Zjawisko to dawno zamierzchłe, a przynajmniej w tem sensie, w którem kołtun swoiste czynił z włosów monstrum, bo kołtun i kołtuństwo pojmowane jako charakter ludzki ma się niezgorzej i nie zanosi się, bym za mego żywota miał sposobność o końcu jego pisać... Czemże był ten kołtun osławiony?
Najprościej rzecz by rzec: miszkulancją jaką potworną powstałą z włosia niemytego latami, przesyconego tłuszczem, brudem, zbitego i sfilcowanego na podobieństwo jakiego półproduktu pod derki czy kapy. To, że się kmiotkowie naszy może i mało domywali dawniej to rzecz jedna, przecie nawet i uhodowawszy takiego na łbie potworu, szłoby go i jednem nożyc cięciem pozbawić się rychło... cóż, gdy na przeszkodzie znów stał latami wypielęgnowany zabobon, że komu kołtuna utną, niechybnie innemi przypłaci to chorobami, w tem i ślepotą... Tym, którzy nadal tego imaginować nie umieją, przedkładam przykład dziś częsty, gdy młódź jaka, luboż i jacy artyści hodują czego, co się dredami zwie... Owoż te dredy to nic inszego, jak nasz kołtun dawny, jeno w ochędóstwie (a przynajmniej takiej żem nadziei) hodowany...
Aliści nie struktura czy kształt owejże naszej narodowej specialitas (plica polonica) sprzed wieków mię dziś zajmuje, jeno kres onemu nareście położony... Zajmujące się niem cależ niemal poważne persony przychodziły z czasem do konkluzyj tak uciesznych, jak medyk królewski Leopold Lafontaine, który Anno Domini 1792 wywiódł, że się tegoż paskudztwa nabywa drogą płciową i że "zwinięcie się włosa jest oznaką naturalnego przesilenia choroby", atoli nie ma co nadziei pokładać w odcięciu onego, bo "mieszcząca się w nim materyja chorobowa rzuci się na inne ważniejsze części ustroju (mózg, płuca, żołądek etc.) prowadząc do ciężkich schorzeń, a może i do zejścia śmiertelnego." * Nie od rzeczy dodać, że się z niem zgadzali i bracia Śniadeccy, a i lat wiele później Tytus Chałubiński, których przecie wszytkich za roztropnych mamy...
Aliści Anno Domini 1830 w krakowskiem przytułku dla obłąkanych, pensjonariusz jeden tameczny w napadzie szaleństwa, obciął sobie onegoż kołtuna i, ku powszechnemu zdumieniu, żył dalej, ciesząc się niezgorszym zdrowiem, wyjąwszy naturaliter tą przypadłość, co go pod dach przytułku zawiodła...
Natchnieni tąż inspiracyją poczęli doktorowie, zrazu nieśmiało i z ostrożna, przecie kołtunów amputowywać, chorych bacznym przy tem poddając obserwacjom. Na poczesnem tu miejscu trzeba wymienić krakowskiego przyszłego prezydenta miasta, doktora Józefa Dietla, który już i przódzi licznemi się wsławił w branży skandalami, a to mianowicie dysertacyją o tem, że można płuc zapalenie uleczyć krwie przy tem choremu nie upuszczając. Ówże przebadał znajdujących się w zasobach krakowskiej kliniki przyuniweryteckiej 55 zachowanych kołtunów i nie znalazłszy w nich niczego nieprawidłowego anatomicznie i chemicznie, podjął się własnej z kołtunem krucjaty... Wyjednał w namiestnictwie nakazanie lekarzom galicyjskim, by mu wszystkich przypadków "kołtunowych" przysyłali, luboż sami badali i sprawozdania słali. Po przebadaniu z górą tysiąca przypadków najmniejszego się pomiędzy kołtunem a inszymi przypadłościami nie doszukano związków, zasię powzięto myśl zdrową, by kołtuny począć obcinać
Ano i tak, Mili Moi, tu jest rzecz najwięcej mię zajmująca... Imaginujcież sobie, żeście w tejże są właśnie potrzebie, by lud ciemny ku temu nakłonić... Jak pojmuję ja nasze wspólne z wszelkiemi pomiędzy ludemi kampaniami, odbyłoby się to tak, że wolentarze wszelkiej maści zbrojni w nożyce w jednej, a broszury oświatowe w drugiej ręce, nawiedzali by miesiącami i latami wsie i miasteczka, prosząc, napominając, przedkładając, znosząc cierpliwie drwiny i szyderstwa, niechęć jawną i ukrywaną włościaństwa naszego. Po latach kilku by z dumą może na jakich zjazdach aktywistów się procentami skuteczności przechwalali, ugór jednak przed sobą pozostały na lata dalszej posługi rachując... Z czasem w rzecz by się i może kler włączył światlejszy, gazety wszelkiej maści i tak pospólnem wysileniem po jakiem ćwierćwieczu może by jeszcze ostatnich kołtuna nosicieli nowe już pokolenie szyderczo palcami wytykając, do postrzyżyn przymuszało... A jakiż tego ekspens całkowity? Aż porachować strach...
