01 września, 2013

Rumuńska karta, czyli o wojowaniu wrześniowem rozważań część trzecia...

Trzeciej (I, II) części naszych o Wrześniu rozważań począć bym chciał od nawiązania do wielce dawnego o Wieniawie cyklu ( I, II, III, IV, V, VIVII   ), gdziem w części tamtejszej czwartej pisał i o Wieniawowej cząstce tych, wpodle sojuszu z Rumunią, zabiegów... Po prawdzie to więcej za tem sojuszem dokazywał jenerał Rozwadowski, o którem tu takoż jużem miał pisać honor (I, II, III). Ale nie o spominki z not tu idzie dawniejszych, a o cyrkumstancyje czasu Wrześniowego, gdzie jak wszytkim z dawna wiedzieć, nas Sowieci 17 tegoż miesiąca napadli, wyborny dając Rumunom casus belli, boć ten nasz saojusz właśnie od sowieckiej napaści miał być ubezpieczeniem...
  Znam ja i głosów w tej mierze różnych, od czci i wiary odsądzających Rumunów za wiarołomstwo, czyli też jak kto woli, nawet i zdradę może... Czy zasadnie? O tem właśnie bym tu dziś pragnął snuć refleksyj moich, co jeśli się komu na co więcej zdadzą, niźli psu na budę, rad będę okrutnie...:)
   Najsamprzód zatem słów kilka o cyrkumstancyjach politycznych tegoż sąsiada ówcześnego naszego. Od lat bez mała dziesięciu władał tam Karol II nibyż Rumuński, a po prawdzie z Hohenzollernów, jeno gałęzi Sigmaringen. Ongi bratał się on z faszystami rodzimemi spod znaku Żelaznej Gwardyi, przecie na czas nas zajmujący już mu owe przeszły ku tym chłystom affecta i dla poskromienia coraz i większego onych rozpasania przybrał sobie za premiera Imci Armanda Călinescu, który do owych barbarzyńców nie skrywał odrazy...
   Po zabójstwie i zniszczeniu grobu poprzednika swego, Iona Ducy (grudzień 1933), miał wstrząśnięty rzec te, prorocze także w odniesieniu do siebie samego słowa:"Żelazna Gwardia nie jest ruchem opinii, lecz raczej związkiem zabójców i profanatorów grobów." Ano i tu też do naszych spraw przechodzimy, bo Armanda Călinescu żelaznogwardziści zastrzelili 21 września 1939 roku! W cztery dni ledwo po tym, jako nasz rząd granicę w Zaleszczykach przekroczył...
  Krajowi każdemu jako szefa rządu ubić, to z pewnością wstrząs niebywały i niemało zejdzie czasu, nim się sprawy na powrót w jakie koleiny stare ułożyć dadzą, przecie tamtego czasu w Rumunijej ten wstrząs był wielekroć dotkliwszem jeszcze! Oto padła ostatnia niemal zapora na drodze faszystów tamecznych do władzy i, wydarzeń uprzedzając, w rok niecały przyjdzie tam do wymuszonej króla abdykacji i rządu pierwszego z faszystów udziałem.
  Nasze jednak sprawy się rozstrzygnąć musiały wcześniej, zaś śmierć rumuńskiego premiera mogła onym już jeno nieodwracalnej dołożyć pieczęci. Tym bowiem, co o wiarołomstwie rozprawiają rumuńskiem, przypomnę, że do dobrego tonu w aliansach wszelkich należy, by to napadnięty swgo alianta o wywiązanie się z zobowiązań suplikował. Mało kiedy ów sam tego czyni, najwięcej w on czas, gdy periculum in mora**, luboż komunikacyja z rządem walczącym dla przyczyn jakich niemożebna...
   Z naszym zaś rządem Imci Sławoja-Składkowskiego tem czasem komunikacyja wszelka z pewnością nie nastręczała turbacyj przesadnych, boć przecie owi od tegoż 17 Septembra, na rumuńskiej byli ziemi! I to owych była decyzja, by sojusznika o zbrojną pomoc przeciw Sowietom nie prosić!
