19 czerwca, 2016

O Jacku Jezierskim opowieści pokończenie, czyli cyklu kuźniczego część jedenasta...

   O rocznicy dzisiejszej niechaj insi piszą, bo to sprawy sprzed lat z górą dwóch ledwo dziesiątków, nam zaś pora się o stulecia dwa cofnąć... Dni temu kilka, na cyklu solnego pokończenie , żeśmy o Jacku Jezierskim pisali, siła przy tem o niem złego i mało pochlebnego prawiąc, a to najwięcej za memuarami mu spółcześnych, co go nie nadto poważali i więcej mieli za franta, łotra i oczajduszę, niźli za jakiego statystę zacnego. Dziś o niem więcej, aliści już poza solnym cyklem, bo kasztelan się więcej może i niźli solą, to piórem własnem bawił w publicystę, zaś żelazem w roli fabrykanta, tandem noty o niem zwieńczeniem dwóch nam się staną cyklów, bo i żelaznego takoż  (I, II, III, IVVVIVII , VIII , IX , X ) ...
   Ów bowiem, najwięcej oczywista własnem kierowany interesem, poczynił bowiem okrom tejże spominanej warzelni, jeszcze i fabryk inszych kilka, w tem fajansów, kos i i narzędzi. Jakoby się z Czytelników komu, jadąc gościńcem od Kielc na Piotrków Trybunalski (stara szosa Łódź-Kielce) luboż i w stronę drugą, od Piotrkowa właśnie, nie nadto spieszyło i rad by po drodze co ujrzeć ciekawego, to w jakie pół drogi, nieodlegle od Końskich, ma ku zachodowi wioski Maleniec i Rudy Malenieckiej. Tejże wioszczyny właśnie nabył był Anno Domini 1782 Jezierski i tamże, rzeczki Czarnej wód spiętrzywszy, stawu 16-hektarowego uczynił, a nad niem postawił młyn, tartak oraz, jak to ówcześnie zwano, drutarnię i fryszernię.
   O fryszerniach (fryszerkach), czyli kuźnicach będziem tu jeszcze i pisać może, na dziś starczy nam objaśnić tyle, że w takowej fryszerni "świeżono" (stąd nazwa) sprowadzony lub własny surowiec żelazny (surówkę) wypiekając onej jakoby de novo i w temże procesie utleniając zawarte w surówce pochodne węgla i zanieczyszczenia insze, tamże tej surówki kując młotami ogromnemi, najwięcej siłą wody napierającej poruszanemi, by przy kuciu takoż możebnie najwięcej oddzielić nieczystości żelazo psowających. Różne były malenieckiej huty koleje i nie w nocie Jezierskiemu poświęconej o tem nam pisać, przecie dość rzec, że fabryczka owa, modernizowana po kilkakroć do naszych niemal dotrwała czasów, choć przed wojną się już jeno narzędziami zajmowała gospodarskiemi, a znano jej pod mianem Fabryki Łopat i Szpadli "Stalma".
   Unieczynnionej, w 1967 roku za zabytek techniki uznano, ale że za tem nijakie władz czynności nie poszły, to i butwiał, i niszczał Maleniec nieszczęśny, dopokąd go, trafem zupełnem, Anno Domini 1968, grupa żaków z Politechniki Śląskiej nie nawiedziła, w czas kanikuły szlakiem dawnego peregrynując hutnictwa. Od tejże pory rokrocznie żakowie gliwiccy w Maleńcu mają swego obozu, na który już i drugie nieraz pokolenie jeździ, a staraniem onych ów zabytek restaurowan, ku dawniejszej przywiedziono świetności.
   To dla zwiedzających dzisiejszych atrakcyja niemała, aleć i spółcześnym to się nie bele czem widziało. Otoż relacyja z wizyty, jaką osobą własną był Maleniec sam król jegomość zaszczycił w Roku Pańskiem 1787*:"...król (...) 15.07.(...)z Radoszyc (...) wyjechał z (...) J. Panem Kanclerzem do Maleńca, wziąwszy z sobą J. Pana Jeziorskiego Kasztelana Łukowskiego, który w pomienionym Maleńcu oraz Miedzierzy, dobrach swoich dwie ogromne fabryki do topienia żelaza w surowiźnie i do fryszerki założył. (...) Przybywszy Nayiaśn. Pan na to mieysce przez groble i mosty gruntowe, odwiedził naprzód założony tartak o kilku piłach(...) szedł potem razem do innych dwóch gmachów z murów wyprowadzonych , z których w jednym mają się ciągnąć druty, w drugim założona fryszerka na jedenaście młotów ; (...) oglądał daley Nayiaśniejszy Pan machiny do dźwigania w górę ciężarów i wyrywania drzew z korzenia, odwiedził austerye i zbudowanych kilkadziesiąt domów rzemieślniczych, a następnie dom gospodarski, w którym J. Pan Kasztelan prezentował Nayiaśniejszemu Panu różne gatunki żelaznych naczyń gospodarczych, kuchennych i stołowych z domowego żelaza przez domowych fabrykantów sporządzonych. Zdziwiło wszystkich przytomnych to miejsce puste przed trzema laty i niedostępne, które staranna, kosztowna i pożyteczna dla kraiu czynność J.Pana Kasztelana w porządne miasteczko i w tak okazałą fabrykę, tudzież stawy, groble, kanały i ogrody zamieniła."
