06 kwietnia, 2016

Kendenzatora jak sobie przysposobić przyzwoitego, czyli ex libris Wachmistri kolejne...

    Rzecz, której bym pragnął dzisiejszej poświęcić notki nosiła ongi tytuł: "Izys Polska czyli Dziennik Umieiętności, Wynalazków, Kunsztów i Rękodzieł, Poświęcony Kraiowemu Przemysłowi, Tudzież Potrzebie Wieyskiego i Mieyskiego Gospodarstwa." i w zasadzie do tegoż titulum nic już prawie dodawać nie potrzeba, bo wyjaśnia on wszystko:) Czasopismo to, redagowane pierwotkiem przez wielce zasłużonego popularyzatora Gracjana Korwina, którego próżno Wam szukać w Wikipedii, nawet bułgarskiej, choć jego następcę i kontynuatora, Antoniego Lelowskiego już w polskiej znaleźć można:), wychodziło w latach 1820-1828, z tem że do roku 1821, czyli do swej śmierci redagował je Korwin, zaś Lelowski go w tem jeno wspomagał.
         Prawdę rzekłszy, nie wiem też, przecz przerwana została ta działalność w roku 1828, najpewniej z przyczyn najczęstszych ówcześnym czasopismom wszelkim, czyli finansowych... Nie umiem też powiedzieć, czemu na rok 1825 zaniechano wydawania tego dziełka, czyniąc numeracyję kolejnych tomików i zeszytów jeszcze bardziej zawikłaną... W szczegóła nie wchodząc, dość rzec będzie, że Lelowski "swoje" numery liczył od początku, rok każdy miał się teoretycznie składać z dwunastu zeszytów, grupowanych po trzy w tomiku, zatem prosząc o numer jaki z artykułem koniecznem komu, do dziś w bibliotece trzebaż prosić, dając nie tylko zeszytu numer, ale i tomiku, a jeszczeć na dokładkę rocznik czasopisma nie jest tożsamem z rokiem kalendarzowym...
       Kto by jednak cierpliwość miał poznać pierwsze u nas, a także jak twierdził w 1904 Kucharzewski: "[...] jedyne u nas, przez tak długi czas wychodzące czasopismo przemysłowo-techniczne. Osiemnasto-tomowego zbioru nie zostawiło po sobie żadne inne, aż do czasów Przeglądu Technicznego", tego skierować mogę do cząstkowo zdigitalizowanych zbiorów tutaj, tutaj i tutaj...
      Pismo pozostawiło też po sobie zarówno rozbudzone potrzeby, jak i wyznaczyło pewien standard, zdecydowanie przewyższający to, co w "kącikach" podobnych tematycznie oferowały czasopisma insze...
Wachmistrz akuratnie jest posiadaczem szczęśliwym dwóch jeno tomików z roku 1826, z którego jeden poniżej wystawiam. Artykuły, których żem fotografował*, mniemam, że i dziś by się mogły okazać przydatne, a mianowicie:
"Aparat do odebrania wódce nieprzyiemnego smaku" oraz "Chłodnica, czyli kondenzator do zgęszczania pary gorzałczaney":)








________________________________________
* - fotografije w rozdzielczości niezgorszej, tandem komu mało wyraźnie czytać, niechajże kopiuje (nie bronię:) i u siebie wpodle woli uwiększa...:)
                                 ................


   


50 komentarzy:

  1. Śliczności ta żółta, Panie Wachmistrzu, kropeczka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to się mogłem po Cytrynowej tego spodziewać, że jej żółta akuratnie najwięcej przypadnie do gustu...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Pani Wachmistrzu

    Czy podobny aparat był w przeddzień onego dnia użytkowany, tego nie wiem. Ludziska prawili po wsi, że i owszem, okoliczności na to wskazywały, bo u Ciepciura wieprzka oprawiali, ale plotkarzom wiary dawać nie sposób. Otóż na mszy porannej wielebny gromami ciskał z ambony na owieczki swoje,a że suszyło go okrutnie, stąd i wątek mu się kapinkę zgubił , rozpoczął nowy w te słowa: gorzały, gorzały, gorzały..... i pomiarkował się chyba, iż prywatę uskutecznia, toteż szybciutko dodał... nasze serca do Boga.

