01 listopada, 2012

O dawnych Dziadach i zaduszkach słów parę...


   Mało co za Mićkiewiczem do powiedzenia zostało, tedym ongi już był uczynił wycieczki ku zaduszkom meksykańskim, aleć komu ta egzotyka niemiła, temu paru słów o obyczajach rodzimych dodać poprobujem...
  Najpierwsze co się uczynić godzi, to natury zjawiska samego objaśnić, co najlepiej nam się widzi uczynić słowami... Mićkiewicza samego:)):
"Jest to nazwisko uroczystości, obchodzonej dotąd między pospólstwem w wielu powiatach Litwy, Prus i Kurlandyi, na pamiętkę dziadów, czyli w ogólności zmarłych przodków. Uroczystość ta początkiem swoim zasięga czasów pogańskich i zwała się niegdyś ucztą Kozła, na której przewodniczył Koźlarz, Huślarz, Guślarz, razem kapłan i poeta. W teraźniejszych czasach, ponieważ światłe duchowieństwo i właściciele usiłowali wykorzenić zwyczaj połączony z zabobonnemi praktykami i zbytkiem częstokroć nagannym, pospólstwo święci Dziady tajemnie, w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie uczta z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołuje się dusze nieboszczyków. Godna uwagi, iż zwyczaj częstowania umarłych zdaje się być wspólnym wszystkim ludom pogańskim, w dawnej Grecyi za czasów homerycznych, w Skandynawii, na Wschodzie i dotąd po wyspach Nowego-Świata.
  Dziady nasze mają to szczególne, iż obrzędy pogańskie pomięszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza iż dzień Zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewaniem przynosi się ulgę duszom czyśćcowym. Cel tak poważny, święta, miejsca samotne, czas nocny, obrzędy fantastyczne przemawiały niegdyś silnie do mojej wyobraźni; słuchałem bajek, powieści i pieśni o nieboszczykach, powracających z prośbami lub przestrogami, a we wszystkich zmyśleniach można było dostrzedz pewne dążenia moralne i pewne nauki, gminnym sposobem zmysłowie przedstawiane."
  Tyleż Mićkiewiecz... Dodać wypadnie, że czem Dziady na Litwie, tem na Mazowszu i Podlasiu były stypy i obiady żałobne wyprawiane właśnie w dzień zaduszny, w najświętszym przekonaniu kmieci tamecznych będących obyczajem krześcijańskim dawnym, temuż i nieraz konfuzyje, jako proboszczowie w dobrej wierze na te obiady proszeni, wymawiali się od udziału...:))
  W "Roku Polskim" (dan Varsoviae Anno Domini 1900) Rodziewiczówna arcypięknie opisała w rozdziałku sub titulo "Nawski dzień" czwartek powielkanocny jako Dziady wiosenne, święcone przez lud znad Prypeci, gdzież chłopi resztki święconego na groby bliskich nieśli i na mogiłach ucztowali nibyż to pospólnie z duchami pomarłych krewniaków swoich.
  Byłyż i u nas pozostałości obrzędu podobnego w mieście stołecznem i królewskiem Krakowie odprawowanego przy mogile (kopcu) Krakusa, co pod nazwą "Rękawki" słynie. Słyszałżem i o podobnych we Wilnie na Rossę pielgrzymkach, a niechybną tegoż pozostałością był i przepomniany dziś obyczaj chlebów rozdawania w Zaduszki dziadom proszalnym przy cmentarzach żebrzącym, gdzież to niejako onych za ów poczęstunek obligowano do modłów za zmarłych odmawiania.

