Meksykanów obrzędy dla zmarłych pamiątki są trzykroć dłuższe, a i charakteru cale odmiennego. Tradycyja nakazuje ceremonij we trzech mieśćcach odprawować, nie jeno po smętarzach, takoż i po domostwach i w kościołach. Poczynają ci oni celebrę swoją już 27 Oktobra ode porządków wielkich po domach czynionych. Tłomaczą to tem, że wraz im doma przyjdzie gościć dusze zmarłych, tedy nie uchodzi, by się w domostwie nieochędożonym pokazać. Duszom onym należy się godne i szacunku pełne powitanie, aleć nie w smutnem i łez pełnem obyczaju, jeno radośne, jako krewnych miłych i przyjaciół z dawna niewidzianych nawiedzenie.
Dusze za koleją najpierwszą domy krewniaków i inszych bliskich nawiedzają; tedy na patio luboż w komnatce k'temu wydzielonej 31 Oktobra się im ofiarę szykuje. Obyczajem powszechnem ołtarzyk domowy się sposobi, ścianę onej komnatki stroi się konterfektami świętych, a pod niemi stół obrusem przykryty się stawia. Na onym stole moc różnych przedmiotów kładą; a to lichtarze ze świecami, a to kadzielnice z kadzidłem z żywicy sosny ocote (co ich Meksykany copal zowią), a to świętych i aniołków figurynki, a to wazony z kwiatami, a to inszych ozdób bez liku. Jakoż się ołtarzyka tego udekoruje, domowi na stół stawiają naczyń z jadłem, a na łuku z kwiecia poczynionem zawieszają fruktów i łakoci jakich, wszytkim bowiem wiadomo, że jako dusze długiej drogi z zaświatów przebędą, głodne będą okrutnie.
Dusze owe niewidzialnemi są i żywią się tem, czego takoż dojrzeć nie można - woniami i fluidami strawy czekającej. Najpirwsze, jako że to zawżdy niecirpliwe a igrcom ochotne, na ziemię najpierw przybywają duszyczki pacholątek pomarłych, "aniołkami" zwane. Meksykany wierzą, że to się 31 Oktobra z wieczernicą odprawuje, tedy dzwony kościołów wszytkich o tej porze bić poczynają. Na wieczerzę zatem Meksykany stawiają więc na stół to, w czem dzieciątka największe upodobanie najdują, a więc napitków jakich słodziuśkich, jako czekolada czy naszemu budyniowi podobne atole, mleko, kolby kukurydzy gotowane i wiele inszego dobra...
"Aniołki" odchodzą z domów dnia następnego, wpodle połednia, co takoż dzwonami jest oznajmiane. Za czym się dusze dorosłych pojawią, pora ofiary pomieniać, tedy teraz na stole to się zjawia, co dorosłym się bardziej podać godzi, a jako komu z przychodzącym domowi szczególnej chcą zażyć radości , tedy danie jakie jego ulubione szykują. Okrom tego ostają owoce, "chleb umarłych", czaszki z cukru i inne słodycze, ale dostawia się też w całem Meksyku lubianego indyka luboż kurczęcie w pikantnym sosie czekoladowym mole... takoż tortillas i tamales, ostremi farszami wypełnione. Na koniec zapala się kadzidło i każdemu ze zmarłych jednej dużej świcy osobnej. Jako familija jaka szczególnie czyją pamięć uczcić pragnie, tedy konterfekt onej persony między ofiarami na stole się stawia, a wpodle ołtarzyka zawiesza przedmiote różne, za życie zmarłemu przynależne, osobliwie odzież luboż zabawki pacholątek...
Tak ustrojony ołtarz czeka na dusz przybycie; wszytko tak ostaje do 3 Novembra, kiedy kolejnego ceremonijej fragmentu nam czekać, coż Meksykany same zowią "ofiar wymianą". Zda się to chyba najbardziej widowiskowem święta fragmentem i poczyna się na smętarzu po północy 2 Novembra, luboż też jeszcze później, często i świtem samem. Na smętarzach tłoczno w on czas przez cały dzień boży. Wszytcy bliskich swoich, jako i u nas mogiły i grobowce czyszczą, a po ochędożeniu kwieciem zdobią. Z płatków i koszyczków kwiatowych częstoć się jakich i obrazów układa, najczęściej jakiemi religijnemi motywami pełna; krucyfiksów moc, ale takoż i serduszek, aniołków jakich...
