Zbiorek rzadkości bibliofilskich reaktywując z dawnego mego bloga począłżem jednak nie od książczyny, co już Lectorom dawniejszym a wytrwałym znaną była, aleć od książczyny niepozornej, com jej dopotąd jeno własnej uciesze chował...
"Nauka dla Włościan iak mogą żyć swobodnie i wesoło, uczciwie do maiątku i do dobrego bytu przychodzić, oraz sobie i bliźnim w przygodach bydź pomocnymi" edytowana w Warszawie w Roku Pańskim 1821 zda się autora nie mieć, luboż ten jeno na okładce był wzmiankowanem (co mi się niepodobieństwem zdaje), aleć że od długości żywota i używania xiążczyny owej papier zapewne szary pakunkowy, którym ongi xięgi zawijano, osobliwie po bibliotekach i czytelniach ludowych wgryzł się i zespolił już z okładką w jedno, nie myślę ja dla tej ciekawości pustej owego dziełka szkodować...
Całość, jako się wraz Lectorowie ze stronic przytoczonych, pomiarkować poradzą, ducha jest jeszcze pięknie oświeceniowego i prawdziwie autorowi, aleć i tlomaczowi sielnie podniesienie włościańskiej wiedzy, obyczajności i rozumności na sercu leżeć musiało... Grzeszy może cokolwiek ta xiążczyna próbą niejakiej omnipotencyi, ale czyż i dziś poradników nie mamy, co by wszytkiego ogarnąć chciały? Choć może próźno w nich szukać jak odcinać i ratować wisielca...:))
Uwaga dla tych bywalców onetowych, co właściwości blogspotowych nie znając, cierpią niejakiego dyskomfortu może w skanów poniższych przeglądaniu: starczy w którykolwiek obrazek kliknąwszy, niejako odrębnego do przeglądu albumu wygenerować...
Ha! Przy tym, moja "Akuszerya" a 1900 roku to mały pikuś:)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... Okazać by się może mogło, że wielekroć była więcej skuteczną...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wydaje mi się, że po pierwsze- włościanie nie mieli czasu na czytanie tego poradnika lub nawet w ogóle nie potrafili czytać, po drugie- nie trzeba im było dawać, czasami infantylnych rad, jak mają się zachowywać w swoim gospodarstwie.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że nie tylko Waćpan nie wiesz, jakiż to Niemiec jest autorem owego dziełka, bo wiedziona ciekawością, wpisałam tytuł w Google i tylko wychodzi Tomasz Wolicki jako tłumacz, choć czasami jako autor.
Pozdrawiam z końcem niedzieli.
Czas by i może mięli, jeśliby im na kaganki czy świeczki grosiwa nie było szkoda. Więcej pewne, że mało kto we wsi czytać poradził, choć by był jeden, może by i inszym czytał, luboż choć opowiedział o tem... Tak czy siak, nie zdaje mi się, by ów poradnik w swoich czasach jakiej głębszej odniósł wiktorii, choć znów po pieczątce bacząc, widać że i w pół wieku później nadal był popularnym, skoro się w niego czytelnie ludowe zaopatrywały... Względem autora uspokoiłaś mię, Waćpani, że nie tylko mnie, ale i ogółowi jest on nieznanym... Pisanie Wolickiego autorem z pewnością jest błędem, czego odrębny wstęp od samego tłumacza podpisany dowodzi...
UsuńKłaniam nisko:)
Kłaniam nisko:)
Może i jaki Rocho ("Chłopi")znalazłby się, aby chłopom poczytać, ale wydaje mi się, że to raczej włościanie nauczyliby czegoś owego Niemca niż on ich. Ja bardzo dużo nauczyłam się od swojej mamy, która przecież wychowała się w biednej kieleckiej wsi i tam od swoich rodziców zyskała dużo wiedzy życiowej. To, że podręcznik ów znalazł się czytelni ludowej, zbytnio się nie dziwię, bo chyba zbyt wiele takich książeczek nie było, a czytelnie trzeba było w coś zaopatrzyć, skoro były "ludowe".
UsuńDziwi mnie tylko, że teraz pisze się o tym podręczniku w internecie, a nikt nie dotarł do jego autora. Może gdyby przetłumaczyć tytuł na język niemiecki, prędzej by się znalazło autora, bo zaczyna mnie to intrygować. Niestety, aż tak dobrze nie znam niemieckiego.
Serdecznie pozdrawiam.
