Pisałżem, że wszytkich tych madziarskich insurgentów, onych rebelij i buntów
wyliczyć nie sposób (chocia mentor mój, o którem żem tu
już ongi pisał, Wacław Felczak, tego dokonał:), przecie mus mi do
Emeryka Thököly'ego idąc, rzeczy poprzedzających objaśnić...
Pomną zapewne Lectorowie Mili szkolne nauki, że w czas szwedzkiego potopu
takoż i od alianta szwedzkiego, siedmiogrodzkiego xiążęcia Jerzego II Rakoczego
żeśmy takoż zaznali napaści. Ano i za tąż nad miarę wysadzoną swawolę wziął
sułtan lennika swego nieposłusznego z tronu złożył, powolnego sobie Akosa
Barcsay'a na niem osadzając. Nie w smak to było Habsburgom, tedy owi inszego,
sukcesyi po Rakoczym żądającego, wsparli i Barcsay'a przegnali. Na to znowuż
Turczyna alteracyja zatrzęsła i dawaj urządzać Siedmiogród de novo. Wzięły się
potencyje obie za łby nie na prześmiewki, bo to po jednej stronie Fazyl Ahmed
pasza Köprülü ze stoma tysiącami, po wtórej marszałek cesarski słynny
Montecuccoli z sześćdziesięcioma. Dziw że się to jaką rzezią okrutną nie
skończyło... Turczynom zadosyć jednak było, że Montecuccoli onym przez Rabę
(Raab) przejść nie dozwolił i zepchnął ich pod Szentgotthard
na powrót za rzekę, jakie sześć jeno tysiąców trupem kładąc, przy swojem jakiem
tysiącu poległych. Turczyn podał tyły, aliści cesarscy ani myśleli iść za niem w
trop i onego pognębić, wiedząc wybornie, że niech się jeno od dziedzin własnych
oddalą, madziarscy Habsburgów adwersarze nie omieszkają z okazyi uczynionej
skorzystać, by znów głów podnieść, a kto wie, czy i jakiego ciosu w plecy armii
na Turka idącej nie zadać...
Stanął zatem układ w Vasvárze, gdzie nibyż tryumfujący Austryjacy w
tureckich zostawiali rękach wzięte przez nich Ujvar* i Novigrad**. Turcy
oddawali jeno Wielki Waradyn*** i Nitrę, aleć za to Rakuszanie obligować się
musieli, że więcej na Siedmiogród ani nie spojrzą i nijakich tam wstrętów
tureckim poplecznikom, czy to jawnie, czy sekretnie, czynić nie będą... Porta ze
swej strony deklarowała, że podobnie Madziarów przeciw cesarzowi powstających,
popierać nie będzie, ale to Habsburgi miały 200 tysięcy czarnych groszy****
Turczynowi kontrybucyi płacić...! Widno nie my jedni umielim bitwy wygrane na
przegrane traktaty zamieniać...
Ano i jak się cesarscy nadto trzęśli, by im się Madziarzy bez kańczuga nie
pobontowali zanadto, to teraz dopiero onym vasvárskim traktatem dolali oliwy do
ognia! Ci nawet z panów węgierskich, co dopotąd Habsburga wspierali, licząc, że
ów Siedmiogrodu i ziem inszych Turczynowi wydrze i bodaj pod berłem swojem, aleć
zjednoczy, jawnie się poszukanemi widzieli i za zdradę tak bezecną, swoim
odstąpieniem odpłacili... Naówcześny przywódca węgierski, Mikołaj Zrinyi, wielgi
na Chorwacji magnat, po prawdzie ani myślał się z Turczynem wiązać, aleć ów w
cyrkumstancyjach wielce dziwnych zginął był na polowaniu, jak raz gdy z posłem
francuskim miał o poparciu Ludwika XIV traktować... Następca jego, Ferenc
Vesselenyi, wszelkich się już był gotów przeciw Habsburgom chwycić sposobów, w
tem i spisku sekretnego z zamachem na życie cesarza włącznie. A że za takie
sprawki w całej ówcześnej Europie na gardle karano, temuż jedno Vesselenyiego
szczęście, że pomarł przódzi, nim go siepacze cesarscy dorwali. Insi tyle
szczęścia nie mieli i kwiat madziarskiej opozycji głowy pod topór położył.