A Dietl rzeczy załatwił samojeden, bez grosza dodatkowego nakładu i w bodaj wszystkiego w niedziel kilkanaście... Jak? Ano konceptem, co tyleż onego geniuszu dowodzi, co i znajomości naszej ułomnej natury... Uprosił on bowiem znów namiestnictwo, by władzom wszelkim lokalnym solennie nakazać skrupulatne kołtunów spisywanie i prowadzenie onych rejestrów. Że przy tem wzbronił jakichkolwiek o celu tego udzielać objaśnień, wraz chyr poszedł, że to władze na to czynią, by nowego od bród i czupryn wprowadzić podatku... A potem starczyło tejże plotce nie oponować: w niespełna pół roku się ludek galicyjski dokumentnie sam wystrzygł i wygolił...:)
_________________________
* Rozróżniano kołtun właściwy, szlachetny (plica nobilis), miejscowy, utajony, gorączkowy, latający [okrutnie bym chciał takiego obaczyć - Wachm.], chroniczny, a co najpiękniejsze chyba, to kołtun samiec i kołtun samicę...:) Pośród przyczyn powstawania wyliczano: picie wód mineralnych, spożywanie "mieszanin pokarmów rozpalających zaostrzonych trunkami różnego rodzaju oraz ryb gotowanych na sposób żydowski(!)"
.
Kto by potrafił zastosować receptę dra Dietla na kołtun wewnątrzczaszkowy, ten nie tylko na stanowisko prezydenta miasta by zasłużył! Ale częściej widać wykorzystywanie tych metod w celu utrwalenia, miast zlikwidowania.
OdpowiedzUsuńDlatego też tom i przypomniał, by nie jeno złego pamiętać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
I ja "O" swoje wtrącić muszę, choć może dzisiejszy odcinek i tematyka jego nie najstosowniejszą są ku temu okazją:
OdpowiedzUsuńo auctor excellentissimus, o dulcii architectus...
Hmmm...
Usuń1. Bo też przekonywać można aż do śmierci i to bez sukcesu. A skrobnąć finansowo i już odzew jest. Jak tutaj wykazano - nawet nie trzeba było podatku wprowadzać, wystarczyła plotka. Pan doktor był geniuszem.
OdpowiedzUsuń2. A mnie bardziej frapuje jak rozpoznawano płeć kołtuna?
Pozdrawiam
Czy mężczyzna mógł mieć kołtuna płci odmiennej?
UsuńNasuwa się tyle pytań...
Co do genialności doktora (przyszłego Krakowa prezydenta) żeśmy zgodni całkolutnie i absowicie...:) Co do płci, to przy braku egzemplarza poglądowego, od diagnoz odstępuję...
UsuńKłaniam nisko:)
Mężczyzna może WSZYSTKO...:)
UsuńKłaniam nisko:)
A czy kobieta mogła mieć kołtuna płci odmiennej?
UsuńOdpowiem sobie sama.
