16 czerwca, 2012

O inszych twarzach Wieniawy...


  Miałżem rzec, że o wszytkich Wieniawy obliczach pisać będę, alem pomiarkował, że wszytkich to nie wiada zali i Onemu znać było... tak czy siak o to idzie, by wszytkim co Onegoż  jeno jako birbanta, szaławiłę, bałamuta niewieściego (ponoć niezrównanego w tem względzie:)) i galanta salonowego pomną, w całości podług i zasług, i przewin wystawić...
  Dziecię, któremu trojga imion (Bolesław Ignacy Florentyn) nadano, porodziło się w Maksymówce pode Lwowem 26 lipca 1881 roku we familii o wielce starych szlacheckich tradycyach. Między przodkami swemi miał ów młodzian powstańców i z Listopadowego, i ze Styczniowego Powstania, tedy nie dziwno nam, że całeż Onego wychowanie wybitny rys patryjotyczny mieć musiało.
  Pokończywszy gimnazyum we Lwowie, przyszło się do nowo nabytego majątku familijnego w Bobowej przenieść, tedy i matura w Nowem Sączu pisana, dodajmyż z opóźnieniem trocha, bo nasz młodzian klas jednak repetował:)) I tutaj pierwsza z tych Wieniawy twarzy, o której mało komu wiedzieć, że studyów pokończył (z wyróżnieniem dodajmyż!!!) na Lwowskiem Uniwersytecie, pełnoprawnego tytułu doktora nauk medycznych otrzymawszy Anno Domini 1906. Nawet i praktyki podjął u wielce cenionego okulisty, professora Burzyńskiego! A przecie jeszcze studentem będąc, w kręgi lwowskiej cyganerii postąpił, co się najochotniej w podziemiu kawiarenki Sznajdra zbierała. Udziwisz sie zapewne, Czytelniku Miły, całej przyszłej sławy alkoholowej Wieniawy znając, aleć pomimo person znamienitych, za kołnierz nie wylewających, których młodzian nasz był tam zapoznał (Przybyszewski, Staff, Kasprowicz, Żuławaki(Jerzy), Makuszyński), Bolkowi jeno wody sodowej z sokiem malinowem u Sznajdra pić było...:))
   Za Przybyszewskiego podszeptem pierwocin pióra, pono nader mrocznych, popełnił i tam też, we Lwowie najpierwszych jegoż frasunków miłośnych Mu rozstrzygać przyszło. Burszem wciąż będąc, zaręczył się z poznaną na potańcówce studenckiej, Marią Balatsis, było nie było... córką rektora! Jednakowoż na inszem balu, za sprawą "białego walca", przy którem Marysię ubiegła blondyneczka pewna, co na Wieniawę parol zagięła, narzeczeństwo zerwano i świeżo upieczony doktorek poślubił ową blond piękność, Stefanię Calvas, adeptkę konserwatorium lwowskiego. Za jej to sprawą i zapewne...własnej duszy artystycznej pociągnął w świat daleki, a blejtramami świeżem olejem pokrytym pachnący... Studia poczęte na berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych porzucił dla Paryża, ówcześnej Mekki wszytkich mistrzów i wyrobników pędzla i dla  Montrparnasowych wędrówek...
  Stefania, ku karyerze operowej mierząc,  na nauki do słynnego ówcześnie Jana Reszke się wpisała, Wieniawa zasię w malarskiej Akademii Colarossi począł brać nauk swoich. Imaginacyję mam sporą, tedy zdoliłem sobie tego fanatyka munduru wystawić w stroju, w jakiem się w on czas pono nosił: w wąskich spodniach sztruksowych, koszulinie bufiastej, kapeluszu z kresami szerokiemi i w pelerynie, owym znaku rozpoznawczym malarzów paryskich:))) Zali się to i inszym uda, nie wiem:))
