05 kwietnia, 2015

O pożytkach z gestów rycerskich...

  Nim ku meritum przejdę, sumitacyję żem Wam winien: że oto chociem, jako się pokazało, nadto buńczucznie, zapowiadał, że jeszcze zdążę Was wszystkich poodwiedzać, życzeń stosownych składając, przecie nas szykowanie tegorocznej Wielkanocy cuś wyjątkowo obciążyło i zrealizować zamiaru nie dozwoliło... Nibyż nam wielkanocne śniadanie czy Wilija na cztery familie i person kilkanaście szykowane, nie pierwszyzna, aliści jednakowoż, sam po prawdzie nawet nie bardzo wiem czemu akurat tegoroczne nam tak w kość dały, że z utrudzenia żeśmy już i krzyża ledwo co sprostować poradzili...:( 
    Tak czy siak, effecta tego takie, żem tegoż roku nie nawiedził z Was nikogo, na maile nie odpisał, za życzenia przepiękne nie podziękował, ni nie rewanżował i jedynie żem tej nadziei, że choć tych słów teraz parę przyjmiecie za onych namiastek:
  Zdrowych, Spokojnych i Pogodnych Świąt między bliskiemi i wytchnienia odrobiny - oto, czego wszytkim Wam życzę...:)  

                                         *     *     *
  Noty tej, po prawdzie, winieniem poprzedzić małym zadaniem domowym dla Was kolejnym:)), a mianowicie zgrabnie napisaną i wielce ciekawą Vulpianową notą o tem, jako to się kniaź kijowski na Bułgarów był wybrał za bizantyjskim poduszczeniem, bo to wbrew pozorom, choć od nas nibyż odlegle, nie bez wpływu było na nasze (a ściślej Mlady) o biskupstwa starania... Do dat tam jeno bym się odniósł, bo Vulpian Jegomość jeno końcowej (971) tych wszytkich zawirowań podaje, a dla nas i ważny początek (967).
  Czemu? Wrócimy jeszcze do tego, póki co zaś się na naszą północ przenieśmy, bo tam się wielce ważkie rzeczy działy... Oto Mieszko pochrzczony i teścia-krześcijanina auxiliami* nareście czoło stawił Wichmanowi i Wolinianom jako się należy** i pludrów onym przetrzepał porządnie, Wichmana wichrzyciela ubijając przy tem. Ponoś pomierający Wichman na polu bitwy miał zwycięskiego Mieszka suplikować o to, iżby miecz jego cesarzowi wysłał. Czy tak było, czy inaczej, dość że Mieszko sam luboż z onego doradcami umyślili tako właśnie uczynić. I po prawdzie nie jest to ważkie, zali prawdziwie Wichman o to prosił... Ważne jest to, że na dworze Mieszkowym byli ludzie (a może i on sam), co znali się na zachodnim, krześcijańskim rycerskim obyczaju i znali, że tak się uczynić godzi... Barbarzyńcy pogańscy w borach siedzący raczej by takiego Wichmana proszącego wydrwili, bo też i kto to widział tyli świat jechać z wyszczerbanym mieczem nie wiedzieć na co i po co...
  Summa summarum poszło to poselstwo za cesarzem do Rzymu, przy czem też ciekawość, czy prosto, znając, że go w Rzeszy nie masz już ( co by świadczyło niezgorzej o wywiadowcach Mieszkowych), czyli też błądząc tam za niem. Miecz Wichmanowy dostarczono i wręczono, niemałe tem wywołując u Ottona wzruszenie... Tak, tak, Mili Moi, jest w polityce, osobliwie tej personalnie uprawianej dawniejszemi czasy przez władców, bez debat parlamentarnych i regulacyj unijnych, że czasem na niej ważyły afekta i abominacje z logiką nie nadto wiele wspólnego mające, ale nawet cesarz czy papież pozostaje wciąż tylko człowiekiem, i choćby nie wiedzieć, jak bardzo się kontrolować starał, czasem i jemu się takie zwyczajne, ludzkie przytrafiają wzruszenia i z niemi związane odruchy...