39 komentarzy:

  1. witaj wachmistrzu. zawsze uważałam, że polacy maja tendencję do obchodzenia różnych świąt "na smutno". ja jestem temu przeciwna. również pora roku, moim zdaniem, nieodpowiednia, bo nastraja do smutku. sama utraciłam wiele bliskich mi osób, czasem popłaczę sobie, ale....przecież wszystkich nas to czeka. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawsze, zda się, tak bywało, a winowałbym za to martylogiczną historię dwóch wieków ostatnich i wspartą na niej mesjańsko-masochistyczną historiozofię i pseudofilozofię. Jakem już JWPani Babie ze Wsi był pisał, to jeśli Wańkowiczowi wierzyć, prosty lud mazurski właśnie do rzeczy podchodził nader pragmatycznie i kostusze na przekór, stypy wieńcząc tańcami, przy których, gdy trumna zawadzała, to się jej sztorcem, z nieboszczykiem razem, gdzie w kątku stawiało...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt1 listopada 2012 17:11

    Do znudzenia będę powtarzał, że nawet dzisiaj, w czasie demokratycznej ułudy, śmierć jest tą jedyną sprawą, która faktycznie każdego jednako dotyczy. Gdyby tylko było inaczej, to wszyscy ci, którzy z wyżyn władzy i stanu posiadania sobie braterstwem i demokracją gęby wycierają dawno już by załatwili sobie odsunięcie owego dnia w bliżej nieokreśloną przyszłość. To tylko maluczcy mieliby mrzeć jak muchy, podczas gdy wielcy tego świata jakoś by tam znaleźli sobie drogę obejścia. A wszyscy despoci, tyrani i najbardziej krwiożerczy władcy żyliby do dzisiaj w spokoju i zdrowiu.
    To może jednak lepiej jest tak, jak jest.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mówił Tewje Mleczarz: "Gdyby bogaci mogli wynajmować innych, aby za nich umierali, my, biedacy, moglibyśmy nieźle zarobić!" i to dowodzi, że nie Tobie pierwszemu takie myśli chodzą po głowie... Zda się, że niedawno nawet jakiegoś filmu nakręcono o tem, jak walutą jest czas życia i właśnie biedacy padają jak muchy, lub walczą o dodatkowe tego żywota minuty, podczas gdy bogacze już dawno sobie na to jakiegoś sposobu załatwili... Szczegółów nie znam, bom filmu nie widział, aliści dowodzi to znów, że temat jest wiecznie świeży...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Film taki /jesli ten właśnie masz na mysli Wachmistrzu/ nakręcił Krzysztof Zanussi:

      http://pl.wikipedia.org/wiki/Serce_na_d%C5%82oni
      - ze wspaniałą rolą Bohdana Stupki
      Pozdrawiam -

      Usuń
    3. Raczej nie tego, bo tamten z pewnością nie rodzimy, a okcydentalny jaki... Ale i ten fabułą, a więcej jeszcze dylematem moralnym się ciekawym zapowiada...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Nikt stąd nie wyjdzie żywy, mawiał Jim Morrison z The Doors i tak jest w istocie. A obrzędy ... śmiem twierdzić, że i do dziś odprawiane są i magii z dziedziny funeralnej również nie brakuje. Zasłaniania luster, pukania w progi, przewracania stołków i podobnych obyczajów, można wymienić bez liku. Tylko po co. Nikt stąd nie wyjdzie żywy, jak wspomniałem.
    Kłaniam i serdeczności z zaścianka Loch Ness posyłam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mego w tem tyle poglądu, że wszytkie owe zabawy służą niejako śmierci oswajaniu, by się mniej straszną zdała i w tej ostatniej godzinie, jakoby tą odejścia konieczność czyniła mniej straszną... Co się Imci Morrisona tyczy, to praw był niewątpliwie, ale czy to był powód, by rzeczy jeszcze przyspieszać?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Problem trudny i pewnie napiszę coś co będzie nie po myśli ogółu ale takie miał do tego prawo ów poeta i tak pewnie zdecydował, bo brak mi wiary w przypadki. A wracając do meritum masz pewnie rację, że wszystkie te obrzędy oswajaniu się z myślą oczywistą służą. Myślę, że człek mądry niczego oswajać nie musi, co poniekąd stało sie moim doświadczeniem. Natomiast zastanawia dlaczego w znanych mi wierzeniach duchy wracające z zaświatów pokarmu prozaicznego na stole oczekują. Bo tak jest na Haiti i w Meksyku, a także w obrządku opisanym przez Adamo MickeyMouse i u Romów oraz u innych ludów, które niekoniecznie głodu zaznawały i to co najwartościowsze, w ich mniemamniu, na owe rytuały przeznaczały. Myślę, że jest coś na rzeczy więc na ową drogę oprócz laptopa, co by blogi kontynuować, termos przysposobię i kanapek trochę, że o skrzyneczce piwa zwanym Brockim nawet nie wspomne :-)
      Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-))))))

