02 czerwca, 2016

"Złotego wieku" przewiny luboż szlachty "ciemnej" obrona czyli cyklu naszego kuźniczego część dziesiąta

... i bodaj, czy nie najważniejsza... Przebaczcież tedy Lectorowie, że może i przydługa, alem się naparł był cyklu kończyć, tom w niej chciał konkluzyj wszytkich pomieścić najpryncypalniejszych. Nie zapieram się, że ostatnia, bo już były tu cykle, gdziem kończył, a potem jeszcze i dwakroć przyszło suplementów pisać... Tak czy siak, na dni kilka pióra odłożyć wypadnie, temuż Was z tą może i długą ostawiam notą, aliści spokojny, że czasu na lekturę nie zbraknie, a kto jeno zajrzał i czasu dziś ma jeno na tyle, co przy kaffie porannej, niechaj czyta wieleż zdoli, zasię, gdy inszych spraw swych uładzi, nawróci choćby i z wieczora, czy z jutra...:), osobliwie żem zdań Waszych w tej mierze okrutnie ciekawy...:)
   Od kiedym począł nauki we szkołach brać i od kiedy mię praeceptorowie moi ukazali ten moment w dziejach naszych na przełom XVI i XVII stulecia datowany, gdzie rzec by można, żeśmy się na drogach rozwoju z Europą w dwie przeciwne rozjechali strony, nie przestawało mię nurtować pytanie o prawdziwe przyczyny tego i wtóre: zali tego prawdziwie odmienić nie szło i jeśli tak, to gdzie błąd uczyniony, żeśmy się i tych pierwocin przemysłu kiełkującego zbyli? I któż winien temu...?
   Snując tu już i może nadto długą tę o kuźnictwie dawnem 
(I, II, III, IVVVIVII , VIII , IX) ,  gędźbę, tegom miał na celu, by w dziejach tej przemysłu gałęzi, jak w soczewce móc na koniec przyczyn onego europejskiego dualizmu wskazać. A kuźnictwo tu tem pryncypalniejsze, że bez żelaza i stali trudnoż jakie bądź insze rozwijać kunszta. Przeróżne historyczne szkoły nam tegoż momentu tłomaczyły już to klasowemi jakiemi niesnaskami, już to wyludnieniem Okcydentu po zarazach i wojnach (tak jakby u nas kiedy ludniej było), już to skutkami wielkich wypraw do Nowego Światu, co ich naturaliter prędzej przecie w Europie Okcydentalnej odczuć musiano etc. etc... Sporo i przy tem było wyrzekania na ślepotę szlachty naszej, co miała o rozwój kraju nie dbać, jeszczeć i więcej o włodarzach krajem rządzących, najwięcej zasię o magnatów knowaniach zdradnych, którym owo kraju zacofanie na rękę być miało... Po prawdzie tom nigdy żadnego z tych tłomaczeń w pełni nie przyjął, alem przez lata i do własnych jakich, uwagi godnych konstatacyj nie doszedł był... Punktem niejako w tych poszukiwaniach zwrotnem było poznanie kilkakroć tu już przywoływanego tekstu Hermanna Remmerta, co dziejów Europy przez pryzmat drzewa widzianej napisał, wskazując gdzie, kiedy i dla jakiej przyczyny jałowiały gleby na Zachodzie. Zbiegło się to i z temi dziejami kuźnictwa przepatrywanemi, gdziem się drugiego takiego uderzającego zdarzenia, niemal nieznanego, doszukał pomiarkował znaczenia onego... 
   Idzie o konstytucyję sejmową* z roku 1563, która jak mało kiedy w dziejach, aż nadto wyraźnej cezury dziejowej nam wyznacza, a której znaczenia, jak się zdaje, nie za bardzo nawet historycy gospodarki miarkują należycie...
    W nocie poprzedniej żem Czytaczów pamiętać prosił o wersach Mistrza Jana, który każe swemu Satyrowi biadać nad utraconą spokojnością w lesiech i nad lasów wycinaniem. Przez wieki się przyjęło tegoż mieć za przestrogę przed spodzianym lasów wyrabowaniem bez umiaru. No i teraz wejrzyjmyż na to, jakże się k'temu miała czynność kuźnic naszych... Spominany Bocheński, przyjąwszy za Imci Radwanem tych kuźnic blisko 400, przy tem więcej ode mnie optymistycznie rachując effectu onych rocznego nie na sześć, a na ośm tysiąców ton żelaza, przyszedł w swych obrachunkach do tego, że na to jakie sto tysięcy kubików drewna rocznie iść musiało. Dla całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów! A sto tysięcy kubików, to będzie jakie 10 hektarów lasu dojrzałego, półwiecznego najmniej... Rzeknijmyż ućciwie, że przy borach litewskich, kurpiowskich, pruskich, wielkopolskich, mazowieckich, podkarpackich, wołyńskich, poleskich, smoleńskich i inszych to nieledwie naskórka onych lesizn zadrapanie! Nie kuźnice lasów wyniszczyły, to pewna... I prawdy tej nam Marcin Kromer potwierdza w swem Polski opisaniu, gdzie wręcz prawił, że lasów w Polszcze pod dostatkiem, a śród rozlicznych z lasu pożytków, węglarstwa drzewnego nie wymienia wcale! Gdzież zatem przyczyna upadku kuźnictwa naszego?
    By na kwestyję tak postawioną móc responsu jednakowoż udzielić właściwego w insze wejrzyjmyż obrachunki, kwestyję stawiając wieleż taki jaki panosza na swej wiosce, czy nawet i kilku siedzący, miał z kuźnicy na swem groncie profitu. Ano, primo czynszu dzierżawnego... Aliści żeśmy w nocie tego cyklu trzeciej dokazali już, że o wieleż przodkom onego na tych kuźnicach zależało wielce, tak i czynszu kuźnikom naznaczali niewielkiego, dziś rzeklibyśmy że promocyjnego, luboż i nawet protekcyjnego. A że te stawki wiek przetrwały z okładem, temuż i nie dziwota, że profitu z nich dla posesjonata ziemskiego nie byłoż nadto wiele...** Profit wtóry, to surowiec niezgorszy tani na ziemi własnej, ergo narzędzia rolnicze, okucia wszelkie, a i broń może nawet dostępne łacniej niźli przez kupczyków z krain odległych przywożone. I tu przychodzim do konkluzyi może i kogo bulwersujących, aliści podług mnie słusznych, winę za ten stan rzeczy kładących w stopniu największem na pokój i dobrobyt „złotego wieku” za Jagiellonów ostatnich!
    Broń wtedy konieczną, gdy się jej używa, nie gdy na ścianie wisi, dom szlachecki zdobiąc. I tu proszę spomnieć owego Zerwikaptura krzyżackiego, którem się Loginus posługiwał Podbipięta. Pewnie, że postać zmyślona, przecie na realiach wsparta. Oręż u Polaków sługiwał pokoleniami, jeśli nie pokoleń dziesiątkami. Zechciejcież wspomnieć zaścianek Dobrzyńskich z „Pana Tadeusza”! Pewno, że się obśmiać możem z tych szyszaków po Szwedach jeszcze, w których ptastwo gniazd miało i pisklęta wysiadywało... Z tych rapierów na rożna odhartowanych, z tych buńczuków pod Wiedniem zdobytych, któremi kucharka otrzepywała żarna...:) Z tych Konewek, czyli garłaczy już wiek przódzi anachronizmem tchnących...Ale czy owe w potrzebie nie sprostały zadaniu? Czyliż zatem nie dbano o nie wystarczająco dobrze, by za rzadką, bo rzadką, przecie potrzebą, nie zawiodły właścicieli swoich?
