Przedziwnie, jak na mnie, polityki bieżącej się brzydzącego, śledzę zdarzeń na wschodzie nieledwie na bieżąco, trendu i zamysłu odgadnąć próbując... Aliści ja tu nie o prognostykach i analizach swoich, jeno o arcyciekawej dla historyka możności na bieżąco śledzenia zjawisk niezwykle zajmujących. Na zdumiewające odrodzenie kozackiej, siczowej formy demokracji wiecowo-półparlamentarnej żem już był uwagi obracał, pora na konkluzyję inszą...
Otóż wystawcie sobie stan tych oto godzin nocnych, gdy piszę (a co naturaliter rankiem się i może psu na budę nie nada), że wojna tam na włosku wisi, aliści jeszcze nie zaszły te sprawy tak dalece, by krwią masowo przelaną możność porozumienia zatopić, a strony obie, jak się zdaje, przecie jednak starają się tego krwie rozlewu wystrzegać... I imaginujmyż sobie, że się oto pojawia mąż opatrznościowy jaki, bez znaczenia zali zza wielkiej wody, czy znad Sekwany czy Sprewy, bo pewnie naszego to by ani słuchać nie chcięli i że doprowadza do tego, że oto jednak siadają do stołu strony obie. Że pertraktują godzin niemało, zasię przychodzi do jakiego nibyż kompromisu, który de facto jakie ustępstwo ukraińskie znaczy, przy czem rzecz jest tu drugorzędna, czy by to miał być dajmyż na to sam Sewastopol oddany, luboż jaka Krymu autonomija tak szeroka, że de facto niezawisłość znacząca, luboż i jakie Moskwy prawo tam wojska mieć rzekomo do ziomków pilnowania... Powtarzam: bez znaczenia co, bo nie o to tu idzie. Cokolwiek to będzie, będzie odstępstwem od status quo ante, zatem będzie Ukrainy przegraną, a Moskwy wygraną..
Imaginujmyż dalej, że tego nareście pod naciskiem onego męża opatrznościowego i popierającego go pół świata, jedni i drudzy podpisują nareście i przez świat się westchnienie ulgi przetacza... I rzeknijcież szczerze... nie mnie, samym sobie tegoż rzeknijcie: azali ta myśl nie jest kuszącą? Azaliż i my byśmy gdzie tam nie odetchnęli z ulgą?
Najpewniej tak... czegokolwiek byśmy potem nie wygadywali o mniejszym złu, etc.etc. A wiecie cośmy właśnie opisali? Monachium i Chamberlaina za powrotem do Londynu mówiącego "Przywiozłem wam pokój"...
Stara prawda, że bliższa koszula ciału... Putin za bezcen nie ustąpi, to jasne. Jest jakaś zajawka na któryms portalu internetowym, za ile próbuje przekupić go Merkel. Muszę przeczytać, co tam napisano, bo jeszcze nie wiem.
OdpowiedzUsuńnotaria
Jeśli przekupuje swoim, Bóg z nią i oby jej się powiodło... Jeśli ukraińskim, to właśnie urządza Monachium-bis...
UsuńKłaniam nisko:)
Mówią że historia kołem się toczy. Zaczynam w to wierzyć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To będzie w jakieś trzydzieści lat po mnie...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Rosja jest zbyt wytrawnym graczem, by sądzić, że cokolwiek jest już załatwione.
OdpowiedzUsuńSymptomatyczne było to, że prezydent Putin czekał i namyślał się, czy wysyłać wojska na Ukrainę, czy może nie. Wyraźnie oczekiwał reakcji telefonicznej, żeby móc porozmawiać z wielkimi tego świata. Czekał w sobotę, czekał w niedzielę.
Wreszcie w niedzielę pojawiła się wiadomość, że jakaś tam pomocnicza rada przyprezydencka w Moskwie ogłosiła oficjalnie swoje stanowisko, jakoby idea wysyłania wojska na Krym była przedwczesna, bo rzekome okrucieństwa wobec ludności rosyjskiej wcale nie miały tam miejsca, a wręcz przeciwnie – spokój tam był. Ja nie wierzę, żeby w kraju takim jak Rosja cokolwiek działo się spontanicznie.
