Zdarzy się czasem, że postawieni w cyrkumstancyje wyboru wymagające między jakiemi opcjami dwiema, z której żadna serca, ni rozumu nie urzekła, mamyż z tem wyborem frasunek prawdziwy, nie wiedząc, ku czemu się skłonić. Ano i na to jest rada... Monety nam potrzeba, a onej awersowi i rewersowi znaczeń przydawszy, pobawić się potrzeba w znaną wszytkim zabawę w "orła i reszkę". Jeno nie o to idzie, cóż nam Los, Fortuna, czy jak kto woli: Bóg, temże rzutem nibyż narzuca, a o własne przy tem rzucie odczucia, na które zważać proszę pilno...
Bo jeśliśmy po tem, co nam już moneta ukazała, choć przez sekundy ułamek poczuli żalu przemożnego, a w sobie chęci, by onej monety rzucić raz jeszcze... znaczy żeśmy tak naprawdę już dawno w sobie tegoż dokonali wyboru...
.
Przy rzucie monetą sprawa jest łatwa i prosta. Gorzej gdy ów żal przemożny i poczucie, ze może to jednak nie to, przeleci przez zdumione zwoje mózgowe w innych sytuacjach. A jest ich multum: gdy kupi się samochód, działkę, dom, fabrykę albo wyspę na Pacyfiku. Gdy wysiądzie się z samolotu na Vanuatu i rzuci okiem po raz pierwszy. Gdy ksiądz powie: "teraz możesz pocałować pannę młodą". Gdy było się na grzybach z teściową, przechodziło obok zachęcających glinianek, a teraz odwozi się ją do jej domu. Gdy wychodzi się z burdelu w Dżalalabadzie. Gdy postanowiło się pomóc potrąconemu zwierzątku i teraz okazuje się, że ręka jest nie do przyszycia. I wiele innych przypadków można by tu jeszcze wyliczać, ale uważam, żem ogólny zarys tego, o czym chciałem powiedzieć, nakreślił.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Część przykładów podanych odrzucę, bo nie idzie mi o to, że jaka podjęta decyzja po latach się okazała mylna, bo przedmiot, sprawa, czy osoba, której to dotyczy ujawniła w międzyczasie jakie "wady ukryte", o których decydujący w chwili podjęcia decyzji nie wiedział, czy nawet wiedzieć nie mógł. Idzie o takie, gdzie w najlepszej decydując wierze, z summą tych informacyj, którą na daną godzinę żeśmy maksymalnie zebrać mogli, mamy z tem wyborem frasunek... A podług mnie, to tak naprawdę myśmy już tego wyboru może i nawet w pierwszej sekundzie dokonali, jeno go odrzucamy podświadomie, bo kłóci się on z czemś innem, co dla nas ważkie: wzgląd na innych luboż ich zdanie, obyczaj jaki powszechny, własne o sobie samym wyobrażenie, któreśmy może lepsze mięli, niźli tą decyzją okażemy czy nareście (a pewnie najczęściej) konsekwencje onego wyboru, które przerażają, a których może i w pełni ocenić nie umiemy... Ale nasza własna skłonność do jednego lub drugiego wyboru już się dokonała i teraz trzeba jej tylko umieć (mieć odwagę) uzewnętrznić...
UsuńKłaniam nisko:)
A tak dokładniej to o co się rozchodzi...? Bo ja mam iloraz inteligencji bardzo niski. I to nie tylko w skali Wechslera.
OdpowiedzUsuń:-)
Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to pewnie o politykę?
UsuńMój iloraz jeszcze niższy. Nie wiem co to skala Wechslera.... ;-)
A ja słyszałam, że to zawsze o pieniądze chodzi.
UsuńA nie o miłość.
:-)
Czasami też idzie o płeć piękną...:) Wechslera Jegomości też nie znam, to i wiedzieć nie mogę o cóż może mu chodzić, a względem ilorazów, iloczynów i inszych takich matematycznych akcesoriów to najlepiej Vulpiana pytać; On z niemi za pan brat...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Na wszelki wypadek podaję:
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/David_Wechsler
Pozdrawiam
No i to tłumaczy, czemu go znać nie mogę... Otóż ja pomiędzy żydowskiemi Rumunami do Hameryki emigrującemi w ogóle żadnych znajomych nie posiadam...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Chodzi o te niezmiernie frustrujące przypadki, kiedy sami nie wiemy, czego chcemy - a doceniając wagę decyzji bardzo chcielibyśmy się dowiedzieć... a wszak nie każdy potrafi użyć wahadełka...
OdpowiedzUsuńA doprecyzowywując to dodałbym jeszcze, że o uzewnętrznienie własnych odczuć, czasem już z dawna skrystalizowanych, jeno tłumionych przez wzgląd na insze względy czy korzyści...
UsuńKłaniam nisko:)
parę lat temu bardzo popularna była książka "Błysk -Potęga przeczucia", która mówiła na ponad stu stronach to, co Ty Wachmistrzu w ostatnim akapicie... :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie... Gdybym i ja to umiał do stu stron rozwinąć, może i bym miał twarz za to jaki tęgi kawał grosza wziąć...:))
UsuńKłaniam nisko:)
A potem, jakby co, to można tę monetę walnąć młotkiem, albo złośliwie na szynie położyć, tam gdzie pociągi często jeżdżą...
OdpowiedzUsuńWyboru jednak zawsze dokonujemy sami...