   I co jeszcze przy tem... oręża nowego ten potrzebuje, kto swego w czasie wojennym przetracił, luboż to na parol się zdając, luboż i pierzchając w panice... Ci, przy których wiktoryja, nowego nie mają obstalowywać potrzeby, ba!... przecie jeszcze zdobycznego niemało w dom zwiozą... A myśmy brać w skórę tęgo dopieroż mieli zacząć za pokoleń kilka, póki co kontentując się niezwyciężonością jazdy naszej... Aliści nawet i gdyby, to tych szabel parę czy i paręnaście tysięcy, by przemysłu zbrojnego nie zbudowało... Ów  najwięcej harmatami stoi, a tych najmniejszej nie było lać nowych potrzeby, a nawet i gdy bywała, sejm na to grosza skąpił. Nie darmu spisu kuźnic we Francyi Anno 1542 czyniono dla władcy na gwałt się zbrojącego! Niderlandczyki się takoż zbroiły na potęgę, by się z Hiszpanem móc za łby wziąć, Angielczyki dopieroż się w europejskie miały szranki szerzej cisnąć, przecie onym u siebie zawżdy dosyć było powodu harmat czynić, osobliwie na zamki we francuskich swych dziedzinach. Przydać k'temu niemieckie wojny książąt wiary niedawno podzielonej, przydać Italczyków już to Hiszpana, już to Francuza wspierających, przydać Szwajcarów, co z wojowania za jurgielt niemal podstawy narodowej uczynili gospodarki... słowem: gdzie nie wejrzeć na Europę XVI wieku, tam, okrom ziem naszych rdzennych, wojny jak nie toczą, to się do nowej szykują, luboż miarkują jakoż z poczętej się jako wykaraskać, by ze szwankiem najmniejszem... I wszyscy stali i spiżu łakną, jako kania dżdżu... Okrom nas, bom dokazał, że nam to zbyteczne się zdało, bośmy w szaleństwie ogólnem, wyspą byli pokoju...
   Rzeknie kto, że to może i krótkowzroczne patrzenie? A my? Zali, dobrodziejstwa pokoju od pokoleń kilku kosztując, myślelim co o tem, nim Rus Ukrainę sponiewierał,  że i nam może przyjdzie gdzie znów zażyć tegoż koszmaru? Ukraińskie przypadki nas może i potrwożyły, przecie nie tak, byśmy poważnie o tem myśleli, jako o perspektywie swojej... Nie jestże tak, że cięgiem nam się to niepodobieństwem nie widzi? No to nie sarkajmy na szlachtę naszą sprzed wieków, że podobnie myślała!
    I jeszcze jeden pokoju owoc: tam handel kwitnie, gdzie nie grają armaty. Kupcy nader chętnie do tych krain jeżdżą, gdzie nie masz żołdactwa niepłatnego kup swawolnych, gdzie rabują i mordują w miarę, nie zaś ponad miarę... A tego znów skutek oczywisty, że dóbr jako narzędzia i insze utensylia żeleźne na jarmarkach naszych dostać szło bez nijakich turbacyj i po cenie nie nadto wygórowanej, temuż nabywca zwyczajnie nie cenił tego dobra, że to szczególne jakie dobrodziejstwo... I tu się księgi celne z komory w Poznaniu kłaniają, których przed wojną jeszcze przepatrzył nieoceniony Rybarski! Podług niego w latach 30-tych XVI stulecia przeszło przez tę komorę rocznie średnio 71 tysięcy kos (!), 86 tysięcy sierpów i 166 tysięcy noży! Weźmyż ostrożnie, że bodaj i połowa z tego jeno przez kraj nasz dalej ujeżdżała... Reszty pozostałej aż nadto będzie na potrzeby krajowe!
    Pryncypia te znając, wejrzyjmyż teraz na posesjonatów naszych kalkulacyje, czyli też na ich, jakobyśmy to dziś nazwali, „biznesplany”... Owoż co się onym profitować zdaje szczególnie to zboże, rzecz oczywista i wszytkim znana. Zasię rzecz wtóra, to to, co Mistrz Jan z Czarnolasu wspominał: „sośnią na smołę, albo dąb na szkuty”. Ściślej : smołę drzewną, z której między inszemi terpentyna, a którą dziś mylnie się z dziegciem utożsamia. Szukałżem ceny jakiej średniej za potażu łaszt w Gdańsku, alem nie nalazł... Ale niemało i wywiedzieć idzie z pośredniej informacji, że Anno Domini 1610 przez Gdańsk przeszło 10 014 łasztów*** popiołu i potażu oraz 6 074 łasztów smoły. Wartość tych towarów wynosiła około miliona guldenów, co nawet zbrodniczo uśredniając tych towarów obu wyjdzie jakie 60 guldenów za łaszt, ergo po guldenie za korzec... A korzec wziąwszy nawet gdański, czyli na 54 litry liczony, to owoc trudu potażnika z dni kilku nieledwie... Przyjąwszy dla prostoty, że ten gulden dukatowi, ergo czerwońcowi równy, miał szlachcic na potażu dwakroć, luboż i trzykroć tego, co z kuźniczej dzierżawy, nawet już i poniechawszy rozstrząsania, zali kuźnik mu iście cichcem ponad to, co ugodzone, lasu nie wycinał, na co sądy ówcześne skarg pełne... A smolarzy przecie mógł mieć szlachcic z pańszczyźnianych własnych, lasu swego, od nikogo nieproszonego... Dziwne, że szlachcic nie durny i policzyć umiał? A że znów krótkowzroczne, rzekniecie?   A to ja Was proszę: ućciwie sądźmy... Podług siebie najlepiej... a kto bez winy niechaj pierwszy rzuci ten kamień... Imaginujmyż sobie jaką rzecz extraordynaryjnie niespodzianą, a to dajmyż na to, że jaki arcyrzadki trufli gatunek wielgiem się w Okcydencie wzięciem cieszący, dla jakich przyczyn nieznanych się we świecie nigdzie tak nie udaje wybornie, jak na ziemiach pomiędzy Odrą i Bugiem, dodatkiem jeszczeć onej tu, nie wiedzieć czemu, idzie rozsadzać i hodować niczem pieczarki dziś po pieczarkarniach... I cóż? Rzeknijcie mi w oczy, że nim wszyscy się nie rzucim sadzić bodaj na trawnikach i po doniczkach, byle gdzie kto jakiego spłachcia grontu dorwie, to że się trafi jaki przytomny, co wołać będzie, by przódzi może jakich badań czynić, zali to grontu nie wyjałowi... By może nie wszytcy naraz, bo któż będzie żyto siał, dróg naprawiał, dzieci uczył, ludzi leczył... A i by może jakiego mieć nad tem obrachunku i baczenia, bo jak czterdzieści milionów luda grzyba owego posadzi, zbierze i na rynek rzuci, to ów niechybnie na cenie się spsuje i profit już nie ten... I że go jeszcze posłuchamy... :)) No!... To jak już każdy z Was nie mnie, a sobie choć na to ućciwie responsował, to weźcież na uważanie suplikę moją byśmy tej szlachty XVI-wiecznej nie odsądzali od czci i wiary! Toć oni przecie to tylko czynili, co każdy z nas rad by uczynił, byle jeno sposobność miał choć raz w żywocie swojem!
   I jakeśmy już przy tej ućciwości względem samych siebie chociaż... Spomnijmyż rzecz wtórą, jako się z końcem lat ośmdziesiątych przeszłego stulecia krzyna wolności dla wszytkich pojawiła, a i przy tem dla licznych, co do okcydentalnych ujechali krain za groszem, niejaka i prosperitka nieduża... Cośmy najpierwsze ściągali? Apparaty do wideo, telewizory i talerze od satelitów... Automobile bodaj jak spsowane, przecie nam niedrogie, a na wiosce pozór wielkiego świata czyniące... Szaty, by najwięcej światowe... Mydełka „fa” i dezodory zielonem jabłuszkiem woniejące... Jeden na stu jakich narzędzi był kupił, jeden na tysiąc może wyposażenie warsztatu, a na palcach obu rąk tych liczyć, co w co większego zainwestowali... Spomijmyż o tem, jako tę szlachtę postponować będziem za to, że owa grosz zarobiony traciła na materyje nowe do obić, na powozy i zaprzęgi poszóstne maści jednakiej, na forysiów i kozaków, na szafrany i bławaty, na muszkaty i safiany...
    I nie dziwmyż się, że to wszytko na względzie mając, Roku Pańskiego 1563 na sejmie wniosek przeszedł, by szlachta kuźników pod przymusem wykupywać i rugować mogła, za koszt jeno kuźnicy nowej postawienia wypłacając... Ileż przy tem kuźnic upadło, zrachować nie sposób... A że tenże akurat moment świat wybrał sobie na to, by nowemi iść, wielkopiecowemi technologiami, ergo każdy kto by za dekad kilka myślił tych kuźnic odbudowywać de novo, na ekspens nierównie większy był skazanem, to już przecie nie autorów tejże konstytucyi z 1563 roku wina...
_____________________________


