24 lutego, 2015

O tem, że majętność szczęścia nie daje, czyli o perypetiach panny zanadto posażnej...II

   Jakeśmy to już w części pierwszej wywiedli, przyszła nam na świat nasza Halszka, w kołysce jeszcze taką obdarzona majętnością, że się do najpierwszych liczyła partii w Rzeczypospolitej całej, mimo że po oćcu jeno pół odziedziczyła majątku, a i to z matką pospołu... Nie umiem ja na dzisiejsze tego nijakie przełożyć analogije, przecie zda mi się, że gdyby Bill Gates miał córy jedynaczki i onej nie za głosem serca iść dozwolił, a rozgłosił, że jej da najgodniejszemu, cokolwiek by to znaczyć miało, to mniemam dosyć by było analogiją dobrą, byście sobie wystawić umieli, cóż też za kłębowisko być przy tem musiało reflektantów do jej ręki, jakież szaleństwo interesów zbieżnych i przeciwnych, nadziei i planów, intryg i podchodów... Dodajmyż przy tem, że kniaź Ilja pomierając, nie dowierzał pewnie, że sobie sama wdowa z tem wszytkiem poradzi*, tedy przydał jej obyczajem dawniejszym w testamencie dla dziecka opiekunów, których zapamiętać upraszam, bo to ważkiem będzie. Byliż to zatem: kniaź Fiodor Sanguszko, druh Ilji; xiążę Konstanty Wasyl Ostrogski brat onegoż przyrodni i dziedzic wtórej majątku połowy i... para królewska...
     Fiodor pomarł był jeszcze, gdy Halszka dziecięciem była, zaś xiążę Konstanty Wasyl umyślił był onej na męża syna zmarłego, Dymitra. Ów gdzieści tam mając sposobności się dzieweczki towarzystwem cieszyć, rozmiłował się w niej tak srodze, że ani słyszeć myślił o jakiem bądź maryjażu inszem. Ponoć i panna była nie od tego, jeno że ona się we wszytkiem pani matki słuchała, a ta znów, choć początkiem przychylna, poznawszy królewskiej woli Dymitrowi przeciwnej, cależ i odmieniła frontu. Desperacyja przecie Dymitrowa być musiała z tych najostatniejszych, boć znał ów przecie, że za raptus puellae** infamija grozi i banicja, przecie go to od zamiarów nie odwiodło.
   Zjechali do Ostroga obadwa z przychylnym temu kniaziem Konstantym Wasylem, aliści macierz cosi, zda się, pomiarkowała i, mimo zgody pierwotnej, z nagła bramy zawrzeć przed nosem kazała. Tumult się z tego był poczynił znaczny, bo ci już nieomal we wrótniech będąc, wypchnąć się nie dali, a przeciwnie, łbów naszczerbiwszy i i kogo tam na amen porezawszy, do zamku się wdarli, obie; matkę z córką pochwyciwszy, z osobna trzymali i czem prędzej xiędza wołać kazali. Powolny*** ów klecha być musiał kniaziom wielce, bo panna widać we strachu przed matką nadmiernem, jak gęby zawarła, tak z niej nie szło wycisnąć niczego. Tandem tedy za nią książę Konstanty Wasyl xiędzu responsował, rzekłbyś, że nie ona, a ów sobie młodego poślubia Dymitra.****
  Jednakowoż maci jakiemsi sposobem się udało umyślnego pchnąć do króla z wieścią o gwałcie zadanem, co króla przywiedło nieledwie do furii. Natychmiast nakazał najeźdźcom tak zamku jak i dzieweczki poniechać, co wykonali jeno częścią, bo Dymitr tak się już i w niej rozmiłował był, że wolał zbiec, póki co, do Kaniowa. Król zatem nakazał obydwum się stawić przed sąd swój do Knyszyna, czego nie dopełnił ni jeden, ni drugi, słusznie się o swą lękając bezpieczność, jeno że xiążę Konstanty Wasyl przezorniej się o protekcyję wystarał cesarską, z którą i sam Zygmunt August liczyć się musiał. Dymitr protektorów tak możnych nie mając, przy tem za główniejszego mniemany winowajcę, za zuchwalstwo swe został skazanym na gardło, majętności przepadek, infamiję takoż naturaliter i na Halszki oddanie...
   Ano i nie dziwota, że na wieść o tem, ów wolał dać i drapaka dalej, poza Rzeczypospolitej granice, póki co do Czech. Ruszyły za niem poczty zbrojne jako za infamisem, najwięcej panów Kościeleckich, powinowatych matki porwanej, takoż i skrewniaczonych z Kościeleckimi wielkopolskich Górków. Ruszył i wojewoda kaliski, Marcin Zborowski, krewniakiem tu niczyjej ze stron nie będący, który pozór obywatelskości czyniąc, po prawdzie miał na oku i interes własny, by Halszki odebranej za jednego ze swoich wydać synów, których miał aż pięciu, a wszyscy niemal w przyszłości, z Samuelem na czele, się mięli mało godnie Rzeczypospolitej przysłużyć...:((
   Dopadł był zbiegów w mieścince Lysá nad Łabą, gdzie przedłożywszy listów królewskich tamecznemu staroście, zyszczeł onegoż zgody na pojmanie Sanguszki, aliści już nie na ubicie onego na cesarskiej ziemi. Przepłaciwszy jeszczeć i wójta i karczmarza, u którego Dymitr wydawał właśnie uczty weselnej, spadli ludzie Zborowskiego na kark Dymitrowi końcem tejże uczty, i choć się bronił tęgo, przecie nec Hercules contra plures...
   Obity, poraniony, uwięziony... powleczony na powrozie ku Rzeczypospolitej, miał tam nie dotrzeć nigdy. Nocą z 3 na 4 lutego Anno Domini 1554 ubito go w Jaromierzu, w stajni, ponoć z lęku, że go cesarscy odbiorą, którem to zuchwalstwem wielce wzburzono wszytkich*****. Scandalum ciąg dalszy to uwięzienie przez cesarza Zborowskiego, zasię onegoż na supliki króla polskiego uwolnienie...