Co się najważniejszą różnicą między naszemi Zaduszkami widzi, to nastrój... nie smutnożałobne jako u nas, lecz cale przeciwnie... Meksykany wierzą, że to okazyja z odeszłemi się spotkać, pogawędzić, czasem się pożalić, ale częściej poradować k'temu, że się okazyja ucieszyć trafiła. Czasem i kto jakiej piosneczki ulubionej zmarłego zaśpiewa, a insi cależ nie k'temu by sykać i strofować onegoż, ale przeciwnie często i sami się przyłączają, boć przecie zmarłemu milej jako weselących gromadę widzi. Przy tem przecie wszytkie jakie tam swoje bliższe i dalsze krewniaki, abo chocia powinowate, tedy kolejny k'uciesze powód, by się spotkaniem radować. Jeno nie myśl, Czytelniku Miły, że to jakie fiesty się wraz odprawują na grobach... nie, k'temu nie dochodzi, a któżby nadto podchmielił sobie i nieprzystojnie się zachował, tego wraz uciszą, boć to przecie dla dusz zmarłych by obraza była...
Wieczorem wszytkim pospołu znów na smętarz się wybrać wypadnie i świec palić, bo duszom na powrotną drogę wypada przecie gościńca oświecić. Nocą smętarz pustoszeje powoli, jeno jak i u nas blaski czasem takie, że z dala widno, jakby się kto ku smętarzowi kierować chciał, to na łunę najpewniej...
Nazajutrz od rana się wszytcy ku ostatniemu etapowi onej "wymiany ofiar" kwapią. Z ołtarzyka zbiera się jadło i napitki, częścią się to najbliższej familijej daje, częścią dalszym krewnym i powinowatym. Ci w zamian takoż ze swoich ołtarzyków jadłem się odwazjemniają, aby jako się powszechnie uważa: krewni mogli tegoż pokosztować, co umarli ostawili. Trafi się i tak niekiedy, że darów pomienianych społem wszytkie familije pożywają i to się czasem iście i we fiestę jakową odmienia...:))
I tak mi się zda, że jako nasze Święto jeno co może pacholętom dziadków czasem spomnieć pomoże, ale żeby między całemi familijami takich więzi budować... to nam ani myśleć o tem...
* * *
P.S. Muzycznej niechając oprawy, nieco zanadto na mój gust uwspółcześnionej przecie dokazał Szczurek u siebie czegoś, co tegoż klimatu i nastroju trąca i może będzie jako Spectatorom spolegliwiej pomiarkować, o czem żem prawił...
Tutaj do Szczurkowej noty, w gruncie rzeczy z tegoż jednego filmiku się składającej, ale i z komentarzy, macie ścieżkę
http://szczur-z-loch-ness.blog.onet.pl/2014/10/30/el-dia-de-los-muertos-3/ ninie zaś do samej muzyczki z filmikiem owej:
http://www.youtube.com/watch?v=kmX4LwCBKzM
W Zaduszki to nie, ale na stypie niejednej już byłam, gdzie rozżalona rodzina, najadłszy się i napiwszy w godnej intencji, potem śpiewała 100 lat, zmarłemu. A i wspominki były wówczas ciekawsze. Pozdrawiam ;))
OdpowiedzUsuńWańkowicz, ni epomnię już w czym, aleć z pewnością tego w "Karafce La Fontaine'a" przytaczał, że gdzie po wsiach spotykał stypy z tańcowaniem, gdzie jak trumna z nieboszczykiem zanadto zawadzała, to się ją zamykało i sztorcem w kątku stawiało...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Prawdę Waszmość prawisz najprawdziwszą. Pierwsze przychodzą angelitos, później zaś inni. Ciekawa to rzecz, bo i groby u nich inne. Z drewna owe pomniki (kapliczki, a czasami tylko krzyże) i na wszystkie kolory tęczy malowane. W zaścianku również o tym trochę wspomniałem, nastrój przynajmniej jakiś i przesłanie pokazując, który wielce daleki od smutku. No i wyobraź sobie Waszmość, że mnie jakiś wieśniak prymitywny, któremu to wszystko w głowie sie nie mieści opluł i tyle mam z tego :-(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Loch Ness
Nie wiem zali to iście jaki wieśniak, bom miał zawżdy ku włościaństwu skłonność o ich rozsądku myślić dobrze, ale że kołtun to pewna, a tym co opluwają, to z dawna zalecam zębów wybijać, iżby plując, co najwyżej swojej przyodziewy spluć mogli...