No i trrach! Ważni rozmówcy dodzwonili się i ponoć coś tam ustalili. Pokój został uratowany!
Teraz Rosja będzie mogła kręcić nosem, że wydała swoich obywateli na pastwę faszystów, mieć pretensje do zachodu, że nie działa tak, jak się telefonicznie zobowiązywał, eskalować napięcie zarówno na Krymie, jak i we wschodniej Ukrainie. Słowem – rozgrywać sprawę tak, jak zechce, bo zachodnie głupki niewiele chcą z tego rozumieć, a wojny nikt nie chce – i tu paralela do lorda Chamberlaina wydaje mi się nad wyraz trafiona.
Teraz dwie sprawy, które mnie dziwią. Pierwsza to to, że uzbrojeni żołnierze na Krymie nie mieli żadnych dystynkcji, jakby się Rosja ich wstydziła. Nie tak postępuje mocarstwo, które jest pewne swego i nie boi się nikogo pod światłym przywództwem swego prezydenta.
Druga sprawa to aluzja pana Kerry'ego poczyniona w niedzielę – że Stany Zjednoczone udzielą Ukrainie daleko idącej pomocy finansowej. Miałaby cała rosyjska akcja wziąć w łeb? Przecież chodziło o to, żeby Ukrainę destabilizować i żeby źródła zachodnie niechętnie przyznawały pożyczki rządowi tak bardzo chwiejnego kraju. Bo to, że nienawiść pomiędzy Rosją a Ukrainą zapadła na długo w ukraińskie serca, to chyba specjalnie pana Putina nie obchodziło.
Inna rzecz, że oni tam na Kremlu wydają się tak przejęci ideą konfrontacji z zachodem i odbudową potęgi ZSRR, że nie widzą tego, co leży jak na dłoni – małych kłopotów z muzułmanami ciągnącymi z południa i wielkich kłopotów z Chinami, które ją (Rosję) wcześniej czy później podporządkują i sprowadzą do rangi państwa wasalnego. Będą wyli jak psy, kiedy Pekin zastosuje kiedyś dokładnie tę samą taktykę wobec Syberii: że musi zagwarantować bezpieczeństwo swoich tam obywateli.
Pozdrawiam
Jak na razie to udało się zdestabilizować sytuację międzynarodową i rosyjską giełdę oraz rubla... Jak tak dalej pójdzie, może się okazać, że Władimirowi Władimirowiczowi podziękują ci sami, co go do niej wynieśli, czyli oligarchowie rosyjscy z generalicją pospołu. Bo to raz, że żadna zasługa taka wojna, a dwa, że wielce interesa psowa...
UsuńKłaniam nisko:)
Wszelako Rhet Buttler nie na czym innym wyszedł niezgorzej, a właśnie na wojnie. Najprawdziwszej w świecie, choć on sam to jeno kreacja literacka. Ale podobnych mu w realu tylu było przez wieki, co diamentów w Jakucji :))).
UsuńJak kto sprzętem wojennem handluje, luboż spyży dla wojska kontraktuje, to mu zapewne i ona miła, aliści jako kto meblami kupczy, to gdzie ich wstawiać, gdy domy burzone?
UsuńKłaniam nisko:)
Co oni widzą, to i oni najlepiej wiedzą.
OdpowiedzUsuńJakoś tak pomiędzy wydarzeniami - ujgurskimi nożownikami, telefonami na szczycie i Tatarami wybijającymi się na dzielność - udało się nawet rozdać Oskary.
Na razie wygląda, że karawana może przestać szczekać?