* W tamtych czasach konstytucją zwano nie ustawę zasadniczą, jak my dziś tego rozumiemy, ale zbiór uchwalonych na danym sejmie ustaw i innych aktów prawnych; my może byśmy to dziś widzieli jako "Dziennik Ustaw" czy "Monitor Polski"
** I potwierdza to Kromer wprost pisząc, że kuźnica "uczyni szkody w bartnych drzewach i w lesiech drzewa inszego bardzo wiele, na popioły (czyli potaż - przyp.Wachm.) albo klepki zdatnego, czego wiecznie nie zapłaci ta ruda". U Zientary ("Dzieje małopolskiego hutnictwa żelaznego w XIV-XVII wieku") znalazłżem i wyimek z lustracyi dóbr pewnych, gdzie lustracyją prowadzący pisał z goryczą "iż pustoszył rudnik lasy, bo z niej (kuźnicy- Wachm.) nie dawał jeno marc.12 (marc 12, czyli 12 grzywien srebra, ergo jakie złotych polskich z górą 19 - Wachm.), a drew spalił za florenów sto..." Przyjąwszy tutaj, że floren to potocznie takoż dukat luboż i czerwony złoty, tenże obrachunek aż nadto wymownie dowodzi, że to w rentowności kuźnic pies był pogrzebany...
*** łaszt - staropolska jednostka miar sypkich na jakie dwie tony dzisiejsze obrachowywana