   Otóż i to właśnie! Jezierski kapitalista, o własnem zapewne jeno początkiem zysku przemyśliwujący, rychło k'temu przychodzi, że nie masz cyrkumstancyj ku pożytkowi jednego jeno producenta, jeśli nie masz ich w ojczyźnie dla wszytkich. Od tego jeno krok do roli obrońcy ceł protekcyjnych dla przemysłu rodzimego... I jak Katon starożytny w każdej swej mowie dodawał słynnego "Ceterum censeo..." Kartaginie na pohybel, tak Jezierski piórem i słowem nie odpuszczał, by polskiego chronić przemysłu, polskiego rynku, obłożyć importy cłami, dopomóc własnym przedsiębiorcom... Posłuchajmyż zresztą sami:
   "Fabryka stali we wsi Maleńcu[...] po długim i kosztownym doświadczeniu pomyślnie skutkuje, ale tak jak i inne [...] upadać musi, gdy kosy, pilniki z Austrii sprowadzane... Zaś tej stali czwarta część (nawet) dla wspomnianych racji nie sprzedaje się, a reszta zalega. Wszelkiego gatunku robią się doskonałe pałasze, to Komisja Wojskowa z zagranicy sprowadza."
   "Mamy obfitość żelaza: tak jakby go traktaty prócz pługa i woza na inne naczynia (narzędzia - przyp.Wachm.) przerabiać nie dozwalały. Mamy stal, tak jakby z niej kosy, pilniki i inne rzeczy tylko Austrii fabrykować było wolno. Przeróbmyż ex crudo (z surowca - Wachm.) nasze materiały, które nam szczodrze natura odkryła, będzie kraj z nich miał miliony."
   "Fabryki w Polszcze powstawać i pomnażać się nie mogą, gdy prawo nie uskutecznione!"
   Gdy się głębiej w pisma Jezierskiego wczytać, dopieroż nowatorstwo całe wychodzi z tego pra-kapitalisty naszego, co może i nie był moralności wzorem, ale świetnie znał przyczyny sukcesów i porażek inicjatyw gospodarczych naszych! Na lata świetlne nim ktokolwiek jakiego zarządzania nauczać począł, ów głosił o doniosłości rozsądnego inwestycyj planowania! By baczyć wieleż się ma kapitału własnego, wieleż kredytowego i na procent jaki... Jakież rynki zbytu, a transportu koszta? Zaliż ekspensa nie nad miarę i profitów spodziewanych przed czasem nie zjedzą? Novum absolutnem w dobie pańszczyzny powszechnej napominanie, by nie batogiem zyski poganiać, a dbać i o pracownika najemnego kieszeń, raz by "buntowniczego ducha wyplenić", dwa, że "robotnik swą pomyślność z pomyślnością przedsięwzięcia zwiąże"... Któż tak myślał u schyłku XVIII stulecia? On, co pospołu z Małachowskim przeciwny był do sejmu mieszczan dopuścić, w czem może już i nie tyle jakie szlacheckie snobizmy, a kapitalisty konkurencyi szkodzącego bym widział działanie, od tegoż samego sejmu domagał się dla kwalifikowanych fachowców, zatrudnianych w kiełkującym dopiero polskim przemyśle, prawnych gwarancyj nieusuwalności z posad! Jeśli to nie zaczyn o stulecie późniejszych konceptów względem prawa pracy, to niechaj mi kto rzeknie, czemże te koncepta były?
   Za swoje zasługi względem przemysłu rozwoju w Staropolskiem Okręgu Przemysłowem doczekał się Jezierski nagrody... ale już po rozbiorach, od władcy tych ziem zabranych... Franciszka I, cesarza austryjackiego, któren go tytułem hrabiowskim obdarzył, co nawiasem mówiąc, nie pomogło uratować Maleńca, przez granice nowe odciętego od rynków zbytu, teraz pod rosyjskiem pozostających władztwem...
    I jeszcze słowo na koniec o kosach przez Jezierskiego produkowanych. Pisalim tu już i o tem, że nawet i sto lat później kosa się z trudem przeciw sierpowi przyjmowała... Skądże zatem nasze specialite a' la maison: kosynierzy? Ano, dla udanego pod Racławicami eksperymentu, gdzie Kościuszko był chłopów z kosami własnemi powołał i do nieśmiertelnej poprowadził chwały... A chłopi ci  w swej masie spod Krakowa byli przecie, które to ziemie kos austryjackich sprowadzanych pokosztowawszy, zagustowały nie w nich, lecz w wielekroć tańszych, z fabryczki w Sobieniach**, przez wzgląd na właściciela "jeziorkami" zwanymi...:)
_________________

* "Dyariusz Podróży Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego na Ukrainę w roku 1787 podany przez Adama Naruszewicza"- Warszawa 1805 , str.488

** W otwockiem powiecie, na jakie może pół drogi między Garwolinem a Górą Kalwarią... Nawiasem owe Sobienie też i jakie pół dnia drogi konno od inszego, już nie tak szczęśnego dla kosynierów miejsca leżą: Maciejowic...



