Na marginesie noty pozwolę sobie przypomnieć,
że pora uczcić święto 6 Pułku Strzelców Konnych imienia
hetmana wielkiego koronnego Stefana Żółkiewskiego,
w Międzywojniu w Żółkwi właśnie, rodowem gnieździe
hetmana wielkiego koronnego Stefana Żółkiewskiego,
w Międzywojniu w Żółkwi właśnie, rodowem gnieździe
patrona swego, stacjonującego, zasię 23 Maii pić będziem
za święto 4 Pułku Strzelców Konnych Ziemi Łęczyckiej...
Dziejów pułków tych ciekawych
do dawniejszej odesłać sobie noty pozwolę
Koncept niniejszej notki zawdzięczacie poniekąd ostatnim Szczura Jegomości wynurzeniom, będącym w istocie kolejną jego pracą z dziedziny ontologii i epistemologii blogownictwa, czy nawet rzekłbym, że i może tą dziedzinę nauki tworzącym, o czym przyszłym badaczom zawczasu donoszę, znając, że owi jako to u naukowców zwyczajnie, świętości nie uznając, to i klasyków nie uszanują...
Rozważania owe przywiodły mię k'temu, że, pomimo że rok rozpoczynam w blogowaniu dwunasty, jestżem w temacie experiencyi zwyczajnie mikrej, bom sam jeszcze dopotąd blogiem nie rzucał, choć ów mną (albo administratorzy platform blogowych) bodaj już parokrotnie, przecie w związku ze wciąż niezaleczoną prostracją* i abominacją, jest mi ta myśl nieustająco bliską, przeciem jednak skonstatował z niejaką zgrozą, że nic przecie o rzucaniu blogiem nie wiem... Małoż na tem, zda mi się, że nikt dopotąd tego nie próbował nawet w jakie zorganizowane ramy wcisnąć i nad oddolnym ruchem zapanować, co rodzi niejakie nadzieje na to, że będę jednym z pierwszych działaczy na niwie i przyniesie to w konsekwencji jaką lukratywną posadkę czy synekurkę w Zarządzie Polskiego Związku Miotaczy Blogów, gdy taki już wreszcie powstanie.
Myśl ta dodaje, oczywiście, otuchy, przecie z minuty na minutę tych rozważań widzę, jak rośnie góra spraw niczem nie uregulowanych i nie ustalonych, słowem totalne bezhołowie i brak reguł, czemu jak najrychlej zaradzić pilno potrzeba, bo bractwo wokoło rzuca blogami od lat bez najmniejszego ładu i składu!
Pilno nam zatem tejże konkurencyi nowej jakie ustalić reguły, ergo zapraszam wszystkich do dysputy o tem, jakaż ta być ma dyscyplina nowa... Nie od rzeczy będzie z punktu do MKOL-u wystąpić o uznanie za dyscyplinę olimpijską, bo znając tego tworu nieruchawość na dziesięciolecia liczoną, decyzja zapewne zapadnie, gdy większość blogowiczów już wymrze... Czy to jest sport indywidualny, choć masowy, czy jednak drużynowy? Czy zawodnicy winni walczyć ze sobą, co poniektórzy (i poniektóre) ćwiczą już od dawna, okładając się wzajem blogami na potęgę? I kogóż wtedy i za co przyjdzie za zwycięzcę uznać? Czy też raczej zwycięzcę premiować się będzie, porównując wyniki? Czy trzeba dzielić konkurencję na kobiecą i męską, czy też jest to rzecz bez znaczenia? Osobiście byłbym obaw pełny, że jeśli się to rozdzieli, płeć mając za kryterium, to w niektórych gminach, a może i powiatach sport męski nigdy nawet sekcji w lokalnym LZS-ie nie stworzy, nie mówiąc o klubach... Ale to szczegół, wielekroć ważniejsze przecie samej dyscypliny zasady, bo dla mnie jest wciąż rzecz niejasna, czy blogiem się rzuca w dal, wzwyż czy przez przeszkody? Ileż rzutów się uznaje i czy są rzuty spalone? Czy to się czyni z miejsca, czy z rozbiegu? Z półobrotu, czy wykręcając obrotów nawet kilka, czy przeciwnie, trwać przy tem trzeba nieporuszenie? Są jakie przy tem figury obowiązkowe? Jakieś salchowy, telemarki czy insze immelmany, za które się punktów zbiera dodatkowych? Jeśli tak, to za co i jakaż być winna punktacja, czy może miasto niej o wszytkiem czas rozgrywa mierzony, a jeśli tak to od kiedy do kiedy? Blog blogowi przecie nierówny, ergo być winny jakie powołane wagi, czy kategorie, ale tu znów dylemat jakże ich kwalifikować do nich? Bywają przecie blogi ciężkie niczem niemiecka filozofia i lekkie niczem słowo polityka... Jakże ich zatem równać ze sobą?