Bardziej bym na tego jakiegoś piśmiennego na polskiej wsi liczył wtedy (świeżo po napoleońskich wojnach i po tym jak jednak chyba w każdej wsi służył ktoś w ówczesnym polskim wojsku, gdzie zdarzało się wspieranie ambitniejszych przez oficerów, ale więcej chyba wynosili z kontaktów z żołnierzami pochodzącymi z miast) niźli dwadzieścia, czy trzydzieści lat później, gdy wojsko już tylko rosyjskie, a edukacja w uwiądzie. Pewnie, że mięli i nasi kmiotkowie niemało wiedzy praktycznej, przecie jakem tych nauk studiował, tom ku tej przyszedł konstatacji, że one by się na niektórych wioskach i jeszcze po wojnie ostatniej przydały...
UsuńAutor w rzeczy samej pozostaje nieznanym, natomiast tłumaczowi jeszcze dwie insze żem wynalazł pozycje, których ów tłomaczył, jako to "Paweł i Wirginia" / przez Jakoba Saint-Pierre napisana i z fr. języka przekładanie Tomasza Wolickiego." wyd. w Krakowie w 1805 roku oraz podobnie chyba bez autora "Dumania samotnego młodzieńca" wydane w Krakowie w 1796, gdzie znów adnotacja : "Przekładnia Tomasza Wolickiego". Widać zatem, że nasz poradnik przezeń tłomaczon już chyba u jakiego schyłku żywota, skoro się tem translatorstwem parał ładne ćwierć wieku najmniej, dodatkiem z języków najmniej dwóch.
Kłaniam nisko:)
Najbardziej mi się spodobało "nieochędóstwo", chociaż do końca jakoś nie pojmuję znaczenia :)
OdpowiedzUsuńPomożesz? :)))
Ochędóstwo dla autora znaczyć już jeno będzie czystość, porządek, stan wypielęgnowania niejakiego, zatem nieochędóstwo a contrario rozumieć tu by należało jako nieporządność, bałaganiarstwo czy ogólniej niechlujność i zaniedbania stan... Atoli w czasach wcześniejszych ochędóstwo miało najmniej dwóch jeszcze znaczeń inszych, jako to pewną wytworność, elegancję i szyk, a takoż i znacznie węziej, w znaczeniu niewieścich klejnotów, przybrań, ozdób i przydatków i w tem to ostatnim znaczeniu większość z nas tegoż słówka poznaje in scholam, w Trenach mistrza Jana, gdzie najpewniej nad skrzynką posażną Orszulki zapłakał "Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory mojej najmilszej cory"...
UsuńKłaniam nisko:)
Dla Boga! Owce kołowrotne? A cóż to za stwory? Myślałem, że w jakowychś kieratach to konie albo woły jeno chodziły. Ale żeby i owce?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kołowrotnych, czyli kołowatych... cierpiących na kołowaciznę...
Usuńhttp://portalwiedzy.onet.pl/73566,,,,kolowacizna,haslo.html
Kłaniam nisko:)
A mję już na widok tytułu refleksja naszła, że zdałoby się i teraz tradycję taką przywrócić, by ów żadnych wątpliwości nie pozostawiał. Nie trzeba by było wówczas owych blurbów, co to w nich większość łgarstwa i puste pochwały, ot co. A tak z inszej beczki (czy też może z inszego kurhanu, bo mówić będę o sprawach dawniejszych) to i w Havamal "dawni Skandynawii mieszkańcy" zawarli rady o tym, jak wisielca ratować, choć radzili to za pomocą run czynić ;))))...