  Wielce Onemu na plus zapisać, że wrychle pojąwszy mierność talentu własnego w tej mierze, nie zamęczał świata płodami pędzla swego. Rzuciwszy się w wir działań inszych, więcej piórem wojować Mu przyszło. Twarze kolejne to: współzałożyciel Towarzystwa Artystów Polskich w Paryżu (1911), a w ramach tegoż twórca Koła Nauk Wojskowych. Pisywał satyryczne szopki a' la krakowski "Zielony Balonik", korespondencyje do warszawskiego "Świata" (ach, te honoraria w złotych rublach!:))... nawet wystąpił jako Czepiec w wystawionym na scenie "Weselu" Wyspiańskiego! A przy tem, przy coraz i więcej luźnem małżeństwie ze Stefanią, amorował się i brylował po kawiarniach, śród bohemy emigracyjnej naszej, podbijając wszytkich polotem i dowcipem... No...może nie wszytkich: brunetka pewna imieniem Bronisława, małżonka wielce znanego mecenasa Leona Berensona, nie skrywała, że Go ma za "zmanierowanego kabotyna" i "tandetnego kawiarnianego casanovę". Dodać wypadnie, że Onej niechętne afekta Wieniawa odwzajemniał w pełni... ani dumając pewnie, że Fortuna nie takiemi afektami się już bawiła:))
   Nie wiem, zali owo młodopolskie rozchwianie i życie doraźne, bez celu jakiego głębszego tak bohaterowi naszemu dojadło, czyli też wiew wojny nadchodzącej czując, ku wojennym rzeczom się obrócił... Koło Nauk Wojskowych wrychle do Związku Strzeleckiego niejakiego Józefa Piłsudskiego przystąpiło (1913) a insza z fantasmagorii, co bohatera naszego ujęła była koncepcyja Turcji przyciągnięcia dla sprawy polskiej. Temuż i założono Towarzystwa Polsko-Tureckiego Badań Nauki i Literatury, któremu Wieniawa sekretarzował ochotnie...
  Paryski oddział Strzelca szkolił się na broszureńkach jakich i po parkach paryskich ćwiczył (z kijami na sznurkach) musztrę i taktykę... Bolesław, kursu podoficerskiego pokończywszy, patent sekcyjnego uzyskał i w temże charakterze wykładu, przybyłego na inspekcyję, Piłsudskiego wysłuchał (21 luty 1914)...
  Mało kiedy się tak zdarza, by jakiej wielkiej  czyjej życia odmiany się tak dało, niemal co do godziny oznaczyć... Pewnie, że u Wieniawy już i grunt był po temu uszykowany, aleć charyzma Komendanta przyszłego być musiała niepomierna, skoro po tymże wykładzie (i długiej po niem rozmowie), Bolek tak do brata swego pisał: "Od dziś uważam się za żołnierza, nareszcie mam wodza.” A przecie nie gimnazistę jakiego Piłsudski swym urokiem uwodził, jeno męża statecznego! Hmmm....no z tą statecznością tom się może i zagalopował krzynę:)) Szłoż mi o to, że dojrzałego, w latach przecie chrystusowych...i to człeka, co na uwodzeniu i porywaniu za sobą znał się jak nikt:)) A przecie od tejże chwili, Wieniawa po żywota kres będzie najwierniejszym z wiernych; Lechoń napisze, że Wieniawa żył dla Komendanta, czując, że w ten sposób najpiękniej żyje dla Polski; Cat-Mackiewicz Go nazwie wachmistrzem Soroką Piłsudskiego...
c.d.n. 

