Obu zaś tych sekretów nam dziś xiądz dobrodziej Jędrzej Kitowicz objawi, wspomagając Wachmistrza na nowej dlań niwie modowej, tak wdzięcznie przez Lectorów przyjętej :P
"Boty w używaniu były troistego koloru: żółte, czerwone i czarne. Cholewa u bota krótka, z tyłu łydkę całą, z przodu pół kolana dłuższym od tylnej części końcem - wichlarzem zwanym - zajmująca, z dwóch sztuk po bokach bota zszywanych składana, z przyczyny nogawic portkowych szerokich przestrona. Napiętek u bota łubem drewnianym, w środek skór zasadzonym, obwarowany, aby się nie koślawił i nie marszczył, pod napiętkiem podkówka żelazna, na trzy palce wysoka, u panów pobielana albo w cale srebrna, u chudych pachołków tylko pilnikiem cokolwiek pogładzona. W dalszym czasie panowania Augusta III nastały podkówki płaskie na kształt końskich, trzema ćwiekami do podeszwy przybite. Nareszcie podkówki wszelakie zarzucono, na miejsce których nastały abcasy skórzane, tak jak u niemieckich botów, ale niższe; i to była moda ostatnia bota polskiego pod panowaniem III Augusta.
Poki trwały w modzie podkówki, przy każdych jatkach szewskich po wielkich miastach znajdował się kowal, który wszelkiego rodzaju boty podbijał podkówkami, według mody używanymi, biorąc za proste po groszy sześć, za pogładzone pilnikiem po groszy dwanaście; pobielane i srebrne wychodziły od innych majstrów. Białogłowy także gminne zażywały do trzewików małych podkówek, które do nich przybijał ten sam kowal za zapłatą trzech groszy od pary. I taki kowal nie robił żadnych innych sztuk przy wielkich miastach, mając dosyć zatrudnienia i pożytku z samych podkówek.
Pospólstwo i szlachta drobna różniła się od uboższych jeszcze od siebie botami, u których były przyszwy nowe czarne, a cholewy żółte lub czerwone podszarzane, z żądzy-zwyczajnej naturze ludzkiej-pokazania się czymsić więcej, niż jest, chcąc każdy takowy zostać w rozumieniu, jakoby miał wprzód nowe żółte lub czerwone boty, a te znosiwszy, kazał przez dobrą ekonomią podszyć czarnymi przyszwami, choć w samej rzeczy takie kupił od szewca jako tańsze od żółtych i czerwonych nowych, acz cokolwiek droższe od w cale czarnych, pospolitych. Skąd urosło szyderskie przysłowie: "Znać pana po cholewach."
[...] "Boty wyściełano słomą, a stopy nóg obwijali w chusty płócienne latem, do których w zimie przykładano dla ciepła kuczbaje, i zwały się takie płaty bądź płócienne, bądź kuczbajowe onuczkami; słoma zaś w bot używana-wiechciami. Najwięksi panowie, senatorowie, hetmani, w polskim stroju chodzący, używali wiechcia do botów, i była to funkcja chłopców hajduków i pajuków co dzień kłaść panu w boty świeże wiechcie, strzygąc słomę w miarę bota nożyczkami albo też przecierając ją w ręku do tejże miary. Przed końcem panowania Augusta najprzód onuczki, a potem wiechcie skasowane zostały, bo się już coraz większe ochędóstwo w stroju polskim zajmowało, do którego wielką przyczynę, ile względem nóg, dały wprowadzone podłogi woskowane, które się z wiechciami i barłogami z nich zrobionymi nie cierpiały. Miejsce wiechciów zastąpiły podeszwy pliśniowe, kuczbajowe, burkowe albo kapeluszowe. Onuczki zaś przemienione zostały na szkarpetki i meszty tureckie. Co do ciepła i zdrowia, lepsze były wiechcie słomiane od jakichkolwiek podeszew, ponieważ słoma to ma do siebie, iż wyciąga wilgoć, dla zbytku której niejednemu przeraźliwie nogi śmierdzą. Co do ochędóstwa albo polityki ochędożniej pokazuje się gość w domu uczciwym, kiedy położy na taborecie szkarpetki z nóg zdjęte i podeszwy wyjęte z bota dla przesuszenia, niż kiedy, jak przedtem bywało, porozwiesza onucze, potem z nóg i kwasem z bota przejęte i wyciągającym się przy wszelkiej ostrożności za nogą wiechciem z bota podłogę woskowaną zabarłoży."
Szczęśliwie, Panie Wachmistrzu, afekt czytelniczy u mnie tak wielgi, że spokojnie go starczy, by nie tylko Pańską, ale i xiędza dobrodzieja nim prozę obdzielić...
OdpowiedzUsuńImieniem swojem i xiędza dobrodzieja za ten afekt przepiję, by się gdzie nie przetracił:)
UsuńKłaniam nisko:)
Bo słoma z butów niekoniecznie chamom wystaje he he. Dziś najważniejsza w bucie wkładka żelowa, noga czuje się niczym w raju, w każdym razie moja :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOtóż chyba w tem sęk, że wystawać nie powinna, nawet i wielgim panom, co się jak widać, jej nie wstydzili zupełnie... Do czasu...