Chyba nie, bo przecież jeszcze przed nami karnawał w Rio...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńMyśmy tutaj na wschodzie autentycznie się wystraszyli, kiedy zobaczyliśmy samoloty nad naszymi głowami, a skład z drewnem opałowym (sona z Ukrainy) opustoszał i kto nie zrobił zapasów, nerwowo szuka opału gdzie indziej. Na skraju bankructwa są też małe rodzinne firmy. Na "wielkiej wojnie" i polityce się nie znam, ale wiem, że choć bomby nie spadają, to odłamki uderzają w niewinnych ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.
Na wystraszenie się monopolu nie macie tylko dlatego, żeście bliżej:) Ale to prawda głęboka, że to i zawirowanie może, z którego za lat parę może i śmiać się przyjdzie, jeno tego co dziś na tem ludzie przetracą, nikt onym nie wróci...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Tak mi wyszło z tym wystraszeniem na wschodzie, bo koleżanka z Krakowa, z którą akurat rozmawiałam, powiedziała, że z jej perspektywy aż tak źle nie wygląda, bo nikogo osobiście nie dotyka. Mnie samą osobiście dotknęło, bo muszę się podzielić emeryturą z tymi, którym głód do drzwi już stuka.
UsuńNie trzeba nad granicą bytować, by być przez zagraniczne turbacje dotkniętym... Ot, ledwo dni temu kilka bogacz jeden, co miał swej modernizować chatki, a ja z rękodajnemi memi mięliśmy mu w tem być pomocni wielce i grosza jakiego niemałego powąchać, zadzwonił mi z wieścią, że póki co, rzeczy odkłada, bo to panie ta wojna i nie wiadomo, co z tego będzie, to lepiej grosza przyhołubić póki co... Ano i takem się obszedł smakiem, co naturaliter ani w ćwierci się równać nie da z temi, co im prawdziwie dało po grzbiecie...:((
UsuńKłaniam nisko:)
Zacny Wachmistrzu: w swoim wpisie znajduję dwa wątki, z których jeden znajduję jako słuszny głęboko. Ten znaczy się, w którym zachód jako zawsze gotów ' POKÓJ NA POKOLENIA" cudzym kosztem ratować przedstawiłeś. Natomiast nijak nie godzę się na porównanie dzisiejszej sytuacji Krymu i onegdajszego Monachium. Bo się te dwie sprawy mają zupełnie inaczej, rozgrywają się w innych okolicznościach, mają zupełnie różny przebieg, inne źródła i inne podstawy. Chyba, że, jak zresztą większość komentatorów, uznajesz, że osobliwie Rosja nie ma prawa mieć i bronić własnych interesów. A TAKA NP. górna Wolta ma...
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
grzes
Zdaje mi się zatem, żem się nie dość jasno wysłowił, boś jeno częścią, Drogi Grzesiu, intencyje moje odczytał... Owoż tego Chamberlaina, co go od lat dziesiątków za symbol nieledwie uległości i zaprzaństwa widzimy, zupełnie inszemi przychodzi oglądać oczami, gdy się samemu w cyrkumstancyjach znalazło podobnych i dziś już wierę, że nie, aliści dni temu parę nazad zaliżby i nie nam samym byłaby pokusa się na jakie tam moskiewskie dać zgodzić żądanie, byleby pokoju zachować? Tandem jeśli o Zachodzie mówisz i nas w niem rozumiesz, to zgoda, bo o to szło, a nie jeno by inszych tu w podejrzeniu mieć...
UsuńCo się myśli tyczy wtórej to tuś mię udziwił sielnie, tychże "interesów" Rossyi broniąc, gdy instynktem chyba już narodowem wszyscy wiemy, że granicom tych interesów końca nie masz, chyba że są jakie granice wszechświata... Vulpian Jegomość u się dykteryjki ongi przytaczał, której z pamięci powtórzę, tandem pewnie i nie dosłownie:
" Rosja (choć może było tam jeszcze o Związku Sowieckim) zawarowywuje sobie prawo do swobodnego stanowienia o tym, z kim chce graniczyć.
- A z kim chce?
- Z nikim!"