    Oto mamy bowiem cesarza, rycerskością Mieszkowego gestu ujętego, mamy też i supliki, przez to samo poselstwo, lub insze wrychle po niem następujące, gdzie Mieszko papieża o biskupów dla kraju swego prosi oficjalnie już zgoła, iżby dwuletnie za tem starania Mlady wesprzeć prośbą oficjalną, a do głębi żem przekonany, że i monetą brzęczącą...
   Ówcześnym relacyjom papieża z cesarzem daleko jeszcze do Canossy i dokazalim już chyba dobitnie, że ten pierwszy bez drugiego sam znaczył niewiele, czego w dodatku był świadom boleśnie. Zatem prośby jakich tam Słowian z lasów na krańcu świata, choćby nie wiedzieć jak przychylnie witane, w oczywisty sposób wymagały, by i cesarz był temu przychylny, a cesarza właśnie ugłaskalim :)
  Wielekroć w dziejach naszych sarkać nam przychodziło, żeśmy bitew wygrawszy, wojny wygrać nie poradzili, luboż że jej effecta szłoby zwać zniweczoną wiktoryją... Ta jakaś nie nadto przecie wielka potyczka, której nawet miejsca nie znamy, gdzie tegoż Wichmana ubito, przysłużyła nam się, jako bodaj żadna insza...
  Pozostaje nam tu jeszcze tylko wyjaśnić, czemuż to posłom naszym i Mladzie się pofortunniło dla nas biskupstwa wyjednać odrębnego i co mają do tego wszystkiego Bułgarzy... Otóż Bułgarów, podobnie jak Czechów, pochrzcili Cyryl i Metody i onych wiara od Konstantynopola pochodziła, nie zaś z Rzymu... Ergo papieże rzymscy mięli metodianizmu nieledwie za herezję, choć jej nie tyle zwalczali jawno, co skrycie wyrugować probowali. Na toż Czechów poddano biskupowi ratyzbońskiemu, by ten ich poprzez duchownych łacińskich na powrót w krąg rzymskiego wprowadzał katolicyzmu... I trudno, iżby w Rzymie wypadków bułgarskich nie odczytano jako okrzepnięcia metodianizmu, tejże bułgarskiej herezyi, przy której wspominana już i przez Vulpiana, popularność tam bogomiłów, odstępców kolejnych, była już drobiazgiem...
  I postawcie się teraz w roli tego papieża Jana XIII, do którego te wieści dochodzą, a tu mu jeszcze od dwóch lat w uszko szepcze ta miła Czeszka, imieniem tatusia swego, kolejnego chowanego w tem Boga obrażającym obrządku metodiańskim, że tatuś o biskupstwa prosi dla siebie, a i jeszcze dla zięcia świeżo pochrzczonego, co w jakichś lasach na krańcu świata  siedzi i krajem musi władać (po ilości grosza przysłanego wnosząc) rozległym i zasobnym... Nie zdałoby się Wam to nadto groźne, te wszystkie nagłe metodianizmu tryumfy? Nie poczuwalibyście się do obowiązku, by temu jakoś przeciwdziałać? Zapobiec ruinie Kościoła rzymskiego?
    I cóż z niemi czynić? O biskupów proszą, krześcijanami chcą być pełną gębą, przecie im tego odmówić nie sposób, sensu istnienia papiestwa przy tem nie podważając. Osobliwie, gdy jeszcze się cesarz dobrodziej dopytuje, czy tam by dla tego rycerskiego Mieszka nie dało się czego zrobić, by się odwdzięczyć? I jest oto papież w kropce : chce Bolesław Czeski biskupów dla siebie i dla zięcia, chrześcijanina świeżego? Dobrze, z czeskimi jeszcze poczekamy, póki co biskup ratyzboński, nad Czechami zwierzchny, tego z pewnością oprotestuje (a jak nie, to mu się przypomni, że mógłby) i czas jaki się jeszcze zwłóczy... Ale tej ziemi nowej, do chrześcijaństwa aspirującej odrzucić nie sposób, a znów przyznać tam biskupa, nie dając go Pradze, to króla czeskiego obrazić i zeń wroga uczynić sobie i cesarzowi... Dać znów tych biskupów do Ołomuńca, Pragi i tego jakiegoś tam Gniezna, czy Poznania, znaczy wzmocnić tak metodianizm jak i króla czeskiego***, za co nie wiadomo czy Otton wdzięcznym będzie, bo się już z Bolesławem Okrutnym brali za łby...
  I wtedy ktoś oto w papieskim otoczeniu, a być i może, że on sam, wpada na koncept genialny: jest przecie przy czeskiej żonie tego Mieszka duchowny, co Czechem nie jest****, ergo będzie może bardziej papieżowi wierny, osobliwie gdy się go do godności wysokiej wyniesie... Uczynić go zatem biskupem, ale misyjnym, czyli ani Czechom, ani biskupom cesarstwa nie podległym, jeno papieżowi w Rzymie bezpośrednio! Ten zaś, może i jeszcze jako napomniany extraordynaryjnie o tem, niechaj ten kraj nawraca, aliści nie za pomocą Czechów, jeno duchownych z Zachodu, zatem nie Metodego metodą, czyli zapobiegnie się najgorszemu. Czesi już schrystianizowani, spieszyć się nie ma z czym, ale tej Polski w łapy metodianistów oddać nie można. 
   Po prawdzie to nie zdziwiłbym się też, gdyby się okazało, że Mieszkowe podarki nadto hojne były i się pokazały bogatsze nad to, co teść czeski był do Rzymu posłał...:) Natenczas może i o to szło, że ta zwłoka w spełnieniu próśb Czechów miała i jeden jeszcze podtekst...:)
  Jeśli tak było, to jest to dla mnie dowód istotny w jednej jeszcze ważnej sprawie. W dawniejszych notach żeśmy dysputowali, zali mógł być Mieszko Wikingiem, czy nie mógł. Ale jest i insza jeszcze teoryja o tem, że nie z miejscowego się on wiódł plemienia... Oto profesor Urbańczyk przy tem twardo obstaje, że z Moraw, z tamtejszego rodu Mojmirowiców, któych państwo z początkiem X stulecia mięli rozgromić Madziarowie. Tąż teoryję miałaby potwierdzać powtarzalność imienia Świętopełk (powszechnego u Mojmirowiców), napierw u jednego z synów Mieszka, a później i u późniejszych naszych Piastowiczów, osobliwie pomorskich i brak tegoż imienia w inszych krajach słowiańskich. Argumentem wtórym miałyby być podobieństwa niektórych elementów konstrukcji grodów, aliści ta jest rzecz zwodnicza i na różne strony się kręcić dająca, bo znów zwolennicy normańskości Mieszka się w tych samych grodach doszukują podobieństw do skandynawskiego Trelleborga.
   Argument trzeci, że miano Poznania, wielce bliskim jest miano rodu morawskiego Poznana, zdaje mi się dość wątły, zasię imię Świętopełk nosił i jeden z Rurykowiczów w Kijowie (Świętopełk Przeklęty zm.1018), a na Ruś to już Mojmirowice z pewnością nie uciekali. Koronnem przecie dla mnie dowodem przeciw temu byłoby właśnie postępowanie papieża w roku 967 i kolejnych w sprawie naszej chrystianizacji.
   Gdybyż bowiem był Mieszko Mojmirowicem, to niepodobna by papież o tem nie wiedział, gdzie się podzieli władcy jednego z wcale nie najmniejszych księstw. Tyle, że Morawian, podobnie jak Czechów, też chrystianizował Cyryl i Metody, zatem władca Wielkopolski z Mojmirowiców się wywodzący, byłby już z dziada pradziada chrześcijaninem, i to w dodatku w niemiłym Rzymowi obrządku metodiańskim. I jeśli by tak było, to cała ta kombinacyja z biskupem w Polszcze misyjnym, sensu nie ma za grosz, bo jej tak po prawdzie sens jest jeden jedyny w tem, że to czysta prewencja przeciw metodianizmowi była... 
_________________________________________________

