Rozstalim się pozawczora z bohaterem naszem, jako do Piłsuskiego przystał, a czas pożogi światowej nad horyzont nadciągnął. W Paryżu niemal nic Go nie zatrzymywało, bo małżeństwo ze Stefanią od dawna już czystą fikcyją było. A że lipcem 1914 w możność zapobieżenia wojnie bodaj już nikt nie wierzył, "Strzelcy" ściągali z połowy Europy do Galicji, by być gotowemi wystawić jak najrychlej możebnie największy polski oddział.
Długoszowski zameldował się w Oleandrach pod koniec lipca, a do wybuchu wojny (1 sierpnia) zdążył jeszcze zbałamucić aktoreczkę warszawską Marię Sulimę, bawiącą na gościnnych występach w Teatrze Słowackiego:)) Zbierający się w Oleandrach strzelcy przybierali sobie rozmaite pseudonimy, Długoszowski przyjął za swój własnego rodowego herbu. W wyruszającej do boju Pierwszej Kadrowej Długoszowski miał przydział do czwartego plutonu Jana Kruszewskiego "Kurka" (sekcja Mirosława Kowalskiego "Huka").
Całej Jego piechocińskiej karyery trzy dni raptem było:). 10 sierpnia, jako jeno w Wodzisławiu pod Jędrzejowem konia pozyskał, przystał do Beliny i jego ułanów, zarazem swój pierwszy awans na kaprala uzyskując. Chrzest bojowy przeszedł w Kielcach, których najpierw piłsudczycy zajęli bez walki, zasię wkrótce rosyjska kawaleria wyprzeć ich probowała. Potyczek dalszych wyliczał nie będę, jeno spomnę, że już 20 sierpnia Wienianiawa był wachmistrzem i w tymże stopniu swego pierwszego dowództwa objął; 3 sekcji w plutonie pirwszem w 1 Szwadronie Ułanów Legionów Polskich, bo do tego się w międzyczasie "patrol" Beliny rozrósł. Śród zdarzeń schyłek pirwszego wojennego lata znaczących bym chciał wyliczyć wizytę beliniaków w Oblęgorku u Sienkiewicza... różne o tem późniejsze relacyje i po dziś dzień nie wiedzieć nam, z kim najwięcej wielki pisarz rozmawiał: z Beliną, czy z wymowniejszym Wieniawą...
Z listopada początkiem, gdy Moskale naciskać ostro poczęli, a Austryjacy cofając się ani nie zadbali, by legionowym oddziałom wieści stosownych posłać, jeno działaniom kawaleryjskich patroli zawdzięczać, że się Piłsudskiemu udało po mistrzowsku zgoła Rossyjan wymanewrować i zguby uniknąwszy, z brygadą całą do Krakowa dotrzeć. Za toż Wieniawy awansem kolejnem nagrodzono i 12 listopada był już podporucznikiem i dowódcą 1 plutonu w 1 szwadronie Gustawa Orlicz-Dreszera. 6 grudnia po raz pierwszy się szerzej wsławił odwagą niezłomną, której później Mu w Legionach niemal za bilet wizytowy mieli... Pod Marcinkowicami, ułany przeszły mostu na Dunajcu i na tak srogi opór Rossyjan natrafili, że o natarciu dalszem ani mowy być nie mogło. Przeciwnie, jako tamci z armat prać gęsto poczęli, jeno już o salwerunku możebnie chyżym myśleć przyszło. Mało komu się po moście wrócić udało, Wieniawa reszcie poruczył przez rzekę po lodzie łamiącym się wracać, do ostatka broniąc odwrotu inszych, zaczym sam się nie cofnął „defilując ponad kilometr pod skoncentrowanym ogniem ręcznych i maszynowych karabinów.” Za ten czyn już po wojnie, w 1921 roku, otrzymał Krzyż Virtuti Militari.