UsuńKłaniam nisko:)
W Rumunii w okręgu Maramuresz istnieje unikalny Wesoły Cmentarz
OdpowiedzUsuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/Weso%C5%82y_Cmentarz
Bóg Zapłać, Tetryku, za tegoż ukazanie:) Wielce jednak ciekaw byłbym na ile to miejscowi popierają nie jeno przez wzgląd na atrakcję turystyczną przez jednego człeka zdziałaną...
UsuńKłaniam nisko:)
Cmentarz jest "żywy", tzn. przyjmuje nadal pochówki kultywując wesoły styl (L. była tam wew wrześniu).
UsuńSkoro tak, to im jeno tego podejścia pozazdrościć :)
UsuńKłaniam nisko:)
Może to nawet i lepiej babci ulubioną piosenkę zaśpiewać, niż łzy ronić. Chociaż tuż po pogrzebie to pewnie trudne, ale już kilka lat później doskonale sobie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Delikatna to thema, tandem po mojemu to już między temi personami samemi rzecz by do skutku przyjść jako tam mogła, z tem jednem zastrzeżeniem, by to w duchu tychże samych relacyj, co za żywota były, się odbyło... Jeśli się z babcią śpiewało i radowało pospołu, to i mniemam, że post mortem nie będzie to sztucznem i grubiańskiem; jeśli przeciwnie, lepiej tegoż poniechać konceptu...
UsuńKłaniam nisko:)
Pozwoliłem sobie inkryminowane śpiewy w post scriptum przywołać, a co się meritum sporu tyczy, to poczytawszy o co poszło i z kim, mniemam, że pochopności to może zbytecznej sprawy i jakiego nieporozumienia...
UsuńKłaniam nisko:)
A bo skoro oni płaczą nad krojona marchewką podczas przygotowywania sałatki, to w inny czas muszą być bardziej weseli ( o tej marchewce czytałam w jednym z wywiadów Mrożka, kiedy jeszcze żył i mieszkał w Meksyku).
OdpowiedzUsuńHmm... Bo marchewkę boli? To ja w tem rozumieniu jestem sadystą zgoła piramidalnym...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie bardzo byłbym za taką celebrą i zdecydowanie przeciw "wesołości". Uważam, że nalezy sie nam jeden dzień na zastopowanie, wspominki i "memento mori" - tak po prostu, dla własnego zycia psychicznego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Może i słusznie, przy tem jedno nie wyklucza wtórego... Katolicki, narzucony ludowi światopogląd i za własny już dawny przezeń przyjęty, nakazuje się smucić, w czem doprawdy dalekośmy odeszli od tego, co jeszcze w Mićkiewiczowych "Dziadach" było tak żywe... Mnie zaś najwięcej idzie o to, że w meksykańskiej spontaniczności widzę ja odbicie relacyj szczerych i prawdziwych, gdy zaś nasz smutek dnia tego jest częstokroć jeno na pokaz, jako i zresztą ta religijna celebra cała...
UsuńKłaniam nisko:)
Kto na pokaz ten na pokaz................u mnie celebra przy szklaneczce wina.
UsuńKłaniam tak nisko żem na poziomie "0"
Jak piszę "częstokroć", nie znaczy że zawsze...:) Ale na tyle często, by to zakłamanie irytowało, czasem do żywego:) Szklaneczkę tom miał wczoraj, nawet niejedną, ninie pora się roboty chwycić:)
UsuńKłaniam nisko:)
Myślę, że w naszej kulturze nie ma miejsca na taką celebrę.
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie jesteśmy "prymitywnymi wieśniakami"...?/to był cytat z.../
Pozdrawiam
Szczurek nadto może chybki czasem w gębie :) Ale co się rzeczy tyczy, to primo zda mi się owo meksykańskie współ z umarłemi święta tego przeżywanie wielekroć bliższe naszym pradawnym obyczajom, tym, co ich i Mićkiewicz w "Dziadach" ledwo był dotknął, a przywoływany tu już w inszem responsie Wańkowicz przypomniał, niźli nowomodnie importowane jakie halloweenowe cudactwo, nie wiedzieć na co i po co przyswajane... To na nie miejsce jest, a na radosne na to święto wejrzenie jako Meksykany czynią miałoby nie być? Jeśli dopuszczamy do wpływu kultur wielu, to nie brońmy jednej, a nie puszczajmy drugiej... Osobliwie, że ta meksykańska jest przynajmniej z wiary prawdziwie głębokiej i afektów szczerych...