OdpowiedzUsuńKrzywe dziś są gęby na dawne barokowe tytuły, aliści wejrzyjmyż na to ućciwie, po czym miał się jaki może chętny czego o xiędze wywiedzieć, gdy nijakich nie było recenzyj, klubów czytelniczych, rekomendacyj i nagród literackich? Czytał jeden na tysiąc, to i spytać nie było kogo, a autor i wydawca tej jednej miał chwili na skuszenie nabywcy, gdy ów karty oglądał tytułowej... To i nie dziwota, że tam by jak najwięcej o tem, co w środku napychali...:) A tych run na żywota wisielcowi wrócenie tom okrutnie ciekawy...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Powiadają runolodzy, że Jeran, bo pieśń dwunasta, a ta runa dwunasta z kolei. Czy działa, nie wiem, bom nie widziała wisielca - ot, dziwne czasy przyszły. Może jednak, gdy komu przyjdzie ochota sprawdzić, winien na Północ się wybrać, coby się jako Chmielowski nie zawieść, iż człek "w Polskich krajach próbował bez skutku" ;)
OdpowiedzUsuńBóg Zapłać za wiedzy uwiększenie... Teraz by się jeszcze zdało znać, czy to we wszystkich północnych krainach jednako działa, bo że żeśmy z niektórymi w Uniej, to się już może liczym za jedno i peregrynacyja zbyteczna? No i póki co, rzecz w rzeczy samej akademicka, przynajmniej dopóty, dopóki wolentarza na wisielca na znajdę...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ha, ale skoro i Chmielowskiemu o pogodę szło, to może i tutaj rzecz tę trzeba mieć na względzie, iż zimno północne wisielców lepiej konserwuje. ;)))
OdpowiedzUsuńA takich, co ich się winno powywieszać, to masz przecie Waść w Polsce więcej, niźli nędarz pcheł... czy po woli pójdą, rzecz insza. ;)
Prawda to niezełgana, aliści jam już nie młodzieniaszek, a i rąk jeno dwóch Pombóg podarować raczył, to gdzie mnie do dzieła tak wielgiego sięgać? Tu by i legijon cały z utrudzenia pomdlał...
UsuńKłaniam nisko:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńFajne są te przepisy ogniowe.
Pozdrawiam serdecznie.
Ciagnie wilka do lasu?:))
UsuńKłaniam nisko:)
Jeżeli znasz Centralną Bibliotekę Rolniczą (a właściwie jej cyfrowe zasoby), to wychylam się tu niepotrzebnie. Gdyby zaś, cudem jakimś, zbiór ten Ci umknął, to gorąco polecam link do niego:
OdpowiedzUsuńhttp://delta.cbr.edu.pl/dlibra/pubindex?dirids=1&startint=0
Przejrzałem właśnie (poz. 476) tekst książeczki z 1894 roku - Antoni Zieliński: "Teoria pługa, obsypnika i brony". Pot mi wystąpił na czoło --> całki, trygonometria i Ogólna Teoria Pługa. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem.
Pozdrawiam
A czy ja muszę znać wszystko? Pewnie żem tego nie znał i stąd tem więtsza radość moja:)) Bóg Zapłać, Vulpianie:) Mnie chyba podobnej przyszło doświadczyć grozy nad przedwojennym podręcznikiem maszynisty parowozu...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Obraz prawie omnipotentnej erudycji Waszmości u mnie bardzo wysoko postawiony.
UsuńPozdrawiam
Przebóg! Zejdźże zatem, Vulpianie Drogi, z tem obrazem na ziemię:)) Czem więcej mi poznawać przychodzi, tem mi do Sokratesowego "Scio me nihil scire" bliżej...:((
UsuńKłaniam nisko:)
smakowite specyjały :) ale, ale - ja byłam przekonana, że my Polacy królowej Bonie za kartofle winniśmy dziękować, a nie jakiemuś tam zamorskiemu admirałowi Drake, co niby je do nas z Peru przywiózł?? ;)
OdpowiedzUsuńBonie w rzeczy samej zawdzięczamy sporo warzyw nowych i ogólniejszą na nie nazwę włoszczyzny, atoli ziemniaki raczej nie jej są zasługą... W tamtem czasie owe w ogóle jeszcze wielce niedoceniane były, a jeśli bym miał za największych "zasłużonych" na tym polu widzieć, to wpływy ościenne z państw, gdzie Piotr Wielki i Fryderyk Wielki rozkazali ich uprawiać odgórnie, a nasi kmiotkowie nader rychło się przekonali, że ziemniaki okrom własności nam znanych tegoż mają waloru, że w ziemi zakopane, najczęściej uchodziły uwadze żołnierzy wszelakich, wioszczynę plądrujących...
UsuńKłaniam nisko:)
'Obeyrzyy' się czy nie ma nigdzie niebezpieczeństwa... Mądre to rady w tej książęce prawią... :D
OdpowiedzUsuńA mi udało się dzisiaj zdać pierwszy egzamin (na razie pisemny potem będzie ustny)w tej sesji, zobaczyć najpierw na płycie lotniska potem startującego w powrotny lot Beoniga 747-800 w Rębiechowie i pogratulować koleżance urodzenia dzidzi. :) Także dzień jak najbardziej przeszedł do historii panie Wachmistrz. ;))
No to powinszować i opić - wiadomo czym...:)A Waćpanna to teraz na aerodromie pomieszkujesz?