* - auxilia - posiłki
** - wcześniej wojska Mieszka dwukrotnie zostały przez Wichmana i Wolinian pobite, przy czem w walkach tych zginął, nieznany nam z imienia, brat Mieszka. Nawiasem bym zwrócić pragnął uwagi Lectorów Miłych na tą zadziwiąjącą w ówcześnym świecie rodów panujących okoliczność: że oto tam gdzie ustawicznie brat powstawał przeciw bratu, syn przeciw ojcu, a exemplum tego najlepszym teść Mieszkowy, morderca brata, św.Wacława... Że w takim oto świecie te pogańskie, czy ledwo ochrzczone "prostaki z boru" współpracują zadziwiająco zgodnie! Nic nie wiemy o jakichkolwiek niesnaskach w rodzie panującego w tym czasie, dopiero za Bolka Chrobrego nam się ta rzecz pojawi, któż wie, czy nie za sprawą "cywilizowanych" zachodnich księżniczek, z któremi się Piastowicze żenić zaczęli?:) Póki co, wygląda na to, że obaj znani nam bracia (o Czciborze i Cedyni jeszcze nam pisać wypadnie) Mieszkowi działali nad wyraz zgodnie dla dobra państwa i władcy, na co już i Kneź w jednem z komentarzy pod poprzednimi notami był uwagi zwracał.
*** - przy trzech biskupstwa zdałoby się może, by któregoś uczynić arcybiskupstwem i kto wie, czy nie o to grał właśnie swą córką w Rzymie Bolesław Okrutny, by mieć i od razu arcybiskupa w Pradze, a i kościelną nad krajem zięcia zwierzchność...