UsuńKłaniam nisko:)
Przyznam Zacny Wachmistrzu, że zaczynam mieć poważne wątpliwości czy my tu aby, wzorem El ingenioso hidalgo don Quijote de la Mancha, z wiatrakami nie walczymy. Toż przecież na naszych oczach cmentarze zasypane zostały tonami tworzyw sztucznych, zniczami led - w tym roku pierwszy raz odnotowałem nader szeroka ofertę owego dowodu pamięci hehehehehe :-) - że o tzw. Pańskiej skórce o smaku Coca Coli nie wspomnę. Wydawało się, że ten ostatni wyrób - znany głównie z warszawskich cmentarzy - oprze się dzielnie swoistemu rozumieniu ideologii multiculture, a jednak :-( Zastanawia również swoista moda na góralszczyznę, bo czego jak czego ale pieczonych oscypków na Bródnie było więcej niż kiedykolwiek i jak się wydaje oferta ta zdaje się przebijać dokonania Zakopanego. Wielcem wdzięczny Waszmości za wpis w zaścianku :-)
UsuńAby zatem multikulturowości cmentarzy warszawskich dopełnić polecam flądrę smażoną prosto z sopockiego deptaku i poznańskie rogale świętomarcińskie, osobliwie, że świętego Marcina akuratnie za pasem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Radość i smutek, dwie strony tego samego medalu. Celebra pomaga przetrwać żal, zabawa wspomnieć dobre czasy. Pogrzeb i żałoba w moich rodzinnych stronach to okazja do przeproszenia za przewiny, ale też i wybaczania krzywd. To czas kiedy się zapomina o złych chwilach, a zapamiętuje dobre. Ja bym chciał żeby mi nad grobem powiedzieli - podły był i wredny, ale nie zawsze, warto wypić za jego i nasz spokój - i wszyscy poszli się napić, najlepiej z moich zapasów. :D
OdpowiedzUsuńNa mnie w tej mierze możesz liczyć zawsze...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Meksykanie c h c a miec przypominane o smierci i posiadaja zwykle figurynki czaszek, kosci i kosciotrupow (pomalowanych w wesole wzorki co prawda) jako ozdobe mieszkan. Sama jednak smierc jest jednak Alegria - Szczescie. Katolicyzm nalozyl sie tu na wierzenia Aztecow i Mayans. Wiare ze kiedy cialo przestaje pracowac, duch nie umiera ale staje sie, w doskonalszej formie czescia Wszechswiata. Widze duzo madrosci w tej filozofii.
UsuńFaktem jest, ze na cmentarzach odbywaja sie picniki, razem z tequila, mariachi, fireworks i graniem w karty.
Pozdrowienia. LIS
Bóg zapłać, Lisie, za toż dopełnienie:) Ciekawym jednak inszej jeszcze rzeczy, bo jak rozumiem w Stanach nie mają Meksykany odrębnych smętarzy, tandem jak tegoż rytu kulturowego insi przyjmują i postrzegają?
UsuńKłaniam nisko:)
Na cmentarzach nie ma spiewania i picnikow, aby nie zaklocac spokoju denominacji ktorym na radosnych wspominkach nie zalezy, ale sa festiwale: na ulicach, w muzeach, na uczelniach, w szkolach,w parkach, przedstawienia tematyczne w teatrach, parady uliczne Duzo tancy (meksykanskich i indianskich), malownicze stroje, malowania twarzy na wzor czaszek, wybieranie najlepszego Catrina i Catriny, wspolne, publiczne oltarze (na ktorych stawia sie zdjecia odeszlych bliskich i ogromnie duzo dobrego jedzenia. To prawie tak jakby polaczyc Zaduszki i Haloween z Dozynkami. Meksykanie mowia: "Trzy razy umieramy. Pierwszy kiedy opuszczamy cialo, drugi kiedy opusci nas Duch, trzeci raz kiedy nasi bliscy nas zapomna".
OdpowiedzUsuńKlaniam sie rowniez. LIS
No to sporo wyjaśnia, że jednak niejakie odstępstwo od obyczajów w ojczyźnie praktykowanych było koniecznem...:) Bóg Zapłać za objaśnienie:)
UsuńKłaniam nisko:)