    z wyrazami uszanowania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i pojmuję, że to i niejaki wkład w rozwikłanie etymologii słówka "suszyć":))? Bóg zapłać za to ujęcie się za niedocenioną rolą Kościoła, Matki naszej, w rozwoju dawniejszych receptur, oprzyrządowania i technik destylacyjnych i kompozycyjnych:), choć wiejscy plebani rzadko tu poza rolę testerów wychodzili... Za to klasztory to już prawdziwe centra naukowo-techniczne były...:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Poczekam, aż Wasze swą experiencyą się w tej sprawie podzielisz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja akurat experiencyja nieduża, bom się niewiele destylowaniem bawił. Szczęśliwie Kneź tu jest znawcą tematu większym i już nam rzeczy paru pojaśnił, a tuszę, że jeszcze nie wyrzekł ostatniego słowa w temacie...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Lata i wieki mijają, a wciąż niezmiennie pieniądz , a właściwie jego brak, tyle różnych rzeczy zaprzepaszcza :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przynajmniej jego brak pobudza inwencję, bo gdybyśmy mięli nadmiar to zapewne połowy dziś znanych wynalazków byśmy nie mieli...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. szczur z loch ness6 kwietnia 2016 16:08

    Fakt, musiałem skopiować i powiększyć. Zaiste najciekawsze wydaje się to, że ciecz filtrowana jest z dołu do góry, a nie tak jak zazwyczaj, tj. grawitacyjnie w kierunku odwrotnym. Lejek, wata, itd., itp. etc. Moim zdaniem wskazuje to na jakieś kosmiczne zanieczyszczenie owej gorzały. Wielkim plusem zaproponowanej metody była bowiem łatwość oczyszczania naczyń filtrujących, w których śmieci zostawały na dnie naczynia, a nie na filtrze. W reasumcji, pomysł nie głupi, chociaż działał głównie na zanieczyszczenia mechaniczne, a nie związki rozpuszczone w alkoholu.
    Kłaniam z zaścianka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze się domyślasz:) Zanieczyszczenia w rzeczy samej mogły nie tylko z nóg zwalić, zatruć, wywołać niekontrolowane produkty przemiany materii, że tak się wyrażę, ale i (w skrajnych przypadkach) nawet zabić:) Kneź, mam nadzieję, zgodzi się jeszcze objaśnić szerzej, czemuż toto "siwuchą" nazywano i co tam żeśmy w środku mieli...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Wachmistrzu! garść, jak zawsze ciekawych bardzo wiadomości nam przekazujesz:)
    Dziękuję z serca i pozdrawiam wiosennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może na swoją obronę mieć to będę, że nie namawiam do stosowania w praktyce...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. Oj. Gubię się nieco, ale ze względu na język chociażby, warto ten tekst przeczytać.:) I zainteresowało mnie to pokrywanie podłogi papierem.:)
    Kropeczki świetne. Wykonanie pana Wiesia jest wspaniałe.:))) Przyznaję, że bywały momenty, kiedy od rodziców słyszałam piosenkę Barbary Rylskiej, kierowaną do mnie...:)))
    Ta urocza żółta kropeczka też już kiedyś brała udział w jakiejś dyskusji. Ale zawsze miło to obejrzeć.:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dobrego nigdy za wiele", "Nie zmienia się zwycięskiej ekipy", "Nie wyprzęga się konia w środku brodu", zatem i żółte kropeczki nam w tej formie zapewne nieraz jeszcze powrócą:)
      Skoro na tym się Rodzicieli ingerencje w stany WMPani kończyły, to pozazdrościć tak spolegliwych Rodziców:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. A na drugi dzień był subtelny komentarz: "A co to? Pić się chce?" :)))
      Bardzo lubię stare druki, w ogóle książki, wydawnictwa, rękopisy i inne takie. A jak jeszcze takie cudo pozwolą dotknąć i obejrzeć... Chyba powinnam w jakiejś bibliotece pracować.:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    3. To już nie na wykopaliskach?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Trochę tu, a trochę tu, żeby się nie nudziło.:)))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    5. Mater Dei... Nie znam nudniejszego zajęcia niż wykopaliska... :(( No może jeszcze obserwowanie jak schnie farba na ścianie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. "Szmiga ieneralna" też niczego sobie. Chociaż dzisiejsze "szmigi" (kątowniki nastawne) wyglądają całkiem inaczej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiązanie kątownika i rysunków za jego pomocą wykonywanych z efektami destylacji czy nawet i kondensacji pary gorzałczanej może być dobrym tropem do wyjaśnienia niejednej katastrofy budowlanej...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. ex libris....
    ...więc ja właśnie wymyśliłam prezent urodzinowy dla mojego Dziecka...
    zwariował był i zamiast na ścianach farb, czy tapet jakowyś ...palnął półki - a na nich setki książek...
    Pomyślałam więc, że oznakować je jakoś by trzeba...?
    Dziwne to moje Dziecko, twierdzi, że pojawiając się na świecie, przyczynił się do obalenia ustroju ... urodził się 4 czerwca 1989 r.
    Dzięki, Wachmistrzu, za podsunięcie pomysłu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misteria na cześć syna posejdonowego uczczono trunkiem wzmacniającym trzy źródła siły, manewrując zręcznie między Almitax, Anilam i Mintak. Badając organoleptycznie ów kompas trzej bosmani zgodnie uznali, że Bliźniak to galantny gostek. Z Wenus w Raku, w opozycji do rebelianckiego Urana we władzy odpowiedzialnego Saturna, umiejętnie godzi własne poczucie piękna ( Wenus) z rodzinną ( Rak ) tradycją ( Saturn) i wymogami nowoczesności ( Uran). Tak się przejawia cała dynamika opozycji planetarnej wenusjańsko-uranicznej. Białogłowy, co to nawet grogu nie pijają, mają problemy z nawigacją wśród gwiazd. Musowo zatem czytać, że historyczny rok 1410 to także receptura na trunek. Pan Wachmistrz nawet cały tekst o aparaturze przedstawił. Ino działać, ale roztropnie, by nie osiągnąć poziomu osoby zagubionej przestrzennie. Bo wtedy się człowiek rozgada, nogami przebiera, gestykuluje, no i mówi na okrągło, nawet gdy nic ważnego nie ma do powiedzenie, jak to niezależne ludzie mają w naturze. Czy jest to metoda na obalenie ustroju? Na obalenie butelczyny koniaczku - musowo.