                                        ................


41 komentarzy:

  1. Zajęłam się odkrywaniem kropeczek i zapomniałam, co miałam napisać :-( Chyba coś o tym, że dobrobyt prowadzi do rozleniwienia i zgnuśnienia. Pewne niedogodności życiowe i zagrożenia powodują mobilizację tak w sferze intelektualnej, jak i fizycznej, nie wspominając o artystycznej, stąd pewien poziom stresu jest w zasadzie wskazany. Tymczasem powszechne dążenie do życia beztroskiego i w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa, niestety, nie napędza gospodarki, poza chyba turystyką ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczurek Jegomość, Torlin, a i Vulpian z pewnością ode mnie w gospodarki materyjach i zawiłościach lepsi, przecie i mnie zda się, że i konsumpcja na dużą skalę jest cależ niezgorszym kołem zamachowym gospodarki, zatem z tegoż punktu widzenia ta gnuśność nie jest taka znów całkiem zła... Gorzej, gdy tego stylu życia bronić przychodzi potrzeba, bo barbarzyńcy czeguś zawsze bardziej głodni i więcej zdeterminowani...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A wydawało mi się, że wszystko przy kielichu omówiliśmy i żadnych niedomówień być nie może. No i nigdy nie ukrywałem, że o ekonomii z daleka tylko coś słyszałem, tedy nie można w tym względzie niczego ode mnie oczekiwać. Ani, tym bardziej, przeceniać moich wątpliwości. "Panie, my psy przecież. Huzia na inteligencję".
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jakich znowu "wątpliwości"?? Chodziło o "możliwości". A mówiła małżonka, żeby tyle nie pić.
      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Jak kto umie we sklepie wynaleźć wino tanie, a wciąż jeszcze dobre, a nawet bardzo dobre, to dla mnie jest lepszym ekonomistą, jak ci po Harvardach...:P
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Panie Wachmistrzu!
    Umownie przyjmując w XVI w. nastąpił podział Europy na strefę kapitalistycznych metod produkcji, i na feudalny model gospodarki, a linia demarkacyjna przebiegała na Łabie. Miasta Francji, Anglii, Niderlandów potrzebowały surowców i żywności, a w Polsce tego nie brakowało. Jeśli dodać wzrost cen na takie towary, to pieniądz sam się wsuwał do kieszeni. Oczywiście, kosztem chłopa. Stąd zakazy opuszczania wsi, wzrost pańszczyzny, konflikty z mieszczanami i podcinanie znaczenia miast. Szlachta wywalczyła sobie zwolnienie z cel, a w połowie wieku XVI zakazano polskim kupcom wyjazdów za granicę. Handel opanowały obce ręce. Gdańsk, Toruń, Kraków zaczęły toczyć spory, zamiast zjednoczyć siły. Bałtyckie aspiracje Zygmunta Augusta (Komisja Morska) zaniepokoiły gdańszczan, a i szlachcie nie w smak były zyski tego miasta. Jak to bywa, prowokacja zrobiła swoje, na dodatek komisarzom królewskim nie otwarto bram. Inna sprawa, że przewodził im Karnowski, wróg luteran oraz kasztelan Kostka, stary wróg miasta. Owszem, ogłoszono tzw. konstytucje Karnowskiego, ale te nigdy nie weszły w życie. Szlachta nie była w stanie realizować rozsądnej polityki morskiej, bo patrzyła na wschód. Trudno ją winić, także i za to, że nie widziała korzyści z rozwoju przemysłu. Ostatecznie przecież huty, stalownie, stocznie też sprzedaliśmy. A jakie larum prasa podniosła, że to nader korzystne. Zapomnieli dodać, że dla wybranych. Mamy więc powtórkę z rozrywki.
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mam ja zagwozdkę sporą, jakże tu Waszej Miłości responsować, by nie uchybić, a czego jednak spróbować naprostować, bo po mojemu, to Waść właśnie te tezy dotychczasowej historiografii powtarzasz, od których ja bym już uciec pragnął...
      Remmert nam wykazał jałowienie gleb i upadek lasów w całej Zachodniej Europie i konsekwencje tegoż w postaci ogólnie większych skłonności ku ruchawkom głodowych (w tym mamy i wojny chłopskiej w Niemczech, która nic wspólnego z granicami na Łabie, czy jakiejkolwiek innej rzece przecie nie miała). Już zatem owa umowność podziału jest dyskusyjna, natomiast jak dla mnie to nie było tu pójścia dwoma drogami, tylko najpierw jedną część Europy dopadł głęboki kryzys, wytwarzający głęboki popyt na żywność, czego dostrzegłszy część Europy druga zareagowała jak najbardziej rozumnie, tegoż popytu zaspokoić próbując i zarazem na tym nieźle zarobić.
      Proszę zwrócić uwagę na to, że się to nałożyło w czasie, szczęśliwie dla Zachodu, na napływ gigantycznych ilości kruszców z Nowego Świata i dzięki temu Zachód miał czym płacić, nawiasem nieludzko w ciągu stu lat deprecjonując tam każdą walutę, jaka była... Uważ, Wasze, na skok cen w tamtych czasach; to są proporcyje rzędu kilkuset nieraz procent, iście jak u nas przed reformą Balcerowicza. Tyle, że Balcerowicz nie miał skąd wziąć pieniędzy dodatkowych ponad wytworzony produkt narodowy, a tam wtedy te galeony ze srebrem wciąż płynęły...
      A gdyby tak Kolumb tę Amerykę odkrył sto lat później? Albo wcale? To dziś nie mówilibyśmy o dychotomii rozwoju Europy, tylko jakiś klub krajów bogatych, być może z siedzibą zarządu w Warszawie, zastanawiałby się może, czy przyjąć tą biedniuteńką Anglię do Unii Europejskiej i jeśli już, to czy samą, czy w towarzystwie tej gołej, obdartej i wygłodzonej Francji...