Koniec grudnia i niemal pół stycznia 1915 roku ułany doczekały w Rajbrocie, odpoczywając. Sylwestra spędził z niemi Piłsudski, którego w toaście obszernem Wieniawa tak uhonorował:
„zacząłem moją mowę od tłumaczenia, dlaczego to twórcę Legionów, wskrzesiciela wojska polskiego nazywamy obywatelem Komendantem, nazwą tą podkreślając niezmiernie rzadkie w jednym człowieku połączenie cnót, zalet i wartości wodza z jednej, obywatela zaś z drugiej strony. Wspomniałem później, jak to w historii naszych walk o niepodległość, przed stu laty z górą, mieliśmy już męża jednoczącego w sobie te cnoty. Był nim Tadeusz Kościuszko, ongiś również jak nasz Komendant przez najciemniejsze elementy ówczesnej Polski namiętnie zwalczany, którego żywa część narodu i wojska pod jego rozkazami walczące nazwały swoim Naczelnikiem. W imieniu tedy Kawalerii życzyłem Komendantowi, by Nowy Rok, przynosząc spełnienie naszych nadziei, cały naród pod jego, jako Naczelnika, rozkazami zespolił i dał naszej ojczyźnie nad wszystkimi wrogami ostateczne zwycięstwo. Ten mój toast sprawił, że znacznie później, bo w 1919 roku, kiedy Komendant został Naczelnikiem Państwa, dawni moi koledzy z I pułku ułanów legionowych oraz nowi z Adiutantury Generalnej nazwali mnie „Wernyhorą z Rajbrotu”.
Nie dziw, że to Wieniawie koledzy tegoż toastu poruczyli. W Legionach, okrom niebywałej odwagi, zasłynął też jako autor niezliczonych kupletów, prostych, dosadnych, nieraz i ze szczętem niecenzuralnych, co wojennej niedoli cokolwiek rozjaśniały... Poniekąd i temu talentowi swemu, ćwierć wieku później, swoich kłopotów zawdzięczać będzie. Legiony bowiem nadzorowane były przez Departament Wojskowy Naczelnego Komitetu Narodowego, na czele którego stał zorientowany proaustriacko Władysław Sikorski. Piłsudskiemu i ludziom jego, ustawicznie przez Austryjaków lekceważonym i umniejszanym w swem statusie, Departament się musiał ostoją serwilizmu widzieć... Jakoż jeszcze Austryjakom się zachciało Sikorskiego na pułkownika awansować i medalu za odwagę przyznać, choć ów się na krok zza biurka w tamtem czasie nie ruszył, w Legionach zawrzało. Wieniawa na poczekaniu wielce ucieszny "marszyk" wysmażył pod tytułem "Pan pułkownik idzie na front"... w najśmielszych snach nie śniąc pewnie o tem, że u człeka tegoż za lat dwadzieścia pięć przyjdzie Mu o jakibądź przydział do wojska polskiego żebrać...
W marcu 1915 roku został porucznikiem, a w czerwcu bodaj po raz pierwszy przyszło Mu na zlecenie Piłsudskiego sekretnej i arcydelikatnej misji wypełnić. Nie dowierzając intencyjom austryjackim Piłsudski nakazał Wieniawie sekretnie sąsiądującej brygady piechoty szpiegować, zali nie probuje ona jakich działań ku rozbrojeniu Legionów czynić. W przyszłości miał Wieniawa misyj najosobliwszych pełnić nader wiele dla zaufania absolutnego, którem Go Komendant obdarzał. W sierpniu Piłsudski zabrał Wieniawę do Warszawy, gdzie się sekretnie przedstawiciele obozu niepodległościowego spotkali, by radzić nad strategią dalszą. Wtedy to uchwalono, wobec austriackiego przeciw Legionom oporu, by onych nie rozbudowywać więcej, pobór ochotnika strzymać, zasię kadry tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej rozszerzać. Musiał się Wieniawa Komendantowi w tych misyjach udać szczególnie, bo obietnicy wcześniej danej wbrew, do szwadronu swego już nie wrócił. 20 września został oficyalnym adiutantem Piłsudskiego, a i wrychle do największej konfidencyi dopuszczon, był i zaszczytu trudnej i ciężkiej, przecie jednak przyjaźni dostąpił... Jako po chorobie ciężkiej Komendant zapragnął na łono Kościoła katolickiego powrócić* , świadkami byli właśnie Długoszowski i Sosnkowski. Z pewnością też spędzili razem Święta Bożego Narodzenia 1915 roku, a na Wielkanoc 1916 Piłsudski dał się Wieniawie do Bobowej zaprosić, gdzie matka Bolesława rzekła doń:" Nie znam się na polityce, wojnie i wojsku i na tym, co pan robi, ale musi być Pan czarodziejem, bo nauczył Pan mojego Bolka posłuszeństwa."
