31 sierpnia, 2014

O hetmanie, co to ani z soli, ani z roli...II

   Ostawiliśmy bohatera naszego, jako się pożeniwszy i poszedłszy w oficery, zdałoby się że na progu przepięknej był stanął kariery. Osobliwie, że wrychle przyszło do czegoś, co by można nazwać próbą generalną przed Chmielnickiego rebeliją... Do powstania Pawluka w 1637 roku. Nie pora to i nie miejsce, by tu o tem co pisywać szerzej, starczy rzec, że się bunt ten po jednej zaledwie był skończył batalijej, pod Kumejkami stoczonej i że w tejże batalijej przyszło do rzeczy nigdy więcej nie powtórzonej w dziejach naszych: oto szarża jazdy naszej rozerwała tabor obronny kozacki, co się ex definitione od taktyki tej taborowej obmyszlenia niemożebnem zdawało!!!
   Chorągiew Czarnieckiego tam sobie poczynała nader w tem starciu śmiele; dość rzec, że najwięcej poranionych w niej właśnie było, ale też i jaka sława! Wrychle potem go koło żołnierskie, czyli podkomendni i towarzysze właśni wybrali posłem do sejmu, co miał zdobyte tam odwieźć sztandary, a w stolicy wziął jeszcze udziału w pracach komissyi, co radziła nad unormowaniem relacyj między kozactwem a Rzecząpospolitą. Boleć nam nad tem, że ta komissya nic niemal nie zdziaławszy, rozeszła się w końcu, aleć to nie Czarnieckiego wina, bo ów był w niej przecie za najmarniejszego ze statystów...
   Lat kilka następnych zeszło porucznikowi w rodowej Czarncy, którą częścią dostał działem po ojcu, częścią po braciach zapobiegliwie przejmował. Rokiem jednak 1644 kres nastał na to hreczkosiejstwo, bo spadł był na ukrainne ziemie największy bodaj z dotychczasowych najazd ordy, aleśmy mięli przeciw niej wodza znamienitego, Koniecpolskiego, co drogi pohańcom pod Ochmatowem zabiegłszy, jedno z najcelniejszych w dziejach naszych zwycięstw odniósł, a w dziejach husaryi i przez znawców tematu Ochmatów jest niemal jednem tchem wymieniany z Wiedniem, Kłuszynem i Kircholmem...
    Ano i tu sprawiedliwości porucznikowi naszemu oddać się godzi, że gdy go w chwili rozstrzygającej posłał był hetman przeciw siedmiu tysiącom tatarstwa tylnej straży z kilkorgą zaledwie choragwij husarskich, owi pohańców zgnietli i rozproszyli, miary wiktoryi dopełniając!
   Najpewniej po takich to właśnie okazyjach, takoż i po experiencyjach własnych i braci wcześniejszych przyszło Czarnieckiemu tego nabrać mniemania, że z jazdą doborową idzie wszytkiego dokonać, z czego go dopiero Szwedzi leczyć mięli miksturą z ołowiu i lewatywą z kartaczy, a zda mi się, że i nie ze szczętem uleczyli...
    Za te zasługi spomniane dochrapał się Czarniecki rangi rotmistrza królewskiego, czyli służącego na stałym żołdzie, nie zaś od zaciągu do zaciągu, przy tem zebrawszy w nadaniach królewskich czterech wsi w województwie ruskim, zaś samemu dokupiwszy Bachninowic w latyczowskiem powiecie, rzec by można że stał już na drodze do majętności niemałej. Ano i tu za okazyją nowy, a Lectorom części pryncypalnej rys charakteru Czarnieckiego nieznany: okrutna za groszem zajadłość, by nie rzec po imieniu – chciwość. Praktyką bowiem nie tak cależ rzadką było, że dowódcy, jeśli mięli jakich wsi własnych, w nich też i na leża zimowe, hiberną zwane, oddziałów swych kładli. Korzyści z tego było kilka, bo raz, że kmiotkowie więtsze mięli o żołnierzach staranie, ci zasię znali, że gwałty jakie i rabunki czynić droga na gałąź suchą najprostsza... Przy tem grosz dowódcy płacony na kwaterunek wojsk jego, we własnej zostawał komendującego kieszeni... Bym nie miał jeszcze o Czarnieckim i jeszcze świadectw inszych, tegoż jednego by można jeno za zapobiegliwość i może uważać...
