jednak przyszłość, a nie stan obecny), to znaczy, że związany jest z młodszą kobietą. A stąd już niedaleka droga do tego, żeby określić jej matkę teściową autora.
UsuńPozdrawiam
To nie jest czas niedokonany, tylko forma równoważna z np. "po to". Jak dla mnie teściowej tu nie uświadczysz, a mowa jest o umiłowanej Autora niewieście, która obdarzyła go córką...
UsuńKłaniam nisko:)
Pewnie dobrze, że poezja jest mętna i każdy może to zobaczyć, co zechce. Ja tam widzę człowieka, który związał się z młodą kobietą, która urodzi mu dziecko i z czego on się cieszy. Zaś ta jego partnerka ma matkę, którą podmiot poważa. W ten sposób w kilku linijkach mamy do czynienia z trzema pokoleniami:
Usuńa. matką partnerki (teściową);
b. młodą kobietą (córką poprzedniej, matką in spe, partnerką podmiotu);
c. kogoś, kogo ojcem podmiot dopiero zostanie, na co, jak widać, liczy, a kogo urodzić może jedynie "córka matki".
Pozdrawiam
Każdy z nas zatem będzie tam co inszego dostrzegał, co może i słuszne, bo życie w jedynej prawdzie byłoby przerażająco nudne...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Miłości nigdy nie jest za dużo. Mądrą fraszkę Wachmistrzu przywołałeś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Też tak i mnie się zdawało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę, że córkę i jej matkę mężczyzna powinien kochać nad życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A odwrotnie ?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Też.
Usuń:-)
:)
UsuńWszystko jest możliwe. Otóż, pewniem człowiek ożenił się z kobietą, która miała córkę. Tak się ułożyło, że jego ojciec ożenił się właśnie z tą córką. Tym samym jego ojciec stał dla niego zięciem, a w związku z tym owa córka stała się dla niego macochą. Ze związku naszego bohatera urodził się syn, który stał się bratem żony ojca, czyli szwagrem. Jednocześnie, będąc bratem macochy został dla naszego bohatera wujkiem. Żona ojca również urodziła syna, który stał się dla naszego bohatera bratem, przy okazji zostając swoim własnym dziadkiem.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka :-)
Jacek Zwoźniak - Życie rodzinne :)
UsuńJest wiele różnych wersji i źródeł :-)
Usuńhttp://www.mrog.org/1357/syn-ojciec-i-dziadek-jednoczesnie-w-wojsku
Ale ja sobie zapamiętałem ten utworek-potworek, bo był wykonany na KUL-u. :D :D :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo było chyba w okolicy 1981 roku, albo jakoś tak. :)
UsuńCo prawda internet już wtedy istniał, ale o tym w naszym kraju raczej nie słyszano i nie mam pojęcia, czy motyw nie był o wiele wcześniejszy?
Poprzednią wersję komentarza skasowałem ze względu na paskudne błędy. :)
Nie chciałbym przerywać Wam zabawy, ale to chyba nie o tym...:) Szczęśliwie Wam to przecież i tak nie przeszkadza:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zacny Wachmistrzu, takież czasy i meandry wysmakowanych zabaw językowych, ktorych dzisiej barzo brak. A może by afektację do obu pań poddać dyskursowi posłów naszych wysokich izb, pewnikiem podgrzeją temperaturę do czerwoności. O, matko i córko, ale kto ironii nie lubi? Przyjmij Waść pole widzenia uczuć jako normalną obserwację i dociekliwość powszedniego doznania. Dowcip poetycki przetrwał niczym ust korale i alabastrowe czoła. Zaźrzałam takoż do niezbędnych wzorników myśli rozerwanych na dobrą noc, na hejnał pod oknem, na pożegnanie, na akomodowanie. Niepospolite i przednie czasy dawnego baroku budzą lepsze skojarzenia niżeli judzenie teraźniejszych mówionych pudeł w tej materii. Zasyłam pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że i ja w baroku znajduję urody mnóstwo, choć tak przez uczonych krytyków potępianej i za zły gust mniemanej... Ale gdyby nie nasze barokowe zaszłości, dzisiejszy nasz język byłby daleko więcej ubogim...
UsuńKłaniam nisko:)
On tak na serio?... Bo dotąd pana Morsztyna kojarzyłam z utworami raczej nie na serio ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Na pewno Zbigniewa? Bo ja go właśnie, w przeciwieństwie do Jana Andrzeja, za nader bym poważnego uważał...
UsuńKłaniam nisko:)
No tak, tych Morsztynów kilku było :-)... Janowi Andrzejowi bym nie wierzyła jak psu, ale Zbigniew to inna bajka ;-)
Usuńnotaria
Myślę, że to zależy od psa...:) Bywają rasy i osobniki całkiem wierne, w uczuciach stałe i poczciwe...:)
UsuńKłaniam nisko:)
jasny kiciuś ! aleście namotali !!!
OdpowiedzUsuńTo i kiciusia pilnować upraszam, by się nie zamotał...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Przynajmniej jedno jest niezmienne od wieków - ludzie wciąż się kochają.
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście jest pocieszające...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Miłość nie jedno ma imię...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
To prawda, ale w Polsce wielożeństwo jest nielegalne...:)
UsuńKłaniam nisko:)