UsuńKłaniam nisko:)
Podkówka na trzy palce wysoka? No, toż to, Dobrodzieju, z pięć centymetrów było. No i prosiłbym o szczegóły, bo "żelazne" to mało do zrozumienia. Czy te podkówki kuto, czy odlewano (obstawiam jednak kucie, choć kto to wie do końca)?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie wydaje mi się, by pospolity kowal mógł w swej dojść kuźni do temperatur na odlewanie pozwalających. Najpewniej kupywał "w hurcie" jakie płaty, czy arkusze we większych kuźnicach uformowane i z nich odcinał i odkuwał to, co już jemu potrzebnem było. Być i może w grę jakie wchodziły do tegoż odcinania sztance...
UsuńKłaniam nisko:)
Jednym słowem i słomę trzeba umieć w butach nosić. :)
OdpowiedzUsuńNie inaczej...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Tym razem moja niegodna osoba walczy z łączem, co pewnie minie za czas jakiś :-(
OdpowiedzUsuńKłaniam z zaścianka
Mazurska przesada z tą niegodnością:) Ale za wiktoryję w tej walce przepiję:)
UsuńKłaniam nisko:)
Jaki piękny post. O butach , o słomie. Fajne to określenie. I dzisiaj o niej często słyszę i przyznam - używam. Nigdy słomy w butach nie widziałam. Co innego gazety - maja mają one moc przejmowania wilgoci z przemoczonych butów.A co do śmierdzących nóg - to teraz w tramwajach , autobusach , czy pociągach brzydką woń rozsiewają...Pozdrawiam w niemiłosiernie wlokący się dzień po zmianie czasu. Dobrej nocy ...
OdpowiedzUsuńDawniejsze poradniki na śmierdzące buty i nogi zalecały butów ciepłą wodą zalanie i odstawienie do wysuszenia z tą myślą, iżby woda sól w butach ostałą z potu wyciągnęła... Cóż jednak biedakowi czynić, co butów miał jednych?
UsuńKłaniam nisko:)
Codziennie świeżą słomę przygotować, równo obciąć, toż to bardzo odpowiedzialne zajęcie było. Pamiętam onuce mojego dziadka :-) Bo to był człowiek XIX-wieczny jeszcze (w sensie urodzenia). Nie bardzo zrozumiałam z tymi cholewami i przyszwami. Gdzie te przyszwy były? Z której strony?
OdpowiedzUsuńSpróbujmy to opisać tak: but z cholewą składać się będzie z trzech pryncypalnych części. Primo: podeszwa, co jak mniemam objaśnień nie wymaga, secundo: przyszwa, czyli to wszystko co jest do podeszwy PRZYSZYTEM, zatem po jednej stronie coś, co samo w sobie dałoby nam coś na kształt kapcia, a po wtórej napiętek. Trzecią będzie cholewka wcinająca się trójkątem między przednią część przyszwy i napiętek, a w zawiłości tego, że jedni cholewy liczą od kostki, insi zasię jej jeszcze przed kostką znajdują, już wchodzić nie będziem:)
UsuńKłaniam nisko:)
Czyli słoma w butach może być, ale robić trza wszystko by nie wystawała... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W rzeczy samej, choć u tegoż samego Kitowicza mamy dowody, że czasem się przydawała i to, dodajmy, w zakresie zgoła niespodzianym...:)
Usuńhttp://literat.ug.edu.pl/kitowic/020.htm
Kłaniam nisko:)
Przeczytałam. Na razie tak pobieżnie, ale i tak opis użycia słomy mnie zemdlił. Że o barwniku nie wspomnę... :)))
UsuńPrzy okazji znalazłam jedno zdanie, niemal słowo w słowo znane mi z innej książki. :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Samo życie:)) A myślisz, WMPani, że dziś nam sie co lepszego serwuje? Tamto choć naturalne było...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Pozwolę sobie zaprosić Wielce Szanownego Autora i Właściciela Blogu oraz jego odwiedzających do dawnej sprzed lat notki na ten temat. Te kilka rysunków to więcej niż sto tysięcy słów.
OdpowiedzUsuńhttp://torlin.wordpress.com/2010/07/04/ponetne-warszawianki/
Byłeś wtedy u mnie i Ty, zastanawialiśmy się nad słowem znaczeniem słowa "rozsarować".
UsuńW rzeczy samej:)) Choć więcej mi się to widzi jako motyw uzupełniający w ogólnym modowym klimacie, niźli akuratnie jakie do botów i słomy dopełnienie:)
UsuńKłaniam nisko i Lectorom inszym serdecznie polecam:)
Buty? Wachmistrzu, popatrz na rysunki. Toż one są i o butach.
UsuńOwszem, na karykaturze pierwszej aż nazbyt dobitnie wyszydzone:)
UsuńKłaniam nisko:)
Przyjemny tekst. :))) Czyli przy używaniu słomy ważne, żeby "wiechciem z bota podłogi woskowanej zabarłożyć". :)
OdpowiedzUsuńNie mogę znaleźć słowa "kuczbajowe".
Pozdrawiam serdecznie :)
Imieniem Kitowicza za dobre słowo dziękuję:) Kuczbaje to po prostu rodzaj grubego sukna:)
UsuńKłaniam nisko:)
Nie jestem pewien, ale czy nie używało się słowa "kuczbaja" w liczbie pojedynczej?
UsuńDzięki za wyjaśnienie. :)
UsuńPozdrawiam :)
Naturalnie, że tak, Torlinie... A nawet w formie "kuczbaj", "kuczbej" i pewnie jeszcze paru inszych pokrewnych...:)
UsuńKłaniam nisko:)