   Od księcia Koreckiego nabrawszy w arendę dóbr ilinieckim daje nam mimochodem Czarniecki pojęcie o ówcześnej majętności swojej, bo summa dzierżawna, na czterdzieści tysięcy złotych rachowana, do małych nie należała. Skoroż stać było Czarnieckiego, by to gotowizną wyłożyć, miał się ów widać w tem względzie niezgorzej... A przecie nie na to dzierżawił, by miał tracić na tem!
   No i przyszedł na niego nareście rok 1648 z całym Chmielnickiego buntem. Początek tych zmagań żem wystawił w nocie husaryi najwięcej poświęconej „Jakoż to nad Żółtemi Wodami prawdziwie było” gdziem tragedyi oddziałku syna hetmańskiego, Stefana Potockiego, opisał... Nie pisałem jednak o tem, że był i pomiędzy niemi Czarniecki, co miał podług hetmańskiej intencyi młodzikowi radą i pomocą służyć. Ano pewnie służył dopokąd mógł, aliści w godzinie próby go w obozie nie stało, bo dni kilka przódzi, będąc od hetmanowicza posłanem na pertraktacyje, został wiarołomnie przez Tuhaj-beja uwięzionym, co mu i zapewne ocaliło żywota, bo ze szturmu taboru mało kto z naszych żywo uszedł.
    Jest w „Ogniem i mieczem” scena poruszająca, gdzie Czarniecki pomierającemu na jego rękach Stefanowi Potockiemu srogą pomstę na Tatarach i Chmielnickim obiecuje... Nie znam ja, czy rzecz taka iście być mogła zdarzoną, choć brzmi prawdopodobnie... Musiał mieć Czarniecki za policzek dla się, że hetmana zawiódł, hetmanowicza nie ustrzegł a i wojsko przetracił; dość to powodów, by chcieć pomsty szukać. Póki co mu się udało tyleż wyjednać, by ciało wodza do swoich odwieźć, aliści nie dozwolono mu, by szedł z niem hetmanowi naprzeciw, jeno do Kudaku go pchnięto.  Wolności nibyż odzyskał, cóż po tem, skoro Kudak oblężony z końcem września kapitulować musiał i choć jego komendant, arcyzacny i mężny, jednooki Krzysztof Grodzicki, wymusił uporczywą obroną kapitulacyi honorowej, gdzie załoga i mieszkańcy mięli wolno być puszczonemi, to przecie Kozacy wiarołomnie ugody złamawszy, zmasakrowali obrońców... :((
  Płakała Polska po obrońcach kudackich, a gniew ten i zawziętość nie bez wpływu była na liczbę stawającego pospolitego ruszenia. W pomięszaniu ogólnem hyr poszedł i o Czarnieckiego ubiciu, w co tak dalece wierzono, że i już przyznane cześnikostwo chełmskie król inszemu przeznaczył... Z sierpniem dopieroż roku następnego rzecz się wyjaśniła, aliści nawet i przy traktatach zborowskich nie chcięli Kozacy Czarnieckiego za wykupem oddać. Wrócił do dom dopieroż przed końcem 1649 roku, podobnie jak i brat Marcin, również za ubitego mniemany...
   Godzi się tu spomnieć, że choć de nomine był Czarniecki nadal jeno rotmistrzem, których przecie było w armii na pęczki, to miał de facto pozycję wielekroć wyższą. Był już „starym żołnierzem” (piąty krzyżyk na karku!), ciężkiej doświadczył niewoli, był zaufanym hetmana Mikołaja Potockiego i przyjacielem jego tragicznie poległego syna, przy tem pamiętano mu dawniejsze jego zasługi... Słowem, gdy przyszło gdzie jaki podjazd słać znaczny, było wiadomem komuż tego poruczą, jako i przed Berestecką bataliją, gdzie trzy tysiące jazdy Czarnieckiego terenu przepatrzyło przódzi i spyży zwiozło do obozu niemało.