      Usuń
    2. No tak... setki książek... To się źle skończy, wiem po sobie...:(( Jak nic, będzie czytał niecnota!:(( Co się zaś tyczy znakowania, to ja się spotkałem ze zdumieniem niemałem niedawno ze stwierdzeniem, że to dziś dowód braku do książek szacunku i potencjalnych właścicieli przysżłych, bo niby jakże by się czuć miał ten, kto kiedyś będzie je posiadać?
      Sam xiąg mam tak poznaczonych setki, jeśli nie tysiące, z niejednej by całej epopei szło z tych pieczęci odtworzyć i to niemal na miarę "Dziejów jednego pocisku"... Setki, czasem jedynych, dowodów na istnienie niegdyś w ogóle takich tworów, które miały i bibliotek swoich... Na jednej pamiętam, żem się chyba jedenastu kolejnych naliczył ekslibrisów i bibliotecznych pieczęci... I czuję się czasem przy nich jak jakiś archeolog dawne światy odkrywający, bynajmniej nie speszony lub zniesmaczony... Przypuszczam, że i żaden z tych, co ongi tych bił pieczęci, nawet by nie pomyślał, że można o tem tak myślić, jako niektórzy współcześni...:(
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Piękny ten astro-alkoholiczny wywód, Mości Bosmanie, ja jeno jedno miałbym suplikę i pytanie zarazem: czy jest w tych meandrach planet i zodiaków dopuszczalne zastąpienie koniaku inszymi płynami... Bo tej pasji to ja akurat z Wieniawą nie dzielę...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  10. Kocham takie stare egzemplarze, pachną cudnie. Kradnę przepis na papierowe obicia na posadzkę, nie będę musiała kupować dywanu ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że chyba będę musiał strony dodać, iżby opis obić był pełnym:) Co do efektu, która tak stare xięgi budzą dodam jeszcze, że mnie to jeszcze urzeka i to, że to papier czerpany,nawet nie docinany, zatem są strony od drugich czasem i o dwa czy trzy centymetry węższe, z wszystkimi tego papieru rozkosznymi nierównościami i fantastycznie czułą chropowatością...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  11. No i poszedł komentarz w kosmos! Napiszę wieczorem kolejny, jak się lepiej przyjrzę tej chłodnicy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Filtrowanie kaskadowe, skonstruowane na takiej samej zasadzie jak filtry akwariowe. Filtrowanie zawiesiny powinno być w miarę skuteczne, ale już fuzle nie bardzo, a to one odpowiadają za zapach gorzałki. Ale czy w takiej gorzale pływały farfocle, to nie wiem?
      Skuteczność był takiego złoża filtrującego zapewne była niewielka, bo kamienie to chyba jako obciążenie całości służyły, żeby całość nie zmieniła się w radosną mieszaninę? Węgiel drzewny, nawet nie wiadomo z czego, na dodatek nie aktywowany - bardzo mizerny efekt musiał dawać. Współczesne kolumny filtracyjne z aktywnym węglem są wg znawców "średnio" skuteczne - poprawiają smak podłej gorzałki bezsprzecznie, ale przy lepszych gatunkach nie ma różnicy - dobre gatunkowo (markowe) destylaty tylko popsuć można.
      A swoją drogą jak podła to musiała być gorzała, żeby chwytać się tak dziadowskich metod, żeby bodaj trochę smak tej hary poprawić?! :)
      A my jeszcze popijemy! :D :D :D
      Chłodnica nadal jeszcze do obejrzenia! :)