   Po czasie tak odległem, gdy już wszytkiego niemal znamy, możem tu cugli fantazji popuścić krzynę... Cóż by się bowiem stać mogło, gdybyśmy jednak Rumunów o tego sojuszu wypełnienie prosili?  Ano...najpewniej niewiele dobrego...  Pierwsze wątpliwe, czy w swoich zawirowaniach wewnętrznych by tego dokazać umieli, nawet i chcąc mocno. I tu pytanie na ileż by tej może machiny ruszającej śmierć nagła premiera nie spsowała?
    Znała przecie Moskwa tego aliansu naszego, tedy ruszając przeciw nam tegoż 17 Septembra zakładać przecie musieli, że się jednakowoż Rumuni ruszą. Musiały być na to przygotowane i sztaby, i wojska, że się z dwoma, nie z jednym przyjdzie adwersarzem potykać... Po prawdzie, do czego jeszcze nawrócim te wojska nie nad miarę były uszykowane, aliści zwyczajnym to u Moskali sposobem zawżdy mogli owi ciżbą żołnierską wszelkie w tem, czy owem nadgonić niedostatki. Sama zaś armija rumuńska... hmmm, no cóż tu rzec, by sojusznika nie obrazić...? Może tego starczy, jak powiem, że w czas wojny poprzedniej Niemce... odetchnęły z ulgą, jako im nareście po miesiącach wahań Rumunia wojny wypowiedziała! Tęgo się bowiem bojali, że owa się po stronie Państw Centralnych opowie, a że Rossyjanom pola nie dotrzyma, temuż będzie trzeba ową wrychle wspierać okrutnem ludzi, sprzętu i materyj wojennych wysileniem... Że wielekroć mniej tam będzie wojska trzeba, by onym kota pogonić, niźli tego, co by ich z obieży jakich salwować miało...  W tej zaś wojnie, co się poczynała dopiero, gdzie za lat dwa, trzy przyszło Rumunom przeciw Sowietom stawać, mało gdzie im wydzierżyli...***
  Zasadnem zatem zda się domniemanie moje, że gdybyż wrześniem 1939 roku Rumuni przeciw Sowietom stanęli, w najlepszym razie by to walk o jakie parę przedłużyło tygodni, przy tem nie umiem ja rzec zali by tu Niemce z boku stały, czy by nie zechciały nowym swoim sowieckim sojusznikom dopomóc, osobliwie, że im okrutnie przecie na rumuńskiej zależało ropie. Po prawdzie traktat, co go Ribbentrop z Mołotowem podpisali nibyż im tego dawał i bez wojowania, aleć czy by Niemiec Stalinowi dowierzał, że ów odda, jak już by tam raz wlazł i wojskiem stanął?
  Niechybnie natomiast w sowieckich rękach (luboż i z niemieckiemi pospołu), by się znalazło te z górą 20 tysięcy wojska naszego, co rumuńskiej przekroczyło granicy i marzyło, by co wrychlej się ku Francyi przekradać. A że wojsko to, razem z temi, co uszli do Madziarów, podstawą się stało i zaczynem naszego późniejszego we Francyjej i u Angielczyków wojska, to i zasadne mi się zda domniemanie, że by Rumuni przeciw Sowietom stanęli, to by nie było ni Dywizji Pancernej Maczka, ni lotników, co nieśmiertelną nas okryli chwałą, ni spadochroniarzy Sosabowskiego...:((
   Dodajmyż przy tem, że i pewnie nie mielibyśmy tej jakiej, bo jakiej, przecie działającej jednej jeszcze drogi sekretnej kurierów i wieści do i z kraju okupowanego, że pewnie lista katyńska by o ileś tam nazwisk dłuższą była, a i co nie mniej może ważne, nie będąc na tejże emigracyi potencyją z wojskiem arcycennym, a jeno jakiem rządem wychodźczym, nie nadto byśmy byli partnerem cenionym...