I tu przyznam z niejakim zawstydzeniem, że myśl nawet sama o niebacznym zostaniu jakim mistrzem, niechby tylko województwa czy powiatu, o świecie czy Europie nawet nie myśląc, w rzucie blogiem w kategorii, dajmyż na to, lekkośredniopółciężkiej z punktu mnie niejaką abominacją do rzucania napawa, właśnie przez obawę o możność bycia obdarzonym takim właśnie tytułem...
Jak sami zatem widzicie, pracy jest moc, a czasu, jak zwykle, niewiele, tandem nie mieszkając, bierzmy się do roboty i ustalmy co pilnie, by temu powszechnemu bezhołowiu kresu położyć rychłego. I oby nie wyszło, że chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło, jak zawsze...
____________________
* - upewnić spieszę, że nie o religijny sens tego słowa mi idzie...
Mam w tym spore doświadczenie. Niestety to jak z rzucaniem wódki
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam
Bez osobistych, proszę, wycieczek. Ja do Waści nie piję.
UsuńTą akurat rzuciłem lata temu dla przyjemniejszych trunków... Bez żalu:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jeśli dobrze zrozumiałam, Panie Wachmistrzu, choć przyznam, że nie sądzę, namawia Pan, między innymi, do pośpiechu? Niezbyt temu rada, z przyczyn aż nadto dobrze Panu znanych, deklaruję jednak, iż spakowawszy w węzełek szczoteczkę do zębów, również drugą dla niejakiego Bengalskiego, i brewiarz, niezwłocznie wyruszam w drogę, by blog Pański gdzie niebacznie ciśnięty, odnaleźć - 40.000 kilometrów to nie przelewki, ale też bedłka dla śmiałków, co pod cytrynowym wędrują znakiem - do zobaczenia zatem gdzie na trasie!
OdpowiedzUsuńPośpiech jest niezbędny przy pcheł łapaniu, przy wszytkiem inszem bym zaś preferował namysłu uprzedniego... I odradzałbym też tego w drogę wyruszania, bo skorom jeszcze nawet się nie zamachnął, by cisnąć, jakże trajektorię wyliczyć i miejsce możebnego upadku?:) Przy tem, jeśli rachuję dobrze, to nawet iżbym miał być takim mocarzem, to nie ma co nigdzie bieżyć, jeno poczekać aż z drugiej strony nadleci i złapać..:)
UsuńKłaniam nisko:)
Pozwolę sobie zauważyć, Panie Wachmistrzu, że w niezrównoważeniu pisząca te słowa bynajmniej nie ustępuje niektórym siłom, bynajmniej, co rokuje jak najlepiej dla całego przedsięwzięcia, cokolwiek przez nie rozumieć (?) będziemy, zaś pomysł wyruszenia w drogę na świata obkoło z tego się wziął, że przecież czekając, aż nadleci, można sobie pozwiedzać & pooglądać, i tę jeszcze korzyść odnosząc, że będzie co do garnka włożyć.
UsuńNie wiem, czy te same siły mamy na myśli, ale jeśli tak, to mniemam, że aspiracje Cytrynowej zupełnie zbytecznie z niemi rywalizować próbują, bo w tejże konkurencji prymat sił owych nad całą resztą totus mundi jest aż nadto wyraźny i nie do pokonania, nawet jeśli Płaczka mniema inaczej, najwyraźniej swoich w tej mierze talentów wielekroć przeceniając... Natomiast przed racjonalnością argumentów o wkładaniu do garnka (i nie tylko) oraz oglądaniu i zwiedzaniu mogę tylko w milczeniu i podziwie głowę pochylić...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jest wyraźny, ale to żaden powód, naprawdę - a dowód już zwłaszcza.
UsuńPowód, w rzeczy samej, żaden... O dowodach znów nie wiem sam już co myślić, skoro ich brak właśnie ma być dowodem na cośtamcośtam najakuratniejszym...