      Usuń
    2. Czekałem na tą opinię:) Podejrzewam, że ktoś przyobserwował, że węgiel drzewny absorbuje alkohol, ale reszta już chyba trochę poszła na żywioł, bo nie sądzę, by była jakakolwiek świadomość tego, które frakcje trzeba wiązać, a które przepuszczać. Co do podłości alkoholu, to sam przecież mówiłeś, że nie bez kozery ten produkt nazywano "siwuchą":) Teraz bądź łaskaw to wyjaśnić wszystkim, bo nie będę Ci odbierał przyjemności:)
      Kłaniam nisko, trzymając za słowo względem obietnic w piosnce zawartych:)

      Usuń
    3. Sprawa "siwuchy" była bardzo prosta. Otóż zawierała ona bardzo różne alkohole, w tym ciężkie i estry, które po rozwodnieniu stawały się podle mętne.
      Siwucha stała się wręcz synonimem najpodlejszego alkoholu, z tym, że ja wcale nie mam zamiaru głosić, jakoby każda gorzałka tego typu była podła. Otóż najwyższej klasy alkohole do tej pory wytwarza się na podstawie ówczesnych doświadczeń i tamtą technologią.
      Ot chociażby kwestia twardej wody, czego teraz się unika. Woda ta, zawierając jony wapnia i magnezu powoduje, że mętna gorzałka staje się jeszcze mętniejsza, bo tworzy nierozpuszczalne sole organiczne np. z estrami. Te z czasem opadają na dno i ścianki naczynia tworząc trudnozmywalną, matową warstwę na szkle. Typowy "wyznawca" unika takich zjawisk, stosując wodę miękką, ale okazuje się, że ten proces jest bardzo pozytywny dla poprawy smaku gorzałki, bo to co się wytrąci nie może psuć smaku i zapachu. :)
      Mam napoczętą flaszkę z takim osadem i jej zawartość jest moim zdaniem wyborna. Trzymam ją jak relikwię, bo to wytwór bohatera bloga Bezetki.
      Na poprawę właściwości podłej siwuchy wpływało też leżakowanie w dębowych beczkach i robienie różnego rodzaju nalewek.