      Co się tyczy polityki szlachty, to jest zrozumiałe, że jak ktoś zarabia dużo, to chce jeszcze więcej i nie bardzo rozumiem, dlaczego patrząc przez bolszewickie okulary potępiamy tamtą szlachtę za działania, które dziś każdemu koncernowi uchodzą, a nawet są oczekiwane i chwalone: obniżanie kosztów produkcji, transportu, eliminowanie kosztownych pośredników etc.etc. Że to oznaczało, że nie wzrastały wszystkie warstwy społeczne, albo że nie wzrastały w takim samym stopniu? A czy dziś wzrastają? I czy dziś nie ma milionów niezadowolonych, którzy z głodu nie pomierają, ale toną w długach, bo ich wkręcono w zakup nowych dóbr konsumpcyjnych i pożyczono na to pieniądze ? Mechanizm znany od setek lat ze sklepików przy latyfundiach w Nowym Świecie: peon, nibyż już przecie nie niewolnik, kupuje w tym sklepiku, a że płacić nie ma czym, to się zmienia w niewolnika odrabiającego do śmierci własne "długi"...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Przyznaję, że się kropeczkami zachwyciłam.:)
    Kowala z filmu odnalazłam w tej broszurce, którą w muzeum dostaliśmy. Na mojej pani zapisała mi nazwisko tego, który moją różę zrobił.:)
    Ludzie mają tendencję do życia chwilą, dniem dzisiejszym. Wielu nie lubi się martwić na zapas i myśleć o przyszłości, uznając zasadę, że "jakoś to będzie".
    Popatrz na pokolenie dzisiejszej młodzieży: oni są nauczeni, że wszystko jest. Nie zastanawiają się skąd... I myślą, że zawsze tak będzie...
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem... A czy my byliśmy insi? Po sobie wnosząc, tom z pewnością do takich przemyśleń nie był skłonnym:) Nawiasem, to od lat próbuję to wyrzekanie na młodzież powstrzymywać, bo nie znam w dziejach świata pokolenia, co by najpierw się przeciw starym grzybom i "zmurszałym" strukturom nie buntowało, by potem, po przejściu w dojrzałość, nie sarkać na głupotę i obyczaje kolejnych młodych...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Widzę tu jednak parę różnic: my mieliśmy za sobą lata kartek, PRL-u, pustych sklepów, szarzyzny itp. Buntowaliśmy się, ale mieliśmy autorytety. Spora część młodzieży nie ma takich doświadczeń. Urodzili się w czasach, gdy wszystko już było, mają podejście: "bo mi się należy", a autorytetów nie uznają żadnych. I jest coś nowego, czego my nie znaliśmy: mają problem z realną rzeczywistością, znają lepiej tę wirtualną, z internetu.
      U nas, jak i dawniej było takie zachłyśnięcie się dobrobytem po czasach biedy, wojny itp. Dzisiaj tego nie znają, a opowiadań słuchają jak bajek. Ciekawe, jak sobie dalej będą radzić...
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. Teraz widzę, żem pisząc, miał więcej widać siebie na myśli, za co przepraszam. Z samej różnicy wieku zatem wynika, że to, co dla Ciebie było peerelowską codzienną szarzyzną pustych półek, dla mnie było regresem w stosunku do dekady pozornego dobrobytu, w której moje upływały lata wczesnomłodzieńcze i durnej makówki te sprawy nie zajmowały wcale, bo się przecie zdawało, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej... Młódź zaś dzisiejsza to odrębna, okrutnie wielka thema, gdzie znów ja bym daleki był od potępiania w czambuł... Ona jest inna, to prawda, ale czy to ma zaraz znaczyć, że gorsza? Nas znów uczono, czy może nawet i tłamszono, by się nie wychylać, bo to mało kiedy na dobre wychodzi... I mogę zrozumieć, że wpajali nam to ludzie z pokolenia, co przeżyło Hitlera i stalinizm, w dobrze pojętej o nas trosce... Może dlatego nas razi tak ta przebojowość dzisiejszej młodzieży, która czasem iście przechodzi w roszczeniowość, a czasem ją tylko taką widzimy... Z tym większą ostrością im nam samym tejże przebojowości brakuje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Nie masz za co przepraszać, a różnica wieku nie jest przecież tak duża.:) To raczej ja przepraszam...
      Jeśli chodzi o tzw. dzisiejszą młodzież, to staram się nie uogólniać, bo są wśród niej sympatyczne i wartościowe osoby. Ale widzę dużą różnicę w wychowaniu, podejściu do wielu spraw itp. Wiem też skąd to się (między innymi) bierze. Bo rodzice, często właśnie moi rówieśnicy, mają takie podejście: "ja nie miałem, niech moje dziecko ma".
      Ale wiadomo - każda przesada jest szkodliwa...
      Ja im nawet tej przebojowości zazdroszczę, też bym chciała taka być. Nie bać się... Teraz już na niektóre rzeczy za późno, ale i tak nie mogę narzekać.:)
      Przecież konflikt między młodzieżą a starszymi jest odwieczny, tego nie muszę nawet pisać.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    5. Ja twierdzę, że ten "odwieczny" konflikt pokoleń jest bardziej wydumany i lansowany przez wszelkiej maści pseudonaukowców i manipulantów społecznych. Dla mnie to normalny proces następstw pokoleń, nauki, wychowania i wreszcie uzupełniania się. Natomiast to co się tak drastycznie czasami ujawnia, to akurat skutki owych eksperymentów niewydarzonych i usilne definiowanie czego się zdefiniować nie dało od zawsze.
      I ktokolwiek by chciał nas konfliktować, ten musi się liczyć, że rodzic występując gdziekolwiek ma za plecami młodych, a młodzi wsparcie starszych - jest jeszcze jakaś więź w narodzie, przynajmniej na poziomie rodziny.

