Pokończyliśmy noty o Romanie Sanguszce pierwszej na tem, jako Moskwa pod Iwanem niech mu będzie, że Groźnym, wojny w Inflanciech wszczęła. Początkiem niemrawa, z czasem cależ groźnego przybrała obrotu, osobliwie, gdy w lecie 1563 car Połocka zdobył i począł się chełpić, że już na Kremlu jamy kopać kazał, w której Zygmunta Augusta więzić będzie...
Litwa ledwo półrocznego wybłagała rozejmu i zimą znów przyszło wziąć się z Moskwicinem za bary. Aliści tu na Iwana siurpryza spadła nieczekana, bo to nie Kozak złapał Tatarzyna, jeno ten tamtego za łeb ucapił...:) A ściślej to hetman wielki litewski, Mikołaj Radziwiłł zwany Rudym*, który dobitnie pokazał, że nie tylko do intryg ma głowę... Owoż z obozu zimowego pod Orszą, gdzie na leżach ośmdziesięciotysięczna armia kniazia Sieriebrannego końca rozejmu czekała, ruszyła na zachód pierwsza, trzydziestotysięczna pod kniaziem Szujskim i tejże to armijej spadł na kark Radziwiłł z hetmanem polnym Hrehorym Chodkiewiczem 26 stycznia Anno Domini 1564, akuratnie gdy owa się obozem pod Czaśnikami rozłożyła...
Azard był to z tych najwyższych doprawdy, bo całej radziwiłłowej potencji było... cztery tysiące jazdy! Kluczem sukcesu była pora ataku, bo naówczas mało kto boju przed samiuśkim wieczorem wszczynał, osobliwie zimą, gdy ów nader rychło dnia krótkiego kończy... Moskwa, ani się napaści nie spodziewając, ufna w potencyję swoją i wojować w zaskoczeniu po nocy nienawykła, nadspodzianie rychło popadła w paniczność zgoła niepojętą i batalija się odmieniła w rzeź absolutną i zupełną... Litwinom tu i może nawet ta szczupłość sił własnych w tem dopomagała, że nie musięli czasu mitrężyć na rozterkę, czy czasem się ze swojem nie uciera który we ćmie nocnej, boć przecie takiej garstce każdy przeciw bieżący musiał być wrogiem...
Gdybyż się śród Moskwicinów bodaj jeden jaki znalazł wódz przytomny, co by dociekł szczupłości zuchwalców nań nastawających i jakiej takiej choć sklecił obrony, może by i Radziwiłł na tem azardzie nie tak wyszedł, aliści kudy tam onym było siebie, kniazia i cara bronić! Gnali na wyprzódki przed siebie, byle dalej, oręża nierzadko cisnąwszy, by nie zawadzał w rejteradzie, ani o carze nie myśląc, ani o kniaziu, jeno o żywota salwowaniu...** Litwa zaś zajadle, ani nie dawała pardonu, ani nie odpuszczała, mordując do świtu, aż z utrudzenia nie ustała zupełnie... Klęska moskiewska nad podziwienie ciężką była: wyrżnięto jakie dziewięć tysięcy wojska, kniazia Szujskiego gdzie tam po nocy w lesie kmiotkowie pono zarezali miejscowi, podobnie jak i inszych bojarów znacznych... Niedobitki, co do Połocka dobiegły, taki uczyniły rwetes, popłoch i gewałt, że się Sieriebrannyj z wojskiem nazad ku granicy cofnął, osobliwie, że i jego starosta orszański, Filon Kmita***, tęgo szarpał. Łupem padły i zapasy na pięciu tysiącach wozów wiezione, tandem tedy każdy z tejże batalijej weteran miałby za co po żywota kres w karczmie pijać i kompanionom stawiać... Miałby, gdyby nie to, że pogromców Szujskiego, jak Litwa długa i szeroka, podejmowano jako bohaterów i zbawców, tandem tedy nie mniemam ja, by owi często musieli za trunki swe płacić...:)
A jeśli się Wam zdaje, Mili Moi, że pogromić siły przeciwne tak liczbą przeważające, to naszym czy litewskim rycerzom ówcześnym był jaki wyczyn nadludzki, to cóż powiecie na całkiem już przepomnianego wojennika, starostę różańskiego, Stanisława Leśniowolskiego, co dwa lata przódzi przed radziwiłłową pod Czaśnikami wiktoryją, pogromił kniazia Kurbskiego z 25 tysiącami pod Newlem, samemu mając jeno 1 300 jazdy i dwie setki piechoty! Nawiasem ów Kurbski, po tych klęskach obu, jako bodaj jedyny bojar znaczny, Groźnego odstąpił i w Rzeczypospolitej zyskał swoistego azylu, do historii przechodząc jako autor jedynej w swojem rodzaju korespondencyi z suzerenem swem byłym, gdzie jeden drugiemu łajdactwo i przeniewierstwo zarzucając, mimo wolej niezwykłe dają świadectwo konfrontacyi ustroju moskiewskiego z Rzecząpospolitą Obojga Narodów...