UsuńKłaniam nisko:)
Mieszkam nad korytarzem. :) A jeśli idzie o samo lotnisko jest kamerka internetowa i tak sobie zerknęłam na moment, na tą okazałą maszynę z szanowna rodzicielką. Piłkarzyków "niemieckich" niestety nie zobaczyłam tam :((
UsuńI nie czego żałować:) Nasi ładniejsi...:)
UsuńKłaniam nisko:)
No i ja tam naszych wypatrywałam, właśnie!!! :D
UsuńWysłałam cybergołąbka z chorym pomysłem :D
UsuńRozważę czym go nakarmić i odeszlę...:)
Usuńkłaniam nisko:)
Wczytuję się w ten tekst. Pysznie napisany. A jakie rady.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę na moim blogu i pozdrawiam
Powitać Waszmość Pana w progach mych nikczemnych radość mi extraordynaryjna...:) Mojego zasię najścia na Waćpanowe włości alEllę winować potrzeba, bo to ona niebacznie dwrogi ukazała...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Wielce ciekawe to dzieło i przy sposobności obiecuję sobie poczytać nieco więcej...może i ja z jakowyś rad mądrych skorzystam:))) Tymczasem życzę miłego błogostanu lub też alternatywnie wytrwałego kibicowania na Euro...Pozdrawiam najmocniej:-)
OdpowiedzUsuńKibic ze mnie z marnych najmarniejszy, bo mię to zwyczajnie nie zajmuje wcale... A do błogostanu też daleko, bo mi na dni najbliższe włości mych zamiejskich nawiedzić przyjdzie, a tam by nie wiem jak chcieć wypocząć, to zawżdy sie jaka robota pilna najdzie...
UsuńKłaniam nisko:)
Rady aktualne jeszcze do dziś . Tyle , że strach brać takie dzieło do rąk z obawy przed rozsypaniem.. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO dziwo, rzecz w cależ niezgorszem jest stanie, jeśli okładek nie liczyć. O nie też żem się lękał najwięcej, gdy xięgę przyszło na oścież do skanowania rozewrzeć...
UsuńKłaniam nisko:)
Bardzo mi się życiowym i ciągle aktualnym wydaje akapit na ostatniej stronie - żeby z tymi psami i kotami uwazać..... bo mój pieseczek własnie w taki gorący garnek wszedł kiedyś dawno już temu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wachmistrzu :-)
Poradniki to w ogóle wielce specyficzna kategoria literatury, jeśli się tego w ogóle tak zwać godzi. Jest część porad niemała, co się nieprzemijającą aktualnością chwalą, są i takie, co się dezaktualizują wrychle, a i taki, co w chwili pisania już głupstwem pachną okrutnem... Ale jakie by nie były, to zawsze jest w tem cenne jedno, choć czasem mimo wolej zobrazowane: portret społeczeństwa, ku któremu poradnik taki jest adresowanym...
UsuńKłaniam nisko:)
1. Autor spomina, iże ludzie "ckliwości" ode mącznika dostawali... Jak należy to rozumieć? Przecie dzisiejsze "ckliwości" pewnie cależ co innego znaczą, niźli te w poradniku owem...
OdpowiedzUsuń2. Czy można do Wachmistrza małą prośbę mieć, odnośnie tegoż cyklu Ex Libris...? Chodzi rzecz pewna za mną już dobrych parę miesięcy.
Kłaniam niziutko! :)
Ad.1 Ja bym tego jaką pewną wrażliwość nadmierną postrzegał, zapewne i jaką łzawością się objawiającą...
UsuńAd.2 Wyłuszczże, Kawalerze, w czem rzecz, bo prośbie nie odmówię żadnej, jeno w tem sęk, czy jej spełnić podołam... A tego przecie, szczegółów nie znając, orzec nie sposób...