  I owoż owo zrachowanie potencyjalnych strat i korzyści, jak najlepszego, podług mnie, wystawia świadectwa tym, co o tę, obligiem przecie sojusznikowi będącą, pomoc ... NIE POPROSILI!
   Nie znam ja cyrkumstancyj tego bliższych, zali się to po jakiej odbyło w jakiej gospodzie naradzie, luboż i przy automobilach w kurzu zaleszczyckiej szosy... Nie znam ja, zali były przy tem jakie swary, jakie namowy , czy sobie tam kto może i przymawiał gorzko, a kto i z czem komu responsował... Dramatis personae nawet nam nie do końca znane, bo choć miałby o tem prawo rząd deliberować cały, to przecie znamy, że się tu zdanie najważniejszych liczyło... Któż zatem? Prezydent Mościcki? Nie sądzę, by go na taką stać było przenikliwość... Premier Sławoj-Składkowski? Człek niegłupi, przecie nie na jego to miarę horyzonty... Wicepremier Kwiatkowski? Mąż stanu prawdziwy i gospodarz tęgi, ale nie od wojskowości i strategii to głowa... Kasprzycki? Legendarny niemal dowódca Pierwszej Kadrowej, a minister obecny? Człek experiencyi niemałej, przecie to też nie na światową miarę głowa... Ergo zatem dwóch nam jeno pozostaje, co tegoż roztrzygać mogli, inszych do swego nakłaniając zdania: Rydz-Śmigły i Beck...
   I podług mnie, choć znów nic nie mam ponad domniemanie swoje, to między temi mężami dwoma się ta rzecz rozstrzygnęła. Nie wiem gdzie i jak, czy to świadkiem tego była jakim rankiem 18 Września szosa od Zaleszczyk wiodąca, czy jaki hotelik przydrożny, luboż i gospoda nędzna. Nie wiem, zali się to odbyło przy wtórze żalów i wyrzekań, czyli przeciwnie z rezygnacyją już pełną... Domyślać mi się jeno, że Rydz, świeżą klęską porażony mógł się tej rumuńskiej, ostatniej deski nadziei chwytać, a że Beck mu tegoż osądu nietrafność przekładał...****
   I... czegóż byśmy za złe Beckowi nie mieli ze spraw jakich dawniejszych przyczyną, za tąż być może gdzie w kurzu przydrożnym podjętą decyzję jedyną, zda mi się, że jemu tu zawdzięczamy, żeśmy tej wojny nie kończyli w wielekroć gorszem jeszcze położeniu... I temuż mi mniemać, że miałby i on prawo mieć za swój...  ów Victory Day, nieważne czy go będziem liczyć na 8, czy na 9 Maja...
_______________________
* Nawiasem, to ów król był honorowym szefem jednego z naszych pułków piechoty, ściślej 57 Pułku Piechoty Wielkopolskiej Karola II króla Rumunii. W rewanżu jeden z rumuńskich pułków miano nosił Marszałka Piłsudskiego.
** łac. - niebezpieczeństwo w zwłoce
*** choć po prawdzie, jako w 1944 roku Rumuni frontu odmienili, za niemałą króla Michała zasługą, i przeciw Niemcom i Węgrom stanęli, to był front jeden, gdzie się Rumuni z jak najlepszej pokazali strony a to i stając arcydzielnie, a i wroga gromiąc jako się patrzy...:) Jakiż to front? Ano: madziarski, gdzie przy potencyi wojska niemal równej, do głosu wielowiekowe przyszły o Banat i Siedmiogród animozyje...
**** Choć po prawdzie to Rydz właśnie noty do rządu rumuńskiego podpisał, w której imieniem władz polskich się zrzekał wypełnienia przez nich zobowiązań sojuszniczych.