Rzekniecie: no ładnie to wszytko, pięknie, aleś miał o Sanguszce wieść gędźby... Odpowiem: toć właśnie wiodę... I ów tam bowiem był, z rycerzami ziemi swojej i sprawił się należycie... A miejsca tego zapamiętać upraszam, bo nam tam raz jeszcze Sanguszce gromić Moskwy wypadnie, jeno tem razem już pod własną komendą... A za wroga mieć będzie spominanego Sieriebrannego...:)
O poczynaniach Sanguszki w kampanijej późniejszej, niemal nic nie znamy, przecie i tam się odznaczyć musiał, bo za te właśnie zasługi, król go wojewodą uczynił bracławskim w rok później i dóbr grzecznych wypuścił w intratną dzierżawę. Godność wojewodzińska, choć się nibyż wywodziła od tego, co "woje wodził", tamtem czasem już więcej administratora znaczyła, choć nie akurat w Sanguszki przypadku, w czem znów palców maczał Iwan moskiewski, na północy zawarłszy dwuletniego rozejmu, czego powetował sobie skaptowawszy hultajstwa tatarskiego za stronnika, czego znów owocem był najazd pohańców właśnie na bracławskie województwo. Sanguszce właśnie przyszło czem rychlej odbudowywać zrujnowane zamki w Winnicy i Chmielnikach, a i zadbać o obronę zdewastowanej i wyludnionej ziemi... Dla tegoż to trudu, a i ustawicznej groźby recydywy tatarskich najazdów, król nawet i dał wojewodzie permisyję, by na sejm do Brześcia nie jechał, po potrzebniejszy na miejscu.
Przyznacie jednak sami, że tych zasług wojennych, choć bynajmniej niemałych, przecie cosi zda się skąpo na hetmańską buławę... A tej właśnie początkiem 1567 roku był łaskaw król jegomość Sanguszce nadać, z niemałą zapewne obdarowanego zgryzotą i niechęcią... Czemuż tak? Ano, aby tego objaśnić, przyjdzie się cofnąć krzynę, do roku 1565, gdy pomarł był Mikołaj Krzysztof Radziwiłł, w odróżnieniu od brata (stryjecznego) hetmana, takoż Mikołaja, zwany Czarnym, wojewoda wileński i partyi całej litewskiej, Koronie nieprzychylnej, przywódca...
Brat wziął po niem województwo i polityczne przywództwo, przecie kosztowało go to buławę, bo godności wojewody nie lza było łączyć z inszemi. Buławę ową, litewską wielką, wziął po niem hetman polny, Hrehory Chodkiewicz, z którem, jak się zdaje, mimo odwiecznej rywalizacji tych dwu rodów w Litwie najpotężniejszych, przecie się Radziwiłł jednak zgodzić umiał i niezgorzej oba, ramię przy ramieniu, wojować poradzili.