**** - o narodowość Jordana do dziś uczeni wiodą spory, najwięcej za sprawą jego imienia, które niemieckim nie jest, a już z pewnością nie czeskim. Przyjmuje się najogólniej, że się wywodził z kręgów kultury romańskiej, ale czy był podług dzisiejszych pojęć Francuzem, czy może i Irlandczykiem nawet, tego się już najpewniej nigdy nie dowiemy...




                                           .                     

29 komentarzy:

  1. Wszystko to bardzo pięknie, ale Juzek jak dotąd, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takiem bądź razie nic mi inszego nie zostaje, jak w tem świątecznym czasie poprawy życzyć, na czymkolwiek by ona polegać miała, okrom widocznego od razu w imieniu defektu. Niechajże mu się zatem poprawia, by mógł być chociaż Józkiem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Warto więc czasem pieniądze darowywać - tylko trzeba wiedzieć, gdzie i po co. Tym bardziej trzeba mieć szacunek dla Mieszka i jego współpracowników, bo wychodzi na to, że doskonale wiedzieli, gdzie trzeba w ówczesnym świecie uderzyć, żeby uzyskać coś dla własnego panstwa. A już najważniejsze jest to, że nie obawiali się nowego i potrafili odrzucić tradycję, która z pewnością od wieków już wydawała się nieodzowną.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą tradycją to jest najdelikatniejsza sprawa, bo sam bym był wielce przeciw jakiejkolwiek pochopnemu odrzucaniu... Ale jak poznać, która już przeżytkiem i hamulcem, a której jeszcze bronić warto? I które nowe ku dobremu wiedzie, a które przeciwnie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Czyli znowu mamy potwierdzenie dwóch prawd, że "pecunia non olet" i "fortes fortuna adiuvat". :)
    Wszystko to, to jedna wielka szachownica.
    Jeśli chodzi zaś o pochodzenie Mieszka, to mam wrażenie, że to nie koniec teorii. Może ziemia odda jeszcze jakieś ukryte skarby. I jeśli się uda przeprowadzić zapowiedziane badania genetyczne - to myślę, że ich wynik rzuci więcej światła na dręczący nas problem. :)
    Pozdrawiam serdecznie, wciąż jeszcze w świątecznym nastroju i żalu żadnego do Waćpana nie mam, rozumiejąc brak czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sentencje łacińskie dlatego chyba te setki lat przetrwały w świecie wymarłym narzeczom nie zanadto przychylnym, że najczęściej zawierają najszczersze właśnie prawdy. Choć czasem brutalne wielce...:)
      O nowych źródłach to powątpiewać pozwolę, ale i stare na nowo odczytane, siła jeszcze w tem, czego nas uczono namieszać potrafią, czego dwoma notami kolejnemi dokazać spróbuję....:)
      Kłaniam nisko, wielce za zrozumienie i wyrozumiałość obligowany:)

      Usuń
  4. Oj działo się w owym czasie w Europie! Czytając kiedyś notkę Vulpiana ani mi w głowie było, że ma związek z nasza historią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... wszystko ma, choć to kwestia skali, ale ja wierzę w ten "efekt motyla" w Historii...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Bardzo skomplikowany ten splot okoliczności... W sumie to wszystko zależy od tego, czy właściwy człowiek znajduje się we właściwym miejscu o właściwym czasie. Jak się nie trafi szczęśliwa koniunkcja, efekty będą zgoła całkiem przeciwne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z tem o tyle, że jeśli człowiek jest właściwy, to miejsce i czas już będzie umiał dobrać stosownie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. szczur z loch ness6 kwietnia 2015 11:59

    Cyryl i jego Metody powiadasz, bo w sumie rzecz się do owej brzęczacej monety tak, czy inaczej sprowadza. Zaś co do wysiłku Świąt sposobienia, na podobieństwo tekstu w Loch Ness, nóż się w kieszeni otwiera :-)
    Serdeczności z zaścianka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noży ci u nas dostatek, ale i ten z chęcią przyjmiemy jako zapowiedź zwycięstwa...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. nie na temat ale..
    na tym blogu http://maran-89.blogspot.com/ jesteś w kategorii "inne narzecza"
    z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
  8. Czołem mości Wachmistrzu.

