Blog staropolski. Różności historyczne, facecje i refleksyje, spominki i przypowieści oraz czasem i komentarze rzeczywistości dzisiejszej...
24 listopada, 2012
O Bonapartowem stole refleksyj continuum...
Ano, pojeździłem sobie po Cesarzu, niczem po kobyle łysej, mieśćce mu na frontonie nad wejściem do chwast-foodów szykując, aliści tak po prawdzie to niezbyt to sprawiedliwe sądy były moje. Prawda to bowiem, że się nam Napolion nad jadłem nie rozwodził i gotów był zjeść byle co, byle chyżo, przecie nie sposób go w jednem rzędzie z temi, co się hamburgerami raczą, sadzać... Więcej nawet bym i rzekł: nie tyleż może jemu, ile medykusowi onegoż, Janowi Mikołajowi Corvisartowi zawdzięczać będziem nie tylko słynną onegoż metodę opukiwania i nazwę stacyi na szóstej linii metra paryskiego, ale też i niejakie prapoczątki zdrowego żywienia. Nawiasem to może tu i uprosim nawiedzającego nas Jegomości Doktora, zwącego się z uporem doprawdy godnym lepszej sprawy: Brunetem, by nam pojaśnił cóż to opukiwanie daje i przecz ono tak ważnem było?:)
Ad rem zatem wracając: o ileż bowiem nie sposób było Napoleona przymusić, by o jakich ściśle określonych godzinach regularnie jadał, a kucharze, co czasem i dwudziestego kurczaka na rożen nadziewali, by mieć w pogotowiu gorącego, cosi by o tem rzec mogli, o tyle ów się cależ i przychylnem uchem okazał dla inszych Corvisartowych koncepcyj. Ów bowiem, zajadłem będąc nieprzyjacielem medykamentów nadmiaru (już go lubię:))), wrychle pojął, że dolegliwości cesarskich gros się z nieunormowanego trybu życia i nieracjonalnego żywienia bierze. Jakoż zatem wnikniemy w to, coż nam cesarz jadał, próżno nam tam leda jakiego mięsa, zesmażonego na deskę i kapiącego od tłuszczu w bułę jaką wciśniętego szukać... Temuż i te moje chwast-foody się jeno względem tejże chyżości przy jadle wielce niepolitycznej z osobą Bonaparta kojarzyć winny... Inszem co Napoliona do jadła zdrowego przywiódł, był Imć Constantin François de Chassebœuf, comte de Volney, o którem wypada nam słów tu kilku więcej dodać. Ów się za młodu więcej polityką bawił, w Konstytuancie siedząc swoich pięciu palców do Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela dołożył, zasię wrychle potem popełnił "Katechmizm obywatelski", którem się mieli w życiu codziennem ludzie wszelcy w Republice kierować. Zniechęciwszy się tem, do czego rewolucyjne zapały Francyję przywiedły, na Korsykę się udał, by tam się uprawie poświęcić, przy czem uparł się nieborak na temże jałowem i skalistem groncie kawy, bawełny i trzciny cukrowej hodować, by Francyję ode kolonii niezależną w tem względzie uczynić.
Szczęściem Napoleona i naszem, myśliciel był z niego lepszy niźli rolnik, temuż poznawszy się tam z Bonapartem młodym, okrutnie wiele mu z poglądów własnych zaszczepił. Jakoby sobie kto chciał ten trud zadać, by katechizmu Volneyowego przeczytać, wyrozumie wrychle, że tem się Napolion był i po żywota kres kierował. A w dziale, co nas tu dziś zajmuje najwięcej (rozdział "O wstrzemięźliwości"), pisał nam Volney, że u starożytnych nauka o dietetyce się między nauki o moralności liczyła, a za grzechy najzgubniejsze miał ów opilstwo i obżarstwo, przez które "umysł niepokojony przez wyziewy niestrawności nie jest w stanie formułować myśli czystych i jasnych, ociężałość zaś czyni ich niezdolnymi do efektywnej pracy"... Jak dalece się tem był Napoleon przejął niechaj zaświadczą wspominki jenerała Bertranda ze Świętej Heleny, gdzie miał się mu cesarz kiedy przyznać, że za młodu rozważał koncepcyję żywota uproszczenia przez opracowania trzech pryncypalnych i uniwersalnych dań obowiązujących dla wszytkich bez mała... Przyznam, żem wielce rad, że się był nam cesarz raczył od tego powstrzymać:))
Co się wstrzemięźliwości w piciu tyczy, to bodaj nikt nigdy Napoleona nietrzeźwego nie widział...* Mnie w każdem razie nic nie wiedzieć o tem... Mamyż i po temu arcywyborne spomnienie naszego Chłapowskiego, co go był Bonapart jesienią 1806 obiadem przyjmował i "...wstał od stołu po kawie, pochwalił mnie, żem nie pił wina, pokazał na butelkę, że on zawsze pół butelki tego samego chambertin pije, ale dodał, że to złe przyzwyczajenie." Na inszem biegunie przyznać się godzi, że jednak dbał cesarz o to, by opojom niezrównanym jak choćby jenerał Bisson* nie zbrakło przy stole niczego...