8 komentarzy:

  1. Zaiste, jakto nie można ulegać stereotypowi, że każda pomc się liczy na wagę złota


    notaria;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak z tym poglądem, podług którego są tacy, z któremi i zgubić warto, w przeciwieństwie do tych, z którymi nawet znaleźć niekoniecznie...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
  2. Rumunia była biednym państwem to i armia była słaba, bo nie tak dozbrojona jak niemiecka i nie tak "zmotywowana" jak sowiecka. Rumuński żołnierz nie był też chyba tak do końca przekonany do słuszności wojny, w której był zmuszony brać udział. Dla niego to raczej nie była jego wojna. Na filmikach wyglądają mi ci Rumuni na normalne wojsko, a i ich muzyka dziwnie bliska naszym gustom, nie jakaś dzika czy orientalna.
    Drum bun i Trzeci Karpacki Batalion - coś jak nasza "Pierwsza Brygada".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był czas, że wśród polskich oficerów krążył dowcip-zagadka:
      P: Po co Pan Bóg stworzył Włochów?
      O: Żeby nawet Austriacy mieli kogo bić!
      Lękam się pomyśleć, co podobny dowcip (gdyby powstał) głosiłby o wojsku rumuńskim, bo wygląda na to, że byli kłopotem dla każdej koalicji, w której kiedykolwiek wzięli udział... Więc może w rzeczy samej powinni zostać przy muzyce?
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    2. Jednak przed lufami ich karabinów równie niechętnie byś stawał jak przed każdymi innymi? Prawda? O naszych zapewne też różne rzeczy mawiają, szczególnie po specyficznych przewagach na nie naszych przecież wojnach. A czy my tak naprawdę mamy bodaj z kogo sobie nawet żarty stroić? U nas wszak 12 F -16, trzy ruskie czołgi i parę Leopardów z demobilu, to mu "bolsze wsiech"! :P

      Usuń
    3. Żem był sceptycznej opinii o rumuńskiej armii, nie znaczy zaraz, że własną żem gloryfikować gotów... Małoż na tem: właśnie za tegoż cyklu wrześniowego spisaniem dostrzegam jasno jej dzisiejsze podobnie schematyczne myślenie i zadufanie podobne... A przed lufą czegokolwiek i w czyjejkolwiek dłoni nie chciałbym stawać. Nawet małpy, bo czem gorzej wyszkolony, to tem więcej niebezpieczny dla siebie i inszych... I naszych wojaków to takoż dotyczy: wejrzyj na drobnostkę-na żadnej relacji z udziałem zachodnich żołnierzy nie zobaczysz, by z nich który trzymał palec na spuście, a zawsze na osłonie kabłąka spustowego. Niby drobiazg, nibyż to może i jakie ułamki sekund są zwłoki, ale ten już przestraszony czy znienacka raniony nie wygarnie serią po dzieciach, czy i po kolegach z patrolu...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    4. Ten palec na spuście doprowadził do nieszczęścia w oddziale Hubala - z tego co gdzieś czytałem, część oddziału została wykryta po potknięciu się żołnierza z rkm-em i serii wystrzałów.
      Nota bene, akurat oddział Hubala jest dowodem na to, że można było zaplanować kampanie z cofniętym frontem i szybkimi zagonami kawalerii. Nie byłoby wtedy argumentu, o porzuconym terytorium, a i potrzeba chronienia tyłów zmusiłaby Niemców do pozostawianiu znacznych sił dla ochrony zaopatrzenia. Kto wie, może i nie byłoby im tak łatwo naprawiać sprzętu? Tylko że za szybko to wszystko się działo, za szybko.

      Usuń
    5. W wojnie 20-go roku takich przykładów na kawaleryjskie zagony jest znacznie więcej, choć i przeciwnik czołgów nie miał. Z drugiej jednak strony kawaleria zdobywała pociągi pancerne, zatem przy odpowiednim przeszkoleniu i czołg byłby niestraszny...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń

Być może zdaje Ci się, Czytelniku Miły, że nic nie masz do powiedzenia aż tak ważkiego, czy mądrego, by psuć wzrok i męczyć klawisze... W takiem razie pozostaje mi się tylko z Tobą zgodzić: zdaje Ci się...:)