    Odnośnie teorii prof. Urbańczyka to nader sceptyczny jestem.
    Imię Świętopełk jako argument za morawskim pochodzeniem dynastii staje się mocno "naciągnięte". Występuje ono u piastowiczów oraz u książąt Pomorza Gdańskiego jednak były to dwie osobne dynastie (po okresie Bolesława Krzywoustego Pomorzem rządziła dynastia rodzima, która w Piastami miała niewiele wspólnego). Wyciąganie wniosku z imienia Świętopełk o morawskim pochodzeniu dynastii jest tak samo prawdopodobne jak wnioskowanie z imienia Lambert (powszechnie używanego przez Mieszkowiców) germańskiego pochodzenia tejże!

    Kłaniam nisko

    Krzysztof z Gdańska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tej teorii, choć dla inszych przyczyn nie "kupuję". A nawiasem przy tym jakimś osobliwym wywodzeniu początków naszej dynastii i państwowości już to od Wikingów, już to od Waregów z Rusi wyganianych, już to od Morawian, czy Czechów zawsze mnie zdumiewa a i poniekąd irytuje ta niezrozumiała niewiara we własne siły i możności... I czemuż to, jako jedni z niewielu, tak z punktu zakładamy, że samiśmy zdolni zorganizować się nie byli i przyjść musiał kto obcy, by nas urządzić...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Oczywiście nie mam żadnych konkretnych argumentów za Wikingami, ale zastanawia mnie siła Polan, plemienia w ogóle niewymienionego przez Thietmara. Spalić wszystkie grody w dzisiejszej Wielkopolsce, a następnie je odbudować. Stąd moje wątpliwości.
      Drugą sprawą jest zakładanie mnóstwa państwa przez Wikingów, wszelkie argumenty wykazałem w linku, który dałeś w swoim blogu.

      Usuń
    3. Będę jeszcze i o tym pisał, że jak Thietmar czegoś pominął, nie znaczyło zaraz, że tego nie było. Osobliwie, jeśli się to nas tyczyło... O różnych możliwościach interpretacyjnych kolejności i przyczyn spalenia grodów jużeśmy się chyba na drugą stronę sedna przedyskutowali:))) Pewnie, że wykazałeś argumenty, pomijając kontrargumenty, w tym jak dla mnie koronny: jako jedyni w Europie bylibyśmy państwem założonym przez Wikingów, po których nie został najdrobniejszy nawet ślad w języku, w imionach, w nazwach etc.etc.
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Osobliwy blog, cały wywodzi się z polubienia historii wieków starych i dawnych. Zdumiewa język, jakiego Waćpan używasz i budzi podziw wiedza, jaką posiadasz.Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powitać mi przede wszytkiem honor i przyjemność, bom - zda się - dopotąd nie miał tegoż zaszczytu:) Blog osobliwy, prawda, a i przyczyn się WMPani dopatrujesz słusznie:) Wiedza to jeno xiąg właściwych bogactwo i umiejętność z nich korzystania, a pozwolę sobie nie zgodzić się z zaklasyfikowaniem do "wieków starych i dawnych", bo wiele tu spraw się nawet i Międzywojnia tyczy. Jakem go zakładał, tom rozmyślnie był założył cezury końcowej na Wrzesień Roku Pańskiego 1939, jako ostatniego akordu kawalerii naszej, której pamięci pierwotkiem być miał on poświęcony. Aliści Lectorów Miłych oczekiwania, a i moje po temu chęci, dawno już poza kwestyje z samą jazdą związane wyszły, a i zdarzyło się razy kilka, żeśmy ponad ten '39, choć najcżęściej bez ochoty i przyjemności, wyszli...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Boleję nad tem usunięciem, bo nic tu zdrożnego, czy nieprzystojnego nie widziałem. I powtórzę, że zaszczyt to ja sobie poczytuję...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Wachmistrzu wybacz moją niewiedzę, ale pali mnie wielka ciekawość, czy tenże blog ukazał się może w formie książkowej? Ciociunia Kaliny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic mi nie wiadomo o tem:)) Iżby tak było, bym pewnie musiał ścigać kogoś...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Czolem Waszmości