20 komentarzy:

  1. historia przednia i niechaj ten ciąg dalszy najrychlej nastąpi
    jako już dzisiaj pisałam - kunszt pisarski podziwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać:) Rzecz jest spora, a mimo że choć raz już spisana, przecie poprawek i aktualizacyj jakich wymaga, tandem mniemam, że w częściach jakich co dni kilka mieć będziem tu jakiego fragmentum nowego:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Z ciekawością jak zawżdy wielgą wracam w progi Waszmościowe... :) Mam takie wrażenie, iżem tę notę o Wieniawie już ongi u Waszeci widział...

    Jednego tylko pojąć nie mogę: jakże to Towarzystwo Artystyczne ma się do Koła Nauk Wojskowych? Przecie te na mój rozum chłopski dziedziny cależ są odrębne...

    Niemniej przednie się czyta....pióro Waszej Miłości próby jest najwyższej...rzekłbym nawet, iż kunsztem Xiędzu Kitowiczowi dorównujesz... Mówię to bez żartu i z serca szczerego :)

    Kłaniam się nisko, po same kolanisko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznego masz odczucia, Kawalerze, bom dawniejsze onetowe przed zagładą spodziewaną salwując, umyślił w najcelniejszej części tutaj przenieść, w nowych sąsiedztwie. Tandem jeśliś Waść dawniejszego cyklu o Wieniawie czytał, to te treści znanemi Ci będą, choć przenosząc, nie ograniczam się jeno do "kopiuj-wklej":)
      Co się tejże dychotomii między artyzmem a naukami wojskowemi tyczy, to ja tegoż tako pojmuję, że w chwili jakiej extraordynarnej, jako dajmyż temi czasy wszyscy jesteśmy futbolistów trenerami i każdy o tem dysput wiedzie najzażartszych, tak i czasem tamtem, gdy wojna w powietrzu wisiała, wszyscy się tem właśnie interesowali, takoż i artyści, między któremi Wieniawie żyć przyszło...
      Nadtoś Acan łaskaw dla pióra mego, z Xiędzem Kitowiczem nikt się równać nie może...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  3. Ledwiem czytać zaczęła, a już się urwało. Pięknie Waćpan opowiadasz, będę z niecierpliwością oczekiwała na ciąg dalszy. A czy to nie paradoks, że inny niespełniony malarz wojnę światową rozpętał, a ten tutaj najwierniejszym adiutantem został? Czyżby niedostatek malarskiego talentu musiał znajdować ujście w mundurowych aspiracjach?

    notaria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę...:)) A latamim cięgi zbierał, że noty nadto długaśne płodzę...:)) Co się Adolfa jegomości tyczy, to rzecz to chyba na dysputę dłuższą i nie wiem, czym tu akurat najzdatniejszym, bo czeguś nie lubię jegomości, a to osąd zawżdy mąci... Co się pokoleniu Wieniawy tyczy tom sobie ongi na notę nawet był pozwolił o tem, jakże wielu komiltonów jego krakowskiej ASP poznało, gdziem się i był pokusił nawet i o jakie konkluzyje nieznaczne, tandem z tamtejże noty cytuję in extenso:
      "Na kilkuset absolwentów onejże uczelni z lat 1900-1914 ponad dziewięćdziesięciu znalazło się w Legionach i co nader ciekawe, po większej części nadspodziewanie szybko awansów się dosłużyło. Wszytkich przecie nie pomienię, aleć zwól, Czytelniku Miły, przedstawić sobie chociaby tych znaczniejszych:
      - uczeń Leona Wyczółkowskiego samego, przyszły marszałek Edward Rydz-Śmigły,
      - artysta malarz wielekroć za akta niewieście nagradzany, projektant Orła Strzeleckiego, generał Czesław Jarnuszkiewicz
      - uczeń Floriana Cynka, malarz i grafik, przyszły organizator i dowódca Korpusu Ochrony Pogranicza, generał Henryk Minkiewicz, przez Sowietów w Katyniu ubity,
      - uczeń samego Teodora Axentowicza, późniejszy minister spraw wewnętrznych, wojewoda poleski, a potem pomorski, generał Kazimierz Dąbrowa-Młodziankowski,
      - uczeń Józefa Mehoffera i Wojciecha Weissa, laureat nagród za akta i pejzaże, przyszły komendant Policyi Państwowej, generał Józef Kordian Zamorski
      i wreszcie może i nie jako malarz, chocia takoż Mehoffera samego uczeń, aleć jako człek bodaj najciekawszy, z ducha wiecznie niespokojnego a pięknego idealizmem swojem, zasług ogromnych taternik, co twórcą się stał Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, żeglarz zapalony pasji tej swojej tysiącom przekazać pragnący, dla której to idei Yacht Club Rzeczypospolitej Polskiej założył, wreszcie organizator pierwszej naszej Szkoły Morskiej, co jeszcze w Tczewie siedzibę swą miała, słowem : generał Mariusz Zaruski...
         Własnej mej teoryjej żem się takiej dorobił: że to nie dla artyzmu przyczyny wszytcy oni szli w progi pomatejkowskiej uczelni, jeno czasu onego tym duszom gorącym, marzycielom ideami się karmiącymi, co prawdziwie za mickiewiczowskiem wezwaniem zamyślali wzlecieć tam, gdzie wzrok nie sięga i nowymi tory pchnąć ziemię zamarłą w zmurszałości i pleśni zastygłej marazmem pokoleń uprzednich... słowem własna dłoń pędzlem zbrojna wobec niemożności powszechnej najzdatniejszą receptą im się zdała, by co własnego, wielkiego i pięknego stworzyć... i dla tychże samych ideałów, dla których po ów pędzel sięgneli, dla tychże samych bez wahania chwili go na bok odłożyli, po karabin sięgając, gdy pora po temu stosowna im się zdała..."
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Wychodzi na to, że oni wszyscy malować chcieli historię, tylko jedni pędzlem tylko, a inni ostrzejsza bronią.

