"Repertoar czyli Sztukozbiór wychodzi co miesiąc czy co tydzień, które mają być dzieła okazywane, a to aby artyści wiedzieli, jaką wprzód rolę przed się brać powinni. Jest tradycja, że od najniepamiętniejszych czasów nigdy następność reprezentacyi w repertoarze wyznaczonych nie doszła". :)
.
.
Jasno , prosto i przystępnie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak się okazuje, nie dla wszystkich jasno...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Można by również i do Wielkiej Zacności Knezia ową definicję z lekka zmodyfikować oraz odnieść, bowiem jest tradycją, że od najniepamiętniejszych czasów nigdy treść komentarza w relacji do treści notki w blogu wyznaczonej do nijakiej zgody nie doszła hehehehe :-)
OdpowiedzUsuńTeż mi problem! Ja rozumiem że co poniektórych to boli, ale czy aż tak bardzo? No bo jeżeli tak, to ja może jednak się poprawię i nie będę ich pisał? Zaręczam że niepisanie jest zdecydowanie łatwiejsze niż pisanie.
UsuńKneziu, straszyć próbujesz mnie czy Szczura?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Szczurku, postawiłeś mnie przed poważnym dylematem, bo gdy już już miałem przyklasnąć, uzmysłowiłem sobie, że wymieniony może zareagować wklejając link do czegoś, co rozerwie mi bębenki i wzburzy mózg, zatem nie mogę aż tak ryzykować...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Spokojnie, zawsze będziemy mogli podjąć działania odwetowe i zamieścić na Kneziowisku jakiś dłuższy cykl o poezji bułgarskiej hehehehe :-)
Usuń"...wy tupiecie i krzyczycie, lecz mnie kurwa nie wkurwicie..." :P
UsuńTo wiemy...:)) Ale jaka adrenalina...!
UsuńKłaniam nisko:)
No to teraz mały łomot! :D
UsuńJabol punk
Przepraszam, że się wtrącę, ale to jest fajniejsze. :)))
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=edBYB1VCV0k
Pozdrawiam serdecznie :)
No wreszcie jakieś porządne dźwięki! :D :D :D
UsuńOdwdzięczam się nieco weselszymi klimatami :D
https://www.youtube.com/watch?v=80YlCQueSfo
Miło posłuchać. :)))
UsuńPochlebiam sobie, że gdybym był wiedział, o co chodzi z "następnością", to pewnie zrozumiałbym całość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ja ją rozumiem jako "następstwo"...
UsuńMoże raczej, że się to co w "repertoarze" zapowiadało raczej się nie spełniło, czyli że zamiary sobie a rzeczywistość sobie. :)
Usuńczyli w sumie na jedno wychodzi, czyli następstwo. :D
UsuńNajprościej: "kolejność"... :) Dla mnie w tej notce dwie są interesujące sprawy; po pierwsze, że repertuar powstawał z myślą o aktorach, a nie o widzach i nie miało to w sobie nic z reklamy, marketingu czy podobnych zadań, a było prozaiczną "ściągą", według której należało się uczyć ról. Po wtóre, potwierdzeniem znanej skądinąd prawdy o teatrze dawniejszym, że ówcześne teatry nie mając, nawet w dużym mieście, rezerwuaru dziesiątków tysięcy potencjalnych widzów, który dziś pozwala im grać jedną czy dwie sztuki miesiącami, czy nawet latami, musiały ratować się częstą zmianą, by nie znużyć tych parę(w najlepszym razie) tysięcy chętnych spectaclum obejrzeć i jeszcze na tyle zasobnych, by wysupłać jaki grosz za bilet. To znów znaczyło, że każdy aktor niemal co wieczór grał w innej sztuce i sufler stawał się nie podporą, a niejako najważniejszym uczestnikiem przedstawienia, bo zwyczajnie nie sposób było tyle ról spamiętać. Zespołu znów teatralny były (w naszym rozumieniu) małe i nikomu się nie śniły drugie, czy czasem nawet trzecie składy, na dublerów stać było tylko najsłynniejsze trupy, a i to jedynie dla gwiazd tych zespołów, które były prawdziwą lokomotywą przedstawień.
UsuńCo czasami zresztą działało na szkodę, bo widzowie wielokrotnie przychodzili nie "na sztukę", a "na aktorkę", zatem gdy to nie ona się pojawiała na scenie, na widowni często wszczynała się wrzawa i protesty, które doprowadzały do przerwania przedstawienia i konieczności zwrotu za bilety...Zatem znacznie prościej(i bezpieczniej finansowo) dla właścicieli teatrów i zarządców trup teatralnych, było zdjąć przedstawienie z afisza w przypadku niedyspozycji jakiejś znaczącej aktorki, czy aktora, a czasem nawet przy bardziej prozaicznych przyczynach w rodzaju zabawienia zbyt długo u kochanka, zanietrzeźwienia aktora w sposób uniemożliwiający grę (choć wielcy aktorzy potrafili i nad tym zapanować, a jeden z naszych wielkich zasłynął z Króla Leara granego od początku do końca na siedząco:) czy nawet jakiejś poważniejszej kłótni między heroinami... Zazwyczaj ówcześne teatry miały zawsze na podorędziu jakąś jedną czy dwie sztuki, wymagające maximum trzech, góra czterech aktorów, które to role znów znali wszyscy w zespole, tak że sytuacji, że spektaklu w ogóle by być nie miało, raczej nie notowano... Ale, że "repertoar" szedł wówczas w kosz, to oczywiste...