      Usuń
    3. Daniken by Ci najpewniej co o kosmitach breszył w miejsce duchów, którzy zapewne podróżą strudzeni, pokrzepić się chcięli. Ja natomiast tegoż pytania odwrócę: a cóżby mianowicie mogli dać owym przybyszom kmiotkowie ubodzy, a zgodzisz się, że to między niemi praźródeł tych wierzeń poszukiwać potrzeba? Przecie nie złoto, czy mirrę i kadzidło... Ani, z bieguna drugiego, starych portek czy przyszywanicy... Bliski mi się zda ten trop, że tu jadło rzecz najcenniejsza, przecie prostszem wytłumaczeniem to, że to było WSZYSTKO, co owi ofiarować mogli... Okrom, naturaliter, siebie samego i któż tu wie, jakie ziarno prawdy nie tkwi aby czasem we wszystkich o opętaniach opowieściach, relacyjach wampirycznych (osobliwie tych, gdzie podtekst seksualny nad podziwienie wybujały:) i wszelkich inszych "strasznych opowieściach".
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Nie ma rzeczy bez przyczyny, a Waści rozumowanie wydaje się przekonujące, tym bardziej że jeśli z kimś się spotykamy to o poczęstunku równocześnie myślimy, który ów czas spotkania umila. A że ze spotkaniem mamy w tym przypadku okoliczność, więc i analogia taka się rysuje. Z wampirami sprawa ma dwa oblicza, tzn. wierzenia ludu prostego we wstawanie zwłok z grobów co w różnych kulturach występuje oraz mit pewien szczególny i barwny zarazem, który wokół tej postaci w literaturze zbudowano, gdzie niekoniecznie postać ta rysowana jest aż tak złowieszczo. Stąd niejakie powodzenie Sagi Zmierzch i nnych filmów z tego gatunku. Współcześnie głównie wampiryzm finansowy cieszy się powodzeniem, skoro Waszmość wspomniałeś o kobietach :-)))))
      Kłaniam Waszeci z zaścianka Loch Ness :-)

      Usuń
    5. Sagi nie znam, co zapewne się bez większej szkody dla mej mózgownicy odbyło, natomiast wampiryzmu finansowego doświadczam na co dzień, choć ja bym go zwał zinstytucjonalizowanem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Modestus Münch - egzorcysta dyplomowany I rangi1 listopada 2012 18:40

    NO właśnie!!! I Vulpian de Noulancourt i Anonimowy Anonim mimowolnie potwierdzają zasadność zbawiennego stosowania egzorcyzmów i uzasadniają potrzebę działania kompetentnych egzorcystów. Szatańskie to są sprawki. Nic innego... Ludzie! Nawróćcie się!!!

    http://eksorkistos.bloog.pl/?ticaid=6f68d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chybam wolał Waszmości dawne emanacje, bo ta jakby już nadto straszną się zdaje...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Czy stypa nie jest też jakimś odpowiednikiem?
    Mnie się zdaje, że jadło ma po prostu znaczenie terapeutyczne. Ilekroć uczestniczę w pogrzebach bliskich osób, łez nie sposób powstrzymać, a potem na stypie, człowiek się naje, do tego w gronie rodzinnym i jakoś tak... zaczyna się uśmiechać do współtowarzyszy, wspominać co weselsze zdarzenia z życia zmarłego i wychodzi ostatcznie pokrzepionym.
    Te dziady listopadowe takoż mają na celu pokrzepianie dusz wspominkami jak i ciał karmą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak sobie popiją, to potrafią i wypić zdrowie nieboszczyka.