    Cóż zaś z Halszką zapytacie... Ano, tej po odbiciu przekazano krewnym macierzy, Kościeleckim i Górkom, tandem tedy czekała ona matki już w Polszcze, w Poznaniu i znów przyszło do zawirowań następnych wpodle kolejnego matrimonium onejże. Knuł za tem Zborowski, podchodzili i insi, przecie król Zborowskiego, okrom zbrodni niedawnej, miał i w podejrzeniu z czasów jeszcze "wojny kokoszej", której był Zborowski jednem ze sprawców i przywódców...
   Królewskim kandydatem faworytnym był wielkopolanin Łukasz Górka, trzeci tegoż imienia w rodzie, posesyjonat poważny, świeży wojewoda brzesko-kujawski, a przy tem stronnik królewski tak gorliwy, że się Zygmunt August nie lękał go tem maryażem wzmocnić. Przy tem rys znamienny dla swobód w Polszcze ówcześnych: ten przyjaciel króla-katolika był ówcześnie... bratem czeskim, zasię gdy go ze zboru za rozpustę wyrzucono, zbratał się z luteranami!
   Przeciwiła się temu znów pani Beata, której był widno Górka niemiłym, a stało za nią i litewskie prawo, że koroniarza za Litwinkę idącego, a familiji niemiłego, można ćwiercią posagu spłacić... Ano i tak się mocował król z niewiastą ową, nawet i przez sejmy, bo jak dał Górce swego na toż przywileju, że się jego to prawo nie tyczy, to mu je utrącono na litewskim sejmie... Koniec końców król po latach paru zmitrężonych, cierpliwości był stracił i postąpił niemal iście takoż samo, jak ten, którego za toż samo właśnie tracić kazał...
   Halszki 16 lutego 1559 roku przywiedziono siłą do ołtarza, przódzi pani Beacie gwałtem pierścień z palca odjąwszy, ukazali go młódce, nibyż na znak, że mać zamążpójściu temu nareście przychylna... Ślub się odbył, aliści ni panna, ni matka go nie uznały, Górka zaś gwałtem nie chciał go konsumować, przy tem mus mu było na inflancką wojnę jechać, z czego niewiasty skorzystały obie, umknąwszy do Lwowa, gdzie się we klasztorze dominikanów zawarły. Słała przy tem matka do przyjaciół na Litwie za pomocą, najwięcej zaś znów do księcia Konstantego Wasyla, któregoż siostrzeńca, Olelkowicza na męża dla Halszki upatrzyła.
   Skandal szedł w najlepsze, kompromitacyja królowi i Górce zaś przykra, tandem tedy małżonek z łaski króla, by rzecz ukrócić by najrychlej, glejtami królewskimi zbrojny, zyszczeł pomocy starosty lwowskiego i regularnego klasztoru podjął oblężenia. Rzecz nie była prostą, bo klasztor z dawna przeciw Tatarom fortyfikowany, tedy bój o pannę ustał dopieroż, gdy klasztorowi wody odcięto, z tem że siurpryza się naówczas objawiła największa... Okazało się, że kniaź Symeon Olelkowicz tuż przed oblężeniem zdołał się do klasztoru w żebraczych łachmanach przekraść i w czas oblężenia Halszkę zaślubić... Małoż na tem! Tegoż małżeństwa (w przeciwieństwie do Górkowego) skonsumować miano, przy tem mać dobiła z kniaziem targu, że swej majętności części nań przepisała za dożywocie wydzielone, tandem tedy Górka mógł już jeno na włości własne Halszki jeno liczyć, bo ta po macierzy nic już i nie dziedziczyła...
   Nic to jednak było wszytko przeciw woli królewskiej... Zygmunt tego małżeństwa nie uznał i Halszki nakazał Łukaszowi Górce oddać. Ten jej na zamku swojem w Szamotułach początkiem w rzeczy samej więził, co dało assumpt do dziś żywej legendzie o Czarnej Halszce na zamku tamecznym straszącej, z czasem jednak owa coraz i więcej miała swobody, łącznie z nabożeństwami katolickiemi... Całe też i lata szły pertraktacyje kolejne pomiędzy Beatą, nowych skarg po sądach całej Rzeczypospolitej zanoszącej, królem, Górką, mediującymi Zborowskimi, hetmanem Tarnowskim, prymasem, biskupami et caetera, et caetera...
   Koniec końców, nic w meritum sprawy nie odmieniając (Halszka pomieszkiwała na zamku, Górki za męża nie uważając, choć się u jego boku ukazywała publicznie), poczęło się grono antagonistów wykruszać. Pierwszy odszedł ku niebiosom kniaź Olelkowicz (1560), wtóra dała za wygraną Beata, której Górka córki i za milion złotych nie chciał oddać na powrót, i poszedłszy sama za Olbrachta Łaskiego (1564), dała się onemu frantowi omamić i przepisawszy nań majętności swoich, sama uwięzioną została w Kieżmarku i po przelicznych perturbacyjach, w tejże niewoli pomrzeć miała jedenaście lat później...
   Sama zaś Halszka, śmierci doczekawszy Łukasza Górki w 1573, rzec by można, że nareście się wolną już stała i od zakusów matki, i od króla nieżyjącego i od mężów kolejnych... Trzydziestoczteroletnia wdówka nadal była kąskiem łakomym, o który się wciąż starało wielu, przecie ona dosyć już tych przygód miała i wyjechawszy do majątku stryjowego, tam w Dubnie reszty swych lat przepędziła w wielgim pono smutku i zgryzocie aż do swej śmierci w grudniu 1583 roku...
__________________