A co się chambertin przez Chłapowskiego spominanego tyczy, to miało ci ono historyję swą osobną. Napoleon bowiem owego burgunda z Chambertin pijał nie dlatego, iżby mu on jakosi nadzwyczajnie posmakował (nawiasem: jak niem kiedy marszałka Augerau uraczył, co się był na winach znał arcywybornie, ów indagowany względem walorów tegoż burgundczyka, skrzywił się jeno i rzekł ostrożnie: "Bywało lepiej":)), jeno że mu go medykus Corvisart i chemik Berthollet podsunęli jako tego, w którem najrychlej by smak zjadliwy jakiej trucizny mógł wyczuć. A dodać się godzi, że nie dość, że nie pijał go wiele, to jeszczeć i wodą rozcieńczał (Hospody Pomyłuj!!!!!), co już widno Chłapowskiemu umknęło...***
Na Świętej Helenie mu przyszło w tem względzie gustów odmienić, i winem bordoskim się kontentować, co znów za podłość Angielczyków uważał, choć w tem akurat względzie racyja nie przy niem była. Lord Bathurst, minister brytyjski, coż tej zmiany był sprawcą, na winach znał się lepiej może jeszcze niźli Augerau i wiedział że napoleońskie chambertin się ku podróżom nadto długim nie nadaje i by cesarza octem siedmiu złodziei morzem wytrzęsionym nie raczyć, polecił wygnańcowi sprowadzać bordeaux...
I na koniec może rzecz horrendalną rozgłoszę, tym osobliwie co nawyknieni, że imieniem cesarskiem się liczne gatunki brandy i koniaków zwie, a we Francyjej szynkarze lat dziesiątkami upewniali gości swoich, że jeno u nich ten gatunek dostać idzie, którego Bonapart umiłował najwięcej... Byłaż ci nawet o tem w telewizyi komedyjka zgrabna, gdzie do Napoliona na Świętej Helenie (arcyzgrabna rola Imci Kowalewskiego) się szynkareczka prosta (Anna Seniuk, takoż znakomita:) przekradła, by go namówić na miana swego dla tronku przez męża pędzonego, użyczenie... Owoż Bonapart, tegoż trunku a i owszem... zużywał niemało... jeno, że on tego nie pijał, co mnie i nie dziwno, bo i ja tego nie przełknę bez przykrości... Jedyne do czego mu owa brandy konieczną była, to... po nieodłącznem rozcieńczeniu wodą, zębów w niej przepłukanie na wieczornej toalety pokończenie:))) Co wszelkim koniaków amatorom dedykuję...:)))
Kłaniam nisko:)
___________________
* I przykro tu rzec o pisarzu naprawdę wielkim, aliści nie inaczej to się wpodle prawdy historycznej najduje, jako to, że Lew Tołstoj wystawując nam Napoliona w "Wojnie i pokoju" jako się przed Borodińską bataliją w namiocie ponczykiem raczył, zwyczajnie się jako łgarz i potwarca ukazał...
** "Zawsze dbałem" – spominał Napoleon – "aby mu przydzielono potrójną rację. To odważny i znakomity oficer. Na polu bitwy to Goliat, ale w mieście to prawdziwy Gargantua, któremu do sytego posiłku trzeba wołu". Ano i prawda... Bisson zazwyczaj z jednem śniadał adiutantem i do śniadania tego jak nic szło sześć do ośmiu wina flasz... Nawiasem, pytanie się rodzi o owo słynne zawołanie "Pijany jak Polak", czy nie szło po cesarskiem dworze bliżej naleźć godnego proverbium owego...