      Usuń
  12. Mój podziw budzą te tomiki z 1826. Tematy dotyczące uzdatnia gorzały niezmiernie fascynujące, jak wszystko, co dotyczy mentalności i dawnych sposobów radzenia sobie z problemami. Mam książkę dot. przeciwdziałania bólowi zębów, gdzie wkładanie w dziurę węgla drzewnego celem lepszej filtracji należy do najprzyjemniejszych.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękne...:) To i tak lepsze od medycyny ludowej, która na boleść zębów zalecała oczywiście szałwię, miętę ale i płukanie moczem końskim, czy okładanie kamieniami "piorunowymi":)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  13. Ufff!!! Przebrnąłem przez ten zadziwiająco skomplikowany opis techniczny chłodnicy. Generalnie problem polegał na tym, że wewnątrz spiralnie skręconej rurki, którą płynęły opary alkoholu wytwarzał się grynszpan, czyli taki zielony nalot, który jest szkodliwy, a konstrukcja nie pozwalała na umycie tego ustrojstwa w środku.Novum polegało tu na tym, ę poprowadzono parę pomiędzy ściankami naczyń, a w środkowym umieszczono jeszcze poziome rurki dla zwiększenia sprawności urządzenia.Pozwalało to na sprawne skraplanie i okresowe umycie wszystkich elementów, przy czym część z nich mogła być ceramiczna, a więc nie podatna na korozję.
    Projekt można by uznać za protoplastę głowicy Nixona-Stone`a, gdzie para płynie w obudowie wężownicy, a woda chłodząca wewnątrz skręconej spiralnie rurki. Jako ilustracje poglądową podaję zdjecia takiej głowicy w wersji Abratka, która w środowisku "praktykujących" została przyjęta jako wzorcowa.Jak widać, miedziany przewód w formie spirali można umyć np. szczotką, bo woda chłodząca płynie w środku rurki.Demontaż i czyszczenie są więc banalnie proste.
    Tak przy okazji, w linkowanej galerii jest też zdjęcie kolumny rektyfikacyjnej, która pozwala na usunięcie zbędnych domieszek, na poziomie znacznie przewyższającym wzmiankowane filtrowanie. Nie znaczy to, że "praktykujący" nie używają też filtrów z węglem aktywnym - używają, ale nieco inaczej. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, link się nie aktywował, więc dodaję tu:
      Głowica typu Abratek

      Usuń
    2. Bardzo cenny ten link:)) A cóż to jest toto z kablem? Termometr jaki czy ki czort?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Na lata dwudzieste XIX wieku wcale nie uważam tegoż projektu za chybiony. Pamiętać też trzeba, że niedoskonałość wielu technik z epoki sprzed spawania i lutowania była barierą też dla wynalazców, bo cóż z tego, że kto czego genialnego obmyśli, jeśli to jeno na papierze pozostanie?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Tak, ten kabelek prowadzi do czujnika temperatury i wyświetlacza termometru elektronicznego, o dużej dokładności. Chodzi o to, że temperatura par alkoholu świadczy o jego stężeniu, a pośrednio jest to także funkcja zawartości tego co jest w zacierze. Pozwala to na bardzo precyzyjne sterowanie całością procesu. Proszę zauważyć, że tam jest para zaworów pozwalająca na wprowadzenie skroplonego płynu na powrót do kolumny. To, w połączeniu z regulacją mocy grzania pozwala na uzyskiwanie wysokich stężeń, przy zachowaniu dużej czystości.
      Również zgadzam się, że projekt jest dużym krokiem naprzód, w porównaniu do stosowanych jeszcze niedawno klasycznych chłodnic. Sam posiadam "muzealny" egzemplarz takiej chłodnicy, który dostałem w prezencie, bo tak jest zapaskudzony w środku, że nie nadaje się do niczego. :)
      Z czasów "głębokiej komuny" pamiętam, że szklana chłodnica była wymarzonym sprzętem dla "praktykujących", a zajzajer produkowany w ruskim szybkowarze, nie bardzo się nadawał nawet do spryskiwacza samochodowego! :D :D :D