Kobieta może WSZYŚCIEJ.:-)
:))
UsuńWachmistrzu Drogi, materii pomieszanie absolutne.
OdpowiedzUsuńDwie podstawowe uwagi:
1. dredy się myje jak normalne włosy, to nie jest zbitka brudu, tylko skręcone włosy,
2. młodzież najczęściej nosi syntetyczne.
Ergo, zdanie: "Owoż te dredy to nic inszego, jak nasz kołtun dawny, jeno w ochędóstwie (a przynajmniej takiej żem nadziei) hodowany..." jest wewnętrznie sprzeczne. Skoro kołtun to jest zbitka włosów, brudu, tłuszczu i czego tam jeszcze obrzydliwego, a dredy są myte, to nie możesz napisać: "Owoż te dredy to nic inszego, jak nasz kołtun dawny"
..."materii pomieszanie absolutne"... Ejże, Torlinie, nie za gruba ta armata?")) Ale objaśnię com myślił, słowa przez Ciebie cytowane pisząc... Przy cytacie wtórym akurat nic żem nie myślił młodzi inkryminować złego, bo o konsystencję mi szło. Co się tegoż ochędóstwa tyczy, to sam dwoje znam młodzian, co się tako i właśnie noszą i których żem w tejże materyjej indagował nawet... Dred męskopodobny stwierdził, że on używa jakichś szamponów suchych, co mnie z punktu nastroiło mało pozytywnie, chyba że się te wytwory jako diametralnie odmieniły przez ostatnie parę dziesiątków lat, bom ja tego fruktu kosztował bodaj w ośmdziesiątych latach wieku przeszłego i tego jeno pomnę, że effectu estetycznego, ni odświeżającego nie przyniosły żadnego, za to w łeb mnie gryzło i swędziało dzień cały, jakobym głowę do mrowiska wraził...:((
UsuńDredowa żeńska odmiana zaś nasza na głowie coś, co mi jako żywo gniazdo jemiołuszki przypomina, osobliwie, że ma tam powtykane przenajróżnistszych śmieci, a to koralików, a to jakichś błyskotek, a to wstążek, a to blaszek z nadrukami... Przyznała mi się owa, że owszem, umywa, aliści nie częściej jako ze dwa razy w miesiącu, bo jej okrutnie doskwiera konieczność rozplątywania tego wszystkiego, odpinania, wyciągania, zasię znów tego wszytkiego na powrót nakładania... Stąd i ta ironia moja w cytaciku pierwszym...
Kłaniam nisko:)
Jako była dredziara powiadam, że brudny dred to tyle samo co kołtun. A utrzymanie dredów w czystości to dużo pracy i dlatego już ich nie mam.
UsuńNo i tego nam było od początku potrzeba! Zdania kogoś z własną w tej mierze eksperiencją!:) Bóg Zapłać!:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zanim odpowie Pan Wachmistrz, wtrącę znowu swoje, Torlinie, chociaż tym razem nie dwa o - trzy grosze raczej, w postaci jednego.
OdpowiedzUsuńZgoda (moja & cytrynowa) na wmieszanie Absolutu do tej osobliwej materii, sadhu wszak dredów (zwanych u nich dżata, ale jednak dredów) nie noszą bez przyczyny, owego mycia już nie byłabym jednak pewna (a raczej tego, czy "można umyć" oznacza, że "się myje") - wcierania natomiast popiołu & krowiego łajna i owszem.
Może i masz rację Bexa Lemon. Ja pomyślałem o Polakach, o swojej własnej siostrzenicy, i o koledze w pracy, ona ma naturalne dredy, on sztuczne. Wyglądają na czystych i zadbanych. Ale muszę przyznać, że w przypadku sadhu lub rastafarian na Jamajce już nie byłbym taki tego pewien (a nawet jestem pewien, że nie myją). Posypuję głowę popiołem (i też mam w ten sposób kołtuna ;) ).
UsuńTak przypuszczałam, że gdzieś jest, niewidoczny dla mnie, nagłówek "polska młodzież (i nie tylko ona) myje swoje dredy".