Drogi Grzesiu, toż te interesa rzekome to jeno imperialne onych tęsknoty, gorzej lub lepiej kamuflowane, choć uważ, że nawet owe kamuflaże się niemal nie zmieniają, pomimo rzekomych władz i ustrojów przemiany... Jako Jekatierina przychodziła z wojskiem prawosławnych bronić, tak i podobnie nam z obroną swoich niby pobratymców przyszli 17 września 1939. I jak tamte a dzisiejsze uzasadnienia przeczytasz, to obaczysz, że się w gruncie rzeczy niemal nie różną... O Górną Woltę ja nie stoję, bo jej interesów nie znam, aliści nie sądzę, by owe nam w czemkolwiek zagrażały... "Interesy" rosyjskie zaś nieuchronnie są kogoś z sąsiadów kosztem i krzywdą, tandem dozwalać na to tyleż samo znaczy, co dozwolić by nas po kolei jako ryby z saka na stół swój kładli...
Kłaniam nisko:)
NO wachmistrzu cny, no nie chcem ale muszem! Po pierwsze primo nie tylko nas do owego sprzedajnego ( cudzym kosztem ) zachodu nie zaliczam ale mój największy niepokój budzi, że nasza ( polska znaczy się ) rada starszych duchem rewolucyjno-patriotyczno-sarmackim niesiona pierwsza poleci zbrojnie Ukrainy bronić co skończy się tak jak skończyć się musi i jak zawsze się zresztą kończyło. Vulgo red. Żakowski, którego dotychczas, błędnie jak się okazało miałem za rozumnego człowieka. Otóż pismak ów na pierwszą wieść, iż rezuny nasze najukochańsze są niewypłacalne i potrzebują, tak na szybko cca 35 mld dolarów, a której to wieści świat cywilizowany nie raczył przyjąć do wiadomości, wyskoczył z fantastycznym zaiste pomysłem, że co jak co ale ten marny miliard usd to bogata Polska z cała pewnością ma i z przyjemnością na użytek braci naszych młodszych w demokracyi wyasygnuje. No a skoro mamy miliard ( tylko jeszcze nie wiemy gdzie ) to z cała pewnością pora nam się szykować do broni bo w końcu krew tańsza od pieniędzy. Nieprawdaż?
UsuńPo drugie primo cny Wachmistrzu świat się zmienił a z nim pojęcia tymże światem rządzące. Już nie ten zwycięzca co na wrażym terytorium flagę wbił i krzyknął to moje. Nie. Dziś władza tkwi w ekonomi, a żaden układ granic nie sprawi, że Ukraina raptem przestanie być zależna od rosyjskich surowców czy rynku zbytu a tym samym pozostanie od Rosji mniej lub bardziej zależna. Co więcej śmiem wątpić czy Jewo Wieliczestwo Władimir jest takim desperado by do swoich 140 mln głodomorów chciał dołożyć jeszcze 45 albo choćby 20 mln ( do Dniepru ) głodomorów ukraińskich. Po co mu to? W tym kontekście wcale nie jest prawdą, że "Interesy" rosyjskie zaś nieuchronnie są kogoś z sąsiadów kosztem i krzywdą, bo to nieprawda. Tyle tylko, że my żyjąc kategoriami wieku XIX czy nawet XX nie chcemy lub nie możemy tego dostrzec.
pozdrowienia
grzes
Rozdzielając dwie rzeczy: aktualność mojej notki, z każdą godziną malejącą i rzeczywisty poziom skłonności Zachodu, do którego będę się upierał nas zaliczać, do kroków militarnie nieodwracalnych, sens widzę już tylko w ewentualnym rozważaniu tego drugiego. Nie jestżem pewnym, aliści zda mi się, że od kiedyśmy w pacta militarne, zwane NATO, wleźli, to przy największej nawet ochocie, nie masz tam możności samemu na wojenki ruszać, a na zgody onych w tem zakresie bym nie liczył, to i lęki Twoje, Mości Grzesiu, niezasadnemi widzę, nawet przy największych zapałach niektórych polityków naszych. Ciekawym, że najwięcej wojowniczymi ci mi się zdają, co familij nie mając, nikogo bliskiego na tej wojence nie stracą, a i sami się chyba nie zamierzają na azard wystawiać... Żurnalista jeden czy drugi opinii nawet publicznej nie stanowi, a niedowarzone pomysły tylko skutkować będą ochotą, czy raczej jej brakiem, u kolejnych redaktorów naczelnych do zatrudniania kogo takiego skłonnych...