*** Napoleon nawet szampana rozcieńczał wodą...:(((
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hmm, sama nie wiem czy taniej wyjdze płyn do płukania zębów czy koniaczek... ;)
OdpowiedzUsuńHmmm... myślę, że to od marki (lub jej braku) jednego i drugiego zależeć będzie...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Do stóp podobno też można, jak wyczytałam na głównej onetu niedawno;-)
OdpowiedzUsuńSzampana wodą?... to po co go pić?...hmm... Był obowiązek alkohol spożywać? czy to miało na trawienie pomóc, a umysł chciał mieć jasny?
Oblig z pewnością nie, aliści jakoby kto wodę pijał samą, by go mięli za mnicha czy dziwaka. Herbaty przecie dopiero poznawano, kaffa była luksusem osobno i z nader rzadka podawanem, a już z pewnością nie do zapijania jadła spożywanego. Soków w naszej postaci, czy wielu napojów inszych nie znano, czemże zatem popijać mięli? Osobliwie, że win wiele, umiejętnie do potraw dobranych, trawieniu służy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Po prawdzie, gdyby ów Napoleon żył jeno po to aby spożywać, a nie odwrotnie, to pewnie zostałby jakimś anonimowym pijakiem, który zmarł z obżarstwa, a nie Cesarzem :-) A koniaki ... no cóż, to coś w rodzaju bimbru z winogron z dodatkiem gliceryny, więc i w tym przypadku racja była przy nim :-)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko z zaścianka Loch Ness :-)
Byli cesarze, jak Witeliusz, co żyli chyba po to jeno, by spożywać:)A przecie i tak mu nie dano z przeżarcia umrzeć, najpewniej z uwagi na koszta owego żarcia... Któż jednak wie, czyby nie skończył przed czasem, gdyby koniaki były już i w jego czasach?:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wszelkiego rodzaju koniaki choć to arystokracja alkoholowa ponoć napawaja mnie wstrętem.Co nie znaczy , ze alkoholu ze wszystkim nie lubię. Trzeźwo pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńZnam ja WMPani turbacyje w tej kwestii i w pełni się zgodzę, że mogąc nader mało lub niemal nic, jeno creme de la creme z tegoż towarzystwa spijać należy... A koniak, jak sama nazwa wskazuje, kremem nie jest...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jako,że ja za koniakiem nie przepadam i stokroć wolę naszą Okowitę, to z Napoleonem nawet zębów bym nie przepłukała :)
OdpowiedzUsuńZdrowie Waszmości piję, ale naszą Okowitą :)
Serdeczności zostawiam.
Bóg Zapłać a i ja rewanżuję, choć nie Aqua Vitae, bo tej u mnie niedostatek, ale miodkiem zacnym, którego mi krzynę druhowie nawieźli:)
UsuńKłaniam nisko:)
Oj, a jakże o miodzie pitnym zapomnieć mogła, przecie to rarytas imć pana Zagłoby(a i ja też nim nie pogardzę), który powiadał - "wiedział Pan Bóg, dlaczego pszczoły stworzył". No i tak żem pomyślała, że czas i pora u mnie o miodzie słów kilka napisać.
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Z ciekawością poczytam, osobliwie, że tegoż tematu już i ongi imć Nitagerus był podjął, dodatkiem z recepturami swemi, to i porównam rad:)
UsuńKłaniam nisko:)
1. W krajach śródziemnomorskich jest rzeczą dość powszechną, by do wody wina dolewać, bo uważa się, że taka mieszanka lepiej pragnienie gasi. Inna rzecz, że niektóre ciecze, które usiłuje się tam ciągle jeszcze jako wino sprzedawać, do niczego innego się nie nadaje, jak tylko do picia w rozcieńczeniu - czego sam doświadczyłem niedawno na Krecie. Może więc ktoś, kto do uciech stołu nie przykładał wagi traktował wino właśnie w ten sposob.
OdpowiedzUsuń2. Przez całe wieki chłopi w Chinach nie myli zębów, ale przecież coś tam czuli, że dobrze byłoby je w czystości utrzymywać, więc płukali je zieloną herbatą. Murzyni w Afryce do dzisiaj gryzą specjalne patyczki. To tylko kwestia dostępności środka. Muszę tu od razu zapytać, czym czyścili zęby nasi chłopi pańszczyźniani, czy raczej niczym i cuchnęło im z gęby?