* i słusznie, jako się in futuram pokazało, nam zaś dodać wypadnie, że się zamążpójsciem Halszki w swojem czasie i sejm zajął litewski, uchwały przyjmując, że jej nie lza swatać bez zgody opiekunów wszytkich. Niechybnie to szło za królewską myślą, który jako xiążę wielki na Litwie mógł (ale nie chciał) dziewce po prostu nakazać tego czy inszego kandydata. Mógł natomiast król się kandydatom niemiłym przeciwić, czego czynił, a wybór miał prawdę rzekłszy jako pomiędzy dżumą a cholerą, bo wiadomem było, że maryaż łączący jakie dwa domy litewskie znaczne, królowi turbacyj przysporzy, zasię ożenek z Koroniarzem nie mniejszej, bo ci, posiedliwszy się na Litwie, z reguły powołując się na swe prawa, jurysdykcją króla przyjmowali jako króla, nie zaś jako wielkiego na Litwie xięcia, któremu wielekroć by więcej byli posłuszeństwa winnymi...
** (łac.) porwanie dziewczyny
*** w staropolskiem znaczeniu, czyli po(dług) woli działający, nie zaś, że opieszały...
**** dziw zatem niemały, że jako po latach przyszło Halszce pomierać, tedy testamentem całej swej na tegoż właśnie Konstantego Wasyla przepisała majętności, temi argumentując słowy:
"Ja, Łukaszowa z Górki, wojewodzina poznańska Helżbieta Ilina ks. Ostrogska, zostawszy naprzód po nieboszczyku ojcu moim, ks. Ilii Ostrogskim, staroście bracławskim i winnickim, a potem po nieboszczyku mężu moim, panu Łukaszu z Górki, wojew. poznańskim, sierotą i wdową uciśnioną będąc, wiele nieznośnymi krzywdami, trudnościami i dolegliwościami, opuszczoną zostałam, od wszystkich krewnych i bliskich i powinnych moich, którzy nie tylko nie dawali mi ratunku ani pomocy w tych wszystkich niefortunnych przypadkach moich, jak gdyby wzgardziwszy mną, wszyscy mnie zaniechali, opuścili wówczas zapomnieli prawie.
    Doznaliśmy tylko wówczas (jak i teraz doznajemy) niewypowiedzianej czułości, łaski i dobroci, ratunku i spomożenia od J. N. Pana Konstantego Wasyla ks. Ostrogskiego, wojew. kijowskiego, marszałka ziemi wołyńskiej, starosty włodzimierskiego. J. M. raczył mi okazywać ją jeszcze za życia nieboszczyka małżonka mojego, mojego po jego śmierci sprowadził mnie do domu swojego z największą uczciwością, niemałym kosztem i nakładem swoim i z niebezpieczeństwem od przyjaciół swoich, za pośrednictwem syna swego J. M. ks. Janusza, we wszelkie dostatki opatrzoną w domu mnie swoim trzymać raczy […]
  Gdy tak wielkich i niewysłowionych dobrodziejstw mi ni ojciec, ani matka moja uczyniłby, ani okazać mi nie mogli, a nie mam czem odwdzięczyć się nawzajem J. M. panu a stryjowi dobrodziejowi mojemu miłościwemu..."
***** Pierwszy nagrobek Sanguszki, w jaromierskim kościele 
pochowanego, brzmiał w wersji, mocno przez czeskich kamieniarzy zniekształconej, tak:
"THV LIESZY KNIZE DIMITHR SANDUSCKOWYCZ STAROSTA CZYRKAWSKI Y KAYNOWSKI RODV WYELKIEGO KNIZE LITHEWSKIE OLGIERDOWA KTHVREGO ZAMORDOWAL Y ZABIL NIESZLIACHETHNICK MARCZIN ZBOROWSKI NIEMYAWSZY DO NIEGO ZADNY PRZYCINY 1554"