W lipcu 1916 Rossyjanie podjęli wielkiej ofensywy, a dla Legionów wszczęła się wielce dramatyczna, trzydniowa bitwa pod Kostiuchnówką na Wołyniu, gdzie Wieniawie znów się odznaczyć przyszło, gdy na reducie wysuniętej 5 pułku piechoty niemal okrążono, a grad pocisków zerwał z niemi wszelką łączność. Żadem z łączników się pójść nie ważył, ale Wieniawa poszedł! Ba, dwakroć tegoż dokonał: raz, by cyrkumstancyj na reducie rozeznać, dwa, gdy onym rozkazu odwrotu zanosił... Niechybnie uwziął się tam nań jaki strzelec rossyjski, szczęściem nie nadto wyborowy. Po latach Wieniawa tak to opisze: „Doszedłem do wniosku, że ten byk musi mnie w końcu upolować, ale zdawałem sobie sprawę, że jeśli przyspieszę kroku, albo, broń Boże, zacznę biec ,,lub jeśli tylko pokłonię się dokuczliwym kulom, piechocińcy wezmą mnie na języki i do końca wojny będą się nade mną znęcali.(...) Takiej frajdy, ja ułan, nie mogłem sprawić obywatelom piechoty.”
Przyznam, że choć mi pewnie i tak bezkrytyczne uwielbienie zarzucać kto będzie... żem się cały onej fanfaronadzie był wzburzył. Owszem: jest rzeczą oficyjera liniowego strach swój pokonać, ludziom podłegłym przewodzić, aleć na azard życie swoje po próżnicy wystawiać, to...całkiem już i durnota, i niesubordynacyja w szerszem tegoż słowa sensie, bo i przykład podkomendnym zły i strata niemała wojsku własnemu, co nie po to ekspensem znacznem oficyjera kształciło, by ów się ubić dał niczem zając jaki...
Wrychle potem relacyje Piłsudskiego ze zwierzchnością austryjacką do takich przyszły wrogości, że się Piłsudski do dymisyi był podał. Wieniawa pozostał w wojsku, w kwietniu 1917 obejmując dowództwo 4 szwadronu w 1 Pułku Ułanów. W czasie kryzysu przysięgowego nawet cosi na kształt buntu przeprowadzić probował i na dzień jeden samowładnie się dowódcą pułku nominując, działaniami buntujących się kierował. By do rozlewu krwi nie przyszło, Wieniawa ustąpił koniec końców, co się skończyło tem, że po uwięzieniu Piłsudskiego i Wieniawę dotknęły represyje... Wcielono Go do austryjackiej armijej i zdegradowano do szeregowca. Dwie niedziele nawet na odwachu przesiedział, zaczem przez znajomości familijne nie załatwiono Mu przydziału do lazaretu w Nowem Saczu (miał przecie medyczne papiery!) ... Obawy Wieniawy, że po z górą latach dziesięciu, jako praktykować przestał, niewiele z tego dobrego będzie, sprawiły że się ściśle najpierwszej Hippokratesowej zasady dzierżył** ordynując: „od pępka w górę – aspirynę, od pępka w dół – rycynę.”
Najpewniej w tem czasie ścisłego kontaktu z POW mając, do Komendy Głównej onej organizacyi Go powołano i to na jej rozkaz, kwietniem 1918 roku zdezerterować Mu z austriackiej armii przyszło, by na terenie Rossyi nowych możebności działania probować...aleć o tem już następnem razem prawić nam przyjdzie....