   A w bitwie samej? Był i tam... i znów chorągiew jego, jak i pod Kumejkami, najwięcej skrwawioną... Rzec naturaliter można, że się kulom nie kłaniali, z mężnych najmężniejsi, to i padło niemało... Ale rzec i można, że oto może wódz gorączka, i o żołnierza w boju nie stoi... i nie jest to jeno wątpienie tu moje, bo się i po bitwie podniosły już głosy, że Czarniecki „nazbyt gnał” w tej bitwie... Tydzień później dopadli królewscy tabor cały kozacki i doszło nie tyleż może i do bitwy, co do rzezi nieludzkiej, a za temi, co spod miecza uszli posłano dwóch adwersarzy przyszłych: Czarnieckiego właśnie i... Bogusława Radziwiłła... „Ci, różnymi szlakami za nimi się uganiając, aż do sytości krwią nieprzyjacielską się nasycili, gdy jednych mieczem, drugich kopytami końskiemi pogubili”
   Ano i tutaj przychodzim do cechy Czarnieckiego kolejnej, co mej ku niemu sympatii nie wzbudza... Skłonności do okrucieństwa... Pewno, że pojmuję ja, że po przejściach tak strasznych mógł on Kozaków i Tatarów nienawidzieć sercem najszczerszem, przecie jeśli mamy kogo nominować do narodowego Panteonu zdałoby się może, by ów umiał patrzeć szerzej, a nie jeno miarą krzywdy własnej... Inaczej jeno wzajemnej nakręcając spirali nienawiści, żeśmy w rok po Beresteczku przyszli do niesławnej pod Batohem rzezi odwetowej, której nie darmo zwą historycy „sarmackim Katyniem”. Nie przypadkiem Czarniecki był zaraz po Jaremie najwięcej przez Kozaków znienawidzonem i doprawdy nie umiem ja pojąć jakiem to cudem z tej rzezi ocalał, skoro nawet i Marcin, brat najmilejszy się nie ocaił... Ponoć miał go jakiś znajomy Tatar wyratować...
   Z całą pewnością odpłacił za to, prowadząc w roku 1653 wyprawy, której nie sposób nazwać inaczej jak akcją pacyfikacyjną, a i to zgoła w stylu niemal tem samem, co Niemce trzysta lat później na Zamojszczyźnie. Obrócono w zgliszcza dziesiątki miasteczek i wsi, prawdziwie spalonej za sobą zostawując ziemi...:(( Mieszkańców wyrżnięto, częstokroć torturując najokrutniej... W Pohrebyszczach czarniecczycy wpadli do miasteczka w czas jarmarku i nie dali z niego zbiec ni jednej żywej nodze...:(( Kosa na kamień trafiła dopiero w Monasterzyskach, gdzie obrony zdołał uszykować i dowodził nią wielce udatnie, kolejny nam z kart Sienkiewicza znajomy: Bohun...* Nie dosyć, że poszczerbił czarniecczyków tęgo przy wałów szturmowaniu, to i przedarł się między niemi z garścią swoich, a w starciu tem dostał Czarniecki pamiątki po żywota kres w postaci przestrzelonego podniebienia, przez co już zawsze mowy był cokolwiek niewyraźnej, a i lica oszpeconego...
  Gdy rok później swej był powtórzył rejzy, znacząc szlak od Winnicy do Humania krwią, ogniem i płaczem ludzkim, całości tych wysiłków skwitował najcelniej wojewoda natenczas łęczycki, przyszły kanclerz, Jan Leszczyński, który do żadnego nie aspirując panteonu, zdobył się na trzeźwość nieledwie proroczą: „Tyle milionów, tyle ludzi straciliśmy, a ciągle w tym samym odmęcie pozostajemy. Mimo tylu podatków, zaciągów i takiego krwi rozlania żadnej korzyści nad nieprzyjacielem nie odnosim; ani wywalczyć, ani okupić pokoju, ani odetchnąć nie możemy, ale w coraz większe wpadamy niebezpieczeństwa”...
_______________________________________________
* nawiasem w czasie powstania niemal równolatek Czarnieckiego, z dorosłym już synem, tedy prawdziwie trudno go mieć za „mołojca” na zawadzie Skrzetuskiemu do panny stającego...:)