Kłaniam nisko:)
Czy Sztukozbiór wychodzi co tydzień, czy co miesiąc, to najważniejsze jest przecie, że od najniepamiętszych czasów nigdy następny program w repertuarze nie został zagrany na scenie.
OdpowiedzUsuńTekst pisała Pytia, aby każdy mógł sobie tłumaczyć, jak mu pasuje.
Ja pozwoliłem sobie najprościej, czyli niemal dosłownie, co wyłożyłem już wyżej...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Rzecz dotyczy mojego miasta. To, że planowany repertuar nie pokrywał się z tym, co grali rzeczywiście, nie dziwi. Dzisiaj też się to zdarza, gdy aktorka woli wystąpić w dobrze płatnym show zamiast w przedstawieniu teatru, w którym ma angaż stały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Rzecz dotyczy wszystkich teatrów od czasów co najmniej Szekspira i Moliera do lat jeszcze, sądzę, międzywojennych... A że akurat w Poznaniu wydano pozycję dla zainteresowanych teatrem, to nader dobrze świadczy o liczebności i zasobności teatromanów tamtejszych...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zastanawia mnie ten wyraz "repertoar". Dziwny.
OdpowiedzUsuńTen tekst - mnie się wydaje - pokazał się w "Encyklopedii Staropolskiej" Zygmunta Glogera. W źródłach cyfrowych jest jeszcze jeden fajny przykład: "Tytuł: Repertoar sceny polskiej od roku 1750 do 1871. Pisarze i tłumacze sceniczni zestawieni abecadłowo. Autor: Estreicher, Karol
(1827-1908)
Dziwi mnie to słowo, gdyż pochodzi z francuskiego, a ono nie ma końcówki "toar". Tymczasem ta końcówka rozpowszechniła się niespotykanie, tak brzmi "repertuar" po czesku, słowacku, chorwacku, węgiersku, bułgarsku, słoweńsku, macedońsku, a nawet i po szwedzku.
Dla mnie znów rzecz jest dość prosta... Francuski oryginał zapisany to "répertoire" i ci, co francuski znali, wiedzieli, że się wymawia "tuar". Ci, co czytali z pisanego, czytali zapewne najczęściej "tak jak napisano" (może z jakąś domyślną intonacją ułatwiającą wymowę), a że tych z pewnością była większość, to i się ugruntował "toar"...
UsuńTak, masz rację, to jest hasło z Glogera, ale że i ono jest w całości niemal cytatem z owego "Dykcyonarzyka teatralnego", to nie widziałem powodu, by wnosić podwójne cytowanie, w dodatku nic nie wnoszące do sprawy...
Kłaniam nisko:)
Mnie zafascynowało to "od najniepamiętniejszych czasów". Ewidentnie mam tu problemy z dykcją... :))) A trzeba było tej nalewki malinowej przy zlewaniu do butelek nie próbować, no ale dobra jest... :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Proponuję potrenować na "wyindywidualizowałem się z rozentuzjazmowanego tłumu".
UsuńAuć!
Usuńhttp://wachmistrz.blog.onet.pl/2006/09/24/o-testowaniu-biesiadnem/ :)))
UsuńKłaniam nisko:)
Człowiekowi się wypsnęło o lekkim stanie zanietrzeźwienia (skąd Wy bierzecie takie słowa?) i już męczą. :)))
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wymyślamy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
O! Mnie się podoba. :)))
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Interesujące, bo przecież jakby to było, gdyby część aktorów grała jedną sztukę, a część inną na jednej scenie?! ;-) Musieli wiedzieć, w cym graja i kiedy.
OdpowiedzUsuńTeraz żem sobie właśnie uzmysłowił, żem chyba był razy kilka na przedstawieniach, które tylko tak by wytłumaczyć było można, jako WMPani właśnie opisujesz...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Zauroczyło mnie tu niebywale słowo: "Sztukozbiór" :))))
OdpowiedzUsuńZechciałbyś Waszmość objaśnić mi, jak należy ten fragment rozumieć?
"nigdy następność reprezentacyi w repertoarze wyznaczonych nie doszła" ?
Z góry dziękuję i kłaniam uniżenie :)
Poniekąd żeśmy to już z Vulpianem i Tetrykiem Jegomością powyżej roztrząsali, choć może nie całego zdania tego. Idzie o to, że planowana w repertuarze kolejność poszczególnych sztuk nigdy nie doszła do skutku...:)
UsuńKłaniam nisko:)