Pozdrawiam serdecznie:)
Jako numizmatów miłośnik bym ręce takowym wandalom ucinał...:) Łącznie z samym sobą, bom i ja się w pacholęcym wieku tak tramwajami bawił, choć jeśli dobrze pomnę, to mnie najwięcej zajmowały iskry spod kół się sypiące...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Znajomy zobaczył w licytacji telefon za złotówkę i zapytał czy mogę mu tę rzecz kupić, tak do 10 zł? Co miałem nie kupić? Zalicytowałem i kupiłem za 1,50 zł! :D :D :D
OdpowiedzUsuńTanio coś - zaglądam do opisu, a tam jak wół stoi, że ów wynalazek się nie włącza, o czym sprzedający lojalnie ostrzegał.
- Nie czytałeś opisu? - pytam szczęśliwego nabywcę.
- Nie, zapomniałem.
Kurtyna.
To już chyba lepiej rzucać ta monetą - żal może podobny, ale zawód mniejszy, a co najmniej o połowę mniej prawdopodobny! :D :D :D
Tyle, że tu nie o zdawanie się na wybór losowy idzie, a o uświadomienie sobie własnego, czasem już dawno dokonanego...:) A telefony mogą mieć przeróżne zastosowania, to i nie wiadomo, czy to taka zła inwestycja za tak nieduże pieniądze. Moim pierwszym można było niezgorzej gwoździe wbijać, a gdzie ja dziś porządny młotek za złotówkę kupię?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Zawsze możemy zorganizować rzut komórką na odległość, albo do celu. Kiedyś planowaliśmy zorganizować z Watrą zawody w rzucaniu beretką, albo "wałeckiem do chłopecka" - może być i "komórecką do garnecka"! Sprzęt już jest zakupiony! :D :D :D
UsuńHmmm... czy cel przewidujesz ruchomy? (czytaj: ktoryś z uczestników najbliższego Watrowiska)
UsuńKłaniam nisko:)
Od podjęcia decyzji do jej zrealizowania wiedzie długa i zawiła droga. A cóż tu mówić jeśli dodamy do tego wszystkiego myślenie nad podjęciem decyzji. W psychologii często podaje się przykład o tym jak dziesięć żabek siedzących nad stawem postanowiło wskoczyć do wody. Otóż, jedyna i prawidłowa odpowiedź na pytanie: ile z nich faktycznie wskoczyło brzmi: nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości z zaścianka :-)
Realizacja to już rzecz jest całkiem insza i zazwyczaj niwecząca najdoskonalsze nawet postanowienia...:)) Ma się rozumieć, zgodnie z zasadą: "Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze!":)
UsuńKłaniam nisko:)
Racja
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Albo i nie...:) Któż rzekł, że mam na rację monopol?:))
UsuńKłaniam nisko:)
https://www.youtube.com/watch?v=Hslac_tmcNE
OdpowiedzUsuńWażne, że chcieliśmy jak najlepiej.
Hmm... Przyznam, że o ile tych muzykantów i ich grajki nawet lubię, to przesłanie z tej akurat, a ściślej z jej słów najpierwszych, zupełnie mi nie leży, a po prawdzie jest całkowitem zaprzeczeniem charakteru mego...:)
UsuńKłaniam nisko:)
To jest tak zwane przeczucie. Nie ma nic wspólnego z tajemnym źródłem na tchnienia czy jak tam zwał, tylko wynika z nieuświadomionej a głęboko ukrytej wiedzy, na podstawie której podejmujemy nagłą decyzję. Należy tylko umieć tę decyzję uzewnętrznić nie zdając się na rzut monety :-)
OdpowiedzUsuńJa tam do tajemnych źródeł nie aspirowałem, bo w nazewnictwo nie wchodząc, w pełni zgodnym, że przyczyna jest w nas samych...
UsuńKłaniam nisko:)
Ja o tem gdzieś na demotywatorach czytałam. Ale z tego wniosku wynika, że jak rozum nie, serce nie to trza się emocjami posilić, bo zważać trzeba co sie odczuło, ale te przecie nie są dobrym doradcą....
OdpowiedzUsuńNo właśnie tak, jakem opisał: rozumowo emocje kontrolując...:))
UsuńKłaniam nisko:)
Witam Waszmość Pana po długim (znowu) nie widzeniu. :)
OdpowiedzUsuńW opisie onego wyboru mówisz Waćpan:
"wyboru wymagające między jakiemi opcjami dwiema, z której żadna serca, ni rozumu nie urzekła, "
W tym cały kłopot, w tym aż konieczność wspomożenia decyzji owym "rzutem monetą", który by można rozumieć jako jakiekolwiek działanie, pomagające w uwolnieniu tego, co w naszej podświadomości już zdecydowane zostało.
Ponieważ mnie się ostatnio wszytko z polityką kojarzy, powiem jak to ze mną jest.
Mam bardzo mocne i stałe przekonania, od wczesnej młodości niezmienne, żadnych wahań co do tego nie przeżywam.
W konsekwencji, również w wyborach dokonywanych jestem stała jak nie przymierzając najwierniejsza z żon.
A jednak co do uczuć, to i mnie dotyka ten żal... nie po, już w trakcie...
Bo czyż nie mogliby wyraziciele tych samym poglądów, do polityki uprawiania czynnego aspirujący, być jacyś nieco inni? Mądrzejsi, lepsi, ideom większą wierność okazujący... itd., itp...
Pozdrawiam Waszmości, zdrowia i humoru mimo szarej pogody życząc.
To i ja znów rad witam:) Co się politycznych tyczy wyborów, to już widać takie przekleństwo nasze, że nawet jak ich dokonujemy, to zżymając się i zęby w złości zaciskając, żeśmy tak a nie inaczej wybrali... W pewnym sensie sam tu sobie z młodych lat swoich wyborów zazdroszczę, gdzie wszystko było jasne i proste i człek nijakich z tem nie miał turbacyj...:)
UsuńKłaniam nisko:)