Teraz był potrzebny Chodkiewiczowi podobnie zgodny podwładny i najpewniej to oni oba z królem pomyśleli o Sanguszce, więcej może i dla godności rodu i talentów spodziewanych więcej, niźli objawionych. Nie od rzeczy pewnie było i to, że ów, zięcia forytując, Radziwiłłowego stronnictwa osłabiał...
Czy takie były onych zamysły, czy insze, dość, że owe w poprzek chyba poszły intencyj Sanguszkowych, boć ów się do tej buławy nie kwapił... Czy znał, że mu to relacyj we Księstwie z inszymi utrudni? Czy sam siebie widział nadto młodym i w experiencyję ubogim? Czy się lękał przyszłych może w wojnie z Moskwą niepowodzeń, które imię jego mogły niesławą okryć? Dość, że nie chciał, a choć nie mamy nic o tem, samo tu króla i hetmana postępowanie dowodzi, że tak być musiało...
Owoż, po raz pierwszy w dziejach, o tejże nominacyi wiemy nie pierwej z aktu samego, jeno z extraordynaryjnego uniwersału królewskiego, dan 27 lutego "do rotmistrzów, poruczników, dziesiętników i towarzystwa wojsk litewskich, tak konnych, jak i pieszych", których to wszytkich o tejże nowinie uwiadamiał. Dni trzy później podobnego ordonansu wydał nowy hetman wielki, Chodkiewicz i zda się, że najwięcej tu o to szło, by Sanguszki przed faktem dokonanem postawić, po którem onemu nie sposób było już przecie tegoż nominowania nie przyjąć... Zdałoby się, że tak niefortunne cyrkumstancyje towarzyszące buławy przyjęciu, źle wróżą i przyszłej, hetmańskiej karierze. Tem zaś czasem, ani między Chodkiewiczem i Sanguszką do kwasów nigdy większych nie przyszło, a i sam hetman polny miał wojować całkiem fortunnie... Aliści o tem to już popiszem w części trzeciej...:)
____________________________
* w odróżnieniu od brata stryjecznego, takoż Mikołaja, którego wołali Czarnym. Oba zasię dopotąd najwięcej znani za sprawą swej siostry Barbary i onej z królem miłośnych zapałów...
**darujcież, aliści jakem słów tych pisał, stanęły mi przed oczami cyrkumstancyje analogiją powalające... z czerwca Roku Pańskiego 1941... I nie pierwszy w dziejach, a i pewnie nie ostatni dowód na to, że armia niewolników to nie armia, tylko uzbrojony tłum... Zbrojny, to i niebezpieczny, ale zawszeć to tylko tłum, ze wszytkimi tłumowi właściwemi odruchami i skłonnościami...
*** i ta postać arcyciekawa, choć niemal nieznana. Mało kiedy jakich wielkich sił dostawał pod komendę, przecie z ledwo tysiącem czy dwoma jazdy latami całemi w tej wojnie osłaniał siły główne, a z czasem przyjął na siebie tegoż samego zadania, co na Podolu spominany Bernard Pretwicz: dalekiego dozorowania wszelkich ruchów wojsk wrażych, które by się jeno gdzie ruszyć śmiały, wraz o tem wywiadowcy filonowi swego uwiadamiali wodza, ów zaś hetmanów i króla... Z Sanguszką ich jedno jeszcze łączyło: szwagrostwo całkiem ścisłe, boć oba córki hetmana Hrehorego Chodkiewicza sobie upodobali; Filon Zofiji, zasię nasz Roman Aleksandry. Nam zaś Filon się z jednem jeszcze kojarzyć może... otóż w uznaniu zasług jego, król mu nader intratnej zaproponował zamiany włości: za spustoszony wojną Lityń nadał mu dzierżawionego i przódzi...Czarnobyla...
.