      Zamiast ścigać kogoś może lepiej przemyśleć temat i wydać zbiór refleksji historycznych w formie książkowej!
      Najżmudniejszy element (napisanie tekstu w wersji edytowalnej, możliwej do "złożenia" komputerowego) masz już Waszmość wykonany ;)
      Drugi element procesu wydawniczego - prezentację dzieła potencjalnym czytelnikom - też masz, dzięki swemu blogowi.
      Teraz wystarczyłoby "tylko" dokonać wyboru niajciekawszych materialów i znaleźć wydawcę dzieła.
      W razie potrzeby służę radą i pomocą (coś mi się jeszcze kołacze z czasów gdym pracował w poligrafii ;) )

      Kłaniam nisko

      Krzysztof z Gdańska

      Usuń
    3. Podejmujesz się Krzysztofie żmudnego redagowania tego materiału? Przecież tego się nie da zrobić inaczej niż z autorem, a jednocześnie sama redakcja autorska, to by delikatnie mówiąc, trąciło amatorszczyzną, jak w każdym przypadku, gdy redakcji brak.
      Poza tym troszkę inaczej jest gdy materiał przeznaczony jest do książki, a inaczej do bloga. Część istotnych informacji jest w komentarzach, część wręcz na innych blogach, a przynajmniej do nich się odwołuje. Jak dla mnie to by było kilka miesięcy ślęczenia nad materiałem.
      Natomiast widzę niejaki zamysł autora w tworzeniu cyklów, które by ewentualnie mogły służyć za rozdziały takiej książki, więc kto wie, czy akurat i i taki cel mu nie przyświeca? :D :D :D
      Jakby co, to z naszej strony także deklaruję drobną pomoc w miarę naszych skromnych możliwości.

      Usuń
    4. Kneziowi (który mnie tą kwestią już ze drugi rok dręczy) jużem tłomaczył, Waszmości pocznę od nowa... Do takiej redakcji rzecz podstawowa to źródła przywołać, by mi kto plagiatu nie zarzucił. W wersję tego pozbawioną można się bawić na blogu, który popularyzacji służy i ex-definitione jest non-profit, choć i tu jakby kto bardzo uderzyć chciał, to łacno kamień najdzie... Niemal każdy z moich postów, by być w pełni rzetelnym, winien zawierać przypisów z kilkanaście, co uważam, że uczyniłoby go już zupełnie niestrawnym. Balansując zatem między próbą dochowania rzetelności a pióra lekkością czasem nazbyt pochopną, jakoś, wierę, mi się w tem jakiej takiej równowagi zachować udaje... Ale nie od początku miałem ja o tem staranie i zwłaszcza na dawnem mem blogu, w początkach, gdziem najświęciej był przekonanym, że mi się to wrychle unudzi ponad miarę i cisnę tem w czorty, tom nie dbał ani o to czasem co i skąd biorę, a ninie odtwarzać to trud może i nie na miarę stajni Augiaszowych sprzątania, ale też niemały, którego podjąć się nie mam ani czasu, ani ochoty. A tam gdzie szłoby w drukowanie czegoś, ergo pojawiają się pieniądze, wraz się i pojawią tacy, co będą kropkę porównywać do kropki, a tu czasem doprawdy ciężko co oryginalnego napisać w temacie, który przede mną już setki piszących zajmowało, a równolegle zapewne tysiące...
      Póki co też jakoś nie słychać, by się jakikolwiek wydawca był kwapił po temu, to i rzecz całą mam za kwestię jedynie akademicką, choć pojmuję, że to z sympatii najszczerszej, za co też i z serca dziękuję:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. I u mnie podobnie. Czasu nie starczyło i sieci, jakoś tak.
    A więc spóźnione ale szczere
    Wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najmniejszej mierze nie uważam, by to spóźnienie w czemkolwiek miało być do sumitacyj przyczyną:) Nasza relacja, jak sądzę, jest ponad takie drobiazgi (osobliwie, żem i sam nie bez winy, jeśli to w ogóle jakaś wina...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)