      Usuń
    2. Wańkowicz, bodaj w "Na tropach Smętka", opisywał stypy mazurskiej, gdzie na koniec przychodziło do tańców, a jak w chałupie ciasnawej trumna w tem zawadzała, to się nieboszczyka stawiało gdzie pod ścianą sztorcem:) I jeśli to prawda, bo Wańkowicz efekciarz okrutny i sensat niepomierny, to byłby to najpiękniejszy chyba dowód tryumfu życia nad śmiercią:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Ktoś kiedyś utrzymywał , ze stypa jest najlepszym spotkaniem rodzinnym. Ludzie na ogół nie boczą sie na siebie , co najwyżej myślą co tu wyszarpnąć spod ciepłej jeszcze poduszki zmarłego. Smutne , ale życiowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie z tego powodu czasem i dumam, zali nie była mądrość głęboka w pogańskich dawnych obyczajach, gdzie pomarłego palono na stosie z całem ruchomem dobytkiem jego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. A przecie nie miłować zmarłych w ogólności ciężka sprawa! Jednakowoż jeden drugiemu nierówny! Wszakże i takich, i inszych nawiedzać mus!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna zaprzysięgłym jestem przeciwnikiem tezy, że niby o zmarłych jeno dobrze się wysławiać nam godzi. Gdybyż tego przyjąć, ani by szło komu ućciwego oddać osądu, a przy tem nie czuję się ja na siłach dobrze prawić o tysiącach dziś już nieżyjących, jako wszelkiej maści Hitlery, Herody i Herostratesy... Jakoby mię z musu jeno kiedy nawiedzać mięli, tobym upraszał, by mię poniechali... Insza, że osobiście więcej skłonnym dziatkom nakazać, by mną w piecu napaliły i prochów gdzie rozwiały nad morzem, czy w górach wysoko...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Księża właściwie powinni protestować również przeciw zniczom, przecież to są pogańskie światełka oświetlające drogę dla zmarłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem i przeciw świecom, świeczkom itd. przed ołtarzami palonemi... cóż kiedy owe dawniej właśnie najwięcej w świątyniach samych kupowano (w prawosławiu się tego po dziś dzień praktykuje), a jak odkrywczo stwierdził ongi Wespazjan: pecunia non olet...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Szkoda, ze nasze cmentarze dzisiaj takie glosne i nie prawdziwe...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem...? Te ogromne miejskie molochy może... Ale ja od lat, z Panią_Mego_Serca jeżdżę mil niemało na grób onejże Macierzy, Oćca, Brata i Dziadów, gdzie smętarz maleńki, przy drodze przycupnięty, i tam mi prawdziwej zawżdy aury żalnika dawnego doświadczać...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Śmierć to smutna chwila dla nas wszystkich, ale kiedyś takie stypy to były hucznie obchodzone, a nawet (tak przy okazji) nieźle się bawiono.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze i kiedy to wróci, że się radować z każdym odchodzącym będziem, choć lękam się, że to więcej dyktowane tem będzie, że więcej zostanie powietrza, wody i jadła dla innych...:((
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. Lepsze, współczesne Zaduszki miałam wczoraj kiedy musiałam przejść przez zakład Patomorfologii. Mijam pokój sekcyjny wszędzie cicho, głucho, sama na korytarzu,chcę otworzyć kluczem jakieś drzwi i nagle słyszę dzień dobry! Sobie myślę, czy to jakiś umarlak wstał mi dzień dobry powiedzieć czy co? Odwracam głowę z sercem w gardle patrzę, a znajomy lekarz był... :/ I nadal nie pamiętam co do mnie mówił. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro by zaczynał od dzień dobry, to raczej by chyba nie miał złych zamiarów, choć z umarlakami nigdy nic nie wiadomo:) A skoro to lekarz, dodatkiem znajomy, to może przetraciłaś, Waćpanna, sposobność, by z przestrachu omdleć wdzięcznie i się w jego osunąć ramiona, hę?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. O! Patrz Wachmistrzu, tak żem była zestresowana tymi umarlakami i całą tą pato, że nawet o czymś takim nie pomyślała, jeno tylko cofnęła się po inne klucze, dopiero w windzie odzyskałam światłość umysłu i odkryłam, żem drzwi pomyliła.... :/ A doktor se już poszedł był do szatani się przebrać...