                                             .

21 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt24 lutego 2015 15:15

    1. Faktycznie czasem lepiej być niemajętnym, choć ta historia to przecież nie norma, ale wyjątek. Czy też racji nie mam?
    2. Helżbieta Ilina? Takie ruskie zwyczaje panowały, żeby otcziestwa używać?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad.1 Musiałbyś majętniejszego zapytać...:) Ja tylko rzec mogę, że brak majętności też specjalnie ku szczęśliwości nie pomaga...
      Ad.2 Podług mnie to jedni i drudzy z jeszcze inszego kręgu kulturowego tego powzięli... Tego, w którym po dziś dzień funkcjonują np. Haraldson i Ingemarsdottir...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Pieniądze szczęścia nie dają, a nawet, jak widać, są źródłem niemałych kłopotów... Smutno się jakoś ta opowieść kończy...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, cóż zrobić, smutno... czyli spełnia wszelkie kryteria, by stać się "wyciskaczem łez":)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Oj! Czy będzie tego więcej? Coś nie za bardzo lubię ten gatunek... :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. A więc nie tylko dzisiaj cały naród pasjonuje się romansami elit ;-) Ale przynajmniej władze polityczne kraju nie muszą się już angażować, wystarczy, że angażują się media.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... tylko, czy to oznacza postęp? Bo szczerze mówiąc: nie wiem...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Mówią, że dziś media to czwarta władza...