UsuńCo się tyczy pochopności z oferowaniem się tam z pomocą wszelaką tom już w pierwszych rozmyszlaniach o tem był pisał i takoż mi się to niewczesnem widzi.
Co się znów owej zmiany świata, to jest to niewątpliwie prawda, tyle, że z owych 140 mln głodomorów, o których piszesz, ta świadomość dotarła może do jakiego jednego procenta, a pewnie i nawet to nie... Dla pozostałych po staremu ten co wygrał, musi coś za to dostać konkretnego, inaczej wcale nie wygrał... I polemizować będę, że gospodarka Ukrainy jest po wsze czasy nierozłącznie z Rosją związana i na nią skazana. Pewnie, że to wyzwanie niemałe, ale nie znam w dziejach poważniejszego, niźli nasze scalenie trzech cząstek pozaborczych w 1918 roku, gdzie Śląsk był cały na współpracę z resztą Niemiec nakierowanym, Wielkopolska była rolniczym zapleczem Berlina i pozostałych miast na wschodzie, a dawna Kongresówka w całości była nastawiona na kooperację ze wschodem... A przecieśmy dali radę tego odmienić, choć nie twierdzę, że bez bólu, lekko, łatwo i przyjemnie... Ale jakby mi ktoś dziś miał do wyboru dawać naszą pozaborczą integrację i wyprowadzenie gospodarki na prostą, a dzisiejszej ukraińskiej, to minuty bym się nad tym nie zastanawiał, co prostsze...
Z głosem o dokładaniu głodomorów też bym uważał, bo przy obecnych trendach demografii rosyjskiej, nie wiem czy to by nie była całkiem niezła koncepcja podreperowania jej i odwleczenia nadciągającej katastrofy... Jeżeli Waszmość uważasz, że nie jest przyrodzoną Moskwie cechą imperialne "divide et impera", których exemplów nie trzeba w XIX wieku szukać a starczy grzebnąć w dwie ostatnie dekady i zaprosić do tej debaty narody kaukaskie (jeśli mamy przyznać prawo mieszkańcom Krymu do samostanowienia o sobie, to czemu go odmawia się Czeczeńcom?) oraz wszystkich tych, którzy doświadczyli że nawet handel z Rosją mięsem czy owocami jest przedsięwzięciem politycznym. Czymże innym niż chciwością i imperialnymi ciągotami tłomaczyć próby zawłaszczania nawet i dna pod biegunem północnym? I na koniec: jeśli argumentem na rzecz oddania Krymu Rosji ma to być, że ów niby nigdy do Ukrainy nie należał inaczej jak za chwilowym kaprysem Chruszczowa, to ja żądam zwrotu Królewca, do którego z pewnością mamy wielokrotnie lepsze prawa, niźli Moskwa...
Kłaniam nisko:)
Ależ wachmistrzu szanowny, absolutnie nie szło mi o to aby przynależność Ojczyzny naszej miłej do Okcydentu negować jeno aby strach ( może przesadny ale doświadczeniem uzasadniony ) wyrazić cobyśmy tej przynależności przed czasem, zbyt ochoczo i ze szkodą dla siebie nie uparli się okazywać.