      Usuń
    5. Mam tą szklaną chłodniczkę gdzieś jeszcze na szafie:)) Ale szybkowar już dawno jest w szybkowarowym niebie:) I cokolwiek bym polemizował, bo jednak jak się toto przepuściło ze trzy razy (komu by się chciało, co?) to nie było z produktem najgorzej... Tylko, że proporcje wkładu do efektu uzyskiwanego po takim wielokrotnym przepędzaniu były zgoła absurdalne...
      Dzięki za wyjaśnienie względem termometru:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    6. P.S. I cóż to za nieodpowiedzialny koncept z tym spryskiwaczem automobilowym? Chciałbyś go zatkać?:)) A czym potem przeczyścisz dysze?:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    7. Mam zabunkrowane parę kropelek owego zajeru, więc mogę zaprezentować do powąchania - minęło ponad 30 lat a to dalej śmierdzi jak nieszczęście - do picia, moim zdaniem, jak się nie nadawało, tak i teraz nie nadaje.!!!!
      :D :D :D

      Usuń
    8. Oj tam, oj tam... znam takich, co by nie pogardzili i jeszcze chwalili:))
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  14. hmm... kendenżator - to prawie brzmi, jak obelga :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie...:) Jak wiadomo: "prawie" czyni różnicę niemałą, choć zapewne Stachura by tego w "Kropce nad Ypsylonem" widział rad:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  15. A kropeczka jedna wywołała zadumę, bo nie tak dawno jak kilka dni temu zmarł Marian Kociniak. W meandry rurek się nie zapuszczam, bo utknę ;-)

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Utknięcie w takim środowisku mogłoby być zabójcze...:) Rzeczywiście, lepiej do tego nie dopuścić:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  16. Hmmm... Wskazany przeze mnie pierwszy aparat typu "Abratek" jest aktualnie już standardowym urządzeniem w handlu odnośnym. :)
    Nie rozglądałem się w środowisku "praktykujących" kilka lat, a tam nastąpił znaczny postęp i standaryzacja sprzętu.
    Ostatnie wieści chociażby na temat filtrowania alkoholu - powinien być rozcieńczony do około 50 %, przepływ przez kolumnę filtracyjną powinien być od dołu (to akurat się zgadza z omawianą publikacją, ale alkohol winien być również schłodzony do temperatury kilkunastu stopni poniżej zera.Przepływ powinien być realizowany bardzo wolno, im wolniej tym lepsza efektywność filtrowania - zakładam że w miarę rozsądnie będzie 0,5 litra na godzinę, w metrowej kolumnie, o średnicy ok. 50 mmm.
    W załączeniu aktualna oferta urządzeń do destylacji. :) Mam nadzieję, że Gospodarz nie odbierze tego linku jako darmowej reklamy czy spamu? :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wręcz przeciwnie...:) Nie wiem nawet czy mi życia nie ratujesz, bo wprawdzie teraz to poza zasięgiem, ale jak trochę wyjdę na prostą to kto wie...? Bo tej kolumny, o której my rozprawiali ostatniem razem, to coś czuję, że nim czas znajdę się za to zabierać, to lata przeminą...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Zanim wydasz taką kasę, zaczekaj, przypatrz się i wykonaj własny projekt - kto wie, może za jakiś czas w handlu pojawi się sprzęt "typu Wachmistrz"?! :D :D :D
      A, żeby nie było ze my tu jakiś proceder przestępczy propagujemy, to wyjaśniam że destylacja alkoholu zaraz po fermentacji, nawet na własny użytek jest zabroniona i podlega karom finansowym, a nawet więzienia!!!
      Wzmiankowany powyżej sprzęt może natomiast służyć do frakcyjnej destylacji np estrów, aromatów, olejków eterycznych i innych substancji lotnych.
      Uwaga! Nie jest zabroniona destylacja już kiedyś przedestylowanego alkoholu, ponieważ ustawodawca zaznaczył, że jedynie po fermentacji nie wolno destylować! :)
      Tu następuje pewna wątpliwość. Bo na pewno legalna jest destylacja alkoholu akcyzowego. Jednakowoż nieakcyzowy spirytus też już był kiedyś destylowany, więc...

      Usuń
    3. No na pewno nie myślałem o tych najdroższych i właśnie jestem na etapie zastanawiania się, jaka pojemność dla mnie akurat by była najwłaściwsza...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)