      Usuń
    3. A błąd:)) Czujnym trzeba być zawsze, bo to nigdy nie wiadomo jakie okazje na człowieka spadną:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  12. W tym roku pokazywano w telewizji, jak Romowie ucztowali przy grobach swoich zmarłych. Na stole była wódka i kiełbasa, czyli to, co zmarli za życia najbardziej lubili spożywać. Każdy Rom ze swego kieliszka ulewał kilka kropelek wódki na ziemię.
    W średniowieczu na cmentarzach wokół kościołów toczyło się bujne życie towarzyski, o czym pisze w "Jesieni średniowiecza" Johan Huizinga, więc dlaczego Romowie nie mogliby się posilać ze swoimi przodkami.
    Życzę miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemuż to jeno Romom tego dozwalać, skoro u niemałej krześcijan (jako Meksykanie) cząstki jestże to w obyczaju powszechnem, a i w naszem było?:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Chyba prawosławni niekiedy do tej pory kładą posiłek na grobie. Jednak mogę się mylić
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdzić się tego postaram, bo sam nic nie wiem o tem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. To, co z Wieszczem naszem tu opisujecie, jako i ten "Nawski dzień", bardzo jest podobne do celtyckiego Święta Zmarłych - Samahin... To ucztowanie wraz z bliskimi na ich grobach...śpiewy i rozmowy z tymi, co odeszli... Dawanie zmarłym prezentów, oświetlanie im drogi...

    Pozdrawiam!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balsam na serce moje lejesz, Petrusie:) Z dawna ci ja bowiem podejrzewam, że jest jaki pień arcydawnych wierzeń i obyczajów, praprzodek kultur wszelakich, co się jeno temi właśnie analogijami pomiędzy narodami nawet i odległemi w czasie od się i przestrzeni łączy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Nie Ty pierwszy takowe podejrzenie masz... :) Naukowcy od dziesięcioleci podobne teoryje snują. Jeno nad kolebką owych "Indo-Europejczyków" zgodzić się nie mogą.

      Każdy bowiem szuka u siebie. Chorwaci i Serbowie mówią, że kolebka owa na Bałkanach i stamtąd to wyruszyła w świat wielka migracyja. Rosjanie dowodzą, że wszytko na stepach się zaczęło, Brytyjczycy, że u nich na Wyspach...nawet Polacy sądzą, że ta pra-kultura rozprzestrzeniła się jeśli nie od nas, to przynajmniej z sąsiadującej Ukrainy :)

      Ale fakt jest faktem, iże pewne dawne obyczaje w krajach o tysiące kilometrów od się odległych cależ są do siebie podobne. Zasię owy zwyczaj dawania prezentów zmarłym jeszcze dzisiaj jest w niektórych rejonach świata kultywowany...

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Praindoeuropejskie korzenie to rzecz dziś już powszechnie znana i raczej niesporna, chyba że właśnie, jako rzeczesz, względem tego gdzież kolebka owa... Ja to jednak szerszem jeszczeć widzę, bo gdzież nam mieć jakiego z Japończykami indoeuropejskiego pnia wspólnego? A jako się pokazuje pewne gesty przy szabli zarówno naszych panów braci, jako i samurajów, gdy owi chcieli jakich przekazać sygnałów, czy to pogróżki, czy uszanowania, czyli też do boju gotowości, były niemal IDENTYCZNE, pomimo różnic między nami, jako i samej broni odmienności...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)