UsuńJasnem jest również, iż Ukraina nie jest związana ani politycznie ani gospodarczo z Rosją po wiek wieków jeno jak wyżej wolałbym aby nie przekonywała się o tym naszym kosztem. Co nie zmienia faktu, iż takiegoż wyrwania się z orbity imperialnej dziedziczki SOJUZA należy jej w naszym własnym interesie życzyć. Niemniej jednak co innego życzliwość a co innego wyrywanie się przed szereg z czynnym okazywaniem wszelkiej możliwej i niemożliwej pomocy. Bo niestety znaj proporcją mocium panie i mierz raczej zamiar podług sił. A te niestety są nikłe. Natomiast prawdopodobieństwo, że Rezuny podziękują nam za owa pomoc jak całkiem niedawno na Wołyniu wysokie. Może jednak przesadzam ale to, że układać się będą raczej z Niemcami niż z nami i to te ostanie zgarną wszelkie możliwe z ukraińskiego wyzwolenia profity uważam za pewnik, co sprawia,że z naszego punktu widzenia przesadne zaangażowanie zdecydowanie traci na atrakcyjności.
Co do moskwicińskich cech imperialnych nie przeczę, ale zważ też, że owe reliktowe odruchy są ostatnim co im z minionej wielkości zostało, i że grają nimi raczej na użytek wewnętrzny niż zewnętrzny. Co do demografii to ta ukraińska jest równie kulawa jak rosyjska, a dwóch beznogich nie da nawet przy najlepszych chęciach jednego pełnosprawnego.
Co do relacji Krym - Ukraina. Hmm. Zważ, że wytworzyła się dość ciekawa sytuacja. Rzekłbym nawet swoiste qui pro quo. Otóż dzisiejsi samozwańczy przywódcy Ukrainy ( bo niezachwiana wiara w legalność władzy Pana premiera Jaceniuka przystoi chyba jedynie pierwszemu naiwnemu ZSRE Panu premierowi Tuskowi ) oburzają się straszliwie na separatystyczne działania podejmowane przez samozwańczego prezydenta Krymu. Ciekawe prawda? Ale nie w etom dzieło. Czy Krym ma prawo do stanowienia nie wiem. Moim zdaniem jako organizm niezdolny do samodzielnego bytu nie ma. Sadzę natomiast, że na terytorium gdzie zgromadzono tyle broni i gdzie de facto z uwagi na wielość ośrodków władzy tak naprawdę nie rządzi nikt, dla uniknięcia gorącej wojny lepiej jest aby obie strony potencjalnego konfliktu wziął za pyszczek ktokolwiek odpowiednio zorganizowany i posiadający środki do faktycznego władztwa wykonywania. A w tym przypadku jest to niestety Rosja tym bardziej, że ichnia Flota Czarnomorska w Sewastopolu jest bytem jak najbardziej realnym a jakiekolwiek przypuszczenia, że Rosja ją sobie od tak odpuścić są mrzonkami. Jest to oczywiście wyłącznie moje zdanie i wcale nie upieram się, że jedynie słuszne. Niemniej jednak wszelkie znaki na niebie i ziemi, choćby historia pomarańczowej rewolucji świadczy, iż za czas niejaki dzisiejsi płomienni rewolucjoniści z piękną Julią na czele skoczą sobie do gardeł i czeka nas co najmniej powtórka z rozrywki. Toteż sama ekonomika procesu nakazuje zachować odpowiednią ostrożność.
A z tym Królewcem to bym się jednak nie rozpędzał, bo czy jesteś cny Wachmistrzu w stanie wskazać mi kiedyż to w historii stacjonował w Królewcu choćby jeden polski ( nie Hohenzollernów ) żołnierz?
pozdrowienia
grzes
Żleś mnie pomiarkował, Mości Grzesiu, bom się tu z prawami nie z Hohenzollernami równał, a z Moskowią, której prawa do Królewca prawdziwie kaduczne, a przecie go trzyma... Z inszych kwestyj widzę, żeśmy tu i do zgody przypełzli niejakiej, że Ukrainie życzym jak najlepiej, znaczy jak najdalej od moskiewskich macek, jeno nie naszem kosztem czy ryzykiem, osobliwie, że dawne długi, osobliwie te moralne i historyczne niepopłacone i nie ma co na nie moratorium ogłaszać... Co się władz tyczy tamecznych, to zda mi się, że Waść nad miarę krytycznym, bo skoro władzy parlamentu kijowskiego nawet Putin nie neguje, a ów po wszelkich ucieczkach i emigracjach nadal zachowuje quorum procedować zdolne, to i rząd podobnie wyłonić może. Osobliwie, że tegoż rządu jako rządu jedności w porozumieniach strony podpisały, a nie będzie przecie się z tem czekać, by dopraszać do składu kogo, jeśli za granicę uszedł...