___________________________________
* pierwsza żona Piłsudskiego, Maria z Koplewskich Juszkiewiczowa była ewangeliczką, tedy by ślub zawrzeć, Piłsudski był przeszedł na protestantyzm 24 maja 1899 roku.
** Primum non nocere - Po pierwsze: nie szkodzić.
To odważny wojak i wielkie miał szczęście bo tam z góry ktoś czuwał nad nim Miłego tygodnia
OdpowiedzUsuńJeśliby modły iście miały moc jaką ochronną, to wejrzawszy na to, wieleż się w nim kochało, zatem i tuszę, że modliło za niego, miałby Wieniawa najlepszego z wszystkich żołnierzy puklerza...:)
UsuńKłaniam nisko:)
"Piękna Pani", jak zwano Marię Juszkiewiczową, nie najlepiej wyszła na związku z Piłsudskim...rychło zdradził ją dla Oli Szczerbińskiej..
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, pozdrawiam
Myślę, że w związku z Aleksandrą szukał Piłsudski tego, co go początkiem właśnie z Juszkiewiczową łączyło... pewnego poczucia wspólnoty bojowców i konspiratorów... I tego mu pewnie zbrakło przy krakowskich kawiarnianych stolikach bohemy, ku której ciągnęła "Piękna Pani"...
UsuńKłaniam nisko, wielce za wizytę obligowany:)
Arcyciekawa jest ta opowieść...a i postać głównego bohatera niezwykła. Zatem będę czekać dalszego ciągu z niecierpliwością...Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńPostaram się oczekiwań nie zawieść:)
UsuńKłaniam nisko:)
I taką właśnie "durnotą" jak Wachmistrzu piszesz , czy też bezsensowną brawurą zawracali potem tacy dzielni wojacy-przywódcy w głowie różnym aktoreczkom, dzierlatkom i innym sikorkom. Stąd ich powodzenie u kobiet, bo urodziwi za bardzo nie byli i oni ich Wódz...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Powiadają, że nie masz afrodyzjaku ponad władzę, tandem o przymiotach wodza się wypowiadać nie ma po co, bo choćby był najszpetniejszy, z pewnością nie zbrakłoby mu chętnych... Co się Wieniawy tyczy, to cóż... "ten typ tak ma" i koniec, można polubić czy pokochać, można się wzdragać, sarkać, nienawidzieć, ale zmienić chyba nie sposób. A że jest to skądinąd niemal ad absurdum dobrowadzony ten typ brawury na pograniczu głupoty, to już rzecz insza i nadziei pełnym, że dawno zanikła...
UsuńKłaniam nisko:)
Kolejna próba wpisania się do blogu Wachmistrza
OdpowiedzUsuńJejku - udało się :)
UsuńJak widzisz, Torlinie, nie taki diabeł straszny, jak go malują:) Doceniam...:)
UsuńKłaniam nisko:)
Ja tylko o Helenie Sulimie wiem, bo była pierwszą odtwórczynią roli Racheli w "Weselu", ale to chyba zupełnie inna aktorka ;-)
OdpowiedzUsuńnotaria
PS Strasznie dużo do nadrabiania mam;-)
W konfuzyją żeś mię mimowolnie Waćpani wpędziła, czym aby myłki nie zrobił, choć za źródło tu swoje dopotąd ręczyć byłbym gotów...:(( Aliści pobieżnie ledwo poszukawszy jakich potwierdzeń inszych, żem nie nalazł niczego, za to źródła najmniej dwa właśnie o Helenie zbałamuconej przez Wieniawę mówią... Jeno, co mi się krzynę mało zdaje prawdopodobnem, to to, że Helena by miała naówczas lat 35 i, Boże Broń, nic onej nie ujmując, czeguś mi ciężko ją sobie imaginować jako Wieniawowy obiekt westchnień... Aliści, że nie znoszę rzeczy niepotwierdzonych i niepewnych, rzecz jeszcze drążyć będę..
UsuńKłaniam nisko:)