                                     ................


9 komentarzy:

  1. Czy należy zakładać, że rozbiory utrudniły nam położenie zrębów pod kapitalizm i rozwój przemysłowy, a tym samym przykuły kraj do produkcji rolnej, wpychając go w przedpotopowy zakątek Europy? Czy też nawet pod rozbiorami kapitalizm tak się rozwijał, jak mógł i nie ma co rąk załamywać?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pierwsza wersja jest jednak bardziej słuszna, bo po pierwsze: napędem każdego rozwijającego się przemysłu jest broń i sprzęt wojskowy, a tego ze względów oczywistych rozbiorcy popierać nie mogli. Po wtóre dla każdego z zaborców to były peryferia, dodatkiem takie, które przy jakim niepomyślnym cyrkumstancyj rozwoju, odpaść może by i mogły, tandem drugi powód dobry, by tam nie inwestować, a i nie czynić niczego, co by się może i przeciw zaborcy samemu kiedy zwrócić mogło. Każda przy tem z dzielnic rozbiorowych inszego znaczenia dla każdego z zaborców miała: Galicja z czasem może jako źródło ropy naftowej nabrała jakiegoś znaczenia, a tak to wiadomo było, że tu nędza, że aż piszczy, a z pustego to i Salomon... Poznańskie i Pomorze (odjęte za pierwszym rozbiorem) zajmowano jako kraj nad podziwienie (dla wychowanych na jałowych piaskach i nieużytkach pomorsko-mazurskich Prusaków) bogaty i zasobny, tandem ruszyła tu eksploracja pierwotkiem, jako Cortezowa u Azteków zgoła... Po latach wielu, gdy się Niemce już jednoczyły, a trocha przemysłem zbogaciały (czytaj: zabrały Austryi Śląsko), poszły koncepty by Wielkie Księstwo Poznańskie było spichlerzem Prus, zasię Niemiec, co też przecie rozwojowi miejscowego przemysłu nie sprzyjało... Jedynie pod carską "łaską" szło to nieco lepiej, ale w tem żadna Moskali zasługa, jeno najpierw zręcznej Druckiego-Lubeckiego polityki, zasię naszych przemysłowców przemyślności i starania, przy równoczesnym totalnym maraźmie Rossyjan samych... No sam powiedz, wejrzawszy na czasy "Ziemi obiecanej" jakiż sens i logika, ciągnąć bawełny z uzbeckich i kazachskich pól do Łodzi, tam jej przerabiać, by jako tkaniny luboż i gotowej przyodziewy na powrót do Rossyi słać? Każdy, kto by chciał nad tem choć krzynę zapanować i nadać temu jakiego sensownego ekonomicznie kształtu, najpewniej by najdalej gdzie nad Wołgą (Carycyn? Astrachań?) budował zagłębia włókienniczego, nieprawdaż ? Każdy, tylko nie Moskale...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Proszę, jak tak poszukać, to wiele małych miejscowości ma wielką historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że chyba nawet i każda by się czem istotnem pochwalić mogła, jeno my dla większości z nich tyle wiemy, co gdzie ongi zapisano, a to co zapisane jeszcze miało tego szczęścia, że przetrwało... A skądże my wiemy, gdzie dokładnie obozował Chrobry na Kijów ciągnący, luboż skąd sól brali (bo przecie skądś brać musieli) przed Wieliczki odkryciem ?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Posłuchałam parę kropeczek spod poprzedniego wpisu. Cudności! Na Okudżawie łza się w oku kręci...

      Usuń
    3. No cóż... jest tam i parę nie ze szczętem jazzowych, gdzie chyba nigdy do zgody nie dojdziem:), tandem i do inszych zachęcić sobie pozwolę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. No proszę, jak swojsko, gdy nazwy dwóch miast padły.:) Jedno to moje rodzinne. W drugim jest Alma Mater, której filia jest w moim rodzinnym mieście.:)
    Jak widać zawsze znajdzie się jakiś mądry człowiek, który nie tylko w teorii jest mocny. Tylko żebyśmy takiego w porę słuchać chcieli i z rad korzystali...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, jak swojsko, gdy padły nazwy dwóch miast.:) Jedno moje rodzinne. W drugim jest Alma Mater, której filia jest w moim rodzinnym mieście.:)
    Znaczy mamy mądrych ludzi, którzy nie tylko na teorii się znają. Żebyśmy tylko ich słuchać potrafili i z rad w porę korzystali...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Jezierskim to akurat ten może kłopot, że ów reputacyi marnej, to i go może przez wzgląd na to słuchać nie chciano, osobliwie, że się i trzymał protektorów nikczemnej konduity... I to się cieniem rzucało na to, co może i prawił był niegłupiego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)