Insza, że Leopoldowi dojadło już to ustawiczne z Madziarami wojowanie i umyślił
raz a dobrze z niemi skończyć. Aliści koncepta takie mało kiedy się udają, bo
jak mawiał Talleyrand: nie sposób na bagnetach wysiedzieć nadto długo... Tutaj
represyj i terroru okrutnego, proskrypcyj i praw odbierania (takoż stanowych
jak samorządowych i religijnych nareście, bo Madziarów część pryncypalna
Habsburgowi na złość się do obrządków reformowanych liczyła, najwięcej zaś
kalwińskiego) skutek był do przewidzenia łatwym i jedynym możliwym: bunt
powszechny, a ściślej najprzód zbiegostwo do Siedmiogrodu w tysiące liczone,
zasię jako tam się jakobądź powstańce zorganizowały, wraz w Górne Węgry ruszyły
insurekcyją czyniąc powszechną... Między inszemi był i Emeryk (Imre) Thököly, co
w 1670 był nadto młodym jeszcze by powszechnej przyjąć komendy, aliści po latach
zmagań kilku, tak wielgiego nabrał wśród kuruców***** poważania, że go wodzem
uznano jedynem.
Czas był im wielce przychylnem, bo to Austryjakom przyszło i na zachodzie
przeciw Francyi i inszym wojować (1672-79), przy tem i nasz król Jan coraz
więcej o tem zamyślał, by z tego węgierskiego zamętu jakiej korony synowi
Jakubowi wyszykować, tedy jawnie po prawdzie kuruców nie wspierał, aliści nie
wzbraniał po kraju wolentarzy werbować, temuż i niemało szlachty naszej, pospołu
z Madziarami wojowało... Dygresyją czyniąc, a na spożycie wina węgierskiego w
ojczyźnie naszej wejrzawszy, mniemam, że gdyby Turczyn był kiedy w możności, a
jeszcze by i chciał takiej durnoty poczynić, by przeciw nam wywozu wina zbronić,
to samem jeno polskiem wysileniem szlachty rozjątrzonej byśmy Turczyna do nogi
wybili, a kto wie czy i do Ziemi Świętej w jakiej krucyacie nowej nie
doszli...:))
Póki zatem cesarz był na inszych frontach zatrudnionym wielce, Thököly'emu
i kurucom wiodło się niezgorzej, coraz to nowych ziem biorąc we władanie, zamki
zdobywając i załogi leopoldowe znosząc, temuż cesarz wrychle od swych zamiarów
odstąpił, represyj zaniechał, praw przywrócił... słowem ubrał się dyabeł w ornat
i ogonem na mszę dzwonił... Praw był Thököly, że mu ani jednem nie dowierzał
słowem, przecie winien lepiej baczyć cyrkumstancyj czasu swego, bo rękę cesarską
do zgody wyciągniętą odrzucić było łacno, gorzej gdy się sprawy odmieniły,
najwięcej za pokojem między Francyją i cesarstwem poczynionem, po którem
Ludwikowi XIV już ani w głowie byli jacyś tam egzotyczni kuruce... Przy tem i
Jan III, do Francyi zrażony, z Wiedniem jako tam się uładził, temuż Thököly'emu
nie ostało inaczej i w lipcu 1682 się lennikiem uznał sułtańskiem. Obiecawszy
Turczynowi rocznego haraczu 40 tysięcy talarów, zyszczeł, że go Porta królem
uznała madziarskim i przeciw Leopoldowi I obiecała wsparcie.
Póki co, by rzeczy dalsze wyrozumieć bliżej, przyjdzie nam się na nie
tureckiemi przyjrzeć oczami, a ściślej kronikarzów tamecznych, z których jeden,
Silahdar Mehmed Aga z Fyndykły, miał to dla nas szczęście, że w całej tej
wiedeńskiej wyprawie wziął udziału i wszystko sumiennie opisał, własnych przy
tem na Kara Mustafę myśli nie tając i nie cukrując. Ów jawnie wezyrowi korupcyję
zarzucał, spominając, że już Anno Domini 1677 probowali Węgrzy Kara Mustafę
pięcioma tysiącami talarów skaptować, aliści poseł cesarski dał trzydzieści i,
póki co, wygrał... Nie na długo jednak... Thököly właściwie chciwość wezyra
ocenił i "posłał mu wielki majątek i dopiął swego". Kara Mustafa nie tylko
wyjednał onemu list przymierny******, aleć i posłów onego sułtanowi protegował.
Thököly zaś skwapliwie "zamydliwszy wielkiemu wezyrowi madziarskiem złotem oczy,
przedłożył mu i perswadował sprawę odebrania i wyzwolenia z rąk Niemców,
straconych przez się ziem Węgier [...] wreszcie prosił o pewną liczbę wojska.