UsuńOsobna jest rzecz z legalnością impechmeantu i tum sam w nocie o tem uprzedniej przed pochopnością przestrzegał... Jeśli byśmy Krymowi mięli prawo do samostanowienia o sobie głosami ludności go pomieszkującej przyznać, to czemu nie Czeczenii? Albo Kurylom czy obwodom dalekowschodnim, gdzie dziś już Kitajców będzie jakie 70-90%? I słusznie chyba prawi Vulpian, że Putin jegomość posiał wiatr, z którego tam kiedyś zbierze burzę, która zmiecie ten kraj w jego kształcie z tej ziemi... Z drugiej znów strony nie takie dziwolągi mapa Europy widziała i z pewnością więcej Krym do niepodległości własnej dojrzałem niźli takie Kosowo. Jeno, że owym nie o niepodległość idzie, a o to, by się z Rossyją złączyć i cosi mi się widzi, że na oczach naszych narodziła się nacja nowa, której ja bym nazwał "Rosjanie sudeccy", nieważne że na Krymie pomieszkujący...
Ze skakania sobie do gardeł moglibyśmy i my całkiem niezłe lekcje dawać, jeno że szczęśnie dla nas leżymy gdzie leżymy, a nie na Ukrainie, gdzie z pewnością dawno by już tego wschodni sąsiad w imię "interesów" swoich wykorzystał...
Kłaniam nisko:)
No tośmy Wachmistrzu tego no jak mu consensusa osiągnęli. Rosjanie sudeccy fajnie powiedziane a i alegoria wypisz wymaluj. Co do Kosowa,no cóż kolejny ciekawy wynalazek amerykańskich naukowców. Mieliśmy już państwa sezonowe, mamy kanałowe
Usuń( Panama ) to teraz na Kosowym Polu mamy mafijne. Też ładnie.
Jeżeli chodzi o rosyjski daleki wschód to nie wiem czy wiesz Wachmistrzu ale Kraj Chabarowski, Kamczacki, Nadmorski nie pisząc już o Sachalinie czy Kurylach to już prawie Japonia. Tak gospodarczo jak i kulturalnie. nawet ruch maja lewostronny. A z Moskwą wiążą je jedynie podatki ( i łapówki ).
pozdrowienia
grzes
Consensus, jeśli prawdziwy i szczery, zawsze kielicha godny, co i z radością niemałą czynię:) Jeśli względem Dalekiego Wschodu jest jako Waćpan piszesz, to wielce bym był kiedy ciekaw takich cyrkumstancyj jako te pod Moskwą Anno Domini 1941, gdy generalissimus na pomoc wezwał syberyjskich dywizyj... Bo wychodzi na to, że za jakie kolejne lat dziesięć, jaki kolejny włodarz kremlowy by się mógł bardzo zdziwić ich przybycia odmową...
UsuńJeśli jeszcze zechcesz Waszmości ciekawości mej zaspokoić skądżeś to w moje nikczemnie skromne był zawitał progi, wdzięcznym będę niewymownie...
Kłaniam nisko:)
Podobnie i ja śledzę wydarzenia zza miedzy naszej z pozycji przyszłego historyka. Ależem jeszcze dodać chciała, iż ucząc sie akurat I i II wojny na egzamin, mam jakieś deja vu, kiedy z nad podręcznika nos wychylę oglądając TV. Jak bym miała historie w trzy de, tylko nazwiska insze i nazwy zmienione...
OdpowiedzUsuńJak już i Kneź pisał, trudnoż tych analogij nie widzieć, tandem wielcem rad, że mechanizmy pojmujesz i ich powtarzalność, gdzie cyrkumstancyje każdocześne historykowi powinny być tu rzeczą ważką, przecie wtórną...