      Usuń
    6. Chyba niepotrzebnie ten temat poruszyłam i znowu coś namieszałam.
      Przepraszam

      Usuń
    7. Skoro temat wzbudza kontrowersje czy może i emocje nawet, znak niechybny, że błahym nie jest i poruszać go trzeba koniecznie...:) Osobliwie, że mię chyba zainspirowało to zebrania w kupę własnych przemyśleń w tej kwestii, dlatego pozwolę sobie Dreptakowi na razie nie odpowiadać (Kneziowi bym się nie ośmielił :P)...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. No i pacz pan, dryfy też do czegoś mogą być przydatne!? :D :D :D

      Usuń
    9. Ja bym nawet to uogólnił do całego bytu ludzkości, której się wydaje, że czymkolwiek steruje, a w rzeczywistości dryfuje...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. ...a może to już w naszej ułomnej naturze leży, że lubimy się rozjeżdżać w drugą stronę, niż podążać za nowatorskimi trendami (nie tylko Europy, przecie).
    W dodatku jeśli czasem (niechcący?) damy się porwać nurtowi rozsądnych osiągnięć, zaraz nachodzi nas jakaś przekora, "refleksja narodowa"(?)i szybciutko wracamy do punktu wyjścia, a nawet dwa kroki do tyłu.

    A teraz, jeśli mi się uda, też spróbuję wstawić tu swoją kropeczkę
    :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. mam na myśli: My, Naród ...

      Usuń
    2. Kropeczka niczego sobie:) Zdaje się, że o takiej synowej marzył Maćko z Bogdańca:) Co się tyczy ułomnej narodów natury, to to jest jedna kwestia, co do której się nie czuję na siłach głosu zabierać, zasię wtóra to tego konkretnego rozdwojenia rozwoju przyczyny i skutki, bo te w sumie dość proste są i nie ma co się tu głębszych doszukiwać przyczyn. Remmert wykazał nam wyjałowienie gleb jako przyczynę odejścia od rolnictwa części populacji zachodniej, przy znów sporej nieużytków liczbie, której zdziesiątkowana zarazami i wojnami ludność tameczna, nie poradziła z uprawami, a znów wyżywić to jednak było potrzeba koniecznie i tak się wytworzył nieustający popyt na nasze zboże, które nasi ówcześni najwięksi nawet rozumieli jako nagrodę od Boga za cnotliwe i pobożne życie. Gdyby nie XVII-wieczne wojny, w które wpędziła nas polityka wybieranych obcych nam królów, to ten stan mógłby jeszcze pewnie i kolejne przetrwać stulecie, do upowszechnienia kukurydzy i ziemniaka zza morza przywiezionych... Któż wie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. do kropeczki:
      no, tak - Danuśką ci ona nie jest...
      Myślisz, Wachmistrzu, że Jagienka poradziłaby kuć miecze sempiterną, tak łatwo, jak rozgniatała orzechy?

      Usuń
    4. No cóż... nie o moich to gustach żeśmy prawili, to i ja tylko mogę rzec, że stanowczo wolę, gdy sempiterna do czego innego służy...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Wielce interesująca rozprawa, którą czytać mi przyszło z przyjemnością.
    Pytanie jeno mnie dręczy - co WMści lectorowie o jakich kropeczkach prawią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako, że pierwsza odczytałam pytanie, już podpowiadam:
      Kropeczki - to ten cudnej urody szlaczek pod tekstem. Autor przebiegle ukrywa tam przeróżne aneksy, aluzje, skojarzenia.
      Wystarczy najechać kursorem na nie i wychwycić aktywną łapkę :)

      Usuń
    2. Skoro mię Małgośka wyręczyć zechciała, to i Jej chwała, a ja tylko dodam, że rzecz się ciągnie już rok z okładem, jako efekt pewnego zakładu, że Lectorowie tych dodatków nie zauważą i też rzeczywiście przez rok, gdy kropka była jedna i zazwyczaj czarna, nikt jej nie wyśledził. A że dziś to czasem ma równego wzięcia jako nota sama (a czasem podejrzewam, że i większego:), to i kropek więcej, przy czym jakiekolwiek treści, jeśli są, to jedynie pod kolorowymi. Czarne służą jedynie poczynieniu odstępów dla niejakiej wygody klikającego... No i uprzedzić muszę, że skojarzenia czasem bywają bardzo, bardzo, bardzo, ale to naprawdę bardzo luźne...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Zali tak trudno, przez ową linię przejeżdżając, zauważyć, kiedy strzałka w łapkę się zamienia?