UsuńKłaniam nisko:)
Jak to ma być konkurencja sportowa, to ja wysiadam...wszak do takiej trzeba się jakoś przygotować. A tu wprawdzie podczas kilkunastoletniego pisania miałam dłuższe i krótsze przerwy porzucając blog samopas, ale ani nim nie rzucałam, ani nie miotałam, ani nie strzelałam- fochem ;)
OdpowiedzUsuńOddaję więc walkowerem zwycięstwo bardziej zasłużony :)
Serdeczności i powodzenia! :)
Skoroś tego WMPani nie czyniła, to mniemam, że się choć nagroda fair play WMPani należy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
1. Raz przestałem zapisywania myśli przez chyba ponad pół roku. A przecież nie nazwałbym tego rzucaniem bloga.
OdpowiedzUsuń2. Optymistyczną stroną tego zjawiska wydaje mi się konstatacja, że "żeby rzucić, trzeba najpierw mieć".
3. Jako ciekawostkę podaję brzmienie słowa "blog" po litewsku. Nigdy byście się nie domyślili (a bracia Śniadeccy byliby z Litwinów dumni).
Pozdrawiam
Ad.1 Pamiętam... Co mnie to wtedy zdrowia i trudu kosztowało...:)
UsuńAd.2 Bezsprzecznie. Aczkolwiek przy wykładniach prawniczych wywodzących, że brak dowodów jest najlepszym dowodem, budzą się wątpliwości, czy istotnie...
Ad.3 Ciekawe:)
Kłaniam nisko:)
zamierzałam, owszem, i to z rozmachem - sprzedać adres bloga na aledrogo a potem z uwiązanym do szyi laptopem rzucić się do Wisły!
OdpowiedzUsuńWszystko rozumiem, okrom tego że do Wisły? Jakiś Niemiec był zanadto natarczywy?:)
UsuńKłaniam nisko:)
dopisuję - zamierzam nakłonić Szczura z Loch Ness do przystąpienia do zbójeckiej spółki, ustanowimy się kapitułą samozwańczą i nadamy sobie i tylko sobie tytuł Blogera Tysiąclecia, o!
OdpowiedzUsuńUważajcie na skojarzenia z "Prezydentem Tysiąclecia", który jest w stanie zepchnąć was z każdego pomnika! ;-)
UsuńPrzebrzmiałe. Teraz szpanuje się terminem "Prezydent Ostatniego Milionolecia". To czyni wrażenie.
UsuńKoncept niezgorszy, choć wątpię, czy może być dwóch zwycięzców czegokolwiek... A przy podziałach to przyjdzie przyznać, że "Bloger półtysiąclecia" nie brzmi najgodniej...
UsuńKłaniam nisko:)
Blogiem rzuca się komuś w twarz, jak - nie przymierzając - obelgą. Blogiem rzucają ci, którzy piszą non stop, nie dając czytelnikom oddechu, a zwłaszcza ci, którzy mają tych blogów po kilkanaście. Otóż ktoś chce komuś odpowiedzieć w dyskusji, w polemice czy w czymkolwiek,a le go nie stać na krótki komentarz, więc "rzuca blogiem", czyli tworzy nowy blog i od razu cała seria wpisów leci. No więc wygrywa ten, kto natworzył tyle blogów, że pozapominał do nich hasła ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Są tacy? :)) Kilkanaście blogów? Mater Dei... A przecie można by w tym czasie posadzić ziemniaki lub co inszego pożytecznego uczynić...
UsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu,
OdpowiedzUsuńprowadzenie bloga to stan umysłu, bo już to po tematach na nim podejmowanych z góry wiadomo takiemu szwendaczkowi jak ja, jakie nastroje miotają autorem notki w czasie pisania.
I niechby tak zostało, ku uldze blogera i uciesze czytających.
Jeśli wprowadzisz sztywne reguły, określony ład i skład w pisaniu, wyjdą z tego flaki z olejem - nudne i głupie, jak nie przymierzając, skok wzwyż z miejsca, przeciąganie liny, strzelanie do żywych gołębi, pojedynek na kulki woskowe, czy solowe pływanie synchroniczne (cudny oksymoron!).
Wszystkie te dziwaczne dyscypliny olimpijskie nie przetrwały (na szczęście!), więc nie wróżę też przyszłości w rzucie blogiem wzwyż na czas z rozbiegu w wadze średniopółmęskiej/żeńskiej.*
Zresztą, znów pewnie powiesz, że Małgośka się wymądrza, bo to tak - jakbym miała Knezia pouczać, jak wychować piąte dziecko, sama ledwo- ledwo odchowawszy jedynaka.