4 tysiące jazdy wyrżnęło 9 tysięcy wroga? To każdy dwóch co najmniej, a poniektórzy to i trzech usiekli. To się zwijać nieźle musieli, prawie jak Pasek w roku 1660, tylko kto wtedy był hetmanem, nie wiem.
OdpowiedzUsuńnotaria
Notario, za zgodą Wachmistrza chciałem Ci dać link do mojego wpisu "Rekord świata husarii"
Usuńhttps://torlin.wordpress.com/2014/12/20/husarski-rekord-swiata/
o Bitwie pod Kutyszczami, stosunek sił 1: 20 - 25.
Dziękuję :-) Ja sobie to przeczytałam, ale mnie nie tyle o stosunek sił chodziło, bo o tych czy innych dysproporcjach coś tam się wie, choć nie w takich szczegółach. Mnie idzie o to, ilu wrogów usieczonych przypadało najwięcej na jednego husarza. Choćby pod tymi Kutyszczami: kilkunastu zginęło, a ilu wrogów? I w związku z tym ilu jeden husarz był w stanie zabić przeciwników z tych dwudziestu przypadających na każdego? (Bo jak Zagłoba jednego Burłaja usiekł, to się tym chwalił potem do końca życia ;-)
UsuńSzłoby jeszcze wielu podobnych wyszukiwać przykładów, choćby wyprawa Sobieskiego na tatarskie czambuły w październiku 1672, gdzie uganiając się za niemi i znosząc poszczególne, gdy się już po kraju rozlały, summa summarum jakie i może dwadzieścia tysięcy tatarstwa nasiekł, samemu mając niespełna trzy tysiące konnych...
UsuńTorlina tekst ważki, bo rzecz przepomnianą przywołuje, choć pojmuję, żeś nie o to WMPani pytała... Co się pana Paska tyczy, to gdy ów z Moskwicinem wojował, hetmanami litewskiemi byli: wielkim - Paweł Sapieha, zaś polnym Wincenty Gosiewski i ten jeden z czwórki hetmanów ówcześnych miał cokolwiek z Paskowym wojowaniem wspólnego, bo często stawał z Czarnieckim, bezpośrednim Paska wodzem, w polu... Hetmanami zaś koronnemi byli : Stanisław Rewera Potocki (polnym) i Jerzy Sebastian Lubomirski (wielkim), natenczas cokolwiek w niełasce u dworu i niezadługo rokoszu antykrólewskiego przywódca, za który to rokosz mu buławy sejm dopiero na żądanie króla odejmie (rzecz bez precedensu) i wtenczas tejże uwolnionej a wymarzonej buławy hetmańskiej dostanie nareszcie Czarniecki, nieledwie w przededniu swej śmierci... Natomiast w bitwach nad Basią i Połonką, gdzie Pasek wojował, Czarniecki był tytularnie regimentarzem, czyli kimś w rodzaju p.o. hetmana...
Kłaniam nisko:)
Korespondencja z carem dość długa, więc na raz nie zdołałem przeczytać, sporą część na później sobie zostawiwszy (tym bardziej, że małe okienko w prawym górnym rogu za nic nie chciało mi się zamknąć). Ujęło mnie jednak takie stwierdzenie carskie: Что ты, собака, совершив такое злодейство, пишешь и жалуешься! Чему подобен твой совет, смердящий хуже кала? Ciekawe, co dalej w tej wymianie idei znajdę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak chcesz Vulpianie poznać prawdziwe piękno korespondencji na Wschodzie, zapraszam Cię do swojego blogu
Usuńhttps://torlin.wordpress.com/2008/09/13/wymiana-korespondencji/
gdzie możesz przeczytać, co Kozacy napisali do sułtana. Po prostu poezja.
Wątpię czy to autentyk, ale nawet wymyślone pozostaje i śmieszne i straszne. Zastanawia mnie jednak czemu "kołodziej macedoński" i "piwowar jerozolimski" były w umysłach kozackich obelgą?