Mimo tedy, że do końca pokoju újvárskiego (tu nam turecki dziejopis błądzi,
bo nie o pokój szło, a o rozejm i nie w Ujvarze składany, a o spominany już
vasvárski z 1664 roku - przyp.Wachm.) pozostały jeszcze dwa lata, przez swą
nieszczęsną chciwość dopuścił się jednak złamania układów."
Małoż na tem! Sułtan był tej wojnie wielce niechętnym, tedy wezyr
janczaragę Bekri Mustafę paszę podbechtał, by janczarowie przed sułtanem
protestacyj czynili:
"Po cóż karmi nas padyszach? Od tej bezczynności robią się z nas niezdary. My
chcemy wojny; chcemy pójść i odebrać kufry nasze, co się zostały nad Rabą"
Że i tegoż było mało, kazał był wezyr pogranicznym komendantom pisać listy
do Stambułu ze skargami na gwałty, co ich mieli Niemce na pograniczu czynić,
takoż świadków tego wiarołomnych przed sułtańskie słać oblicze. Nie dziwota
zatem, że "w końcy skusił padyszacha niby diabeł. W swej żarliwości i poczuciu
honoru szach (sułtan - Wachm.) zawrzał i zapałał gniewem, a potem postanowił
podjąć wyprawę i począł ściągać wojsko".
Probował jeszcze poseł cesarski Caprara pokoju, co się niby zetlałe płótno
rozłaził, pocerować. Jeszcze lipcem Anno Domini 1682 pisał do cesarza, za
okazyją wymowne dając świadectwo jakiego tośmy mieli sojusznika : "Z
wszystkiego, co mi jest wiadomem, sądzę że byłoby możliwe za cenę poważnej sumy
pieniężnej odsunąć od nas wojnę i skierować ją na Polskę". Na nic jednak były
zabiegi jego; w grudniu go przed oblicze sułtańskie zawezwano i nakazano wydać
Jawaryn*******, twierdzę ogromną i znaczeniem brzemienną. Caprara odparł wielce
honornie, że twierdzę się zdobywa szablą, nie traktatem, ergo został odprawiony,
a w pierwszych dniach stycznia 1683 przed pałacem sułtana wystawiono buńczuki
(znak wojny - Wachm.)
O zdarzeniach dalszych, osobliwie o pochodzie tureckiem nam Silhdar Mehmed
aga opowie jednak dopiero w nocie tegoż cyklu kolejnej...
_______________________________________
* - dziś Nove Zamky na Słowacji
**- dziś Nograd w Istrii
***- dziś Oradea w Rumunii
**** - zwanych tak dla powstałych w wysokim ogniu przebarwień,
chcarakterystycznych dla mennic cesarskich.
***** krzyżowcy - tak powszechnie powstańców madziarskich zwano za Thököly'
ego, a i późniejszych, w ośmnastym wieku, za Franciszka II Rakoczego.
Procesarskich zaś zwano na Węgrzech labancami, co tłomaczono różniście, raz że
to od lobonc, loboncos, jak Madziarzy zwali peruki wielgie na dworze
wiedeńskiem noszone, indziej znowu, że to od lafanc, co miało
flejtucha jakiego, obszarpańca znaczyć
****** - oficjalne pismo dyplomatyczne sułtana, zapewniające utrzymanie
przyjaznych stosunków z danym państwem. Że jednak przyjaciele sułtana ex
definitione pod jego byli protekcyją, listami takiemi nie szafowano nadmiernie,
wiedząc, że to de facto gwarancja ochrony nad adresatem roztoczonej.
******* - dziś Győr na Węgrzech
1. Mam rodzinę w Nitrze. Nigdy mi do głowy nie przyszło, że to miasto mogło być częścią Turcji.
OdpowiedzUsuń2. A z Novigradu (Cittanova) do Triestu jest rzut moherowym beretem. Nie pamiętam dokładnie, ale pewnie jakieś 70-80 km.
3. Razem (z punktu 1 i 2) widzę jak wielkim państwem była europejska część Turcji. Niby to wiedziałem, ale dopiero te fakty dały mi do myślenia. Czy ta wielkośc przekładała się na siłę, czy też ogrom kraju był zazwyczaj [pomijam wojny wywołane gniewem sułtańskim] powodem stanu dokładnie odwrotnego - władza centralna miała kłopot z utrzymaniem porządku i udawała, że wszystko jest OK, jeśli tylko namiestnicy prowincji podatki przysyłali?