Wierzę, że na kolejnym Watrowisku zostaną podjęte jedynie słuszne uchwały w tym temacie, bo ja ...
*)niepotrzebne itd...
Solowe pływanie synchroniczne dołączam do perełek Umberto Eco czyli hippiki azteckiej i urbanistyki cygańskiej:) Knezia pouczać o czemkolwiek jest rzecz ryzykowna w każdym czasie i miejscu; może wejść w polemikę i nocka stracona...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Robi się to tak:
OdpowiedzUsuń1. Należy się zaprzeć!
2. Złożyć odnośne oświadczenie, bacząc, czy wszyscy dostrzegli.
3. Zakrzyknąć gromko - Idi ty w pi...u - i rzucić!!!
4. Zmierzyć donośność odgłosu JEBBB!!!!
5. Sprawdzić rozmiar fali wywołanej odgłosem JEBBB!!!!
Suma donośności i amplitudy fali, przemnożona przez współczynnik zasięgu, da nam wynik niezakłamany i miarodajny. :)
...a falstarty i spalone będą odgwizdane?
UsuńWygwizdane będą tylko powrócone na start blogi! Nie ma to tamto! Było JEBBB!!!!? Nie ma powrotu!!! :D :D :D
Usuń...jak to tak, mój drogi Kneziu...?
UsuńBloger nie może się pomylić? ... mieć chwilę niedyspozycji...? zdołowania...?
Ot, tak go SIUUUP... i po wszystkim...?
Ejże...to nie całkiem tak...
Róbta co chceta, ale najpierw pomyślta!!!! :D :D :D
UsuńDościślić proszę:
UsuńAd.1 Kogo mianowicie się trzeba zaprzeć ? (od razu przyznam, że myśl mi się brzydką wydaje)
Ad.2 Odnośne czy donośne?
Ad.4 i 5 Przy trafieniu w wodę odgłosy z pewnością będą inne... I kto ma legalizować aparaturę pomiarową?
I jeszcze do ostatniego komentarza:
Jeżeli się nie myślało zakładając bloga, ani też kiedykolwiek później czy wcześniej, to chyba nie można tego wymagać przy rzucaniu...
Kłaniam nisko:)
Kurczę... To teraz ma być dyscyplina jakowaś? Szkoda że nie wiedziałam tego wcześniej, kiedy swój poprzedni blog posłałam w niebyt...:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nie wiem, czy ma być... To przecie od nas zależy...A wysyłania czegokolwiek w niebyt odradzam, potem bywa że się żałuje...
UsuńKłaniam nisko:)
Pan Wachmistrz rozważa, czy rzuca się z miejsca,czy z rozbiegu, czy z półobrotu itp, a mnie się zdaje, że rzuca się z wyczerpania. Z wyczerpania chęci przede wszystkim, bo jak wiadomo, dla chcącego nie ma nic trudnego, co znaczyć ma, że na blogowanie i czas się znajdzie, i sposobność, i wena (tfurcza ;-), kiedy chęć w człowieku hula.
OdpowiedzUsuńUściśnień krocie załączam,
BB
Chęć ze zniechęceniem nader często chodzą w parze, ale gdy nawet chęć chwilowo osłabnie, to nie znaczy, że zniechęcenie potrafi jej wziąć choćby na barana i nieść gdzie sobie wiadomą drogą... Choć się zdarza...
UsuńKłaniam nisko:)
Mniemam, że Wachmistrz żadnym mistrzem w rzucaniu blogiem nie zostanie. Nie ma predyspozycji, talentu i w ogól cienias z niego w tej konkurencji. Niech już lepiej ziemniaki sadzi, zamiast wypisywać teorie o sporcie, w którym szans nie ma najmniejszych na spektakularną wygraną.