Kłaniam nisko:)
Spomniałeś ongiś, iż masz w zbiorach swych xiążcynę autorstwa Guya Dempseya, o Irlandczykach w armijej napoliońskiej... Zastanawiałem się, czy nie dałoby się tego przybliżyć tu bardziej? :) Mnie i pozostałym Lectorom? :)
UsuńNie wiem, zaliśmy się natenczas pojęli dobrze, bo chyba nie tyle o Irlandczykach, co o wszytkich cudzoziemskich przy Napoleonie formacyjach, w tem i o Irlandczykach... Na starem blogu żem o tem już pisał:
Usuńhttp://wachmistrz.blog.onet.pl/O-etranzerach-napolionowych,2,ID317670156,n
przecie nic nie stoi na przeszkodzie,by k'temu nawrócić, choć mam ja i konceptu inszego...:)
A cóż byś na to rzekł, Kawalerze, bym Ci te, Irlandczyków i Szkotów karty się tyczące, zeskanowawszy, przesłał i byś to TY, u siebie, tejże popełnił noty, hę?:)
Kłaniam nisko:)
1. Anim się nie spodziewał takiey odpowiedzi...przeto odpowiem cokolwiek Sienkiewiczowsko: "Ślij Waść, czekania oszczędź" ;)
OdpowiedzUsuń2. Byłżem za tą notą na starych Waszmości włościach, zaczem nasunęła się myśl kolejna: Istnieje może jaki sposób, by Waćpana dawny kącik zdjęcia nostalgiczne i krotochwile zawierający, tutaj przenieść?? Żal byłoby stracić takie perełki :)
Pozdrawiam gorąco!
Ad.1 Posłałżem pocztylionem, com tam miał...:)
UsuńAd.2 Od dawna przemyśliwam o tem, przecie rzecz by chyba własnoręcznie przykrojonego szablonu wymagała, na com nadto jest mało w tych rzeczach biegły. Ten zaś szablon, któregom wziął z ofiarowanych w arendę, najwdzięczniejszym i najwięcej do dawnego zbliżonym będąc, trzeciej kolumny, u wtórego tekstu boku nie przewiduje. Dokładanie zaś czegobądź do tegoż marginesu po prawej zda mi się przerostem juz okrutnem...
Kłaniam nisko:)
Ad. 1. Jakże mam Waszej Miłości dziękować? :) Mam tera ciarki na plecach... Wezmę się za lekturę jak tylko czas pozwoli... :) Temczasem, proszę uniżenie Waszmości o informacyję urodzin lub imienin się tyczącą...jeżeli to ujawnisz, możliwe, że w zbiorach swoich skromnych znajdę dla Waszeci niespodziankę...i opublikuję o czasie na Polance w nocie specjalnej :)
OdpowiedzUsuńAd 2. Rzeczywiście rzecz przedstawia się nieco problematycznie...myślałżem jednak, iż owe zdjęcia możnaby tutaj po prostu w notach przywrócić, na ten przykład cyklu nowego poczynając...
Kłaniam się możliwie jak najniżej, z uśmiechem na twarzy od ucha do ucha :)
Ad.1 Nijak:) Tematu Waść rządnie przepatrz a opracuj, to mi najweselszą nagrodą będzie:) Pisałżem się Waszmości pod pocztylionem z imienia, tandem tyle jeno dodam, że styczniowego patrona, aliści daruj Acan takie koncepta, bo iżbyś tego upublicznił, przecie nic tu po mojem incognito:)
OdpowiedzUsuńAd.2 Rzecz chyba przemyślenia warta... insza turbacyja, żem ich ongi zbierał dla własnej jeno uciechy, ani myszląc, że mi kiedy przyjdzie upublicznić onych, tandem dziś ani znam ja skąd i od kogo zapożyczonych, a nie chciałbym by mi kto złodziejstwa zarzucał...
Kłaniam nisko:)
O, piękna rzecz!
OdpowiedzUsuńTalka z fascynacją czytała niedawno poradnik z 1956 r. Jana Kamyczka "Grzeczność na co dzień". Bardzo ciekawy rozdział "odpowiadamy na pytania":
1. https://lh3.googleusercontent.com/88OqQJAmOOszhL6MrdS4VghDqkW96Ui3ubUDd0ori1g=w336-h479-no
2. https://lh5.googleusercontent.com/-LM9eb46CbEo/UxXM3SU5YPI/AAAAAAAADN8/e05gBb-tjEg/w594-h479-no/powitania_8_9.jpg
:)
Albo - kwestia stroju:
https://lh4.googleusercontent.com/-4Pvc4YYtJjo/UxXMwOJ9tmI/AAAAAAAADME/RcNVbKHT4UE/w606-h479-no/kino_4_5.jpg
Tak naprawdę to była Janka Myczek:) Ale w rzeczy samej dziś to się czyta jak baśnie sprzed wieku... spodnie narciarskie jako problem w wyjściu do opery... Eech, łza się w oku kręci...
UsuńSkoro Waćpani te xięgi stare przyjemnemi znajdujesz, to póki co więcej ich na mem starem na onecie blogu będzie, w kategoryi ex libris, bo tu wstyd przyznać, alem ten dział zaniedbał kaducznie...
Kłaniam nisko:)