22 lutego, 2015

O tem, że majętność szczęścia nie daje, czyli o perypetiach panny zanadto posażnej...I

    Prawdę rzekłszy tom umyślił o hetmanie Romanie Sanguszce pisać, aliści, że przed niem sławy zyszczeł niemałej, choć dosyć szczególnej, brat onegoż, Dymitr, tedym począł o niem dygressyję, której znów nie sposób było przerwać za samego Dymitra śmiercią, nie pisząc o przyczynie, znów zaś przyczyna owa, czyli nasza tytułowa panna takich zamięszań była bohaterką, choć więcej mimowolną, że się nie godziło i o niej nie napisać wszytkiego. Ano tak i mi się owa dygressyja rozrosła w proporcyjach niczem części pierwsze "Trylogii" do ostatniej, tedym skapitulował i rzeczy do not wydzielił odrębnych.
   Aliści by rzeczy wywieść ućciwie znów nam się przyjdzie ku rodzicielom owej przyczyny naszej cofnąć, bo tu wszytko niemal jak z romansu się być zdaje, a przecie to nie romans, a życie, które najwymyślniejsze przerosło scenariusze. Pocznijmyż zatem ab ovo, czyli od romansu ognistego króla Zygmunta Starego z piękną Czeszką, Katarzyną Telniczanką, z którą zażył chwil szczęścia niemało, a i trojga się dziatek doczekał. Przecie, że jednak zjeżdżała Barbara Zapolya, Bony na tronie i w łożu królewskiem poprzedniczka, przyszło panią Katarzynę odprawić i tu się na scenie nie tyleż zjawił, bo był na niej od lat, jeno w temże akcie głównej objął roli Imć Andrzej Kościelecki, króla nie dość, że druh szczery, to i jedna z najtęższych we finansach tamtej doby głów, któremu skarbiec królewski niemało zawdzięczał. O tem podskarbim, a i żupniku wielickim żem pisał niemało w części IV cyklu solnego, takoż o tem matrimonium onego z miłośnicą królewską, to i powtarzał nie będę, dla jakich przyczyn sądzę mieć ten afekt szczerym, a nie jeno przysługą królowi oddaną, osobliwie, że dla tegoż maryażu był Kościelecki poświęcił wiele, jeśli nie wszystko...
  Nam tu starczy, że powracający do kraju z missyi u Habsburga dyplomatycznej, Kościelecki pochorowawszy się ciężko na dezynteryją, był pomarł wrześniem Roku Pańskiego 1515, córki pogrobowej Beaty nie doczekawszy... Oważ Beata, najwidniej urody odziedziczywszy po matce, a że się król czuł w obowiązku nad nią roztaczać opieki, to i się kręciła przy dworze, akurat w roku 1537, gdy ją tam spotkał był xiążę Ilja (Eliasz) Ostrogski, syn kniazia Konstantego, hetmana wielkiego litewskiego sławnego, tego co to Moskali w 1512 roku pod Orszą na głowę pogromił...
   Ostrogscy primo, że familija sławna, to i secundo na Litwie w owym czasie jedna z najmajętniejszych. Sam zaś xiążę Ilja świeżo po turbacyjach względem swego matrimonium pokończonych*, najpewniej właśnie łaknął jakiego niewieściego serca, co by nareście mu przychylnem było. Ano tak i siak, od słówka do słowa, zadurzył się nieborak tak okrutnie, że nie zważając na nic, pannie się styczniem Anno Domini 1539 oświadczył i został przyjętym, król zaś temu rad być musiał ogromnie, tandem tedy nie zwłócząc nadto wiele, uszykowano weselisko na niespełna miesiąc po zrękowinach. Nieszczęśnym Fortuny zdarzeniem w czas tych weselnych uciech i zabaw wszelakich, na jednem z turniejów rycerskich potykał się na kopie sam pan młody i nie byle z kim, bo z królewiczem Zygmuntem Augustem...:(( Nieszczęściem Zygmunt się tu lepszym pokazał i zwalił Ilję z konia tak niefortunnie, że się tamtemu co w żywocie oberwało, zaś summa owych wewnętrznych obrażeń po miesiącach kilku pozbawiła kniazia Ostrogskiego żywota...:(( Że jednak gdzieś tam jeszcze może początkiem mógł się ruszać widać całkiem żwawo, tandem gdy już w sierpniu na księżą był patrzył oborę, w łonie księżnej Beaty już półroczny płód się do przyjścia na świat szykował i temuż to dziecięciu kniaź Ilja całej swej zapisał testamentam majętności.
   Dziecię na świat przyszło w niemal równe trzy po śmierci oćca miesiące, pokazało się córą i dostało imion Elżbieta Katarzyna, aliści potomność zapamiętać ją miała jako Halszkę Ostrogską, luboż jako Halszkę z Ostroga. Jeno o tem, to już napiszem w nocie następnej...:)
___________________________