      Usuń
    4. To ja też się dołączę. Problem polega na tym, że czytając rzadko kto "macha" myszką po tekście. Toteż owe kropeczki pozostawały niezauważone. Zwłaszcza, kiedy początkowo były pojedyncze.:)

      Usuń
    5. Grażyno, już mnie tak Wachmistrz obśmiał, że "macham" myszką po wszystkich jego kropkach...
      Nie jest to łatwe, uwierz mi ...

      Usuń
    6. Mości Nitagerze, pierwotkiem jakom ich liczbę uwiększył, to i kropki będąc mniejszymi niejakiej przysparzały trudności trafić, osobliwie dla tych, co jeszczeć na małych ekranikach smartfonów czy tabletów działali. Temuż i czcionki uwiększenie, jako i zaakcentowanie tych prawdziwie istotnych...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Małgośko Miła, ja obśmiałem? Dalibóg, z pewnością to o mnie idzie? Niepodobna zgoła... Cóż, jeślim tak uczynił, darować upraszam, a męczyć się nie ma potrzeby, bo teraz rzecz jawną i jednoznacznie jest określoną. Jakby się co odmienić miało, uwiadomić obiecuję...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    8. Dobry z Ciebie człowiek, Wachmistrzu, dzięki Ci serdeczne.
      Skróci mi to czas czytania notek, bo śledząc w tekście aktywne kropki, mało mi go zostawało na medytacje. A przecież każda Twoja notka godna jest przemyśleń! :)

      Usuń
    9. Czy każda przemyśleń godna to nie wiem, bo pomnę i takie, którem napisał bo nie było gdzie "curvą" rzucić...:) Ale prawda, żem ja o Lectorów swoich niezwyczajnie troskliwy, jeno że nie z dobroci serca, a zwykłej obawy, by mi tu jakie niebożątko ze znużenia nie padło między kropkami, nie daj Bóg na amen, bo z tego później tylko muchy do truchełka się zlatujące, zapaszek niepolityczny i z policmajstrami utrapienie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

  6. Panie Wachmistrzu !
    Jean Delumeau w pracy Cywilizacja Odrodzenia ( PIW 1987) podaje, że w średniowieczu żelazo produkowano systemem katalońskim. Rudę układano z drewnem ( na przemian), w dole o kształcie stożka, głębokim na 1 metr i o ścianach z wypalonej gliny. Żelazo wypływało przewodami zwanymi lisimi ogonami, dając z każdej operacji ok. 4/5 kg żelaza. Natomiast żużel był tak bogaty w metal, że jeszcze w 19 wieku był eksploatowany. Początek 16 w. wprowadził duże piece, stąd można była uzyskiwać 50-60 kg żelaza ( ok. 15 ton rocznie). Po zastosowaniu miechów hydraulicznych produkcja osiągała poziom do 50 ton rocznie, a surówka wyparła powoli żelazo gąbczaste, jako produkt początkowy. Surówka miała tę zaletę, że nadawała się do odlewów By otrzymać żelazo trzeba była spalać jeszcze nadmiar czystego węgła, jaki pozostawał w surówce. Tak uzyskane bryły surówki ( gąski) odlane w formach przenoszono do pobliskiej kuźni , przetapiano, odlewano jeszcze raz i obrabiano młotami hydraulicznymi. Tym sposobem wyparto żelazo kute. Prawdopodobnie w Niemczech na przełomie 15/16 wieku wynaleziono druciarkę hydrauliczną. Ponoć w połowie 16 w. w okolicach Liege zastosowano przecinarki ( nożyce). Kiedy Anglię ogołocono z lasów, zaczęto posługiwać się węglem kamiennym. Obliczono, że w latach 1564-1634 ładunki węgla wysyłane rzeką Tyre osiągnęły 45 tys. ton rocznie ( pod koniec tego okresu). Około połowy 16 w. wynaleziono we Francji idealny skład brązu artyleryjskiego ( 91% miedzi, 9 % cyny), wypierając produkcję dział włoskich, bo te często pękały. Prawdopodobnie po 1540 roku rozpoczęto produkcję dział z żeliwa, przystosowanych do ognia ciągłego. Udoskonalenia w produkcji dział dokonali Anglicy, eksportują je na kontynent, co przyczyniło się do przewagi Niderlandów nad Habsburgami w czasie wojny trzydziestoletniej ( 1618-1648).
    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać Waszmości za te o harmatach i stopach dodatki. O konstrukcjach dawniejszych pieców i palenisk żem pisał w I i VIII tegoż cyklu części, takoż krzynę żem się zajmował wytopu procesem i co rzec mogę, to zda mi się, że Delumeau (którego nie czytałem, więc pewności nie mam) grzeszy cokolwiek śródziemnomorskim na rzeczy wejrzeniem i jakimś, zupełnie niepotrzebnym, dążeniem do znalezienia jednego obowiązującego modelu. Piece tymczasem były różne, podobnie jak techniki wytopu, bo i ruda była przecie niejednaka i już natenczas była widoczna różnica między naszemi, przeważnie syderytowymi, produktami, a szwedzkiemi, gdzie też się te proporcyje zmieniały. A przecieśmy jeszcze nic nie rzekli o napowietrzaniu, bo o tem przecie nic nie wiemy, jakże często pomocnicy kuźnika miechami dęli, a z laboratoryjnych symulacyj wiemy tylko, że też najpewniej różnie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. szczur z loch ness5 czerwca 2016 07:56