UsuńTwój akt skruchy, Torlinie, przyjmuję z odczuciami, które muszę powściągać, żeby nie przywiodły mnie do tego, bym swoją z kolei głowę w pokorze ogoliła na łyso.
Rację - żeby i o niej napisać mało-wiele - mam na ogół, z wyjątkiem wcale nierzadkich sytuacji, gdy nie mam jej częściowo, jeśli nie wcale, jednakowoż tym razem nie wytykałam - chciałam ubogacić :-))).
Nie ma to jak strach przed fiskusem! Niezawodny ;-) A jako dodatek do tematu: znałam kiedyś gościa, który nie dość, ze miał dredy na całym łbie swoim, to jeszcze każdy z nich był w innym kolorze, widok zaiste malowniczy. Miejscowi już go znali, to sensacji nie wyczyniali, ale przyjezdni! Całe wycieczki przystawały, żeby zdjęcia robić.
OdpowiedzUsuńnotaria
Jakem już Torlinowi responsował, znam ja dziewuszki, a ściślej to jaka z córą moją poprzyjaźniona dusza, co okrom barw takoż kilku, ma tam powplatane jakie dwa funty żelastwa, wstążek, szmatek, plastiku w kilkunastu kolorach i zawsze mam wrażenie, że oto widzę całkiem zgrabnie uformowany i wydekorowany śmietnik...
UsuńKłaniam nisko:)
A ówże posegregowany chociaż?
UsuńA i owszem... Na rzeczy z sensem, których tam nie ma i bezsensowne, których pełno...
UsuńKłaniam nisko:)
Dobrze, iże Waść przepomniał owo słowo coraz rzadziej używane, a niesłusznie, jako że widać tych osobników coraz częściej, a i na stolce się wpychają i z trybun się ogłaszają wszem i wobec, a nawet oficyjalnie zapodają, że tera my. Z tym podatkiem przednia myśl. Tem konceptem wypleniłoby ano szybko owo namnożone kołtuństwo i to zarówno samicę jak i samca bez różnicy.My postępujemy ady odwrotnie. My im płacimy. Dietl się w grobie przewraca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo płacenie boli najbardziej... Resztę bym może jeszcze ścierpiał jako, osobliwie, jakoby się jeno sobą zajmowali...
UsuńKłaniam nisko:)
Kołtun, to już, rzekłbym, klasyka. Ale że ludzkość wiele od tamtych czasów nie zmądrzała, przekonuję się co rano, przy goleniu i porannej herbacie jednym okiem w teleodbiornik patrząc. Zawsze z rana na jednym kanale lecą powtórki z "Pogromców mitów". Wierzyć się nie chce, ile jeszcze mitów i zabobonów w społeczeństwie krąży.
OdpowiedzUsuńA co powiesz Wasze, na fakt, że śwragrostwo przez rok dzieciom swym włosów nie obcinało, choć te im już do oczu właziły? Bo "nieszczęście mu się stanie!". I ja żyję w XXI wieku...
Ja akurat wierzę, że tego moc jest i że tego żadna nie wypleni siła... Wygląda na to, że ludzie, w swojej masie, muszą wierzyć w cokolwiek, a jeśli się im nie przedstawi jakiegoś religijnego systemu regulującego wszystko, to będziemy mieć i taroty i wróżbitów Maciejów, którego jak w końcu dorwę to mu ręcznie przetłumaczę, iżby się od mojego telefonu odp.... i wstązki od uroku na wózkach dziecięcych i pecha przez czarne koty przynoszonego... Choć w tym ostatnim może coś i być, bo dwa takie mam w domu, co się ustawicznie pod nogami pętają i nie sposób po pokoju przejść, by który drogi nie zabiegł... Może to przez to ja do nijakiej majętności przyjść nie mogę?:)
UsuńKłaniam nisko:)
A owszem, kot przebiegający przez drogę przynosi pecha! Pod warunkiem, że przebiega wystarczająco blisko, aby się o niego potknąć.