* Ojciec Ilji, Konstanty, zawarł był swego czasu układ matrymonialny z hetmanem litewskim polnym, Jerzym Radziwiłłem, że ich dzieci w swojem czasie połączą i siebie i dwa te tak potężne rody, z tem że w owem układzie miał Ilja poślubić Anny Elżbiety, a sam ów związek poniekąd był przeciw wojewodzie Gasztołdowi wymierzony. Jeno, że w międzyczasie się Radziwiłł z Gasztołdem pojednał i pojednania przypieczętował, Anny Elżbiety z niem właśnie zaręczając, ergo panna miała na raz dwóch oficyalno zaręczonych narzeczonych, z której to kałabaniji Radziwiłł wybrnąć probował, podsuwając Ostrogskiemu córy wtórej, Barbary... Ano i któż wie, jakoby się dzieje Rzeczypospolitej potoczyły, gdybyż ów jej wziął, boć to ta sama Barbara, w której w lat siedm później zadurzył się bez pamięci sam królewicz nasz na nieszczęście Rzeczypospolitej i swoje...
   Cóż, gdy Ilja Radziwiłłówną wzgardził, spór cały pod osąd oddając królewski, a król Zygmunt Stary dość miał rozumu, by go od przysiąg dawniejszych uwolnić, choć najpewniej to miał na celu, by do związania się dwóch potęg nie dopuścić litewskich. Nie od rzeczy dodać, że koniec końców Anna Elżbieta poszła za marszałka wołyńskiego, Kiszkę, zasię za kniazia Holszańskiego, z obydwoma nie płodząc nijakiego potomstwa i pomierając wrychle po Holszańskiego śmierci. Za Gasztołda zaś poszła... Barbara i to skutkiem turbacyj z majętnością po onymże przyszło Radziwiłłom instancyjonować króla o pomoc w tej mierze, co pierwszem zaowocowało Barbary i Zygmunta Augusta spotkaniem...



                                                         .

24 komentarze:

  1. Życie nieraz układa scenariusze tak skomplikowane, że żaden literat z fantazją za nim nie nadąży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temuż i oni się najwięcej historyjami z życia wziętemi podpierają:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Toć ja o tej Halszce z Ostroga legendy czytałam! Czekam więc dalszego ciągu. A opisana droga od słowa do słowa całkiem przysłowie przypomina, im dalej w las, tym więcej drzew.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezadługo mniemam czekania tego będzie, bo może do dni dwóch wyszykuję wersję już ostateczną...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Witaj Wachmistrzu :)
    Kolejna lekcja historii przeze mnie zaliczona- dziękuję :)
    Miło i z przyjemnością zawsze czytam Twoje posty ;)
    Pozdrawiam słonecznie na dziś i cały nowy, udany tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielcem rad temu, że się to WMPani ciekawem i przyjemnem zdało:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Obszerny tekst, trudno się do wszystkiego odnieść, bo treść komentarza będzie większa od notki ;). Ale dwie uwagi:
    1. "Przecie, że jednak Bona zjeżdżała, przyszło panią Katarzynę odprawić" - niestety nie, Drogi Wachmistrzu, Katarzyna została odsunięta z powodu małżeństwa z Barbarą Zapolyą.
    2. "powracający do kraju z missyi u Habsburga dyplomatycznej, Kościelecki pochorowawszy się ciężko na dezynteryją, był pomarł wrześniem Roku Pańskiego 1515" - co ja wiem, to Kościelecki umarł ze zgryzoty i załamania nerwowego. Bogaty i potężny ród Kościeleckich uważał to małżeństwo za uwłaczające ich honorowi i jawnie to Andrzejowi pokazywał. Na domiar złego podczas tej misji spotkał naszego bohatera niesłychany afront ze strony cesarza Maksymiliana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Prawyś!:) Tak to jest, jak człek dla uroku zdania mu się zgrabnem wydającego, pochopnie i od sprawdzenia odstąpi...:))
      Ad.2 Jedno wtórego nie wyklucza, przy czem za bezpośrednią śmierci przyczynę bym jednak przyjmował dezynterię, zaś osłabienie kondycji psychicznej i sił witalnych mogło sprawić, że się organizm poddał tak łatwo...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Chyba lepiej i korzystniej dla zdrowia wracać do ciekawych wydarzeń z lat dawnych, a Waćpan przekazujesz je w przystępnej formie, niż denerwować się bieżącą polityką. Ciekawa rozprawka, nawet dla takiego neptka historycznego jak ja. Najserdeczniej pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo też tak naprawdę nie o Historii tu prawim, a o ludziach, a ci i dziś wciąż przecie tacy sami...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. historia lepsze romanse pisała niż Mniszkówna z Rodziewiczówną razem wzięta ;) a Waści styl opowieści nieporównywalnie lepiej przyswajalny niż ww ;) czekam więc na c.d. i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniemam, że do dwóch dni ciąg dalszy winien się ukazać, to i może pacjencji nie nadwyrężę...:)
      Kłaniam nisko, wielce za miłe słowo obligowany:)

      Usuń
  7. Vulpian de Noulancourt22 lutego 2015 14:34

    Od zawsze twierdzę, że przez sport do kalectwa. A taki turniej rycerski to przecież rodzaj ówczesnego sportu możnych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, choć nie cała, bo powszechnym jeszcze obyczajem było nadgrody przez damę serca rycerzowi walczącemu ochfiarowywać, a jak dama w tych szrankach była już i może niejednokrotnie explikowaną, to nawet jak się ze szranków wyszło bez szwanku, to z łoża można było co niechcianego wynieść...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Vulpianie!
      Np. szachy?

      Usuń
    3. Oj, Torlinie, szachy to jest dopiero niebezpieczny sport... Powiadano mi o człowieku co na obozie kondycyjnym szachistów nieomalże się o delirium tremens otarł...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Hmm... to teraz mamy powieść z romansem w odcinkach. Miło się czyta. :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szykuje się nam kolejny serial, miejmy nadzieje że w dużej ilości odcinków? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczarować przyjdzie... część będzie już tylko jedna... Za to kolejna część o Nelsonie niemal gotowa...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A to dobrze, bo już myślałem, że zapomniałeś :D :D :D

      Usuń
    3. Ja? Z moją znakomitą pamięcią? Wykluczone... Zaraz... a czego miałem nie zapomnieć?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Klik dobry:)
    Jak to jest, że stare historie, a ludzie, jako żywo dzisiejsi.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak naprawdę, podług mnie, wciąż od nowa piszemy tą samą historię... Zmienia się tylko poziom techniki wkoło nas...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)