13 komentarzy:

  1. To już koniec czy będzie część III? Tak własnie przy pierwszym odcinku juz przyszło mi na myśl porównanie z Jeremim W, a widzę, że i tu nazwisko jego pada. Jakoś tak niefortunnie w sumie cała kariera jego jednak przebiegała, w sporej części nie z jego winy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie nawet i czwarta, choć najpewniej przyjdzie jej pierwszeństwa wrześniowym ustąpić czynnościom gospodarczym, bo nie mogę ja na swoje wziąć sumienie, by ktoś swoich kartofli przeze mnie wykopać nie zdążył...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Vulpian de Noulancourt31 sierpnia 2014 17:37

    Chciałbym tedy wyrozumieć, czy się ludzie pod skrzydła Czarnieckiego sami pchali, rozumiejąc, że gdzie jak gdzie, ale tam łatwo o sławę mołojecką, czy przeciwnie - woleli pod mniej skłonnym do wypatrywania uzupełnień wodzem wojować, mniemając, że wojna wojną, ale miło gardło dla wina i miodu zachować, a nie dla Ojczyzny od razu oddać?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w Paskowych memuarach kilka zapisów o tem świadczących, że jego podkomendni z dumą autentyczną się za "czarniecczyków" uważali. Jest opis wracającej z Danii dywizji na zdrowych, dobrze odpasionych koniach i towarzystwa odzianego jak się patrzy, z moderunkiem przystojnym i ućciwym, na które to oddziały z zazdrością pozierają oberwańcy z wojsk krajowych... Jest i inszy, gdzie tchórza na rejteradzie przyłapanego, pełne mając prawo go obwiesić, Czarniecki koniec końców jeno przepędza z wojska do dom, solennie przy tem nakazując - przy pełnej towarzystwa aprobacie - by się nigdy nie ośmielił głosić, że między czarniecczykami bywał...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Może z cytatu: "wodza znamienitego, Koniecpolskiego, co drogi pohańcom pod Ochmatowem zabiegłszy, jedno z najcelniejszych w dziejach naszych zwycięstw odniósł, a w dziejach husaryi i przez znawców tematu Ochmatów jest niemal jednem tchem wymieniany z Wiedniem, Kłuszynem i Kircholmem..." to zwycięstwo rzeczywiście jest tak wymieniane, ale tylko z dziejów husarzy, bo jeżeli chodzi o bitwę pod Ochmatowem, to o wiele większa (i z większym zwycięstwem) była ta z 1655 roku, gdy walczono z Moskwiczanami i Chmielnickim. A Czarniecki też tam był...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, alem szedł za chronologiją, przy tem dzieje husarii to już tylko, niestety, dla znawców sprawa, chyba że rzecz arcygłośna politycznie jako wiedeńska batalia...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Z opisów powyższych mniemam, iż wojny w tychże latach były zgoła bardziej okrutniejsze.
    No i czekam w końcu na czasy potopu szwedzkiego, coby się dowiedzieć jak to było z tym Poznaniem, po szwedzkim zaborze, dla ojczyzny ratowania. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było tak, że podobno tubylcy z rozrzewnieniem wspominali łagodność Szwedzina, co przecież od niego nasi wyzwalali. :)

      Usuń
    2. No toś mię Aśćka w ambaras wpędziła prawdziwy, bom się nad "potopem" jeno prześliznąć zamierzał, rozumiejąc, że to sprawy znane...:) A czy wojny ówcześne okrutniejsze od dzisiejszych? bardzo ja bym wątpił o tem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Czytając "Pamiętniki" Paska rzeczywiście można domniemywać, że Duńczycy przechodzili z nimi krzyż pański ;-)

      notaria

      Usuń
    4. Zawsze do usług ;)
      Dygam wdzięcznie :)

      Usuń
  5. szczur z loch ness1 września 2014 07:42

    Jak to powiadają, lepiej milczeć i wydać się głupim, niż odzywając się rzecz potwierdzić ale mówi się trudno :-) Najbardziej zastanowił mnie fakt funkcjonowania bohatera tekstu w świadomości społecznej, przy całkowitym braku wiedzy o nim samym, czego jestem najlepszym przykładem. Rzecz to zaiste przedziwna, bo o innych personach utrwalonych w pamięci homococacolus cokolwiek wiadomo, bywa że mało ale zawsze i z czymś się kojarzą, itd., itp. Będę musiał pogrzebać w pergaminach jak to z owymi mieszkańcami świadomości jest, bo rzecz jest ciekawa
    Kłaniam z zaścianka Loch Ness :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No powiadają, powiadają...:)) Przecie komu, jak komu, ale Waści to najmniejszym stopnie przecie nie grozi:) A rzecz postrzegam jako swoiste do przodków zaufanie, że skoro owi go czcili, widać był tego wart...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)