UsuńOwe to mają w obyczaju, by się pod nogami rozmyślnie plątać, rozumiejąc, że to jest łaszenie się o przysmaki, takie kudłów o ludzki nogi wycieranie... W efekcie dnia nie ma, żeby człek niebacznie jednej czy drugiej nie nadepnął, z czego tylko wrzasku kupa i zero jakichkolwiek wniosków na przyszłość...
UsuńKłaniam nisko:)
Rzecz sama w sobie ciekawa, bo jak się wydaje nazwanie jej określeniem łacińskim: plica polonica, wskazuje na występowanie głównie na terenach rodzimych. Ciekawym wydaje się również w takim kontekście powiązanie - zapewne nieprzypadkowe - określenia kołtun z cechami osobowości.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
Określenie się ukuło w czasach, w których owe "polonica" śmiało można by rozciągnąć na dzisiejszej Ukrainy lwią część, Litwę całą a i Białej Rusi nieskąpo...:) Upewniam Waszą Miłość, że powiązanie z całą pewności było nieprzypadkowe, choć znów w czasach dzisiejszych bym nie wiązał tego ani z profesją, ani z wykształceniem, a już najmniej z wyglądem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Z zastrzeżeniem, iż mnie co najmniej równie ciekawe wydaje się powiązanie cech osobowości (niektórych osób, ale też w ogóle) z rzeczownikiem "kogiel-mogiel".
OdpowiedzUsuńW ostateczności "rachatłukum".
A to już jak kto lubi...:) Ja tam najmniejszego włoska w koglu-moglu (nawiasem sporo mi zeszło na zrachowaniu, kiedym ostatnio spożywał i wyszło, że chyba w przeszłym stuleciu) nie ścierpiałbym:)
UsuńKłaniam nisko:)
Z kołtunem i kołtuństwem (w sensie wyrazów samych) zetknąłem się ja już dawniej..życie również postawiło przede mną kilka przykładów tego w ludzkiej postaci. Ot, życie... Nazwisko Dietla takoż o uszy mi się obiło, aleć jak przez mgłę.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji przypomina mi się pewien program naukowy "Galileo", w którem jednym z tematów niedawnem czasem była historyja medycyny. Mówiono tam, że upuszczanie krwie zaprzestano dopiero z nastaniem wieku XIX...
Wielga zmiana u mię na horyzoncie, zapraszam do siebie i proszę chocia o krztynę wiary we mnie, Wasza Miłość ;)))
Wiary w Ciebie, Kawalerze, z pewnością mi nie zabraknie i o to mnie nigdy prosić nie musisz, bo ona po prostu jest!:) Dzięki za zaproszenie, postaram się dotrzeć jak najszybciej:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ubawiłam się nieźle. :))) Jeszcze z dodatkowego powodu. Otóż na festiwalach pojawiał się woj z przyjaznego nam kraju. Sympatyczny. :) Miał ciekawą fryzurę z dredami właśnie. I W Biskupinie zobaczyłam go z... normalnymi włosami. A taki był fajny i malowniczy! Teraz wygląda tak... zwyczajnie. Bardzo byłam rozczarowana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Może w tem jaka niewiasta w tle?:) Co jakiego postawiła ultimatum, iżby kudły miał w ochędóstwie jakiem większem?:) Tandem nie rozczarowywać się, a romansowych poszukać podtekstów...:)
UsuńKłaniam nisko:)
zastanowił mnie kołtun utajony... - heh... jak utaić kołtuna skoro one i ponad metr długości miewały?? :)
OdpowiedzUsuńbo kołtuna utajonego - w sensie ludzkiego charakteru - to już wyobrazić sobie łatwiej, a i kandydatów paru na myśl przychodzi... :)
Przyznam, że i dla mojej imaginacyi to wyzwanie niemałe... Być i może jednak, że chodziło nie o coś tak monstrualnie wielkiego, co przy samej skórze przyległo, a to pokryła warstwa kudłów nowych, dawno nożyczek nie oglądających... Darować upraszam, ale wątku rozwijał nie będę, bo mię mdłości biorą...
UsuńKłaniam nisko:)