Pozdrawiam
Ad.1 Nie jesteś w tem odosobnionym:)
UsuńAd.2 Pogratulować zatem umiejętności rzucania, osobliwie, że tem czemś to jakaś dyscyplina mało znana i chyba jeszcze nie olimpijska? Ja bym pewnie swój wynik w metrach liczył, a i to z pewnością nie w dziesiątkach...:)
Ad.3 O relacyjach wewnątrz imperium panujących postaram się co tam skrobnąć następnym razem po madziarskiego wątku pokończeniu...
Kłaniam nisko:)
1. Rzut beretem jest sprawą znaną od lat i wyniki, faktycznie, imponujące nie są. Jednak rzut beretem moherowym musi być, z założenia, konkurencją o niebo poważniejszą, a osiągi wielokrotnie lepsze. Dlatego posunąłem się do stwierdzenia, że 70 km to w tych warunkach pikuś.
Usuń3. Najdalszy jestem od tego, by twierdzić, że to JA miałbym być w tej konkurencji wśród najlepszych. Nie mam nawet takiego beretu...
Pozdrawiam
Ad.1 Obawiam się, że sięgasz w sfery mnie nawet z cudzych opowieści nieznane, to i przyjdzie mi od wszelkich spekulacyj w tej mierze odstąpić...
UsuńAd.2 Jeśli przyjąć, że to zjawisko więcej mentalne, niźli materialne, to fizyczny brak rzeczonego beretu nie powinien w niczym tu stanowić przeszkody...
Kłaniam nisko:)
No cóż, przyjdzie mi nieprzytojnie się tutaj obnażyć i publicznie przyznać, że już poprzednia nota lekki zamęt na moje szare komórki sprowadziła, a kolejną pogrążyłeś mnie Waszeć z kretesem. Niestety niewiele albo nic z tego wszystkiego nie zapamiętałem, a pocieszam się tym, że zamysł zmierzał najprawdopodobniej do tego aby złożoność historii oczami innego narodu przedstawić, a przez to sam w sobie był wyborny.
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness
Jeno jak widać nie nadto przystępnie wyłożony, za którą to wiedzę wielcem obligowany:)
UsuńKłaniam nisko:)
To nie tak Zacny Wachmistrzu, albowiem dla zrozumienia tekstu, a tym bardziej jego smaczków, jakieś odwołania we własnej wiedzy należy posiadać. W moim niegodnym uwagi przypadku, nawet najprostszy test z historii Polski byłby powaznym problemem, a cóż tu mówić o historii Węgier :-)
UsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness, zmartwiony że komentarzem zafrasowałem :-(
Nie turbuj się, Acan, bo Tyś jeno miał śmiałość w słowa rzecz ubrać, za co prawdziwie, bez ironii jakiejkolwiek wdzięczny jestem. Przecie nie jeden Twój komentarz mię k'tej że konkluzyi był przywiódł, a i przesłanki insze... Jako inszych komentarzy brak, to przecie także to coś znaczy, podobnie jak widoczne przecie w statystykach swoiste "głosowanie nogami", a w tem przypadku ściślej by nawet rzec było, że myszką:)
UsuńKłaniam nisko:)
W zaistniałej sytuacji, bedę zmuszony sięgnąć do autorytetów. Otóż, w Księdze Rodzaju Ludzkiego zapisano, że poczytalność bloga jest zazwyczaj odwrotnie proporcjonalna do poczytalności autora, więc i problemu nie widzę.
UsuńKłaniam z zaścianka Loch Ness :-)
Moja poczytalność już dawno została zakwestionowana, pora na poczytność...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Aut caesar aut nihil, powiadają - a z dwojga złego - wolałbym jednak abyś trzymał Waszmość poziom tekstów i olewał blogową poczytalność.
UsuńKłaniam z zasćianka Loch Ness :-)
Wziąwszy na to jak skończył ten, co tak prawił, pozwól Wasze, że nie zanadto wezmę sobie tej rady do serca:)
UsuńKłaniam nisko:)
Poległam ;-) A te nazwy i nazwiska wcale nie ułatwiają czytania. Chyba nic z mojego bratania się z Węgrami nie wyjdzie;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
Mniemam, żeś WMPani z dawna już zbratana z niektóremi, osobliwie z Lisztem, Bartokiem, Kalmanem... :) Choć nie wiem, czy już z Leharem...:)
UsuńKłaniam nisko:)
A bo ci jacyś łatwiejsi do zapamiętania, zaś ten Tho... coś tam z niczym się nie kojarzy. Nawet Kara Mustafa lepsze miejsce w plejadzie nazwisk zajmuje ;-)
Usuńnotaria
Tandem zabiegu przedkładam z lubością przez wieki stosowanego przez rodaków o niem piszących, że go pisali: Tekieli...:)
UsuńKłaniam nisko:)
A to już bardziej swojsko :-) To dziwne, ale łatwiej zapamiętać samo nazwisko i nawet jego skomplikowaną pisownię, gdy się je nie tylko widzi, ale i słyszy wymowę.