      Usuń
    3. Ano właśnie... I o ile na pierwsze trzy mamy jakiegoś tam, marnego i niedoskonałego, częścią pośredniego, przecie jednak wyboru i wpływu, to na tą władzę nie mamy najmniejszego...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Morał z opowieści tej taki, że majątek ciężarem jeno, aliści wolałbym sam się o tem przekonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając Waszmości rozumu, mniemam, że jakim nadludzkim wysileniem, bo nadludzkim, przecie byś Waść tej obieży jako poradził...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Rzecz jest chyba także związana z przymiotami osobistymi takich niewiast, bo już na ten przykład Gryzelda Wiśniowiecka, nie bacząc (a raczej bacząc) na to co niejaka Maria d'Arquien Zamoyska zamierza, przed nosem jej bramy Zamościa zawarła i odprawić kazała. Wielkich szkód tym Marysieńce nie uczyniła - obie damy radziły sobie całkiem nieźle. Tak czy inaczej, matka króla wywaliła przyszłą żonę kolejnego króla za drzwi! :)
    Tu raczej mamy do czynienia z pewnym brakiem takiej rezolutności i przebojowości. A może trafiły na mężczyzn bardziej zdecydowanych? Ciekawa sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wiele mię memoryja nie zwodzi, to szwagierka Marysieńki nie do końca tu w prawie była i Sobieski się zdaje się całkiem skutecznie później o zwrot posagu przez d'Arquienównę Zamoyskiemu wniesionego prawował... Ale prawyś, że też i rzecz w charakterach, ale i w całej cyrkumstancyj tych otoczce. Marysieńka cokolwiek tu francuskich obyczajów, nadto może swobodnych, Gryzelda z mało pokornych Zamoyskich, wdowa po warchole Jeremim... trudno, by miała tu dla prawa jakie respekta przesadne, natomiast Beata Kościelecka mogła się gdzie czuć wyobcowaną, bo jej dość powszechnie mniemano być córką (bękartem) królewskim... Onej matrimonium z kniaziem Ilją, to ni mniej, ni więcej tylko XVI- wieczna wersja "Trędowatej", czy jak kto woli "Kopciuszka", to i nie dziwota, że owa tu może co jakby mało zaradna. Uważ przy tem, jak upornie się czas cały owa praw i sądów starać trzymała i, co dla mnie znów najwięcej zastanawiające, kniazia Konstantego Wasyla trzymała, choć ów przecie winowajcą był już zbrodni tej pierwszej...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Sobieski miał możliwości egzekucyjne znaczne, o czym zapewne wiesz, a i skrupułów większych zapewne nie miał, poza tym że skrzętny było i gospodarny. Rudomicz w swoich pamiętnikach co jakiś czas pisze, że wojsko pana Hetmana w dobrach Zamoyskich na popas staje, czasami na cała zimę. Ciekawe czy w sąsiednich dobrach Sobieskich też stawało na popas? Nic o tym nie wspomina, może dlatego, że nie o tym są pamiętniki, a może nikt o tym nie słyszał? Zdecydowanie nie było to wielkim błogosławieństwem dla dóbr Zamoyskich. :)

      Usuń
    3. Daleko nie szukając: weź sobie z wiki hasło o Michale Korybucie i tam zobaczysz, jak sobie nawzajem stronnictwa tej siurpryzy nie skąpiły...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Ot, chociażby konfederacja szczebrzeszyńska - aż tak daleko znowu do dóbr Sobieskiego nie miali, a jednak woleli to robić w dobrach Zamoyskich. :D

      Usuń
    5. To jest przede wszystkim kwestia wierności i subordynacji względem tej czy innej strony. Bo to przecie nie było tak, że osadzenie wojska na hibernę w tych czy innych dobrach musiało oznaczać dóbr tych złupienie i ruinę... Uważ, że Czarniecki np. lokował podległe sobie wojsko we własnych dobrach i jeszcze potrafił na tym zarobić, bo przecież Rzeczpospolita za to płaciła... Tyle, że płaciła niejako ryczałtem, a wojsko niekarne potrafiło wybrać, a więcej jeszcze zniszczyć i zmarnować za dwakroć, czy trzykroć tyle...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. No i nie udał mi się komentarz, bo chciałem nawiązać do Dubna, ale ja myślałem o polskim, a ona umarła w mieście na Ukrainie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż to szkodzi, skoro anegdota przednia?:) Tyle może, że dobrze, żeś wspomniał, że to nie to Dubno... Ciekawym linku sam podaję, bo u Torlina wyszukiwarki wewnątrzblogowej nie masz...:
      https://torlin.wordpress.com/2008/04/25/anegdota-archeologiczna/
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Można by powtórzyć komentarz Quake'a ze wspomnianego wpisu: "Anegdota naprawdę przednia :) Jest to kolejny dowód na korzyści płynące z picia piwa ;-)".

      Usuń
    3. Można...:) Rodzi się tylko pytanie, czemu pito je tak późno...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)