UsuńPozdrawiam
Zapewne z tych samych powodów dla których przekupki obrzucały się "sufraganami"... Odległość i tajemniczość obok niezrozumiałości dodaje mocy obelgom - przynajmniej wg lżącego ;-)
UsuńUrok cały tejże myśli wymiany, Vulpianie, właśnie w tem, że car sobie rzeczywiście nie żałował, najwyraźniej nie widząc różnicy między lżeniem kniazia na odległość, a tym, jakby go potraktował, gdyby go miał pochwyconego i przed obliczem własnym, w kajdanach stojącego... Zdaje się, że ów nie pojmował, że te pisma upowszechnione mogą własnych życiem żyć począć i szkód wizerunkowi naczynić niemało... luboż się tem w najmniejszej nie przejmował mierze, w co jednak na insze zważywszy carowe pretensje czy żądania, uwierzyć dość trudno... I tak sobie myślę, że właściwie każdy kolejny Kremla lokator do Mikołaja I włącznie by się najpewniej bez głębszych skrupułów pod tym pisaniem podpisał, a z następnych to sądzę, że carów kilku ostatnich, nabrawszy może większej cokolwiek ogłady, wolałoby może rzecz tę subtelniej wyłożyć... Co się obecnego cara tyczy, to znakomicie go sobie umiem wyobrazić, jak słów tych miota, póki co jeszcze, pod nosem po cichu mamrocząc... I słusznie domniemujesz co do autentyczności, bo to jednak taka trochę kozacka legenda...
UsuńKłaniam nisko:)
P.S. Co do obelg przez Kozaków względem sułtana miotanych, to w pełni się z Tetrykiem zgadzam, ale i dodałbym jeszcze, że te sformułowania o tyle byłyby obelgą, że ani kołodziej, ani piwowar sułtanem nie są, ergo traktuj to też trochę jako odmawianie władcy tytułu...
Kłaniam nisko:)
Najczęściej najprostsze odpowiedzi są najwłaściwszymi i najcelniejszymi. I tylko żal, że sam na nie nie wpadłem. Czas umierać.
UsuńPozdrawiam
Może i proste, ale primo, że wcale nie oczywiste, secundo, że to częścią domysł, bo choć wiem, że tego rodzaju sposób myślenia funkcjonował, pewności nie mam, czy kozacy byliby aż tak subtelni, zatem to raczej domysł i hipoteza...
UsuńKłaniam nisko:)
"każdy z tejże batalijej weteran miałby za co po żywota kres w karczmie pijać i kompanionom stawiać... " - a co z dziewkami wszetecznymi? ;)
OdpowiedzUsuńDziewki wszetecznie nijak konkurencji zacnych niewiast, bohaterom na wszelkie sposoby podziw okazujących, sprostać nie mogły :)
UsuńTorlinie, podług gustu... co komu akuratnie potrzebą najpilniejszą...:) A Krzys Jegomość o tyle akurat w tem cokolwiek błądzi, że na Litwie obyczaje w tej mierze wielekroć były sroższe, jak w Koronie...
UsuńKłaniam nisko:)
No proszę - inni się do zaszczytów, tytułów i władzy pchają, a ten, bidulek, nie chciał. Dziwny jakiś... :)))
OdpowiedzUsuńCzarnobyl to TEN Czarnobyl?
Ciekawe czy ktoś dzisiaj dałby dziecku na imię Filon... :) Chociaż i dziś cuda spotkać można. Rodzice okrutni bywają... :)
Pozdrawiam serdecznie :)
TEN Czarnobyl! Jak najbardziej ten właśnie... Cokolwiek zdarzenia przyszłe i noty kolejnej wyprzedzając możem rzec, że w tem i cokolwiek wielgiego żalu sprawa za afektem utraconym, a i może co jaka myśl młodemu nader częsta, że przecie jeszcze ma czas na zawojowanie świata... Nieszczęście wtedy, gdy się pomiera młodo, a myśl ta pozostaje jak po żywocie jakie szyderstwo...:(
UsuńKłaniam nisko:)