      notaria

      Usuń
    3. Można i tak na to spojrzeć:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  4. Ano właśnie...Soroka! Srogi Wachmistrz... Czy jednak Piłsudski miał kwalifikacje psychiczne na "Kmicica" i czy wtedy "Soroka" nie przerastał fantazją mistrza??? Rzecz dyskusyjna... Ja w Wieniawie widzę zlepek romantyka, kmicicopodobnego - ale raczej na gruncie kawiarnianym - warchoła [a może raczej kochliwego zagończyka pana Michała]z nieprawą jak na polskie stereotypy domieszką Wokulskiego [medycyna to praktycyzm, nie jakiś tam romantyzm]. Słowem - typowy Polak [ja, ty, on-a-o, my, wy, oni]...
    POZDRAWIAM po chwilowej nieobecności
    Absurd
    P.S. Ktoś tu przypomina nam pewnego malarza...Mam około 200 reprodukcji wirtualnych zapoznanego Adolfa-malarzyny... Jak jemu pięknie wychodziły ruiny!!! I to nie tylko jako pastele!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Piłsudski by się na Kmicica nadał? Po akcji pod Bezdanami wnosząc, myślę, że owszem...:)Choć Wieniawa w tej mierze miał chyba w rzeczy samej polotu większego... Krzywdzisz go, Acan, krzynę, jeno przez pryzmat kawiarnianego stolika bacząc, bo swoich Virtuti i Krzyży Walecznych nie przy stoliku zdobywał, a prawdziwie tam, gdzie insi już się na to ważyć nie śmieli. Z medycyną znów skonstatować przyjdzie, że choć dyplomu miał, to jej przecie w życiu nie praktykował, tandem któż wie, czy i nie słuszne tu w tej mierze konkluzyje Waszmości...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  5. Boję się jakąś głupotę napisać... więc tylko cichutko pytam?
    On to? - opisywany przez Ciebie Wachmistrzu - Wieniawa? -do Adrii konno po schodach wjeżdżał?
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjdziem i do tejże sprawy, co dziś jeno, uprzedzając rzec mogę, że to najpewniej mit jest kolejny, niewykluczone, że i przez samego Wieniawę upubliczniony...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  6. Moja ulubiona postać z dwudziestolecia. Los obszedł się z Nim niezbyt łaskawie. Odwiedzam jego mogiłę zawsze gdy jestem na Cmentarzu Rakowickim.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jak i moja...:) Na dawniejszym mym blogu nawet mi i za patrona służył...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  7. W dyskusje historyczne się nie wdaję, bo widza moja o bohaterze jest w stopniu minimalnym więc po przeczytaniu, postanowiłam kilka najważniejszych spraw dla siebie w pamięci zatrzymać. Miłej niedzieli życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg Zapłać i wzajem życzę, chocia jej już nie nadto wiele ostało...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  8. Wielkie dzięki i pokłony za tak obszerny i nieznany mi bliżej opis życia i twórczości imć Wieniawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie iżbym chciał straszyć, ale dopiero się z tem rozkręcam...:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  9. Jak widać ciągotki do ciekawego życia miał Wieniawa już na samym początku :)
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dodać się godzi, że i czasy mu sekundowały ciekawe:)
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)