UsuńKłaniam nisko:)
Poczynam sobie to jako komplement i przyznaję, ze bardzo mnie on podniósł na duchu, może jednak zdam ten jutrzejszy egzamin :D
UsuńI słusznie poczytujesz, Mościa Panno, słusznie... Liczę na raport post factum:)
UsuńKłaniam nisko:)
Analogie są oczywiste i trudno nie porównywać, jednak skutki działań Moskwy mogą być zgoła zaskakujące. Na razie Rosja zajmuje nikomu niepotrzebny Krym i poza sprawami prestiżowymi tylko straty polityczne i finansowe zyskuje.Bez podzielenia Ukrainy albo aneksji wschodniej części ,nic nie zyska, a na to się jednak nie zanosi. Jakoś ukraińscy Rosjanie w entuzjazm nie popadli, czemu się i nie dziwię, bo też bym nie popadł, mając w perspektywie moskiewskie porządki. Toż oni tam po cichu ręce zacierali, że do Eurosojuza wejdą razem z Ukrainą, a tu taki zawód! Co by nie mówić, głupi przecież nie są - lepiej do Europy niż do matuszki Rosji! W końcu to ludzie jak inni i pewnie rozumu i rozsądku nie potracili.
OdpowiedzUsuńCzy Krym taki znów nic nie warty to już rzecz insza, aliści jako Jelcyn ongi tylko rozmawiać począł z Japońcami o Kurylach, to go za zaprzańca mięli, że matuszki Rossyi wyprzedawać gotów, a te przecie jeszcze mniej warte... Błąd, który jak sądzę, Zachód notorycznie a i my czasami popełniamy, to brak tej świadomości, że jeśli idzie o prestiż i urażoną dumę Wielkorusa, to Moskwa, obojętne czy carska, czy biała, czy czerwona, nie zna pojęcia "strat nieakceptowalnych"...
UsuńKłaniam nisko:)
No tu niestety muszę się zgodzić, tylko mi ten brak logiki jednak doskwiera. Krym dawniej, z Tatarami, którzy z niego nieomal raj dla siebie uczynili, był czym innym niż teraz - teraz trzeba go brać razem z kawałem Ukrainy, bo inaczej to bez sensu.
UsuńJa tam bym wziął i bez:) Na cholerę mi te kopalnie i huty? A tu się turystykę rozwinie, kasyna etc.etc.:)) A w jakiej mieścinie, co najbardziej będzie wymarłą, całoroczny karnawał, a nie takie byle co jak w Rio...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No to z grubsza już wiadomo co jest grane - sprzedali ich jak barany, albo Czechów swego czasu. Pytanie czy tylko Krym, czy z przyległościami? A jeżeli z przyległościami to jakimi? Niewiadoma jest kwestia czasu - czy Ukraińcy mają go na tyle żeby się zintegrować i przygotować właściwie? A może już są tak podzieleni, że jest po sprawie? To co było do tej pory jest schematyczne i przewidywalne, ciekawe czy oni to widza i wreszcie się czegoś nauczą? Bo na razie to są jak dzieci we mgle. Trudno oczekiwać na jakąkolwiek reakcje świata, gdy sami Ukraińcy nie robią nic, poza biernym przyglądaniem się. A może się mylę? Wydaje mi się jednak, że więcej oporu było w Kijowie, niż w ukraińskich bazach wojskowych.
UsuńTarg chyba jeszcze niedobity, w każdem razie strony dziwne, jak na kupców akcesoria wykładają... Sęk jest też i chyba w tem, że co tyran jeden zamyśli, w lot dziać się może, a co demokracje odpowiedzą, jeszczeć i w kupie zebrane, to już mitręga w perehoworach okrutna... a i prawyś, że trudno bronić kogo, co daje sobie kłaść po pysku, iście jakby tego lubił...
UsuńKłaniam nisko:)