Usuńnotara
I się nawet źle podpisałam
Usuńnotaria
Powiadają, że byle się liczba liter z grubsza zgadzała i pierwsza z ostatnią na swojem mieśćcu były, to reszty, jakby nie były wymięszane, mózg podświadomie układa, jako się należy, sygnał prawidłowo odczytując... I jest coś na rzeczy, bo gdybyś WMPani o tem nie wspomniała, ani bym dojrzał, że jest gdzie w czem myłka...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Dziwne... Napoleon mowił, ze aby prowadzić wojnę potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy. Thököly pieniadze na przekupienie wielkiego wezyra miał, a zeby Turkom i Habsburgom dac łupnia, to nie...
OdpowiedzUsuńBo wezyr był jeden, a Turków i Habsburgów krocie:) A Napoleon powiadał różne rzeczy i nie zawsze do rzeczy. Na polu wyjątkowo krwawej bitwy pod Iławą miał ponoć rzec do swego przygnębionego ogromem strat otoczenia: "Jedna noc paryska to wyrówna!". Pomijając cynizm, to jak to pracowicie Łojek obliczył noc paryska w Napoleona czasach mogła przynieść najwyżej kilkaset ciąż, zaś po Iławą padły dziesiątki tysięcy...
UsuńKłaniam nisko:)
No, nie powiem, aby czytanie tego postu przyszło mi łatwo. Za dużo nazwisk, nazw miejscowości i faktów. Najważniejsze, że nasz król dał potem łupnia Turkom i nawet byłam w tym miejscu, skąd wyruszył.
OdpowiedzUsuńPoza tym chyba na TVP Kultura oglądałam różnego rodzaju spiski i narady przed atakiem Turków na Austrię. Jednak tak zagmatwana polityka nie przypadła mi do gustu. Obecna jest bardziej prosta.
Serdecznie pozdrawiam.
Czy ja wiem, czy prosta? I z pewnością u podstawy wszelkiej leży toż samo: korzyść własna...
UsuńKłaniam nisko:)
Znałem kiedyś jednego Tekielego, ale nie wiem czy cokolwiek z Madziara w nim było? Już raczej z mohera teraz w nim więcej - nawiedzony jest bardzo :D
OdpowiedzUsuńZawiła ta historia i mało mi raczej znana, a o genezie tej nieszczęsnej wyprawy króla Jana wiadomo mi z grubsza tyle, że do wsi, gdzie mamy kawałek gruntu, przybyli posłowie i do króla rzekli - "Ratuj królu, giną Niemce"! A ten na to zebrał wielkie wojsko, co go na wszystko było za mało, Niemce uratował, a potem tracił to wojsko coraz bardziej, z niewielkim pożytkiem, wojując "za górami za lasami".
Przestawka jest 1863, a winno być raczej 1683. :)
Bóg Zapłać za tejże myłki wskazanie. Jużem jej poprawił...
UsuńKłaniam nisko:)
Rzeczywiście wszystko to bardzo zagmatwane...Ale taka była ta historia naszego kontynentu...ciągłe knowania, układy, wojny, zmiany na stołkach...Właściwie to wiele się nie zmieniło...:)))
UsuńPrzeciwnie, zmieniło się wiele, dziś nie sądzę by kto dla wiary chciał kraj cały w wojnę wtrącić... Przynajmniej w Europie...
UsuńKłaniam nisko:)
Nie byłabym tego taka pewna...zwłaszcza jak do władzy dojdzie u nas wiadoma partia opozycyjna:)))
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze od nas zależy, na ile im pozwolimy...:(
UsuńKłaniam nisko:)
Makabra: "jakie sześć jeno tysiąców trupem kładąc"...
OdpowiedzUsuńMiał zaokrąglić do dziesięciu, czy dwudziestu? Na zaangażowane w bitwie 160 tysięcy, to na tle czasów tamtych naprawdę bitwa mało krwawa... Taktykę ówcześną znając, tudzież obyczaje a i wzgląd mając, że wszelkie o religijnem podłożu zmagania zawszeć więcej krwawemi były, są i pewnie będą, niźli "zwyczajne" władców się za łby branie, spodziewałbym się tam strat nawet i trzykroć większych, które by jeszcze nikogo ze współcześnych nie szokowały...
UsuńKłaniam nisko:)