OdpowiedzUsuńNiedocenianie Wachmistrza może się zemścić...:) A któż zaręczyć może, że jak nie huknie, to owo huknięcie sejsmografy odnotują, hę? Konopackiej też, gdy trenowała sobie spokojnie rzeczy insze, wetknięto w rękę jaki obły talerz i miotnąć nim kazano, a ujrzawszy rezultat, czem prędzej na olimpiadę do Amsterdamu posłano, skąd wróciła ze złotem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
O konkurencji rzucania blogiem pojęcia nie mam, zatem do dyskusji się nie włączę. Natomiast za pierwsze 11 ( tak jest, jedenaście ) lat obecności Pana Wachmistrza wypada po prostu szczerze podziękować, co niniejszym czynię. Ponieważ Pan Wachmistrz wspomniał, że zaczyna jednak rok dwunasty, stąd mniemam, że blogiem jednak nie rzuci.
OdpowiedzUsuńz wyrazami uszanowania
Z serca za to dobre słowo dziękuję i służby swoje jednakowoż nadal polecać sobie pozwolę, co do dat dokładnych, to z tem turbacyja jest spora, bom notki pierwszej był spłodził porą jeszcze głęboko majową, tandem nibyż ów rok dwunasty już się począł, przecie mój talent do obsługi rzeczy tak trudnych jak blog, sprawił, że się owa ukazała gdzie w czerwca połowie, tandem, jeśli tak liczyć, to owe wciąż jeszcze przed nami...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jegomość szczurek czyta to wszystko uważnie, a to z tej przyczyny, że specjaliści nauk medycznych zalecają rzeczonemu wyciszenie i zajęcie się jakimś inspirującym hobby np. pisaniem bloga. Innymi słowy rozważam również taką opcję, a dla mniej zorientowanych dopowiem, że tak naprawdę nie zacząłem jeszcze pisać. Prowadzić blog, owszem prowadzę ale to dwie różne sprawy. Kwestia rzucania blogiem pozostaje zatem otwarta.
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości z zaścianka Loch Ness :-)
Skoro tak się rzeczy mają, nadziei pełnym, że Fortuna dozwoli tych czasów mi doczekać, bym mógł co z tego, co dopiero pisać poczniesz, przeczytać...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Szanowny Wachmistrzu, sprawa wymaga dyskusji, a bez wody jej nie razbieriosz. To blogerzy przecież uratowali karierę polityczną George W. Buscha, zatem blogami nie ma co rzucać, chyba że przenośnie. Jak tradycyjny się znudzi, można przerzucić się na mebloga pisanego z komórki, linkloga złożonego z linków, audiobloga w formie audycji, vloga z fleszowymi informacjami, fotobloga ze zdjęciami, tumbleloga z krótkimi wpisami. Jak ktoś umie rysować, to powinien założyć sketchbloga, a dla potrzeb marketingu - floga. W końcu można jeszcze pisać tego bloga o blogu, jako że potrzebę uczestniczenia w rozmowach i wymianę poglądów mamy w genach. Zalewanie żółcią takoż i to na samo "h", a wszystko przez te nasze narodowe łatwizny.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczne pozdrowienia
Jeśli tak istotnie było z onym prezydentem, to rodzi się kolejne arcyważkie pytanie, czy to było tego warte i czy nie lepiej się było od tegoż salwerunku powstrzymać... Orientacja WMPani w zagadnieniu przynosi Jej mój podziw niepomierny, bo ja nawet cząstki onych pojęć nie miarkując, anibym i poradził z onych mechanizmami się zabawiać, tandem dla mnie blog się kończy na blogu do mojego podobnym i gdyby mi przyszło onego kończyć, to z pewnością nie dla formy inszej... A przywar narodowych się nie wyzbędziemy, choćbyśmy pękli, bo te z nas zawsze, choćby po wieloletnim zwalczaniu, odchwaszczaniu i przycinaniu, i tak kędyś tam wylezą...
UsuńKłaniam nisko:)
Witam.
OdpowiedzUsuń"Rzucanie blogiem" przywiodło mi na myśl scenę z "Dyktatora", w której Charlie Chaplin bawi się balonowym globem.
To chyba najdobitniej świadczy, że na proponowaną dyscyplinę wielu pomysłów nie mam (żeby nie powiedzieć - żadnego), co jest trochę deprymujące:(
Na pociechę pozostaje mi tylko fakt, że całkiem nieźle radzę sobie z czteroliterowymi anagramami:)
Pozdrawiam:)
Ja znów niezgorzej wypadam w śpiewie chóralnym, osobliwie jeśli chór duży...:) Bawienie się blogiem niczem dużą piłką plażową mnie daje skojarzenia nie tak znów całkiem bezzasadne: jedno i drugie jest nieraz rozdęte do granic wytrzymałości...
UsuńKłaniam nisko:)