3. Skoro Napoleon nijak nie może być traktowany jako arbiter w kwestiach stołu, to nie rozumiem, czemu mielibyśmy przejmować się tym, do czego służył mu koniak. Odrobina koniaku od czasu do czasu daje mnóstwo radości.
Pozdrawiam
Dodatek, który wydaje mi się interesujący --> Wikipedia (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wino) podaje dane o mieszaniu wina z wodą, ale bez podania źródeł: "Wino było elementem zarówno codziennej diety, jak i uroczystości religijnych starożytnego świata. Do konsumpcji mieszano je z wodą w proporcji od 1/5 (1 część wina plus 4 części wody) do pół na pół."
UsuńPozdrawiam
Vulpianie!
UsuńPrzypomniał mi się znakomity dowcip z czasów komunistycznych, jak jeden z pijących mówi do drugiego: "Mówią, że to cud, że Chrystus zamienił wodę w wino. Jaki to cud! W naszym GS-ie takie cuda są na co dzień, ciągle wino zamienia się w wodę".
Z tem, że, Torlinie, winem zwać to, co w GS-ie podawano, to cud był jeszcze większy:)
UsuńKłaniam nisko:)
Vulpianie, skoroś własną experiencyją doświadczył win podłych, nie znaczy, że cesarzowi takich samych serwowano, choć znów nie pomnę czego dobrego słyszeć o winach korsykańskich, to i może on tegoż nawyku z domu był wyniósł, gdzie tak czyniono dla smaku, aleć i dla oszczędności. Naszych włościan o codzienną higienę nie posądzam zupełnie, natomiast w powszechnem użyciu, jako już zęby co doskwierać poczynały, byłoż płukanie ich i okładanie wywarami z ziół, jako szałwia, rumianek czy mięta... I co się tej radości z koniaku tyczy, to po prawdzie Wieniawa był tegoż samego, co Ty, zdania, aliści ja sobie prawo do gustu zawaruję odrębnego:)
UsuńKłaniam nisko:)
Torlinie!
UsuńMój śp. ojciec pokazywał mi kiedyś książkę, z której w zamierzchłych czasach uczył się podstaw niemieckiego. I tam, już pod koniec, autorzy zamieścili historyjkę, która musiała być, w ich zamierzeniu, żartobliwa. W największym skrócie - chodziło o to, że jedna pani poszła na rynek, żeby kupić mleka. Znalazła wieśniaczkę, która czymś ją tam wzrokowo ujęła, uzgodniła cenę i doszło do przelewania mleka z konwi do kanki. W tym momencie czujna pani stwierdziła, że to nie mleko, tylko czysta woda. "Ach" - zaśmiała się chłopka - "musiałam rano zapomnieć dolać mleka".
Pozdrawiam
Podczas podróży do zamków nad Loarą w pewnej piwnicy wykutej w skale degustowałam różne wina. Według mnie wszystkie były wstrętne i kwaśne, ale ja jestem alkoholowym odmieńcem, więc nie dziwota, że nic mi nie smakowało. Jeśli Napoleonowi podawano coś podobnego, to go doskonale rozumiem, że kazał rozcieńczać.Koniak "Napoleon" piłam, ale tylko gwoli zdrowotności;), bo serce zaczęło szwankować.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Jako już i Vulpian Jegomosć nam tegoż rozcieńczania zasady wyszperał, tak ja tego jeszcze jeno dodam, że najpewniej na poczęstunek ten chytry winiarz najpodlejszych swych win był przeznaczył, temuż i WMPani odczucie takie, a nie insze...
UsuńKłaniam nisko:)
Witaj
OdpowiedzUsuńJeśli tylko koniaczek, to ja poproszę :)
A za rys o Napoleonie- dzięki :)
Miłego tygodnia życzę :)
Nie uczęstuję, niestety, bo tego u mnie nie masz, by na lekarstwo nawet...:)
UsuńKłaniam nisko:)
A czym możesz uczęstować? bo obiecanym miałam kiedyś ?:)
OdpowiedzUsuńWinem, miodem, nalewkami rozmaitemi:)) Takoż piwem, choć za tem niewiasty nie przepadają zanadto, ja zaś za okowitą w postaci czystej...
UsuńKłaniam nisko:)