    Rzecz cała dowodzi przede wszystkim ułomności nauki historii w szkołach, gdzie z uporem godnym lepszej sprawy naucza się związków przyczynowo skutkowych na podobieństwo skakania po czubkach gór lodowych, gdzie cała złożoność prawdy pozostaje przed uczniami zakryta.
    Kłaniam z zaścianka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Setki razy to jest naprawdę mało powiedzieć... Tysiące chyba razy żem o tem przemyśliwał, jakże ja bym tej historii nauczał, wolnej w tem względzie ręki mając, ale i świadomości, że lwiej moich uczniów części do niczego to zgoła w żywocie potrzebnem nie będzie, poza może jaką ogólnej natury świadomością obywatelską i umiejętnością samodzielnej oceny zjawisk tak historycznych, jak i świeżo obserwowanych...
      Najpewniej bym ograniczył kurs historii podstawowy do jednej godziny lekcyjnej w tygodniu, gdzie by się więcej może i jakich uskuteczniało czytanek i pogadanek, by ten uczeń jednak zrąb dziejów podstawowy znał i wiedział, że konstytucja 3 Maja nie była za Piasta. Ale i kilka zagadnień węzłowych by tam potrzeba przegadać do bólu, właśnie takich jak to, byśmy na ich przykładzie owe związki przyczynowo-skutkowe mogli wywieść, jako się należy, takoż i przy tem może ciekawością wywodu i konkluzyj uczniów przynajmniej tych bystrzejszych zachęcić do dobrowolnego kursu rozszerzonego, którego bym więcej jako klub dyskusyjny nad wybranymi z dziejów zagadnieniami widział. I last, but not least: odebrać trochę chwały rębajłom i wodzom, z których po największej części się składa dziś nauczana Historyja nasza, a przypomnieć i pokazać, że byli w niej i kuźnicy, i żniwiarze, i że ci, co budowali mosty, może i więcej dobrego dla ojczyzny uczynili miłej, niźli co, co dla niej szli na bagnety umierać, czasem zgoła bez sensu zupełnie... Słowem: wpoić tym uczniakom przed jeszcze dokonywanymi przez nich życiowymi wyborami, że inżynier też człowiek, a może i nawet patriota...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Panie Wachmistrzu!
      Kiedy tak sobie czytam o tych wojnach, bitwach, potyczkach, powstaniach ( nie tylko rodzimych) dochodzę do wniosku, że niewiele tam przypadków tchórzostwa, ale ogrom walecznej głupoty. Jak jeszcze do tego dodać propagandę, to można dostać " wściecza pisiecza".
      z wyrazami uszanowania

      Usuń
    3. Tchórzostwo można rozumieć wielorako... Czasem to nie dezercja żołnierza z pola walki w strachu obezwładniającym największej przyczynia szkody, jeno brak odwagi u wodza, by zdecydowanej podjąć decyzji... I ma się rozumieć: związanej z tą decyzją odpowiedzialności...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Szanowny Wachmistrzu, bez tej niezaprzeczalnej urody kropek i niezwykle pouczającego szlaczka już nie wyobrażam sobie notek Waszmości. Noty dostarczają wiadomości, natomiast komentarze i kropki są całym smakiem aluzji, skojarzeń, ironii i to one w większości zmuszają do przemyśleń, zabrania głosu, czy tylko przytakiwania bądź nawet niezgody.
    Naiwnością jest sądzenie, że trzy godz. nudnie przedstawionej teorii na lekcjach historii uczyni z nas prawych Polaków miast (wczoraj zasłyszanych) rebeliantów, warchołów, ekstremę. Przyklaskuję Waści: jedna godzina w szkole, ale prowadzona przez pasjonata i w formie często dyskusji, polemik, osobistego zaangażowania ucznia, który poprowadzi do boju, podsunie kontrowersyjny temat i sam weźmie udział. Uważam, że młodzi lubią historię, ale nie w formie spęcznienia teorii do wykucia na blachę. Przyklaskuję też temu, że historia to nie tylko wodzowie, ale pracowite ojce i dziady nasze. Słowu "patriota" należy przywrócić właściwe znaczenie, by nie chodziło jeno o bój, waśnie i spory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielceś WMPani łaskawą dla tego urozmaicenia not moich, które się z przekory i durnoty narodziły, ale widzę, że dobremu służą:) Co się konceptów tyczy edukacyjnych moich, to jest to na puszczy wołanie, bo tegoż samego by szło o biologii powiedzieć czy fizyce, a jak wziąć rzecz na poważnie to wyjdzie, że szłoby dziatwie skrócić tydzień szkolny o dzień najmniej, luboż lekcyj ująć, bakałarzów by nam z jaką trzecią część mniej było potrzeba, a co za tem idzie pieniędzy etc.etc. Najpierwsi co okoniem staną, to nauczyciele właśnie, drudzy znów rodzice pewnie, którym teraz turbacyja co dzieciom w czasie z nagła uwiększonem czynić... Nie sądzę ja by mi dożyć przyszło realizacji tych konceptów (choć w ośmdziesiątym roku prawiłem, że może wnuki moje upadku choć sowieckiego molocha dożyją, to może i tu się mylę:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)